Statystyka

31.03.2012

22 Urodziny Miraki

- Poranek! Mój ukochany poranek! Jak ja kocham wstawać rano! - co ja bredzę? Ja nienawidzę wstawać! Ale dzisiaj jest wyjątek, bo mam urodziny! Siedemnastka! Mam siedemnastkę! Aż z radości skaczę po łóżku! Muzyka! Trzeba włączyć rock! Jea! Muza na całą petę! Gdzie moja Szczotka? Teraz śpiewamy! Urodziny! Urodziny! I teraz bum na podłogę do lustra! Witaj czochmenie w lustrze! Super szopa i te włoski na nogach! Yea! Liberty! Liberty! Yea!
- Co dziś ubrać mam? - zaglądnęłam tanecznym krokiem do szafy i wyszperałam bluzkę, która odkrywała częściowo ramiona i boki. Do tego szorty i wygodne buty. Jeszcze tylko szalona fryzura i jestem gotowa na wyjście do szkoły! Ach! Prawie zapomniałam torby! Głupia ja! Chwyciłam jeszcze pm3 i wyszłam na dwór wczuwając się w muzę. Wpadłam do szkoły cała uchachana lekko podskakując z rytmem muzyki. Yea! Metalika połączona z rockiem! Tego mi brakowało! Doda mnie pełno energii!
- Miraka? - przerażona moim stanem Erika wytrzeszczyła oczy jakby UFO zobaczyła. - Nic ci nie jest? Może masz gorączkę?
- Nie! Mam po prostu dobry humor! - odpowiedziałam, wykrzyknęłam to całemu światu! - Idę na lekcje, bo jeszcze się spóźnię – dodałam cała w skowronkach przechodząc koło Nathaniela, który rozmawiał z tą cała Rilan. Nie wiem, dlaczego, ale jakąś mnie to nie zasmuciło. Chyba skończyłam już z gospodarzem. Nie pasowaliśmy do siebie. On był zbyt miły i spokojny. Ja natomiast jestem kochaną wariatką! Byłam tam uradowana, że momentalnie wpadłam na Lysusia! Auć! Gomen, gomen. Ja to mam farta do wpadania na ludzi.
- Sumimasen. Watashi wa baka desu – klepnęłam się w czoło, a on z lekkim uśmiechem poklepał mnie po czuprynie.
- Miło widzieć twoją zadowoloną minę – powiedział, a w jego oczach niespodziewanie ujrzałam pewną ulgę. Czyżby aż do tej pory się o mnie martwił? Jaki on kochany...
- Twoją również – odpowiedziałam jeszcze większym uśmiechem. - Dzisiaj nie przyjdę na próbę. Mam pewne plany no i... - nie mogę mu powiedzieć, że mam urodziny. Nikomu nie powiem. To mój sekret, bo i tak ich nie wyprawię. Ale mimo wszystko cieszę się, że dzisiaj mam siedemnastkę.
- Nie szkodzi. Właśnie chciałem ci powiedzieć, że próba jest dzisiaj odwołana. Kastiel się rozchorował.
- Biedaczek.
- Nic mu nie będzie, to zwykłe przeziębienie. Co robisz dzisiaj po szkole?
- Mam pewne plany...
- Mogłabyś je zmienić dla mnie?
- No nie wiem... - nagle zauważyłam, że Natuś zerka w naszą stronę zaciekawiony. - A co?
- Chciałbym cię zabrać do miasta.
- Hm... dobrze. To widzimy się przed szkołą – powiedziałam i poszłam szczęśliwa na lekcje. Nawet odpytywanie przy tablicy nie pogorszyło mi humoru! Hahahaha! Jestem taka happyy!!! Don't wory be happy! Hahahahaha! Khe! Aż się udławiłam miętusem!
- Jestem gotowa – podeszłam do Lysandera i chwyciłam go za rękę. - Idziemy?
- Tak – potaknął z uśmiechem. - Chodźmy – dodał i ruszyliśmy w głąb miasta do jubilera. CO?! Jak to do jubilera?! Po jakie grzechy?!
- Po co idziemy do jubilera?
- Masz dzisiaj urodziny, prawda?
- Skąd wiesz?
- Usłyszałem od kogoś – odpowiedział z lekkim rozbawieniem i weszliśmy do środka. - Wybierz jaki chcesz – no nie chcę go puścić z torbami. Jeny ile ich tu jest! Złoty pierścionek jest bardzo ładny, ale ten fioletowy z trupią czaszką też nie jest zły. Moment! Ten srebrny dał mi Nathaniel. Więc tutaj go kupił. Rany, jaki ładny pierścionek! Cały czarny z zieloną jaszczurką! Nawet jest tani. No najdroższy z tych czterech, ale... ja go chcę! - Chciałabym ten – wskazałam palcem, a sprzedawczyni wyciągnęła abym mogła przymierzyć. Pasował jak ulał!
- Podoba mi się – powiedział Lysander wyciągając portfel. - Zadowolona z prezentu?
- Oczywiście! Dziękuję! - uściskałam go ze szczęścia, a kobieta uśmiechnięta wydała resztę. - Dowidzenia! - pożegnaliśmy kobietę, której słowa mnie na moment zamurowały.
- Miłej randki!
Jakiej randki?!?!?! To prezent! Zaraz, kto normalny daje dziewczynie w prezencie pierścionek?!?! Cholera! On mnie zabrał na randkę! Jest naprawdę miło...
- Prawie zapomniałem. Emilka kazała mi zajść do jej domu. Pójdziemy razem?
- Nie ma problemu. Byle szybko.
- Dobrze – dziwne, że powiedział to akurat niedaleko jej mieszkania. Stanęliśmy przy drzwiach i zadzwonił, a kiedy otworzyły się drzwi, wszędzie było cicho i ciemno. A oni co? Nagle zaczęli oszczędzać prąd?
- Wszystkiego najlepszego! - łaa! Chcecie żebym na zawał zmarła?!?! Nie wyskakujcie tak nagle zza mebli! Ale zaraz, wy wszyscy zrobiliście mi niespodziankę. Jakie to miłe!
- Zobaczcie. Zamarła z wrażenia – nie z wrażenia Erika! Prawie miałam zawał!
- Wszystkiego najlepszego jeszcze raz – dodał Lysander wchodząc za mną do środka. Zabawa była świetna! Była nawet piniata! Mnustwo słodyczy, gier i konkursów! Musiałam również zagrać jakąś piosenkę na pianinie, ale dałam radę z Lysanderem i Kastielem, który tak naprawdę nie był chory! Lysuś mnie okłamał dla dobra sprawy, dlatego mu wybaczę. Ale największa niespodzianka była dopiero na koniec, gdy spacerowaliśmy z piosenkarzem po lesie w nocy. Nagły szmer nieźle mnie wystraszył, ale jak się potem okazało, to była tylko sarenka. Była taka słodka! Ładniusia milusia!
- Miraka – zaczął lekko zaniepokojony, kiedy usiedliśmy na ławce przy wale. - Co do tego dnia...
- Dziękuję, że wszystko zorganizowałeś.
- Kto ci powiedział?
- Domyśliłam się sama. Naprawdę ci dziękuję za wszystko – zmrużyłam delikatnie oczy i oparłam swoją głowę o jego ramię. - To był mój najlepszy dzień w życiu. Jeszcze nikt nie wyprawił mi takich urodzin.
- Nataniel też chciał ci dać prezent. Miałem ci go przekazać – i po tej romantycznej chwili. Niech cię głupi prezencie od Nathaniela! - Proszę – podał mi przedmiot, a w nim był naszyjnik z kotem. Był taki ładny, że aż coś mnie w sercu zakuło. Co to mogło znaczyć?
- Miraka? - oprzytomniał mnie nagle i tylko schowałam pudełko uśmiechając się do Lysandera.
- Wszystko gra – odpowiedziałam, a on wziął delikatnie dłonią moją brodę i czule pocałował.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną? - co za pytanie? Chyba nie muszę odpowiadać? Wystarczy, że jeszcze raz go pocałuję badając jego wnętrze ust swoim językiem.

21 Pidżama party

Dzisiejszy dzień zapowiada się tak spokojnie. Ach, nawet świeże powietrze powoduje u mnie uśmiech. Nie ważne, że ta cała Rilan coś tam kombinuje. Dopóki tylko gada z Natusiem jest okey. Ja mam zresztą o wiele gorsze zmartwienia, a dokładniej...
- Miiiraaakaaa! - nagle przed oczyma zobaczyłam lecący niczym samolot Emilkę i ciemność z krążącymi gwiazdkami. Zostałam z molestowana po raz kolejny. Czy ona kiedyś się odczepi?!?! Złaź ze mnie! Jeszcze mnie obślinisz!
- Miraka! Miraka! Miraka! - co ona taka pod jarana od samego rana? Dopiero weszłam do szkoły i już zostałam zaatakowana. To nie naturalne! Zaczynam się czuć jak w jakimś serialu!
- Co?! - odparłam z irytacją patrząc jak bawi się różową karteczką. - Co tam jest? - wskazałam palcem, a ona szybko schowała papierek.
- Nie twoja sprawa! - odpowiedziała z rumieńcami na twarzy i uciekła.
- Hej! - wyciągnęłam za nią rękę, ale jakąś mi się wyślizgnęła. O co jej chodzi? Taką roztrzepaną widziałam ostatnim razem, gdy zrobiła mi fotkę gaci pod mundurkiem, gdy upadłam. Ta, nie zapomnę tego. Prawie je porozwieszała po całej szkole!!!
- Coś się stało? - nagle zza mną pojawił się Nathaniel. Aż ciarki mi przeszły!
- Nie strasz mnie tak – burknęłam pod nosem.
- Wybacz.
- Wybaczam tobie – odpowiedziałam kierując się do swojej szafki. - Emilka ostatnio jakaś nerwowa jest – zaczęłam temat wygrzebując książkę od matmy.
- Ach. Jeszcze ci nie dała zaproszenia?
- Hę? Jakiego zaproszenia?
- Nie ważne. Obiecywałem, że nic nie powiem – odpowiedział z uśmiechem i jakby w zamian za to cmoknął mnie w czoło.
- Gadaj i to już! - tupnęłam nogą o podłogę. - Muszę wiedzieć! To nie fair, że ty wiesz, a ja nie.
- Hehehe, dowiesz się w swoim czasie – szepnął tajemniczo. Co znowu tu się wyprawia?!
- A jak tam Rilan? - spytałam z lekkim zawstydzeniem. Nie! Muszę się opanować, bo jeszcze zorientuje się o co chodzi. Chociaż... jest zbyt miły i za mało przebiegły...
- Pytasz z ciekawości, czy jako moja dziewczyna? - ła! Ten uśmieszek! Połapał się?! To niemożliwe! Chyba go nie doceniam...
- Nie szczególnie... - burknęłam odwracając głowę.
- Rilan jest bardzo miła i pomocna w klubie książek. Powinnaś czasami z nią rozmawiać.
- Wychwalasz ją jak nikogo innego.
- Ty również masz dużo plusów.
- Nie wymiguj mi się teraz – zamknęłam z hukiem szafkę i podeszłam do drzwi swojej klasy. - Ostatnio ciągle nie mamy ze sobą czasu. Co się dzieje?
- Mam sporo pracy. Może jutro?
- Nie mogę. W soboty, poniedziałki, środy i piątki mamy próby z kapelą.
- Ach te próby - wygląda na wkurzonego. Czyżby rozmawiał o czymś z Lysanderem?!
- Ty również nie jesteś święty. Zawsze masz coś do roboty. Od miesiąca się nie widujemy. A dzisiaj? Masz czas?
- Nie – pokiwał przecząco głową słysząc rozchodzący się dzwonek na lekcje. - Do zobaczenia po lekcjach – pomachał mi na pożegnanie i odszedł. Ostatnio wszyscy jakby zaczęli mnie unikać. Iris mocno skumplowała się z Jade. Może nawet coś pomiędzy nimi zaiskrzy? Do tego Emilka i reszta nic nie chcą mi powiedzieć, a Kastiel się ze mnie ryje jak tylko mnie widzi! Sama Amber mnie unika, a to już jest coś naprawdę nienormalnego. Co to kurde spisek przeciwko mnie?!?! Zaraz, może ta cała Rilan wszystkich ode mnie odwraca przez rozmowy? Więc zapisała się do kółka Natusia? Jeżeli zrobi coś takiego jak on ze mną...! Nie! Nathaniel nie jest taki! Już raz tak głupio się zachowałam i został ranny! Nie popełnię tego błędu po raz kolejny. Może jednak jest miłą dziewczyną, a moim wrogiem jest kto inny? Więc jak ja wytłumaczę te jej spojrzenie?!
- Miraka, spóźnienie. Do tablicy – no i mam. Nawet nauczycielka na mnie się uwzięła. A to pech. Co to ja nagle zmądrzałam?! Nie, to nierealne. Więc co takiego chce mi dać Emilka, a za razem nie ma odwagi? Nie rozumiem. Nawet Natuś o tej tajemnicy kurde mole wie! Nawet on!
Niech to szlak! Jeszcze mi tej trói z odpowiedzi brakowało! Głupia historia! Jak ja jej nienawidzę! Niech to ją pożar pochłonie! A gdyby tak podpalić szkołę...? Hehehehe. Dawać mi tu szybko zapalniczkę! Rozprawie się z tym koszmarem w trymiga!
- Miraka, jak tam lekcje? - nagle oprzytomniał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Nathaniel, który siedział w pokoju gospodarzy pisząc coś w zeszycie.
- Masakra – odpowiedziałam zdruzgotana opadając na krzesło obok chłopaka i wyciągnęłam butelkę picia. Dawno takiego upału nie było. Ach... - Od razu lepiej – postawiłam picie na stole patrząc na rozbawionego blondyna. - O co ci chodzi? - spytałam z lekkim bulwersem, a on tylko pokiwał głową i wrócił do swojego zajęcia,
- Nic takiego – odpowiedział, a ja zdenerwowana wymyśliłam genialny plan! To będzie kara za to, że mi nie chce odpowiadać! Nauczy go to posłuszeństwa wobec mnie! Muahaha! Tak więc żeby was nie zanudzać moja ręka powoli opadła na jego nodze i zaczęła wędrować ku górze, a on nagle cały czerwony spojrzał na mnie i złapał ją zanim zdążyłam uczynić ostatni krok.
- Co ty robisz? - zapytał zawstydzony z mieszanym spojrzeniem.
- Nic takiego – odpowiedziałam ze słodką minką przybliżając się do Natusia aby poczuł moje krągłości w których zanurzyła się jego ręka. Teraz to już z uszu aż para jemu leciała! JEA! Prawie go mam w swojej garści!
- Jak to nic? To nie jest nic takiego. Jeszcze ktoś przyjdzie.
- Hmmm? Kiedyś byłeś bardziej odważny. Pomyślmy, jak to było? „Zaryzykuję”. Tak. Właśnie ktoś mi tak powiedział w bibliotece.
- Nie myślałem wtedy trzeźwo – odpowiedział chowając rumieńce pod kosmykami włosów.
- Więc dość często nie myślisz na trzeźwo – zaśmiałam się głośno roniąc kilka łez. Aż ból mnie rozbolał, ale chyba lekko się zdenerwował z tego powodu. - Oj nie bądź taki sztywny.
- To prawda, nie jestem zbyt zabawny.
- Na pewno jesteś jak tylko chcesz – przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam na pocieszenie. - A teraz powiedz mi o co chodzi z tym zaproszeniem?
- Jakim zaproszeniem? - spytał udając głupa. Nie uciekaj od odpowiedzi! Nie pozwalam! Masz mi natychmiast odpowiedzieć! Mówię ci! Masz słuchać mojej mentalności! Zaraz. Nawet ja jej nie słucham.
- No powiedz mi proszę... - powiedziałam błagalnym głosikiem, a on tylko mnie pocałował i schował rzeczy do torby. - Ej no!
- Wracam do domu. Muszę pomóc w czymś Amber – westchnął zirytowany na samą myśl o siostrze i zamknął za mną drzwi. - Idziesz? - spytał zerkając na mnie.
- Nie. Muszę w końcu dowiedzieć się czego chce Emilka – odpowiedziałam i rozeszliśmy się w swoje strony. Czemu on tak nagle zaczął mieć do mnie dystans? Nie rozumiem... naprawdę zrobiło mi się smutno z tego powodu i to bardzo.
- Miraka, za godzinę zamykają szkołę. Powinnaś już wracać – przy wejściu do biblioteki zatrzymała mnie niespodziewanie Iris.
- Dzięki. Niedługo wracam – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem i weszłam do środka, a tam zauważyłam Rilan, która iskała się z jakimś kolesiem. Obrzydlistwo. Mało jej kochanków?
- Poczekaj kochany – szepnęła mu do ucha i podeszła do mnie, gdy siadałam z książką do stołu. - Kogo my tu mamy? Gdzie twój chłopaczek?
- Nie twoja sprawa – odparłam z sztucznym uśmiechem wyobrażając sobie jak ją duszę z szatańskim rechotem. Muahaha! Zdychaj wstrętna dwulicówo!
- Nie jestem tego taka pewna. Idziesz dzisiaj na pidżama party, którą wyprawia ta cała Emilka? - co? Jaka pidżama party? Czyżby została zaproszona? Czy to chciała mi powiedzieć ta zboczenica z aparatem stworzonym do niecnych planów? - Po twojej minie wnioskuję, że nie. Wielka szkoda. Myślałam, że będziemy miały okazję lepiej się poznać – to spojrzenie! Ona chce mnie zabić wzrokiem! Nie ze mną te numery! Nie musisz grać milutkiej, kiedy Nathaniela nie ma wpobliżu!
- Na pewno jeszcze będziemy miały okazję, a teraz wybacz, ale muszę już wracać do domu.
- Czemu? Dopiero co przyszłaś.
- Coś ważnego mi się przypomniało – zapomniałam utopić twoją laleczkę voodoo. Wzięłam pozbierałam swoje manatki i ruszyłam na korytarz spotykając przy wyjściu Emilkę. - Hej – machnęłam do niej ręką, a ona znów na mnie naskoczyła prawie wkładając mi karteczkę do oczu. No sorry bardzo, ale z takiego bliska, to ja kurde za cholerę nic nie przeczytam. - Co to?
- Zaproszenie na moją pidżama party. Przyjdziesz?
- Jasne. Czemu dopiero teraz mi to dajesz?
- Bo widzisz... zbierałam się na odwagę aż do teraz. Pomyślałam, że impreza bez ciebie, to nic fajnego.
- I miałaś rację- mrugnęłam do niej okiem z entuzjazmem. - Szykuj się na moje smocze wejście – podniosłam kciuk do góry, a ona aż ze szczęścia wtuliła się we mnie żeby za moment wymolestować. Puszczaj zboczeńcu! Uf. Ledwo się uratowałam. Wszystko jest na swoim miejscu? Tak, nie widzę żadnych zmian. Całe szczęście.
- Miraka, poczekaj - nagle podbiegł do mnie Lysander. O matko jedyna jeszcze jego mi brakowało dzisiejszego dnia. - Masz dzisiaj czas? - oczywiście, że nie!
- Wybacz, ale nie.
- Szkoda. Myślałem, że przyjdziesz posłuchać mojej solówki.
- Zostałam zaproszona na pidżama party. To nie tak, że nie chcę.
- Rozumiem. Więc... do usłyszenia – uśmiechnął się do mnie i cmoknął w policzek tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować. Niech on przestanie! Dlatego go unikam! Niech on się ode mnie odczepi! (Nie). Jak to nie?! Wstrętna autorka! Jak ja ci tam przyjdę i dokopię w te dupsko...! Robię strajk! Nigdzie się nie ruszam! ( Och, zobacz. Idziesz do domu. To ja mam moc kontrolowania ciebie, hehehe). To nie fair!!!!
- Moment – spojrzałam na karteczkę z zaproszeniem. - „Chciałabym abyś przyszła, bo inaczej będę skrępowana...” - kto tu niby ma być skrępowany?! Impreza ma być o osiemnastej. Mnóstwo jeszcze czasu, co gorsza będzie tam ta cała Rilan. Jak ja jej nie trawię! Bynajmniej będę miała okazje poznać swojego wroga bliżej. Ona zresztą także, ale co z tego?! Mnie nie da się ogarnąć przez jedną noc!
Z przepełnionym plecakiem od żarcia i leków na moją cholerną alergię poszłam w stronę mieszkania Emilki, a raczej willi. Z tego, co słyszałam, to całe trzecie piętro ma być nasze. Nigdy nie słyszałam, żeby ona była aż tak bogata. Niezłą niespodziankę mi zrobiło, ale dopiero jak zobaczyłam tą fortecę, co normalnie glebłam na ziemię. Nawet fontannę przed wejściem mają i objazd dla samochodów! To wygląda jak pałac! Jakby była jakąś rodziną królewską! Więc czemu jest taka zboczona?!?! Gdzie jej maniery?!?! No u mnie to zrozumiałe, ale u niej?!
- Panienka Miraka? - ja zaraz temu lokajowi przywalę za to zakazane słowo! Ja nie jestem żadną panienką! Jestem zwykłą chłopczycą!
- Tak – potaknęłam podchodząc do drzwi, które mi otworzył.
- Pani Emilka już czeka, zapraszam – no i weszłam do środka. O matko! Co za blask strzelił mi w oczy! Podłoga z marmuru! Kim jest ta rodzina?! No nie ważne. Poszłam na górę za dochodzącymi zza drzwi hałasem i zaglądnęłam do środka, a tam dziewczyny grały w karaoke.
- Miraka! - Emilka od razu mnie zauważyła i podbiegła z tym dziwnym błyskiem w oku. - Spóźniłaś się!
- Wiem. Jakiś pijak mnie zatrzymał po drodze – odpowiedziałam. Musiałam jakąś wybrnąć z tej sytuacji, gdybym powiedziała, że prawie zapomniałam przez babcię o tej całej pidżama party, to by mnie powiesiła na szubienicy! A tego bym nie chciała.
- A właściwie, to kim one są? - spytałam wyłącznie rozpoznając zasraną Rilan i Erikę. Reszta dziewczyn była mi całkiem obca.
- Dziewczyny! Poznajcie Mirakę! - oznajmiła dziewczyna i podeszłyśmy do reszty. - To jest Violetta – wskazała na fioletowłosą dziewczynę z przygnębionym spojrzeniem myślicielki o srebrnych oczach, a w dłoniach trzymała zeszyt prawdopodobnie z szkicami. Miała na sobie szarą bluzkę i fioletowe spodenki. Całkiem zmyślna pidżama. Potem zapoznała mnie z Melody i Rilan, którą oczywiście znam. Obie miały na sobie sukieneczki z koronką o różnych kolorach. Melody miała długie brązowe włosy takie jakie ja mam w rzeczywistości, ale pofarbowałam je sobie na blond z pewnego incydentu, ale to później. Kolejną osoba była Rosalya. Miała piękne, długie, białe włosy i złote oczy niczym moje zafascynowanie jej figurą. Łał! Zazdroszczę jej! Ostatnią dziewczyną była Capucine w różowej bluzeczce i spódniczce. Czy to na pewno pidżama? Bo mi się tak nie wydaje. Z tego co widzę, to jedynie ja mam szarą bluzkę mojego wujka i spodnie trzy czwarte. O to moja genialna, sportowa pidżama! Ubrałam się w nią i dołączyłam do śpiewania. Mua! Jestem świetna! Cały czas jestem na pierwszym miejscu, ale ta franca Rilan mnie dogania. Wredota jasna! Niech przestanie ze mną konkurować! Ja, ja grałam na pianinie i to normalne, że musiałam umieć trafiać w dźwięki czysto!
- Przyniosłem przekąski – do pokoju wielkości mieszkania w bloku, a nawet większym wszedł lokaj z tackami i położył je na niskim stoliku. Wszystkie usiadłyśmy na ziemi i zaczęłyśmy wcinać rozmawiając o nauczycielach i takich tam rzeczach.
- Jak ty to robisz Rilan, że masz takie powodzenie u chłopców? - spytała Capucine.
- Wiem czego chcą – odpowiedziała dumnie zerkając tajemniczo w moją stronę. Co to niby ma znaczyć?
- Jeny. Zależy mi na takim jednym Eighu, ale ostatnio się pokłóciliśmy – zaczęła smutnawo Rosalya.
- Jeżeli chcesz, to mogę ci pomóc. Przyjdź do mnie jutro do domu – zaczęła Rilan i wszystkie dziewczyny zaczęły do niej napierać z pytaniami.
- A tobie który najbardziej się podoba? - spytała Melody.
- Nataniel. Jest bardzo miły i uroczy. Pasowalibyśmy do siebie, prawda?
- Oczywiście – potaknęła Capucine, a mnie normalnie nerwy wzięły górą. Zaraz ją zatłukę!
- Mi się podoba Jade – zaczęła niepewnie Violetta.
- Miraka? - szepnęła cicho Erika zauważając moje drżące pięści, które kurczowo zaciskałam na dywanie. Ja... niech skończą ten temat. Niech skończą, bo jeszcze wszystko zajdzie za daleko!
- Ach, nie mogę przestać myśleć o Natanielu. Ostatnio spędziliśmy tak miło czas w bibliotece – dosyć! Wychodzę zanim spiorę jej tą gębę! Zerwałam się na równe nogi i wyszłam z domu aby odetchnąć świeżym powietrzem. Ja tam nie dam rady. Ona zaczyna łamać mnie psychicznie przy innych. Ja...
- Płaczę? - dotknęłam swoich wilgotnych policzków. Co za beksa ze mnie! Tak z błahego powodu płakać!
- Miraka? - niespodziewanie obok mnie pojawiła się Emilka. Nie mam teraz ochoty na wygłupy. - Ja, przepraszam. Nie powinnam jej zapraszać.
- Nie. Nie gniewam się. Nikt nie mógł się spodziewać, co jej do głowy wpadnie – odpowiedziałam kiwając głową i usiadłam na schodkach wraz z dziewczyną.
- No tak, ale mimo wszystko powinnam ją powstrzymać, bo to moja pidżama party.
- Nie szukajmy teraz winowajcy, to bezsensowne – westchnęłam spoglądając na mieniącą się kolorami świateł fontannę.- Wracaj do gości, zaraz dołączę.
- Hej, Miraka. Co się stało? - nagle usłyszałam głos Rilan, a krew wprost się we mnie zagotowała. - Nie powinnaś tak uciekać z hukiem jak tylko ktoś mówi o twoim chłopaku.
- Rilan, przestań – zaprotestowała Emilka, ale to nic nie pomogło.
- Nie. Musi zrozumieć, że będzie to słyszeć od wielu dziewczyn, którym się podoba Nataniel. To normalne, że będzie miała mnóstwo rywalek i zazdrosnych piękności jak ja – odgarnęła swoje kłaki do tyłu obserwując mnie zwycięskim spojrzeniem.
- Ty... - warknęłam wściekle spoglądając na nią spod znaku byka. - Nie pozwolę takiej szumowinie jak ty bawić się uczuciami innych. To podłe – dodałam marszcząc brwi.
- Ja się nimi nie bawię. Ja uważam ich raczej za swoje trofea – wzruszyła ramionami, a ja już nie wytrzymałam i ruszyłam na nią. Co?! Jak ona uniknęła mojego ciosu?!
- Myślisz, że tylko ty potrafisz walczyć? - dodała podstawiając mi haka i zaskoczona upadłam na ziemię.
- Miraka!
- Nie wtrącaj się Emilia! To sprawa pomiędzy nami! - odparłam powstrzymując dziewczynę od poważnego błędu.
- No dawaj. Myślałam, że jesteś silniejsza.
- Lepiej mnie doceń – warknęłam podnosząc się i zaczęłyśmy walić się pięściami, ale każda je z łatwością unikała aż w końcu zamachnęłam się noga, a ona wygięła się do tyłu. Podhaczyłam ją, lecz ona stanęła na dwóch nogach i spokojnie wstała, ale nie zauważyła, że zdążyłam chwycić jej kłaki. Pociągnęłam ją do siebie i uderzyłam lewym sierpowym. Jeszcze trochę się podrapałyśmy, gdy równocześnie upadłyśmy na ziemię, ale ja nieco zamoczyłam się przez fontannę.
- Co tu się dzieje?! - niespodziewanie przed mieszkaniem Emilki pojawił się Nathaniel z Kastielem oraz Lysanderem. Skąd oni wracali?
- Natanielu, Miraka mnie zaatakowała, bo powiedziałam, że byliśmy w bibliotece robiąc zadanie domowe – nagle mina Rilan gwałtownie się zmieniła, a mina gospodarza mówiła sama za siebie. Znienawidził mnie.
- To prawda Miraka? - spytał z niedowierzaniem podchodząc do nas zresztą chłopaków i pomógł wstać mojej rywalce. Ty..!!! Ja cię ukatrupię Rilan!
- Wszystko gra? - mi natomiast pomógł wstać Lysander, który groźnie spoglądał na Rilan. - Co się stało?
- Zmanipulowała mną, a wy co tu robiliście? - spytałam widząc jak mój wróg rozmawia z Natusiem.
- Wracaliśmy ze szkoły. Musieliśmy w czymś pomóc Nathanielowi – odpowiedział z pocieszającym uśmiechem.
- Miraka, jak mogłaś ją zaatakować? - podszedł do nas Nathaniel zresztą zgromadzonych. - Nie spodziewałem się tego po tobie – zaczął długą swoją myśl, a ja tylko zastanawiałam się nad tym wszystkim. Czy na pewno dobrze zrobiłam? Może nie powinnam tu przychodzić? Nie, to nie wina innych tylko Nataniela. To przez niego mam ciągle jakieś problemy.
- Nathaniel... - przerwałam mu pod koniec ze spuszczoną miną. - Powinniśmy zerwać ze sobą – ledwo te słowa przeszły mi przez gardło. Przynajmniej Rilan będzie miała, to czego chciała, mojej porażki – To nie ma sensu. Cały czas tylko oddalamy się od siebie i nie umiemy sobie zaufać. Daj to innej dziewczynie, może Rilna. Pasujecie do siebie – ściągnęłam pierścionek i dałam mu do ręki. - Lysander, odprowadzisz mnie do domu? - spojrzałam na chłopca.
- Oczywiście.
- Pójdę po twoje rzeczy – powiedziała Emilka.
- Nie trzeba. Dasz mi je w szkole – odpowiedziałam i odeszłam razem z Lysanderem. Przez całą drogę milczeliśmy. Nic dziwnego. Nie miałam ochoty gadać z nikim po tej całej akcji.
- Miraka... - chłopak odprowadził mnie pod same drzwi martwiąc się o mój stan. - Przykro mi...
- Wiem – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i weszłam do domu zerkając przez okno jak odchodzi odwracając się kilka razy za siebie. Kto by pomyślał, że to tak mogło się zakończyć...

20 Rywalka

Kurdę! Gdzie ten piekielny kalkulator?!?! Mam zaraz fizykę i bez kalkulatora ani rusz! Mam w tej szafce większy sajgon niż w pokoju! Muszę w końcu ogarnąć te śmieci. Na dodatek złamałam obcas i muszę teraz chodzić w adidasach! Ten dzień cholernie dobrze się zapowiada! Nawet sarkazmy mi dziś nie wychodzą. Ach...
Westchnęłam zatrzaskując drzwiczki od swojej szafki, kiedy zauważyłam jak jakaś białowłosa lalusia klei się do mojego Natiego! Niewybaczalne! Myśli, że kim ona niby jest?! Ale diwa z niej, phy. Żałosne. Przecież Nathaniel jest ze mną. Jedynie może pokazać jej swoją grzeczniutką stronę i nic poza tym. Jego zboczone ataki są tylko dla mnie! Poza tym to, co się wydarzyło kilka dni temu... Czemu ja się rumienie?!?! Spokojnie! Spokój, spokój, spokój. Głęboki wdech i rumieńców już nie ma. Nie mogę tak łatwo się rozpraszać! Już wiem! Podejdę do nich i spytam się o kalkulator.
- Nathaniel? - podeszłam do nich, kiedy słodziutko się śmiali. Ej! To ja go rozśmieszam!
- Dobry żart Rilan. Tak Miraka? - spojrzał na mnie wycierając zaszklone oczy ze śmiechu. Doprowadziła go do łez! Co to był za żart?!?!?!
- Masz może pożyczyć kalkulator? Mój się gdzieś zapodział – powiedziałam zerkając groźnie na brązowooką dziewczynę, która mnie mierzyła! Jak ja ci zaraz huknę! Tam w łazience jest twoje miejsce! Przy lustrze! Idź zmyj tą tapetę!
- Oczywiście. Proszę – wyciągnął z plecaka przedmiot i mi podał z takim chłodem! Tak zwyczajnie! Jak on mógł?!
- Dzięki, a to kto? - spytałam obserwując dziewczynę w naszym szkolnym mundurku.
- Jestem Rilan. Miło mi poznać dziewczynę Nathaniela – spojrzała na mnie tajemniczo. Po co te ostatnie słowa?! Czyżby miały jakiś głębszy sens? Miło mi poznać dziewczynę Nathaniela... Jestem Rilan... Miło mi poznać dziewczynę Nathaniela, jestem Rilan. Jestem twoim wrogiem. Jestem twoją rywalką. Jeszcze dziewczyna Nathaniela... Ona chce mi odbić Natusia! Oj nie ma mowy!!!
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziałam z sztucznym uśmiechem.
- Może zostaniecie przyjaciółkami? - czy ty Nati ślepy jesteś?! To mój wróg uliczny numer jeden! A może przesadzam? Nie! Te jej spojrzenia mówią same za siebie!
- Byłabym do zgodnie wdzięczna – odpowiedziała zerkając na mnie.
- Z całą pewnością będziemy się dogadywały – odpowiedziałam nadal szczerząc się jak mysz do sera. - Muszę już iść. Mam teraz fizykę – dodałam i odeszłam czując groźne spojrzenie na swoich plecach tej całej Rilan. Niech ją piorun trzaśnie! Wiem, że Natuś jest bardzo popularny wśród dziewczyn, ale czemu pozwala im na takie posunięcia?! Czy on jest ślepy?!

- Proszę siadać uczniowie. No to na czym ostatnio skończyliśmy? - spytał gruby mężczyzna w okularach otwierając dziennik. Ten jego akcent, czyżby miał zamiar...? - To może Koken, chodź do mnie z zeszytem – biedna. Poszła na pierwszy ogień. Szybko! Zeszyt w garść i uczymy się! - Dyżurny niech zmaże tablicę – kurde no! Czemu jestem dzisiaj dyżurną?!
- Nic nie umiem – powiedziała Koken widząc jak nauczyciel czyta jej zadanie domowe.
- Jeszcze niczego nie powiedziałem. Skoro tak mówisz. Chciałem tylko żebyś podała mi dzisiejszą datę – i nagle wszyscy zaczęli się śmiać, a ja wróciłam na swoje miejsce wycierając wilgotne od gąbki ręce.
- Kto tu następny, Angles – i zaczął jechać po kolei według dziennika. Każdy dostał zero, bo nie umiał i coraz szybciej zbliżaliśmy się do mnie! Jestem na samym środku! A tu została jeszcze połowa lekcji!!! Heeellllp!!!!! Szlak! Po Ryu jestem ja!
- To nie sprawiedliwe! Pyta pan same dziewczyny! - zaprotestowała jedna z klasy.
- No właśnie!
- Równouprawnienia! - odpowiedział rozradowany mężczyzna. - No dobrze żuczki kochane. Żeby nie było, że biorę same dziewczyny do tablicy, to teraz proszę Ryu – przecież to dziewczyna! A po niej jestem ja! Niee!!! Jeszcze pięć minut do końca! Przedłużaj to! Jeszcze, jeszcze! Wiwat Ryu! Poświęcenie dla mnie! - Siadaj. Do tablicy, Ikuto – błuaa! Gleba na ławkę! Ominął mnie! Wziął od samego końca! Ominął mnie! Ale ja mam szczęście!!! Aż się cała zagotowałam! Ja pierdole! Jakiego ja mam farta! W końcu moja głupota się popłaciła! Wielkie pokłony dla tego, który wymyślił „Głupi zawsze ma szczęście”.

Uśmiechnięta od ucha do ucha usłyszałam dzwonek na przerwę i opierając się o ławkę rękoma zaczęłam chichrać słuchając Iris, która mówiła jakie mam szczęście. Przecież o tym wiem! Wzięłam więc książki i poszłam do swojej szafki, a z niej wystawała mała karteczka.

Cześć Miraka!

Powinnaś zacząć bardziej pilnować
 swojego chłopczyka, bo jeszcze
 ktoś ci go zabierze. Jeśli myślisz, że Amber
 to żmija, to lepiej weź te słowa do serca,
gdyż jestem o wiele gorsza.

Miłego dnia
Twoja rywalka

19 Sam na sam


Doprawdy musiałam mieć niezłego pecha aby zranić się w rękę skoro Nathaniel aż zaniósł mnie do siebie do domu. Jednak nie widziałam żadnego sensu aby musiał mnie nieść! Ach tak. Nie wiedzie pewnie, dlaczego zraniłam rękę? To wina kotów, które dokarmialiśmy. Te małe torpedy tak mi się zaczęły plątać pod nogami, że niechcący ścisnęłam ręką jeden z kocich ogonów i bach. Udrapał mnie drań boleśnie. Cała ręka zaczęła mi krwawić! Ile krwi ja mam w sobie...
- Możesz mnie postawić na ziemię? Mogę iść sama – powiedziałam, gdy skręcił w swoją ulicę.
- Nie. To moja wina, że zostałaś ranna – odparł z trudem wyciągając z kieszeni klucze od mieszkania.
- Niech ci będzie – odpowiedziałam i weszliśmy do środka. Położył mnie na kanapie i zniknął w poszukiwaniu apteczki, a ja zrobiłam się taka głodna!!! Cicho brzuch! Milcz! Nie wolno! Wiem, że Natuś robi pyszne żarcie, ale nie wolno!
- Zaraz ci opatrzę ranę – niczym kameleon pojawił się znikąd aż mnie przestraszył, a mój brzuch znów pozostawił coś po sobie. - Jesteś głodna?
- Nie, nie, nie. To tylko z nerwów.
- Z nerwów?
- To znaczy z bólu.
- Pokaż rękę – wziął delikatnie moją dłoń i zaczął robić swoje. Auć! Może i jest słodki, śliczny i umie doskonale gotować, ale na pierwszej pomocy za nic się nie zna! Ale wybaczam mu za resztę plusów...
- Zrobię ci kanapki – oznajmił i schował z powrotem apteczkę idąc do kuchni, a ja zestresowana zaczęłam poprawiać opatrunek. Ledwo był zawiązany! Po chwili już był obok mnie Nathaniel z talerzykiem sporej ilości kanapek. Musiał również zrobić kilka sobie. Jak one świetnie wyglądają! Bez chwili zastanowienia chwyciłam pierwszą kromkę i władowałam w usta. Mniam. Smakują jeszcze lepiej! Gospodarz zaczął zerkać na mnie z uśmiechem, gdy zarumieniony odwrócił wzrok. Co on sobie pomyślał?!?! No nic. Ledwo skończyłam pierwszą kanapkę, kiedy poczułam jak blondyn obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Spojrzałam na niego nieco wściekła i przestraszona zarazem, krzywiąc się jeszcze lekko z bólu gdyż Natuś obejmując mnie dotknął zranioną rękę.
- Przepraszam.-szepnął widząc mój grymas, ale miałam wrażenie, że przepraszała mnie za coś jeszcze, co zrobił chwilę potem.
Pocałował mnie!!! Mocno i zachłannie niemal miażdżąc moje wargi swoimi. Automatycznie zacisnęłam pięści na jego koszulce i oczy by po chwili się nieco rozluźnić i nieśmiało oddawać już delikatniejsze pocałunki. Niecierpliwy Natuś nie czekał długo i po chwili całował moją szyję podwijając mi przy tym bluzkę. Usłyszał jak oddech staje się nieco szybszy, niby przypadkowo nacisnął lekko dłonią ranę. Jęk, który wydobył się przez to z moich ust pobudził go jeszcze bardziej. Oderwał się od szyi i z ciągnął mi bluzkę. Zaraz potem spodnie.
Nadal jednak nie mogłam zrozumieć, dlaczego go nie powstrzymuje. Byliśmy sami w jego domu, a on nagle stał się jakiś inny. Pewny tego, co chciał uczynić dawno temu. Nie, musimy przestać, to niestosowne!
- Nathaniel przestań! - warknęłam uświadamiając sobie co za chwilę może się stać, a on tylko dziwnie na mnie spojrzał. Błagam, przestań zanim i ja tego będę chciała!
- Dlaczego? Nie chcesz? - spytał napierając na mnie swoim ciałem, zmuszając w ten sposób do położenia się na plecach i ręka gospodarza znalazła się nagle na moich gaciach!
- Ja... ała... ach... Nathaniel... - wyjęczałam z trudem już nad sobą panując. Ja... zaczęłam tego pragnąć!
- Co? - spytał delikatnym szeptem muskając moją szyję, a ja...
- Ja... chcę więcej - wydyszałam mu do ucha. Co ja gama?! Co za brednie z moich ust wyleciały?!?! Głupia Ja! Głupia idiotka!!!
Blondyn uśmiechnął się, odsunął się ode mnie na trochę i jednym ruchem ręki z ciągnął majtki w koronkę. Spojrzałam na chłopaka zamglonym wzrokiem,  podniosłam się ostrożnie i chwyciłam za koniec koszulki Natiego, ściągając ją z niego. Gospodarz nachylił się nieco i pocałował mnie namiętnie w usta. Nie wiem czemu, ale nie miałam zamiaru być mu tego dłużna. Wolnymi rękoma zajęłam się rozporkiem spodni Natusia i zsunęłam je lekko z niego, gdy już się z nimi uporałam wydobywając męskość chłopaka na zewnątrz wróciłam do leżakowania na plecach zerkając na blondyna oczekująco. Wszedł we mnie jednym szybkim ruchem. Nathaniel wziął i położył moje nogi na ramionach po czym nachylił dość mocno by być głową na równym poziomie co moja głowa i móc patrzeć mi w oczy, co dość było dla mnie krepujące. Zwłaszcza, że to był mój pierwszy raz. Delikatnie, ale stanowczo zaczął się we mnie poruszać. Odetchnęłam głęboko wciąż patrząc Natusiowi w oczy. On po chwili przyspieszył nieco ruchy wchodząc głębiej i patrzył jak oczy zachodząc mi lekką mgłą rosnącej coraz bardziej rozkoszy, a oddech staje się jeszcze szybszy.
- Szybciej - wydyszałam i zaczęłam cicho pojękiwać. Blondyn na ten widok przyspieszył jeszcze bardziej ruchy, sam już nieco dyszał z przyjemności. Zwiększył jeszcze trochę prędkość i teraz już niemalże wrzeszczałam wykrzykując jego imię. Ta, ciekawe, co na to sąsiedzi XD. Nagle moje ciało pod wpływem rozkoszy wygięło się w łuk. Chwilę później usłyszałam jęk Nathaniela, który szybko złapał się za oparcie kanapy aby mnie nie przygnieść swoim ciałem. Zszedł ze mnie i cały czerwony ze wstydu odezwał się biorąc swoje rzeczy do rąk.
- Trzeba się umyć – wysapał.
- Wiem – odparłam wciąż dysząc, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Pierwszy raz nikt nas nie powstrzymał i było wspaniale. Jednak poczułam coś dziwnego, co zmieniło się pomiędzy nami od powrotu z obozu, ale może to dobrze? Może to nam tylko pomoże w naszym związku

18 Własny krawiec


Spacerowałam z Eriką po mieście w poszukiwaniu fajnych ciuchów, ale nigdzie nic interesującego nie było Zjadłyśmy po lodzie, kebabie i dalej właziłyśmy do sklepów. Miałam dość tych starych szmat! Od dawna tak już z nimi kombinowałam i wychodziły mi naprawdę dziwaczne kreacje!
- Słyszałam o jakimś nowym sklepie z ubraniami. Jest tam wszystko – nagle odezwała się Erika, gdy wychodziłyśmy ze sklepu.
- Co nam szkodzi? Gdzie to?
- Niedaleko. Kilka przecznic dalej – odpowiedziała i ruszyłyśmy w siną dal. Z początku myślałam, że się zgubiłyśmy, ale w jakiś sposób dało nam się odnaleźć ten dość dziwy sklep. Cały był fioletowy! Widziałam różne nawet czarne, ale fioletowe? To już przegięcie.
- Witam. W czym mogę... - nagle ukazał się przed nami czarnowłosy chłopak w dość... nietypowym stroju. Wyglądał jak książę! Nie. Jak piekielnie dobry lokaj z Kuroshitsuji! Jaki on ładny!!!
- Szukamy czegoś na wakacje – odpowiedziała Erika od razu zabierając się za grzebanie po wieszakach.
- Jestem Leigh. Gdzie kupowałaś te ubrania? - nie odpowiem! Gdyby się dowiedział, że z lumpeksu to... - Masz niesamowity styl. Wszystkie rzeczy są z mojego sklepu. Dlaczego wcześniej cię nie widziałem? - bo to ciuchy z lumpka! Nie stać mnie na te ceny które tu widzę! - Ten różowy T-shirt pasuje do tych szpilek z getrami! Do tego te rybaczki i zawieszona bluza na biodrach oraz te ocieplacze na ręce! Tanio i wyśmienicie! Nie pomyślałbym, że można je tak połączyć. Kto cię tak ubiera?
- Ja sama... - od ma jakiegoś bzika na temat ubrań. Po prostu ubrałam byle co.
- Ach! Pozwól, że wybiorę ci kreację na lato – i bez mojej odpowiedzi pobiegł nie wiadomo gdzie. Teraz to popadnę w długi... - Specjalnie dla ciebie wybrałem ten o to strój – łaaa! Kiedy on się za mną pojawił?! - Idź się proszę przebierz, a ja poszukam czegoś dla twojej przyjaciółki – dodał z uśmiechem i znów zniknął, a ja poszłam przymierzyć ciuchy. Jakim cudem on wybrał prawidłowe rozmiary?!?! Czy to człowiek?!?! Japierdziele ta marynarka kosztuje 43$!
- I jak Miraka? - dobiegł głos Eriki i niechętnie wyszłam oblepiona bielą i różem. Nienawidzę różu!
- Tak jak myślałem. Najlepiej ci w różowym – teraz to przesadziłeś Leigh! Ty chyba nie wiesz co mówisz!
- To prawda – nawet ty się zgadzasz?! - Białe szorty pasują do marynarki, a różowa koszula współgra z tenisówkami i z torebką pretty spring. A ja jak wyglądam?
- Doskonale – zmierzyłam jej czerwony strój sportowy. Zamień się ze mną!!! Ja nienawidzę RÓŻOWEGO!!!!!! ( ta a bloga zrobiłam w tym kolorze XD)
- Pozwól mi ubierać ciebie w moje kreacje.
- Jak to?
- Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś z taką wyobraźnią jak ty. Jesteś moim natchnieniem do stworzenia nowego kroju!
- Mam się bać?
- Ależ skąd. Więc jak? Nie będziesz musiała za nie płacić.
- Ma je reklamować?
- Jeżeli tak to widzicie. Muszę tylko znać dokładnie twoje rozmiary – wyciągnął prędko miarkę i zaczął mnie całą nią obwiązywać. Jeszcze zrobi ze mnie mumię! Jestem zbyt młoda aby umierać! Na pomoc dobrzy ludzie!!! Czemu ja zawsze napotykam na wariatów?! ( Swój do swojego ciągnie ). Taa... ale ja nie jestem...!!! No może trochę... no dobra przyznaje się! Jestem wielką wariatką, ale ja chce poznać normalnych ludzi! Zaraz, Natuś jest normalny. Chyba. Chodź ostatnio zaczęłam nad tym się poważnie zastanawiać...
- Więc jak?
- Zgódź się Miraka! Będziemy miały darmowe ciuchy!
- Sama nie wiem... - spojrzałam na psie oczy Leigha i nie mogłam powiedzieć nie. Czemu?! - Zgoda.
- Jupi! - Erika zaczęła skakać z radości i razem z czarnowłosym zaczęli tańczyć ze swojego szczęścia, a ja patrzyłam jak przechodni nas mierzą.
- Nie róbcie mi obciachu przy ludziach!

17 Nowy członek kapeli Kastiela


Szłam późnym wieczorem z dodatkowych lekcji matematyki, kiedy usłyszałam z baru dla chłopaków piosenkę, bardzo dobrze mi znaną, a ten głos... Lysander. To był on. Znów śpiewał i zapewne nie miał żadnej widowni. Nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś powodu zachciałam pójść go pocieszyć, więc niepewnie tam zaglądnęłam przypominając sobie ostatni incydent.
- Miraka... - usłyszałam jego szept przez mikrofon, gdy zakończył utwór. Szybko podszedł do mnie, a ja normalnie mogłam ujrzeć serduszka w jego oczach. No może przesadziłam, iskry. On na serio się cieszył z mojej wizyty.
- Myślałem, że nigdy nie przyjdziesz.
- Pomyślałam, że brakuje ci widowni.
- Jest trochę lepiej.
- To dobrze. To może ja już pójdę?
- Nie, proszę – chwycił mnie za nadgarstek. - Zostań jeszcze chwilę. Chcesz coś do picia?
- Wodę – odpowiedziałam. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale ja go lubię. Jednak nie chcę robić mu nadziei. Sama nie wiem co myśleć, a co dopiero robić.
- Proszę bardzo – podał mi szklankę. - Mam takie pytanie...
- A ty czego tutaj? - nagle zawitał do na Kastiel.
- To już nie mogę przyjść? Mam jakiś zakaz?
- Kastiel przestań. Dobrze wiesz, że potrzebujemy nowego członka kapeli.
- Jak to?
- Brakuje nam do nowej piosenki keyboardu. Słyszałem, że ty umiesz grać na pianinie.
- No tak, ale...
- Napiszę dla ciebie nuty. Żaden problem. Zgódź się, proszę.
- A od kiedy mam zacząć?
- Od teraz – wtrącił się Kastiel. - Idźcie do pokoju prób. Ja wracam do domu – wzruszył ramionami i poszedł schować swoją gitarę.
- Jak? Masz czas?
- No... możemy – odpowiedziałam niepewnie i poszliśmy do pomieszczenia, które było pełne sprzętu. Stała tam kanapa i stolik z kilkoma butelkami piwa. - Tyle pijecie?
- Kastiel lubi wypić. Ja tylko czasami do niego dołączam.
- Dobrze wiedzieć. Więc zaczynamy?
- Tak, już – potaknął i wystawił sprzęt. Przez pół godziny uczył mnie nut zapisując je jednocześnie na kartce papieru, gdy niespodziewanie nasze dłonie napotkały się na klawiszach.
- Przepraszam – zabrałam rękę zawstydzona, a on tylko się lekko zaśmiał.
- Nie przepraszaj – i zaległa krepująca cisza. Atmosfera nagle zrobiła się taka spięta. Była od samego początku, ale teraz była bardzo niepokojąca. Proszę aby nic mu do głowy nie wpadło, albo co gorsza mi! W końcu nie widziałam się z Natusiem od kilku tygodni i mocno mi go brakuje.
- Miraka... - wyszeptał niepewnie, a ja już wiedziałam co się szykuje, dlatego szybko wstałam i usiadłam na kanapie kończąc swoją wodę. - Muszę wiedzieć – ale on nadal miał zamiar kontynuować swoją myśl. Zwątpiłam czy chce mnie pocałować, a może ma do mnie pytanie? Chyba obawiam się najbardziej tego pytania.
- Będę w waszej kapeli – uśmiechnęłam się, a on cały zawstydzony zbliżył się niebezpiecznie do mnie. Za blisko Lysander, za blisko!
- Chcę być pewien twoich uczuć do mnie – wyszeptał, a nasze usta połączyły się w jedność. Jego język zaczął zachłannie penetrować moje wnętrze, a ja aż pisnęłam opadając na kanapę. Był taki... niesamowity. Z trudem powstrzymał się spoglądając na moją zaskoczoną minę oczekując swoim wzrokiem odpowiedzi. Co ja niby teraz miałam powiedzieć?! Ten idiota mnie pocałował i to jeszcze w taki sposób... ach...
- Sama nie jestem ich pewna – odpowiedziałam ciężko wzdychając i podniosłam głowę chcąc pocałować go jeszcze raz. On tak świetnie całuje! Lysander znów ledwo się ode mnie oderwał jakby chciał usłyszeć coś co sobie ubzdurał.
- Zostań ze mną. Widzę jak na mnie patrzysz...
- Jestem z Nathanielem.
- Więc czemu To robisz?
- Nie wiem.
- Czujesz coś do mnie.
- To na pewno, ale... - znów obdarowaliśmy się pocałunkami. - Przepraszam – odciągnęłam go i wstałam. - To nie w porządku – złapałam się za głowę spanikowana.
- Masz rację. Miraka, kocham cię
- Nie, nie powinieneś tego mówić – pokiwałam przecząco głową.
- Ale ja naprawdę cię kocham.
- Błagam, przestań. I tak pomiędzy mną, a Nathanielem jest wystarczająco źle żebyś jeszcze ty się do tego pchał.
- Jak to?
- Nie ważne. Nie powinnam z tobą rozmawiać o tych sprawach.
- Zostań moją dziewczyną! - powstrzymał mnie przed wyjściem i przyparł mnie do ściany torując ręką drogę ucieczki. - Miraka... - znów jego usta zaczęły się do mnie niebezpiecznie zbliżać.
- Nie! - wymierzyłam mu cios w policzek i wybiegłam czym prędzej.

16 Dzień z Ayshyą


Siedziałam znudzona dniem w sobotę przy kompie i zaczęłam się zastanawiać nad nawiedzeniem kilku osób. Nawet przez moment przeleciała mi myśl o Ayshy! Kurde aż taka zdesperowana jestem?!?!
- Miraka! - nagle z dołu dobiegł głos babci. Kurde, co ona znowu ode mnie chce?! Pewnie po raz kolejny zablokowała telewizor wciskając jakieś guziczki i nie umie tego naprawić. Jak ta technologia robi z ludzi głupków. No nic, trzeba zejść. Co ona sobie myśli? Nie będę schodziła co pięć minut.
- Co znowu? - spytałam z bulwersem widząc na korytarzu czarnowłosą Ayshię. Nieee!!! Mam nauczkę żeby nie wymawiać jej imienia! Tylko nie to!
- Wyjdziesz? - spytała z uśmiechem niewiniątka. A to jędza! Jeszcze sztucznie się uśmiecha!
- Na pewno. Ubierz tylko skórę, bo nie jest za ciepło – a ty czemu odpowiadasz za mnie?!?! No i teraz nie mam już wyjścia. Nawet staruszka nie dała mi dojść do słowa! Raaany! Zawsze coś! Jak nie urok, to sraczka, ale czemu zawsze mi przytrafia się to drugie?!?!
- Wszystko gra imbecylu? - nagle oprzytomniałam z rozbawionego głosy Ayshy, gdy szłyśmy po wale. Zaraz, kiedy my, to znaczy jak... a nie ważne! Muszę jakąś się wydostać! Koło ratunkowe! Może popłynę na drugą stronę rzeki?! Jak mam od niej uciec?!?!
- Tak, a bo co?
- Jakaś taka blada jesteś. Opowiadaj, jak tam na obozie było?
- A skąd ty wiesz, że byłam na obozie?!
- Mam swoje wtyki.
- Taa żeby tylko wtyki.
- Co sugerujesz?!
- Nie wrzesz tak, bo mi uszy odpadną!
- Będę się wydzierać jak mi się podoba!
- Zauważyłam – burknęłam pod nosem przecierając dłonią czoło z poirytowania. - Było dość... interesującą – spojrzałam w bok czując jej przyszywające spojrzenie, które próbowało wydusić ze mnie więcej. Ja się nie dam! Nie boje się twoich oczu! Widziałam straszniejsze!
- Coś ty ukrywasz przede mną. Gadaj!
- Nie jestem na spowiedzi!
- Tylko ty jesteś tej myśli.
- Przecież wiem. Była tam taka zboczona dziewczyna Emilka – nagle zauważyłam wytrzeszcz oczu Ayshy jakby wiedziała o kim mowa.
- Emilka?! Współczuję! Miała ten swój różowiutki aparacik? - skąd ona wie o tym aparacie?!
- Tak. Skąd ją znasz?
- To moja siostra! - HĘĘĘ?!?!?! SIOSTRA?!?!?! Chyba jaja sobie robisz!!! Jeszcze tego mi brakowało! Zaraz, to stąd to dziwaczne zachowanie... Kurczę one są strasznie do siebie podobne!
- Chodźmy na lody – zaproponowała i zgodziłam się, bo w końcu stawiała. Jak dają bierz, jak biją uciekaj. Tak, ja wolę brać niż dawać. Wiem, wiem, wredna jestem^^ Ale za to mnie kochają!
Tak więc usiadłyśmy w parku przy fontannie na ławce i zaczęłyśmy wsuwać lody. Ja naturalnie waniliowe. Kocham wanilię i kokosy! Dwie ulubione rzeczy nie licząc ukochanej zupy pomidorowej.
- Ty, zobacz. Ci kolesie się na ciebie gapią - o co kaman? Właściwie, to czemu tu się lampią i uśmiechają? Czemu oni podchodzą?! Ty, nie stójcie obok nas. Nie pozwalam!!! Huh, nareszcie sobie poszli.
- Miraka?
- Co?
- Naucz mnie tak lizać.
E... COOOO?!?!?! Aż spadłam z ławki! Co jej walnęło się na głowę?!?!
- Naucz mnie tak języczkiem... - przestań, bo robię się cała czerwona!!! Nie ten temat! Zmieniamy temat! Szybko, szybko! - No proszę – przestań mnie udawać! Ty, autor, co ja mówiłam? Zmieniamy temat i to już! ( Chciałabyś, hehehe )
- Nie wiem o czym mówisz – zmieniamy temat do jasnej ciasnej!!! - Jak tam w szkole?
- Niemów mi, że robiłaś to nieświadomie.
- Oczywiście! Przecież normalnie jem sobie loda!
- No to powiem ci, że facet będzie miał z ciebie niezłą radochę – przestań!!! Ty naprawdę chcesz mnie wymolestować psychicznie jak twoja siostra! Nie! Ona to robi fizycznie!
- Skończysz już z tym?
- Nie jeśli to cię denerwuje.
- Dobrze wiedzieć.
- Cześć Miraka – co?! Jeszcze mi tu Lysandera przy tej wariatce brakowało!
- Hę? To wy się znacie? - spytała czarnowłosa. Czy ona zna cały świat?!
- Chodzimy do tej samej szkoły – odpowiedział przysiadając się do nas. Psia krew!
- A właśnie! Miraka uczyła mnie lizać lody. Może pokażesz Lysanderowi? - ty... ja cię kiedyś zabiję!!! A ty nie patrz tak na mnie!!! - No dalej, nie wstydź się – pomachała mi ręką z uśmieszkiem. Zaczęłam powoli sięgać po loda, stop! Co ja wyprawiam! Nie! Całe szczęście się powstrzymałam, ale czemu Lusander nadal tak się na mnie zawstydzony gapi?! On... no nie mówcie mi, że on naprawdę chciał to zobaczyć!

15 Powrót


Właśnie wychodziłam późnym wieczorem z autobusu i poczekałam aż inni naiwniacy cisnąć się nawzajem pozabierają swoje bagaże żebym ja mogła na spokojnie zabrać swoją leżącą zapewne już na widoku.
- Miraka, nie pożegnasz się ze mną? - nagle z tyłu objął mnie Nathaniel i pocałował, a ja wydostałam się z jego uścisków. To kłopoczące, a gdyby tak moja rodzinka to zobaczyła?! Miałabym tydzień do tłumaczenia się i miliony pytań mamy! I zapewne kurs „jak mieć chłopaka”.
- Nie przy rodzicach – odparłam z oburzeniem biorąc swoją torbę.
- To kara – mrugnął tajemniczo okiem i zniknął w gromadzie ludzi. Co on znowu odstawia? Czasem go nie rozumiem. Jest strasznie miły, a czasem cwany i wredny jak lis! Co on, rozdwojenie jaźni ma, czy co?
- Kara, kara. Wiecznie tylko kara. Bycie u niego w domu, to wystarczająca kara! - tupnęłam widząc przed sobą dziadka. Tak, znowu mama nie miała czasu... była zbyt zajęta pracą, albo swoją koleżanką, która nie raz wystawiła ją na lodzie. Ale mi to przyjaźń...
- Jak tam było na obozie? - spytał wkładając walizkę do bagażnika.
- Fajnie – niech pomyślę... Byłam molestowana przez Emilkę, która robiła mi zbereźne zdjęcia. Nagle wszyscy chłopcy na mnie się rzucili, Erika tylko się temu przypatrywała. Wszyscy mieli ze mnie polewę, prawie doszło do niechcianego wypadku, bo jakiś tam Lysander mnie pocałował. Kastiel mnie puścił na ziemię. Nie, nic takiego. To same drobnostki! - Nudy były – dodałam wchodząc do samochodu. Nudy jak berety!!!
- Jak to? Nic nie robiliście?
- Nie. Chodziliśmy na miasto, nad jezioro. Fajnie było i mam przez te kilogramy słodyczy dziurę w zębie. A jak tam w domu?
- Babcia coś źle się czuje. Na bazarze nic nie idzie. Zaczęliśmy remontować garaż na zakład fryzjerski twojej mamy. A i koty za tobą tęskniły.
- A właśnie, jak tam Misiu?
- Nie przychodzi od tygodnia. Chyba zdechł, albo coś go potrąciło.
- Biedny...
- Mam nadzieję, że pomożesz przy remoncie.
- Pewnie! Uwielbiam chłopską robotę! - no co? To prawda. Wole latać z łopatą niż malować sobie paznokietki. W końcu z łopatą można poganiać kury i tym podobne, hehehe. No nic. Ja tu gadu gadu, a już dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam więc z samochodu i już czekała na mnie przy bramie Kiciula. Ach kochana kotka. O cholipka! Brzuch jej urósł! Gadaj mi tu z kim się szlajałaś?! Zaraz, czemu jestem zła? Będą kociaki, słodziutkie kociaki maki!
- Kiciula... - podeszłam do niej i zaczęłam głaskać, a ona glebnęła się na ziemi i zaczęła turlać w tą i z powrotem. Urocze wredoctwo, ale nadal boi się obcych i rzeczy, które nagle się ruszają. Jednak robi postępy! Tak jak ja z Natusiem. Hę?! Co ja gadam?! Nie! Nie! Nie! Dziś ma być zero myśli o Natusiu, bo wróciłam na stare śmieci! Ciekawe czy nadal nie można znaleźć u mnie podłogi. Mniejsza o podłogę, jak wychodziłam ostatnim razem to nie widziałam swojego łóżka! Aaaa! To światło parzy! Co mi tu tak nagle w pokoju jasno się zrobiło?! A no tak, czystość się stała. Nie myślałam, że ona tak boli.
No nic jedyne, co chcę dzisiaj jeszcze robić, to porządnie zjeść! Tak, wielki schabowy, kartofle z ciemnym sosem i do tego buraczki. Oczywiście jeszcze talerz pomidorowej, dwie dokładki do tego i wielka micha spaghetti! No i butla coli do popicia. Po jedzeniu dwu godzinna kąpiel, poczytanie i pooglądanie anime oraz mangi, pokłócenie się z babcią na dobranoc i w końcu pójść spać. I nie myślcie, że nie zmieszczę jeszcze lodów! Na lody zawsze znajdzie się miejsce!

14 Obóz


O mój bosz! Obóz! Obóz! Ja jadę na OBÓZ!!! Chyba za bardzo się podnieciłam... he, he, he. Ale to jest obóz! Kurczę no obóz mówię! Cholera jasna!!! Obóz dwutygodniowy z Natusiem! Natuś! Noc! Jezioro! O mój Boże! Moja zbereźna wyobraźnia daje już mi siwe znaki! Spokojnie Miraka, spokojnie. Muszę się uspokoić. Ogarnąć emocje. Muszę się rozejrzeć po autobusie i zobaczyć kto jeszcze jedzie... Zobaczmy... Natuś siedzi ze swoją siostrzyczką, a za nią jej klony. Iris jest obok Lysandera, a z tyłu siedzi... Castiel?! Szok! OMG! Ma nawet swoją gitarkę. Dużo tu osób, które znam. No właśnie, jedzie jeszcze za nami jeden autobus. Hm... przed nami jeszcze godzina jazdy, więc może lepiej trochę się zdrzemnę.
- Wysiadka! - co? Przespałam całą drogę?! No nic. Trzeba się zbierać. Gdzie moja torba?
- Pomogę – zauważyłam kochanego gospodarzyka, który trzymał moje bagaże.
- Nie trzeba.
- Nalegam – no co teraz? Pozwolić czy nie? No niby szkoła o nas wie, ale to nie zmienia faktu, że mogę go wykorzystywać! Nie jestem taka okrutna! E... chyba. No może czasem, ale to tylko z innych powodów jak topienie go pod wodą. Ah. To były czasy!
- Dobrze, ale poniesiemy wspólnie – odpowiedziałam z uśmiechem i tak też uczyniliśmy. Ja nie mogę! Co to za teren przeszkód?! Jeśli tu przeżyję, to będę normalnie hardcorowcem!!!
- Stąd można nieźle spaść – burknęłam zerkając na trzymetrowe urwisko aż mną zachwiało i prawie sama zleciałam. Zejście z górki było niezłym wyczynem pełnym wystających gałęzi i dziur, ale jakąś udało nam się zejść na dół.
- Chodźcie tutaj wszyscy – organizatorka obozu zwołała nas wszystkich aby wyjaśnić wszystkim najważniejsze sprawy regulaminu. - Macie być grzeczni. Każdy drużynowy będzie miał czternaście osób składających się z dwóch drużyn. Będą organizowane patrole nocne, ale to już wam wytłumaczą drużynowi. Nie ma wychodzenia nigdzie w czasie ciszy nocnej oprócz do toi toi. Rano będą sprawdzane wasze namioty. Jeśli będzie syf, to zrobimy wam tam armagedon.
Tak. Jak zwykle w najlepszej zabawie muszą być jakieś ograniczenia i nudne  momenty, a takim jest ta gadanina, dlatego rozweselę was swoim planem! Niech Natuś będzie na baczności!!! Zamierzam go wymolestować w jeziorze!!! Ciekawe tylko gdzie to jezioro jest... hm. Mniejsza o to, właśnie zostałam przydzielona do drużyny jakiegoś tam psychola z Maciusiem ( tak nazywa swój brzuch), ale jest spoko i bardzo zabawny. Zajęłam swoje łóżko jeśli to coś można tak nazwać i spojrzałam na moje towarzyszki. Była nawet Iris i dwie dziewczyny z mojej klasy, ale reszty za nic nie znałam.
- Hej! Jestem Miraka – przestawiłam się obserwując dziewczyny.
- A ja Erika – odpowiedziała niebiesko włosa o złocistych oczach.
- Ja jestem Emilka, miło mi – uśmiechnęła się do mnie czerwonowłosa i nagle rzuciła się na mnie jak na jakieś zwierze! Łaa! Gdzie ona mnie dotyka?!
- Przestań Emilka. Co o tym mówiłyśmy? - odciągnęła napastnika ode mnie brązowowłosa dziewczyna w pięknych lokach.
- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Ona ma takie jędrne garby – poruszała rękoma jakby macała cycki.
- Garby?! - zaskoczona zrobiłam obronną figurę i glebnęłam do tyłu wypadając z namiotu. - Jade? - zdziwiona spojrzałam na zielonowłosego, który był równie dobrze zaskoczony moim widokiem jak ja jego. - Co tu robisz? - spytałam podnosząc się z ziemi.
- Zatrudnili mnie jako kucharza.
- Kucharza? Umiesz gotować?
- To jak kombinacja pięknego bukietu – oznajmił z uśmieszkiem.
- Wszystko porównujesz do kwiatów.
- Kwiaty są piękne. Tak jak twój ulubiony kwiat.
- A ty ciągle o tym pamiętasz... - burknęłam ziewając jak smok.
- Uważaj, bo jeszcze mnie połkniesz – nagle wparował do nas Kastiel ze swoją złośliwą uwagą.
- Chciałbyś – odparłam marszcząc brwi, kiedy fala dziewczyn z obozu pojawiła się z wielkimi westchnieniami na widok rockowca.
- A wy co tu robicie? - dodałam pod nosem obserwując zadurzone paniusie.
- Kasti! Zagraj nam coś! - krzyknęły, a mnie normalnie ich blask raził po oczach! Co one tak się napromieniowały?!
- Weźcie spadajcie – zaczął odpychać od siebie nadmiar słodkości i kilogramów tapety na ich twarzach, a ja buchnęłam śmiechem. - A ty czego rżysz?! - spojrzał na mnie aż mu żyłka pikała.
- W końcu doigrałeś się! Ha! Masz ten swój charakterek! Teraz sobie z nimi walcz! Buahahaha – zaśmiałam się szatańsko i wróciłam do namiotu ratując również Jade przed fankami Kastiela.
- Straszna jesteś – stwierdził wychodząc drugą stroną namiotu.
- Tylko jak ktoś nadepnie mi na piętę – odpowiedziałam z uśmiechem klepiąc go po głowie. Ah, taki mój zwyczaj. Lubię macać ludzi po łbie.
- A ja do jakich należę?
- Na razie możesz czuć się bezpiecznie.
- Na razie? Więc muszę na siebie uważać – podrapał się po głowie i odszedł, a przez nasz namiot przeleciał Kasti, którego goniły dziewczyny.
- Jeszcze mnie popamiętasz Miraka!!!
- Nie  mogę się doczekać! - odkrzyknęłam, gdy dziewczyny rzuciły mnie na łóżko i zawaliły pytaniami.
- Ty znasz Kastiela?
- Znasz te boskie ciacho macho?
- Jaki on jest? Masz jego numer? Powiedz mi coś o nim. Mam u niego szanse?
- Wy też?! - krzyknęłam z lekką irytacją. No co wy?! On będzie ścigał za kare mnie, a jego one i taki sznur w  nieskończoność zrobi burdel na tym obozie! Ja nie mogę na to pozwolić! Mam swoje własne, niecne plany związane z NATUSIEM!
Nastała pora obiadowa i ze swoim talerzem stanęłam grzecznie w kolejce, kiedy te białe włosy kogoś mi przypominały. Czyżby był to Lysander? Musiałam się upewnić, ale nie wiedziałam jak, a jak nie wiem, to zawsze biorę pierwsze, co lepsze i tym razem to chyba było dość...
- Lysuś? - spytałam kładąc ramiona na jego barki tak aby było mu trochę ciężej. Wiem, nieodpowiedni chwyt.
- Miraka, witaj. Też jesteś na obozie? Wybacz, że cię nie zauważyłem.
- Nic nie szkodzi. Zdziwiłabym się gdybyś mnie zauważył z tego tłumu... - spojrzałam na niekończącą się kolejkę. - Jak tam twoja drużyna? Fajna?
- Tak. Wszyscy są w porządku, a twoja?
- Nie mogę narzekać, ale jedna z dziewczyn ma nieco... niepohamowaną potrzebę...
- Czego?
- Ciężko mi to powiedzieć... - kurczę! Wrażliwy temat! Mój wrażliwy temat! Nie lubię o takich rzeczach gadać!
- Więc nie mów. Nie będę cię zmuszał.
- Łał. Jesteś bardzo miły. Jak ty niby się dogadujesz z Kastielem?
- Sam nie wiem. Może to przez zamiłowanie do muzyki.
- A właśnie! Widziałam sprzęt do grania. Będziecie śpiewać?
- Mamy taki zamiar, ale nie wiem, co z tego wyjdzie.
- Szkoda, bo bardzo chciałabym posłuchać jeszcze raz twojej najnowszej piosenki.
- Cieszę się, że przypadła ci do gustu.
- No ba! Ona... wyraża wszystko, co...
- Czujesz? Też tak sądzę. Pisałem ją z myślą o tobie.
- Hę?!?! - cała się zburaczyłam! Co on za bzdury wygaduje?!?! Jak to z myślą o mnie?! - Jak to?
- Zostałaś moją muzą, natchnieniem do tworzenia nowych piosenek.
Niech on przestanie! Ja tego nie zniosę! Tak po prost na forum publicznym zaczął ze mną flirtować! Co jeśli Natuś to zobaczy?! Co jeśli... jeśli... Ah nie! Muszę sobie to wybić z tego głupiego łba!
- Co podać? - spytał Jade w białym fartuszku. - O, Miraka. Witaj ponownie. - Coś czuję, że to będzie niezła jadka... Kurdę! Weź się ogarnij autorze jeden! Coś ty chcesz ze mną zrobić?!

- Szalalala mydełko fal... - co to za cholerna piosenka? Kto tak bezczelnie mnie budzi z boskiego snu podczas którego napadałam na Natiego?! Akurat w najlepszym momencie musiałam się obudzić! Szlak by to! Wstałam wnerwiona i wytarłam ospałe oczy wygrzebując palcami śpiochy.
- Zbiórka za dziesięć minut! Ruchy! - z zewnątrz dobiegł głos drużynowych. Niech was koń kopnie! Przecież dopiero siódma rano! Pomijając fakt, że poszłam spać o drugiej w nocy, bo pająki mi właziły do łóżka, to jeszcze mi każecie tak wcześnie wstawać?! Ja chyba oszaleję!!! Padnięta, zryta, na wpół przytomna, co ja gadam! Ja prawie wylazłam w pidżamie gdyby nie szybka reakcja zboczonej Emili, która jak to ujęła: „ Nie pozwolę innym oglądać cię w pidżamie, to mój przywilej!”. Taa... tylko twój...
Stojąc na zbiórce zauważyłam, że były dwie takie inne drużyny. W jednej sami chłopacy, ci najładniejsi oraz same dziewczyny, kredy, paniusie i mogłabym je obrażać w nieskończoność. Jedna miała tyle tapety, że pewnie cała blada pod nią była. A co było najlepsze? A to, że Lysander, Kastiel i Natuś byli w tej samej drużynie! Oczywiście samych chłopców. Ale nic straconego! Dziś mieliśmy wybrać się po obiedzie nad jezioro żeby się pokąpać! Łiii! Będzie zabawa!
Zadowolona z pełnym talerzem bułek znalazłam wolny stolik i wygodnie usiadłam rozpoczynając wszamanie. Mniam! Jaka pychota!
- Jak minęła noc? - niespodziewanie dosiadł się do mnie Lysander, a ja oczyma poszukałam Nathaniela. Myślałam, że to on ze mną usiądzie, ale cóż. Był zalany swoimi fankami jak zarówno Kastiel.
- Kiepsko. Miałam wielu niechcianych gości – odpowiedziałam ze zmęczoną miną i ziewnęłam zakrywając usta.
- Widać. Biorę nad jezioro gitarę. Może będziesz chciała posłuchać jak gram?
- Chętnie, ale nie przepadam za tłumami. Pewnie inne też będą chciały, a ja jestem...
- Mogę zrobić ci specjalne miejsce.
- Nie, nie trzeba. Po prostu mam alergię i nie chcę żeby mnie chwyciła. Nie wzięłam ze sobą leków. Tak się śpieszyłam, że wypadły mi z głowy.
- Na co jesteś alergiczna?
- Ujmę to w skrócie, prawie na wszystko.
- Nawet na mnie?
- Nie, nie. Mówię, że prawie – odpowiedziałam z uśmiechem popijając ciepłą herbatkę. - Będziesz się kąpał?
- Sam nie wiem – odpowiedział z lekkim zirytowaniem. No tak! Już wiem!
- Jeśli obiecujesz się kąpać, to z chęcią posłucham jak grasz.
- Dobrze – wziął kubek i stuknęliśmy nimi jakbyśmy robili jakiś toast. Wypijmy za ten świetnie zaczynający się obóz!
Rozłożyłam z dziewczynami koce i ręczniki i rozłożyłyśmy się wygodnie pozwalając aby słoneczko nas grzało. Miałam zamiar się w końcu opalić! Z ciekawości jeszcze rozglądnęłam się po okolicy i zauważyłam Natusia w niby to namiocie bez jednej strony. Bardziej wyglądało to na schronienie, w którym gnieździł się rój os. Ja chyba za cholerę nie pogadam z gospodarzem z powodu tych panienek. Niech was wszystkie...! Ja chcę z powrotem mojego Natiego! I to bez szwanku!
- Miraka, pozwól, że cię posmaruję olejkiem do opalania – zaproponowała mi Emilia, a ja już zobaczyłam ten uśmieszek diabła.
- Nigdy! - odparłam i wszystkie zaczęły się ze mnie śmiać. - Ej! To nie wy jesteście molestowane przez Emilie! - warknęłam z rumieńcami na twarzy i zarzuciłam focha na nie wszystkie. One mnie wykorzystywały do niecnych planów! Na dodatek tylko wypytywały mnie o Kastiela i Lysandera. Jak na złość! Czy dziewczyny naprawdę tylko o tym potrafią gadać? To ja w takim razie jestem obojnakiem! Albo facetem, to lepiej brzmi. Przynajmniej w mojej głowie.
- Miraka – nagle zadrżałam na ten głos. Ten słodki, wrażliwy głos głównego gospodarza. W dodatku miał na sobie tak zarypiaste szorty! Ła! Mogłabym się teraz na niego rzucić! A czemu by nie? Niech poczuje moje okrągłości z których dzięki Emili jestem teraz dumna!
- Natusiu! One się nade mną znęcają! - e... czy ja na serio zdrobniłam na głos jego imię? Ale wpadka!!! Dobrze, że nie widzę jego miny, ale po śmiechu dziewczyn wnioskuję, że nieźle go zakłopotałam. Sama czuję się nieźle skrępowana! No powiedz coś!
- Natusiu, Miraka nie chce dać się wysmarować. Może ty ją do tego nakłonisz?
Ty... Emilia już nie żyjesz! Nie podawaj mu tego! Nie waż się! Już za późno... A ty co się tak gapisz?! Będziesz to tak dalej trzymał i stał? Wyglądasz jak sierota... słodka, urocza sierota!
- Musisz się nasmarować – ten jego błysk w oku, co on znów wymyślił?! Jesteś gorszy od Emili!!!
- Ale ja nie chcę! - jeśli chce grać, to będę grać razem z nim. Ciekawe, kto to wygra. He, he, he.
- Proszę, nie zachowuj się jak dziecko – ah ta jego zirytowana mina. O to mi chodzi. Jupi! No dobrze, dobrze. Zrobiłam naburmuszoną, słodziutką minkę i położyłam się na brzuchu, a on uklęknął aby mnie nasmarować. Jeszcze trochę i...
- Ije – jęknęłam rozkosznie czując jak swoją dłonią kładzie zimną warstwę olejku. Zerknęłam na niego ukradkiem, a on cały spanikowany zrobił się czerwony jak rak! Ha! Mam cię! - Zimne – dodałam, a on powoli zaczął mnie masować rozcierając ciecz, a ja prężyłam się z zimna wydając dziwne odgłosy. Momentem sama byłam zaskoczona na co mnie stać. Jeju żebyście teraz mogły zobaczyć jego minę! Nie no zaraz popłacze się ze śmiechu!!!
- Miraka, jesteś okrutna wobec Natusia – odezwała się Erika ledwo powstrzymując się od śmiechu. No niech nie zaprzecza, że jej to się nie podoba. Jej mina i całej reszty mówi sama za siebie. Oni chcą więcej! Ale jednak trzeba zrobić tą cenzurkę XD. Gomen, ale jestem ograniczona XD hahaha.
- Przestańcie tak na niego mówić! - krzyknęłam zawstydzona i usiadłam patrząc na Natka. Co on tak się wierci? Robaki w dupie ma czy co? A może za bardzo go podnieciłam? No chyba sobie jaja robi, że nie da rady wytrzymać?! Nie! Ten potwór nie może wyleźć na powierzchnię!!! Natuś! - Chodźmy do wody! - chwyciłam go za nadgarstek i zaciągnęłam do wody.
- Zaczekaj Miraka! - oznajmił, ale było już za późno. Wpadliśmy do lodowatej wody aż mnie drętwota chwyciła.
A teraz akcja Nie dla Dzieci.
Żartuję ^.^
Od tego zimna nie mogłam drgnąć nawet palcem, a że weszliśmy całkiem głęboko, to zaczęłam zanurzać się pod wodę wsłuchując się w rozpaczliwy krzyk Nathaniela. Tak mocno odbijał się echem w moich uszach...
- Miraka! Miraka!
- Tutaj... - pomyślałam wyciągając rękę ku powierzchni obserwując jak bąbelki powietrza uciekają zamiast mnie. W pewnym momencie poczułam jak uderzam o dno i moim oczom ukazała się czyjaś sylwetka podpływająca do mnie w pośpiechu. To był... Nathaniel. I nagle straciłam przytomność widząc jedynie jego piękne spojrzenie.
- Miraka, obudź się, błagam – znów ten głos... co się właściwie dzieje? Kto... Otworzyłam oczy i zobaczyłam oczy Natusia. On mnie całował! Nie! Robił usta usta! Ale jakby nie robił usta usta tylko całował! Jak mam to odebrać?!
Zakaszlałam wypluwając wodę z płuc i wszyscy zgromadzeni odetchnęli z ulgą, a zwłaszcza gospodarz. Musiałam nieźle napędzić mu stracha.
- Całe szczęście – objął mnie jakbyśmy naprawdę mieli się już nigdy nie spotkać. - Nie rób mi tego już nigdy więcej.
- Przepraszam – odpowiedziałam przymykając oczy aby nacieszyć się tą drastyczną, a za razem kochaną sytuacją.
Skończyło się na tym, że nie wysłuchałam piosenki Lysandera, ale on nie miał zamiaru odpuścić. Leżałam w łóżku, gdy ktoś zaglądnął do naszego namiotu.
- Miraka? Śpisz?
- Nie – teraz już nie. - Co tu robisz? - szepnęłam patrząc jak trzyma gitarę.
- Może zagrać ci kołysankę?
- Nie jestem małym dzieckiem.
- Więc piosenkę zadedykowaną dla ciebie.
- No dobrze.
I tak minął dzień na obozie. Ale to dopiero początek całego armagedonu! Kilku chłopaków! Mój Natuś! Uciekający od fanek Castiel i mój plan, który musi się ziścić!

Leżałam sobie smacznie, ale jakoś tak mało miejsca mi było, a łóżko jakieś takie nierówne się zrobiło. Zaciekawiona powodem otworzyła niechętnie oczy, no bo dobrze mi się spało i musiałam znowu wstawać! Zamrugałam oczami aby mnie światło nie raziło i zobaczyłam... nie... Nati?!?!
-  Co – zaczęłam się wydzierać, ale on szybko zamknął mi gębę dłonią.
- Nie krzycz, bo obudzisz wszystkich i będziemy mieli kłopoty – wyszeptał z uśmiechem aż prawie mnie uśpił.
- Co tu robisz? - spytałam leżąc w połowie na nim.
-  Brakowało mi ciebie przy mnie – odpowiedział z rumieńcami na twarzy. Łał, nie myślałam, że te słowa mogą być dla niego takie trudne.
- Aż tak chcesz zaryzykować swoją pozycję gospodarza?
- Pewnie Amber i tak już wymyśla coś aby mi uprzykrzyć życie.
- Dlaczego? Przecież... zaraz. Przyznajesz mi rację, że ona jest wredna?
- Po tamtej akcji z Jade nie mam wyjścia. Nie wiedziałem, że ona jest taka w szkole. W dzieciństwie ciągle ją dręczyłem – zaraz, Natuś dręczył Amber? On? Wzorowy uczeń? Światełko w oczach dyrektorki?! No chyba nie! - Czemu tak patrzysz?
- Zaskoczyłeś mnie – odpowiedziałam ciągle wytrzeszczając na niego oczy. Ja tego nie ogarniam!
- A teraz? - spytał i pocałował mnie prosto w usta. No tego to się mogłam spodziewać. He, he.
- Słabo się postarałeś – odpowiedziałam z cwaniackim spojrzeniem, a on sam się lekko roześmiał. Już miał znów mnie pocałować, kiedy usłyszałam chrząknięcie z boku. Odwróciłam się, a znajome wcale nie spały!!! Wszyscy zamarliśmy w ciszy, kiedy Emilia nacisnęła pstryczek i zrobiła nam zdjęcie. Zdjęcie?!?!
- Jeszcze jedno! Jeszcze jedna poza! - zaczęła cała w serduszkach, a mnie normalnie zatkało.
- Oddawaj! - wstałam i zaczęłam siłować się z Emilią, ale na nic! Nagle Nathaniel wstał i zaczarował ją swoimi słowami. Taa... chociaż raz się na coś przydał. Natuś skasował zdjęcie i podszedł do mnie szepcząc mi do ucha.
- Będę czekał na ciebie o północy nad jeziorem – ja... ja cała się zagotowałam! Czyżby myślał o tym samym co ja?!?!?! To jest niemożliwe! To ja miałam go wymolestować!!! Nie on mnie! Zdenerwowana poszłam na górę na śniadanie i usiadłam na to samo miejsce co wcześniej. Dziwne, że nikt tu nie siadał, ale może i to dobrze? Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam pierwszą kanapkę z dżemem, gdy Lysander znów się do mnie przysiadł.
- Jak się spało? - spytał z nietypowym zadowoleniem na twarzy. - Czy znów przychodzili niechciani goście?
- Nie – odpowiedziałam przypominając sobie Nathaniela. Może jednak był niechcianym, nie, on był niespodziewanym gościem. - Wyspałam się doskonale – ziewnęłam rozciągając swoje zastałe kości.
- To dobrze, bo dzisiaj ponoć będzie spacer po lesie w nocy.
- Jak to?
- Trzeba będzie znaleźć jakieś tam rzeczy – odpowiedział patrząc jak jem. - Chciałbym być z tobą w drużynie.
- Pewnie byłoby bardzo fajnie, a o której dokładnie?
- Od dwudziestej do dwudziestej drugiej – więc dlatego Nathaniel chciał się spotkać o północy. Miał okazję się wymknąć niepostrzeżenie! Wiedziałam, że za bardzo się boi zostać przyłapanym! Ha!
- Lysander, zaśpiewasz coś dla nas? - nagle gromadka dziewuszek podeszła do nas i zaczął robić się nieprzyjemny tłum. - Prosimyyy.
- Wybaczcie, ale jestem teraz w trakcie rozmowy.
- Zaśpiewaj. Ja i tak już wracam do namiotu – wstałam kończąc ostatnią kanapkę i pozostawiłam go z jego fankami. Leżąc sobie tak na swoim łóżku uznałam, że jestem brudna i poszłam wziąć prysznic. Weszłam do kabiny, którą był prysznic i kiedy miałam się zamknąć zobaczyłam czyjąś dłoń. Do środka gwałtownie wparował Kastiel i zamknął drzwiczki, a potem puścił wodę aby nikt nas nie słyszał.
- Wynoś się! - wymierzyłam mu wściekła w policzek z liścia lecz on złapał mnie na nadgarstek i przygniótł do ściany. - Co ty chcesz zrobić?!
- Mówiłem, że mi zapłacisz za tamto – odpowiedział z szatańskim uśmieszkiem jakby miał niecne plany wobec mnie. - Teraz rozkoszuj się chwilą – zasyczał i nachalnie zaczął mnie całować w szyję, a potem zaatakował moje usta. Oczywiście próbowałam go odciągnąć, ale był znacznie silniejszy i całkiem mnie unieruchomił. Woda znacznie zmoczyła moje ubrania tak samo jak jego, ale on ciągle nie mógł się powstrzymać, jakby wstąpiła w niego żądza! Przestań! Zostaw mnie w spokoju! Ja ciebie nie chcę! Mam Nathaniela! Natuś! Pomocyyyy!!!
- Nieee!!! - wrzasnęłam z całych sił i w końcu udało mi się uwolnić. Prędko otworzyłam prysznic i wyleciałam ze środka prosto w ramiona Natusia, który przybiegł w mgnieniu oka słysząc mój rozpaczliwy głos. - Nathaniel... - wybełkotałam i normalnie zobaczyłam w nim rycerza w lśniącej zbroi, który mnie ratuje z opresji! No w prawdzie, to ja się uwolniłam, ale jego wściekła mina mówiła sama za siebie.
- Doigrałeś się Kastiel! - wrzasnął wściekle aż drgnęłam ze strachu i kochany gospodarz rzucił się na rockowca. Matko! Oni się biją!
- Nathaniel! Przestań! - chwyciłam go za rękę, ale on mnie tylko odepchnął i rzucił Castiela na ziemię i zdążył go uderzyć pięścią zanim inni chłopacy odciągnęli wściekłego Natusia. Przerażona wpatrywałam się jak Castiel zbiera resztki swojej godności z ziemi, a drużynowi zaczynają gadać z Nathanielem o jego wybryku.
- Co się stało? - podszedł do mnie zaniepokojony Jade.
- Nathaniel stanął w mojej obronie i uderzył Kastiela – powiedziałam i rzuciłam mu się w ramiona płacząc w nie pogłosy, gdy Natuś się temu lekko przyglądał. Chciałam pójść do niego, ale był zajęty rozmową z szefową i tym podobnym ludziom, a ja byłam taka przerażona!
- Spokojnie, już dobrze – zaczął mnie gładzić po głowie na uspokojenie, ale ja chciałam Nathaniela! Ach, ale muszę jednak nacieszyć się Jade.
Atmosfera się uspokoiła i wyszło na to, że Natuś jednak nie zostanie wyrzucony z obozu, ale nie mógł iść do lasu, więc moja grupa składała się z Emili, Eriki, mnie, Lysandera, Kastiela, Iris i jako nasz „stróż” Jade. Mieliśmy dziesięć rzeczy do znalezienia, więc nie mogliśmy zwlekać zwłaszcza, że ja miałam wiele talentów związanych z lasem. Czy ja wiem, czy talentów? Zależy z jakiej perspektywy na to spojrzeć, po prostu gubię się błyskawicznie! Szliśmy na początku wydeptaną drużką, ale nagle jak to Emilia, wpadła na „geniaalny” pomysł, aby wejść w głąb lasu. No chyba ją pogieło!
- Nie! - zaprzeczyłam stając twardo na bezpiecznej trasie.
- Ale większości nie znajdziemy na trasie – oznajmiła Erika i niestety jej słowa mnie przekonały. Ale to nadal las bez śnieżki powrotnej!!! - No dawaj, Miraka.
- No dobra – burknęłam niezadowolona, bo byłam niezadowolona! Ja! Las! I mój talent to gubienia się!!!
- Jupi! Jak coś, to mam aparat – powiedziała Emilia z gwiazdkami w oczach.
- Nie ma szans! - odparłam ustawiając ręce jak podczas walki karate. Od razu przypomniały mi się te upadki na obozie, a Emilia ZAWSZE byłą przy tym i ROBIŁA mi zdjęcia!!! Zdjęcia moich gaci!!!
- Czemu? Ostatnie gacie z koronki były bardzo ładne. Nawet Naaatusiowi się podobały – zaczęła przypominać sobie moje upadki i zaczęła dziwnie się wiercić. Ej! Nie wyobrażaj sobie za wiele!!!
- Nie! Będę się pilnowała! Zobacz! Mam spodnie! - pokazałam na dżinsy.
- Ale wiesz, zawsze mogę dostrzec rowek – uśmiechnęła się szatańsko. Zaczynam się bać nawet spać w jednym namiocie. Czy ja jestem bezpieczna podczas snu?!?!?!?!
- Nie!
- Trzymaj – powiedział Lysander ściągając bluzę. - Zawieś ją sobie i nic nie będzie widać. - Łaa! Dajcie mi święty spokóóóój!
- Odczepcie się!!! - krzyknęłam i wbiegłam do lasu. Całkiem nie przemyślałam, jak zwykle zresztą, gdy byłam pod presją. Teraz... etto... gdzie ja do kurny nędzy jestem?!?! - Haaaloo!!! Słyszycie mnie?! Gdzie ja jestem?!?! - zaczęłam się wydzierać, ale jedynie sowy gapiły się na mnie jak na jakąś idiotkę. Tak, ja nie jestem idiotką!!! To autorka robi ze mnie idiotkę!!!
JPRD! Gdzie ja jestem?!?! Wszędzie ciemno jak w dupie u murzyna! Nie to żebym tam zaglądała, że wiem, ale... no... ten teges no! Auć! Ta, jeszcze mi brakowało guza na czole! Głupie drzewo! Auć! Moja noga! Niech cię natura człowiek spali! Albo nie. Albo tak. Ach sama już nie wiem! Jestem spanikowana! Głupoty gadam! Szlak, szlak!!! Niech was niebiosa piekło pochłonie! Nie chcę być zgwałcona w lesie! Jestem za młoda! Moje dziewictwo jest zbyt cenne!!! Przynajmniej dla mnie.
- Ja nie chcę zostać człowiekiem buszu!!! - wrzasnęłam wyciągając do góry ręce patrząc wściele na księżyc, gdy poczułam jak moje palce coś dźgnęły. Łaa! Gwałciciel! Już po mnie przyszedł!!! A nie, to tylko Jade, Jade?! - Jak ty mnie?! - odwróciłam się do niego, kiedy on masował swoje oko. Ups, ja to mam cela. Hehehehe XD Moje czyste zło każdego dorwie!
- Poszedłem cię szukać, a ty mnie palcem potraktowałaś – odpowiedział z szklankami w oczach. Nic dziwnego skoro moje paznokcie są długie jak szpony jastrzębia. Taaa, nawet obcążki kiedyś złamałam! Nie wiem jak, ale zawsze co wezmę do rąk to po sekundzie trafia do śmietnika w stanie krytycznym.
- Gomen. Masz nauczkę, że nie podchodzi się do mnie od tyłu. A jak mnie znalazłeś?
- Najpierw pobiegłem za tobą, a potem poszedłem za tymi krzykami – odpowiedział z uśmiechem. To nie było śmieszne! Ja tu srałam ze strachu, a ten teraz się ze mnie nabijał! Sam się prosi o karcel!
- To co teraz?
- Sam nie wiem. Musimy znaleźć dróżkę.
- Więc sam się przyznajesz, że się zgubiłeś?! Co ty mapy nie masz?!
- Dałem Erice.
- Ja... - nie dokończyłam i klepnęłam się w czoło. Auć! Kurde! Zapomniałam o guzie! Kto był na tyle głupi aby mi pozwalać wejść do lasu?!?!
- Chodźmy – powiedział i zdruzgotana podreptałam za nim omijając wszystkie przeszkody typu: wystające korzenie, które były normą, kopce kretów i gigantyczne kopce mrówek! To jakieś mutanty!
- Co ty robisz? - spytał mnie po pewnym czasie widząc jak się gnę. - Tańczysz? - e... co?! Czy to ci wygląda na taniec?!?!
- Nie chcę się wyrąbać!
- Czyli łapiesz równowagę? - ile mam mu to tłumaczyć?
- Tak – już wolę skłamać. Ale czemu on jest taki spokojny?! Przecież się zgubiliśmy! A on nie wygląda na osobę, która umie się bić! Już wiem! Jak spotkamy gwałciciela, albo seryjnego zabójcę, to go rzucę na niego! Poświęci się w dobrej sprawie! Astalabista beybe!
- Powinniśmy pójść na zachód. Tam powinna być główna ścieżka gdzie jest jeden z drużynowych – odezwał się po dłuższym czasie milczenia. No teraz to mi zaimponował. Skąd on do jasnej ciasnej świetokrzyskiej wiedział takie rzeczy? Może warto zapytać?
- Skąd wiesz? - teraz, albo to zrypie, albo ujrzy w moich oczach gwiazdki.
- Zapamiętałem mapę. Były tam oznaczone pewne miejsca gdzie są drużynowi aby nam dać wskazówki – odpowiedział, a ja normalnie promieniowałam zafascynowaniem. Jestem bezpieczna! Na pewno wrócimy do obozu! Musimy, bo jak nie, to go upiekę na wolnym ogniu jak zgłodnieję!
- Ulżyło mi – odetchnęłam z ulgą, gdy z chwilą nieuwagi poczułam jak moja stopa wchodzi pod wystającą gałąź i ryp! Wyłożyłam się plackiem na ziemi!
- Miraka – powiedział patrząc na mnie, a ja normalnie byłam taka wściekła! Jeszcze w mrowisko wpadłam! Łaa! Mrówki! One są wszędzie! Gdzie wy wchodzicie?! Tam nie wolno! Zaczęłam tańczyć i drapać się wszędzie, aby strzepać małe gnojówy z siebie.
- Pomogę – ta, a co ty możesz jak one są pod ubraniem?!?! Ale pozwoliłam mu pomóc, aby tak nie stał i się nie gapił jak na idiotkę z uruchomionym ADHD! Bo tak nie było! Ja nie mam ADHD! Ja mam tylko coś z głową! Ej... czy ja się czasem nie pogrążam?
- Aaa! - nagle straciłam równowagę i padłam na niego. - Auć – podrapałam się po głowie patrząc jak cały robi się czerwony. Normalnie para mu z uszu wylatywała! Ty mi wcale nie pomagasz! Zaczynam myśleć, że ty kurde mole nie uważasz mnie za koleżankę!!! Czyżby miał jakiś inny cel w pomocy mi?! Zaczęłam sobie myśleć niestworzone myśli, gdy oprzytomniał nas blask flesza. Ja nie mogę!!! Emilka! Zawsze i wszędzie rozpoznam ten błysk światełka jej aparatu! To moja zmora!!!
- Kolejne zdjęcie do albumu! - podskoczyła energicznie ze szczęścia, aż ślinka jej zaczęła lecieć.
- Masz się do mnie w szkole nie zbliżać na trzy metry! - warknęłam na nią wytykając palcem, a Lysander patrzył jak wryty.
- Moglibyście wstać? - spytał z lekkim zakłopotaniem. - Musimy się pośpieszyć – dodał odwracając wzrok.
- Ah tak! - tak wygodnie mi było, że całkiem o tym zapomniałam! No to usiadłam uwalniając Jade, który pomógł mi wstać, ale kiedy nadepnęłam na lewą stopę, to ból mnie normalnie sparaliżował i prawie upadłam lecz na szczęście zielonowłosy szybko zareagował. - Boli – oznajmiłam sięgając dłonią do kostki.
- Chyba sobie ją skręciłaś – podszedł zmartwiony piosenkarz i ściągnął mi buta. Mam nadzieję, że nie jechało z niego jak z szamba. - Nie jest spuchnięta, ale lepiej żeby oglądnęła ją pielęgniarka. Zaniosę cię – dodał i chwycił mnie za ręce, kiedy usłyszałam sprzeciw Jade.
- Ja ją wezmę.
- Pozwól, że ja to zrobię.
- To moja wina, więc powinienem ja ją zanieść.
- Lepiej nie, bo jeszcze ją zrzucisz – dlaczego to takie ważne, który mnie weźmie na ręce?! JA TU CIERPIĘ!!! HALLOOO! Skupcie się w końcu na mnie, a nie na sobie!
- Jej! Jakie fajne! - a Emilka znowu zaczęła robić zdjęcia. Erika, zrób coś rzesz w końcu!
- Co za cyrk – westchnęła ciężko. Nie o to mi chodziło! Kiedy ja nagle takie wzięcie  facetów mam?! Coś tu jest nie tak!
- Ja mogę ją wziąć – nagle zaproponowała Emilka z niebezpieczną dla mnie miną. Nieee!!!
- Nie! - zaprzeczyli gwałtownie chłopcy. No chociaż raz w życiu się zgodzili ze mną! Lepiej nie opisywać reszty trasy, mówię wam. Co pięć minut Jade zmieniał się z Lysanderem żeby mnie ponieść aż w końcu zaproponowałam, że sama pójdę i wtedy znów rypnęłam w drzewo. Dwa guzy w ciągu niecałej godziny. Ta. Tylko ja tak potrafię. To coś trzeba mieć. Pechowy talent!!! Ale na całe szczęście pielęgniarka powiedziała, że to nic poważnego i posmarowała mi kostkę. Teraz właściwie leżałam i nawet dobrze chodziłam chodź trochę kuśtykałam. Emilka jarała się nową sesją zdjęciową, a ja martwiłam się żeby tylko nie pokazała jej Natusiowi, bo nie wiem, co by się wtedy stało. Wolę nawet o tym nie myśleć, a właśnie! Północ! Jezioro! Shimatta! Spóźnię się! No to z całych sił wymknęłam się niepostrzeżenie z obozu i po kilku momentach błądzenia znalazłam w końcu swój cel lecz nigdzie gospodarza nie widziałam. Może poszedł? Albo nie mógł nigdzie wyjść? Szkoda, ale skoro już tu jestem, to posiedzę.
- Tak tu pięknie – westchnęłam siadając na zwalonym drzewie.
- Miraka? - znany głos spowodował u mnie przepływ dreszczy i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam przed sobą...
Lysander. To był Lysander z gitarą w ręku. Co on tu robił? Chciał grać o tej porze? To takie słodkie. Nie! Ja mam Natusia! Ale na obozie coś nie ma dla mnie czasu... Nie! Nie wolno mi tak myśleć!!!
- Lysander?
- Miraka?
- Będziemy tak cały czas gadać? - po kilku powtórkach swoich imion zirytowało mnie, a on roześmiany przysiadł się do mnie. Ja nie pozwalam! Wara mi stąd!
- Skoro tu jesteśmy, to... chciałbym ci coś powiedzieć – czemu on tak się rumieni?! - Odkąd cię zobaczyłem, to poczułem coś  wyjątkowego – nieee!!! Tylko nie to! Jak ja to robię?!?! Co robie nie tak, że uzależniam?!?! - Ja... - nie zbliżaj się do mnie! Nie kładź mnie na tym pniu! Nie leż na mnie! Nie... nie... całuj mnie...czemu on tak dobrze całuje?!?!
- Miraka... - ten głos. Natuś! Nieee!!! Natusiek mój ty kochany!!! Nie patrz!!!
- Nathaniel – spojrzałam na zaskoczonego blondyna. Stał jak wryty nie wiedząc co zrobić. Czy go za to zabić, czy obrazić się na mnie. Natuś! Nie uciekaj!
- Przepraszam. Ja nie mogłem się powstrzymać – złapał się za głowę i usiadł. Teraz przeprosiny w niczym nie pomogą.
Leżałam na swoim łóżku z depresyjną miną i myślami. Czemu zawsze musi się coś złego wydarzyć? Nawet rozpadał się od rana deszcz. Sama Emilka siedziała cicho spoglądając na mnie ze smutną miną.
- Daj spokój, idź z nim pogadać. On też jest bardzo smutny – nagle ciszę przerwała zaniepokojona moim stanem Erika. - Iris z nim rozmawiała i mówiła, że jest bardzo smutny.
- Ja też. Gdybym wtedy nie spotkała Lysandera – zacisnęłam pięść i wyżyłam się na poduszce. Byłam tak wściekła, że nawet ból kostki mi nie dokuczał. Wolałam teraz zaszyć się w ciemnym kącie ze słuchawkami w uszach i przespać resztę obozu, ale oczywiście musiała do nas jeszcze zaglądnąć Iris. Zawsze taka miła i pomocna...
- Miraka, wszystko dobrze? - spytała zmartwionym głosem i usiadła przy mnie chcąc poprawić mi humor. Niestety, kiedy jestem tak zdołowana, to nic nie może mi pomóc.
- Nie – odpowiedziałam z gębą w poduszce. - Nathaniel już nigdy na mnie nie spojrzy. Jestem tak samo puszczalska jak inne paniusie.
- Wcale nie. To on się na ciebie rzucił – zaprzeczyła masując mnie po plecach.
- Właśnie! To jego wina, a nie twoja – zaczęła Erika i wszystkie zaczęły oczerniać Lysandera.
- To nie jego wina! - zaprzeczyłam wściekle spoglądając na nie. Przestraszyły się mnie. Nic dziwnego. Poczułam jakby mnie wścieklizna chwyciła.
- Jak to? - spytała zdziwiona Erika.
- To ja mu pozwoliłam flirtować! Ja go nie powstrzymałam od pocałunku! Jak macie kogoś winić, to mnie! Znowu tylko mnie!!! - wstałam z szklankami w oczach i wybiegłam z namiotu. Nawet ten deszcz mi w niczym nie przeszkadzał, ani cholernie boląca noga.
- Miraka!!! Dokąd biegniesz?! - wybiegły z namiotu dziewczyny, ale nie mogły mnie dogonić.
- Dajcie mi spokój! - odparłam nie odwracając się do nich i wbiegłam do lasu chcąc się jak najszybciej w nim zgubić. Kiedy w końcu doszłam do wniosku, że nikt mi nie będzie potrzebny, to usiadłam na błocie i oparłam się o drzewo zauważając na ziemi kawałek szkła butelki. Nagle mroczne, przerażające myśli powiązane z emo zaczęły wędrować po mojej głowie niczym narkotyk, coś, co może mi ofiarować spokój. Sięgnęłam po narzędzie niedoszłej jeszcze zbrodni i obojętnym spojrzeniem zaczęłam wpatrywać się jak krople wody uderzają w jej przezroczystą powierzchnię, a piosenka w moich uszach doskonale odzwierciedlała tą sytuację. Słońce powoli zachodziło, a ja powoli przyłożyłam przedmiot do nadgarstka.
Dzisiejszej nocy jestem taka samotna

Ten smutek chwyta mnie
Nie zostawiaj mnie w takim chłodzie
Nigdy nie chciałam być taka zimna
Twój dotyk był taki życzliwy
Twój dotyk dawał mi życie
Czekam przez cały czas,
Ubywa mnie tyle czasu

Nie zostawiaj mnie samej
Bo chcę otwarcie powiedzieć to wszystko
Nie zostawiaj mnie samej,

- Miraka! - niespodziewanie ktoś wyszarpnął mi z ręki kawałek szkła i porządnie potrząsnął. - Zdurniałaś?! Co ty wyprawiasz?! - gwałtownie oprzytomniałam widząc zarysy zmokniętego jak pies Jade. Czemu to zrobił? Dlaczego mnie znalazł? Jak? - Oprzytomnij! Nathaniel poszedł nad jezioro! Nie wiadomo, co mu głupiego do głowy wpadło!
- Jak to? Czemu nikt go nie powstrzymał?! - cała zadrżałam ze strachu na samą myśl, że chciałby popełnić ten sam błąd, co ja.
- Wymknął się, a jak mnie napotkał, to powiedział, że jego życie nie ma już sensu.
- Co za idiota – zmarszczyłam brwi powstrzymując się od płaczu. - Przepraszam, muszę go znaleźć – dodałam i wstałam biegnąc w nieznane. Teraz tylko mój instynkt, nogi, tylko one mogły mnie ponieść ku Nathanielowi zanim mogło dojść do najgorszego.

Upadam w mrok
Prześlizgując się przez szczeliny
Upadam na dno
Czy będę mogła kiedykolwiek wrócić?
Marzę o sposobie, który mi to umożliwi
Czy mnie słyszysz?
Upadam w mrok
Upadam na dno
Czy będę mogła kiedykolwiek wrócić?
Spadam do wnętrza mroku
Spadam do wnętrza Spadam do wnętrza mroku

- Nathaniel! - wrzasnęłam spoglądając na niego jak stoi nad brzegiem wpatrzony w taflę wody. - Nathaniel! - krzyknęłam jeszcze raz, a on z zaskoczeniem w oczach odwrócił się w moją stronę.

Ty byłaś moim źródłem siły
Ja zmieniłem wszystko
Te miłość zamieniłem na jedną rzecz
Oferowane zejście na mieliznę
Nie zostawiaj mnie tu w taki sposób
Nie słyszysz mnie krzyczącego z czeluści
I teraz życzę sobie dla ciebie mojego pragnienia

- Nie zostawiaj mnie samej – rozpłakałam się znikając w jego ramionach.
- Miraka... - wybełkotał ściskając mnie mocniej.
- Przepraszam, ja... To wszystko tak szybko się wydarzyło. Ja... ja chcę tylko ciebie i nikogo więcej. Kocham cię. Słyszysz?! Kocham cię Nataniel! - spojrzałam na jego zaszokowaną minę. Sam nie mógł z siebie nic wydukać z zaskoczenia.
- Też cię kocham – odpowiedział z delikatnym uśmiechem i czule mnie pocałował, a deszcz przestał padać.
- Nathaniel... już nigdy nie pozwolę aby coś takiego nas rozdzieliło – pomyślałam przymykając oczy aby rozkoszować się tą chwilą. Myliłam się. To Natuś umie najlepiej całować, tak jakbym tego chciała. Namiętnie, czule. Wszystko w jednym.
Byłam tak szczęśliwa, że wszystko wróciło do normy, że nie chciało mi się ruszyć z namiotu, kiedy reszta poszła do miasta, a że Nathaniel „ źle się poczuł”, to zostaliśmy sami na obozie. Nudziło się nam, dlatego Natuś mnie odwiedził i razem leżeliśmy wtuleni w siebie jak jakieś misie. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyła nasza wspólna obecność i bliskość aby nasze serca biły jak szalone.
- Śpisz? - spytał szeptem przebudzając mnie z namysłu. Tak, prawie zasnęłam, bo było mi tak dobrze.
- Tak, a co? - zerknęłam do tyłu przyglądając się jego uroczej minie.
- Em... nic takiego – zarumieniony schował twarz w moich włosach.
- Wiesz? Teraz uświadomiłam sobie, że to Jade powiedział ci o kolorze róży, prawda?
- Tak. Powiedział, że biała róża jest twoim ulubionym kwiatem.
- Wiedziałam. Ty byś na to nie wpadł. Jedynie rozszyfrowałbyś jakiego kota uwielbiam.
- Mnie?
- Zgadłeś – roześmiałam się lekko, odwracając w jego stronę. - Jak tam Amber?
- Nie chcę o tym gadać. Zadzwoniła do rodziców i coś im nagadała.
- Więc będziesz miał problemy? Na pewno sobie jakąś poradzimy.
- Nie chcę cię w to mieszać.
- Popatrz – wystawiłam mu przed oczy dłoń na której miałam jego pierścionek. - Cały czas go noszę. To oznaka naszej miłości. Jesteśmy jednością i ze wszystkim musimy poradzić sobie razem. Tak będzie łatwiej – niespodziewanie Natuś mnie pocałował, a ja cała zadrżałam! Głupie ciało! Nie wolno tak! Masz mnie słuchać!
- Zimno ci? - spytał odgarniając do tyłu kosmyk mych włosów.
- Tak – potaknęłam zaciskając pięści na jego torsie.
- Więc muszę cię rozgrzać – zaśmiał się i powoli nakierował swoją dłonią moją głowę prosto do jego ust, które niecierpliwie na mnie czekały. Tak namiętnie i zachłannie mnie obdarował pocałunkami aż pisnęłam! Głupia ja! Nie mogę okazywać swojej słabości, bo ją wykorzysta w niewłaściwy sposób!
- Nie powstrzymuj się – co ja gadam?! Masz się powstrzymywać, bo jeszcze zedrzesz ze mnie ciuchy!
- Dobrze – wyszeptał i zaczął całować moją szyję wędrując do piersi, gdy jego ręce pływały w moich włosach, a ja oplotłam go swoimi nogami. - Jeśli...
- Oj przestań ciągle to powtarzać – przerwałam mu, bo już wiedziałam co chciał mi powiedzieć. „ Jeśli nie chcesz, to powiedz”. Gdybym nie chciała to bym mu z liścia dała!
- Jak chcesz – uśmiechnął się do mnie i zaczął zjeżdżać dłonią pod moją spódniczkę aby pomacać tyłek.
- Nie w porę – nagle zerwaliśmy się do pionu słysząc czyiś głos. Jade!!! Stał zakłopotany spoglądając na nas. - To ja już sobie pójdę – uśmiechnął się głupkowato i poszedł do kuchni.
- Hehehe – Natuś z czego się śmiejesz?! - Zawsze ktoś musi nam przeszkadzać – spojrzał na mnie łapczywie i rzucił się mi w ramiona przewracając znów na łóżko. - Po obozie będziesz tylko moja.
-  Hęęę?!?! - cała czerwona jak burak najeżyłam się niczym przestraszony kot. - Co ty chcesz ze mną zrobić?!
- Zobaczysz jak wrócimy – mrugnął z rozbawieniem i schował twarz w poduszce sztachając się zapachem moich włosów. -Nie gniotę cię?
- Nie, tylko strasznie stresujesz – odpowiedziałam niepewnie. Ciekawa jestem jego reakcji. Co powie? Do czego jest zdolny?
- To dobrze. Zauważyłem, że pod stresem jesteś bardzo zabawna – szepnął mi do ucha aż mnie za gilgotało! Co?! Ja?! Zabawna?! Doprawdy? Nie wiedziałam... SERIO?!?!?!
- Jakąś ci nie wieżę – odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie z uśmiechem i podniósł bluzkę całując mój brzuch.
- I jak? Zdenerwowana?
- Niby czym? Pocałowałeś mnie w brzuch – odpowiedziała ze spokojem. Ja nie mogę! Przestań znów grać w te swoje paskudne gierki!!! Ja nie wytrzymam! Nie mogę! No nie mogę!!! Tak gorąco! Zaraz zemdleję!
- Więc może teraz? - pocałował mnie w biodro, a potem ściągnął skarpetkę i cmoknął moja stopę.
- Nie. Pewnie zrobiłbyś coś lepszego – odpowiedziałam. Tak, gdyby nie ta cholerna cenzura!!! Ale ona musi być!
- Nie zachęcaj mnie, bo jeszcze to zrobię – wrócił do mnie i obdarował pocałunkami moje usta.
- Tylko mówię, co myślę.
- W domu będziesz cała moja.
- Doprawdy?
- Tak. Zrobię z tobą, co tylko będę chciał.
- A mianowicie?
- Zrobię To z tobą w kuchni, łazience, w salonie, pokoju Amber. Wszędzie gdzie się da.
- Dasz radę?
- Nie mam innego wyjścia.
I tak graliśmy w słowa aż do powrotu reszty.
- Nathaniel! Przestań! Ja... ja... nie dam rady! Ah! - cała zalana potem gadałam w nie pogłosy, gdy usłyszałam jego głos.
- Miraka, Miraka, Miraka!
- No co?! - warknęłam nagle budząc się w obozowym łóżku. Kurna mać! Sen! Co mi w głowie do jasnej ciasnej siedzi?! Chyba się jakimś wirusem Hentajaka zaraziłam! Zdenerwowana patrzyłam na przestraszonego blondyna i uświadomiłam sobie, że śpię w samej bieliźnie! Cholera! Kiedy ja z siebie ściągnęłam pidżamę?!?! - Zboczeniec! - zakryłam się rękoma i walnęłam go poduszką w łeb aż zarzuciło go do tyłu.
- Przepraszam – odpowiedział kładąc poduszkę na łóżko. - Przyszedłem cię obudzić, bo mamy dzisiaj wspólną wartę – oznajmił, kiedy zauważyłam jak po oczach świeci nam lampką Emilia.
- Sprostowanie zboczeńcu. To Moja Miraka i to Ja mam z Nią nocną wartę, a nie ty. I tylko mi wolno wysłuchiwać jej pojękiwania przez sen – spojrzała naburmuszona na chłopca. HE?! To ja to gadałam?! Oni słyszeli mój głos?! Ja to poważnie... poważnie... NIEEEE!!!!
- Nie zostawię jej samej z tobą – odpowiedział z podejrzliwą miną, a ja zaczęłam się ubierać ciepło pozwalając im się kłócić. A niech się żrą o mnie. Nawet fajnie widzieć jak się Natuś szarpie z Emilką o mnie.
- Ja idę – oznajmiłam stojąc przy wejściu do namiotu. - Jeśli chcesz, to możesz z nami iść – dodałam spoglądając na blondyna, gdy moje fatum chowało do kieszeni aparat. Zaczęliśmy chodzić po obozie sprawdzając czy nikogo nigdzie nie ma, kiedy usłyszałam szelest za jednym z namiotów.
- Pójdę sprawdzić – oznajmiłam, a oni poszli dalej, kiedy ja zerknęłam na tyły, a tam zobaczyłam Kastiela z Lysanderem. O mój Bosz! Czyżby zakazana miłość?! - Geje! - powiedziałam zakrywając usta, a oni spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- Nie, to nie tak – zaczął się tłumaczyć białowłosy.
- I tak jej nie przemówisz do rozsądku. Jak sobie coś ubzdura, to koniec.
- Mniejsza o to. Wracajcie do namiotu, bo nie ręczę za siebie – walnęłam pięścią w swoją dłoń, a oni posłusznie wrócili do łóżek i wtedy zaczęłam z bólu machać dłonią. Auć, przesadziłam. To boli!
-  Kto to był? - spytała zaciekawiona Emilka.
- Geje – odpowiedziałam szeroko ziewając ze zmęczenia. - Chodźmy pilnować góry gdzie kuchnia – zaczęłam spinać się po hardcorowej górce, kiedy Emilka wyciągnęła swój gotowy na wszystko aparat.
- Geje! Wyśmienita okazja! Nie czekajcie na mnie! Idę ich wyczaić! – oznajmiła i wyparowała niczym duch. Taa... czyżby? A może ma w tym jakąś mroczną tajemnicę związaną ze mną? W końcu przez cały obóz robiła wyłącznie mi te zdjęcia.
- To chodźmy – spojrzałam na Natiego i poszliśmy razem na samą górę. Od tego kurde łażenia w górę i w dół schudnę 10 kg! Usiedliśmy na ławce i od razu zaczęłam zaglądać do garów, bo głodna byłam! A Nati zaczął się ze mnie śmiać! Ej no!
- Może kompocik? - spytałam proponującym głosem otwierając garnek z piciem.
- Z chęcią – odpowiedział wycierając zaszklone ze śmiechu oczy. Aż taką idiotkę z siebie robiłam? - Co ty takie ruchy masz w nocy? Tak zawsze? - hęęę? Ruchy? Przecież normalnie się zachowuję.
- O co ci chodzi? - spytałam z bulwersowana siadając koło niego i podałam mu szklankę.
- Jakbyś całkiem się zmieniła. Na nocną kotkę, łowczynię. Masz takie... kocie ruchy – spojrzał na mnie tajemniczo jakby miał na mnie ochotę. No nie! Nie teraz! Co cię nagle ostatnio wzięło?!
- Nathaniel, przestań – jęknęłam takim... dziwnym głosem robiąc krok w bok.
- Nie odsuwaj się – powiedział, kiedy usłyszałam wydzierającego się kota, jakby mu flaki ktoś wypruwał. Przerażona podskoczyłam i szybko schowałam się w jego ramionach. - Mi... - zająknął się cały czerwony, a ja powędrowałam za jego spojrzeniem. Łaa! Moja ręka wylądowała na jego kroczu!!! Co to za cisza?! Nawet kot się zamknął!
- Miraaakaaa! - nagle usłyszałam głos Emilki. Nie! Tylko nie to! Chwyciłam Natiego za fraki i pociągnęłam na podłogę zakrywając mu usta aby siedział cicho. Nie miałam zamiaru znów się z nią męczyć, kiedy gospodarz mnie zaczął całować. No do licha jasnego! Czy on nie może się powstrzymać?!
- Przestań – zaczęłam odsuwać jego ręce, które zaczęły mnie obmacywać, a Emilia nadal węszyła niebezpiecznie nas.
- No nie! Gdzie oni poszli? - zdenerwowana i zawiedziona wróciła na dół, a Natuś napalony zaczął całować moją szyję! Nie powiem, że mi się to nie podobało, wręcz przeciwnie, ale byliśmy na podłodze! W kuchni! Ale ta podłoga kurczę czysta jest... dziwnie czysta.
- Nathaniel – jęknęłam gdy dreszcz przeszedł po moim ciele. - Opanuj się.
- Nie mogę. Jesteś zbyt... - odpowiedział łapiąc łapczywie powietrze w rozpalone płuca.
- Ale ja nie chcę.
- Nie kłam.
- Nie kłamię – odpowiedziałam, a jego zimna dłoń ruszyła w dół pod bluzkę aż do stanika. - Pogadajmy lepiej, a nie już się zabieramy za nie wiadomo co – dodałam utrudniając mu robotę. Nie mam zamiaru mu pozwolić na taki wybryk!!! Zabieraj te ręce z moich okrągłości!
- Przecież rozmawiamy – uśmiechnął się do mnie i ściągnął ze mnie bluzę bawiąc się moim brzuchem.
- Ale nie w taki sposób – oznajmiłam podnosząc głos drapiąc go paznokciami po plecach. - Ja... nie wytrzymam, Nathaniel – dodałam rumieniąc się potwornie, a on spojrzał na mnie takim opiekuńczym wzrokiem, że nie mogłam mu powiedzieć „Nie”, ale musiałam! No musiałam!
- Nie pozwolę ci uciec – wyszeptał mi do ucha, a mnie znów dreszcz przeszedł po plecach. - Zaczynasz panikować – dodał z niegrzecznym spojrzeniem, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam ściągać z niego górną część garderoby.
- Oj weź się zamknij – uciszyłam go i zachłannie pocałowałam, gdy usłyszeliśmy niepokojący szmer. Spojrzeliśmy przez lukę w ściance i zauważyliśmy jeża. - Ale mi stracha narobił.
- He, mi również. Na czym to skończyliśmy? - oj nie pozwolę ci na to! Nagle znów mnie pocałował. A co mi tam, a co ja w ogóle mówiłam? Ach tak. Zobaczyliśmy jeża... Jaki ładny jeżyk. Zaraz! Gdzie pchasz te ręce pod spódniczkę!?!?!? Natusiu! Błagam! CENZURA! CENZURA MÓWIĘ!!!
- Aj! - naprężyłam się czując na sobie jego ciało. Tak mnie ściskał żeby mieć jak najbliżej siebie.
- Muahahaha! - blask flesza.
- Łaaa!!! Emilia!!! - wydarłam się przerażona na widok jej głowy wystającej zza garnków, a z jej nosa ciekły strumienie krwi.
- Nie przeszkadzajcie sobie, hehehehe!
- Wszystko zepsułaś – westchnął zirytowany Nati i wstał ze mnie doprowadzając się do ładu i składu jak i ja.
- Ej no! Nie bądźcie tacy! - zaczęła nas śledzić w drodze powrotnej. - Warta jeszcze się nie skończyła.
- Idę spać – odparłam niezadowolona i pośpiesznie zaczęłam schodzić z górki, gdy straciłam równowagę i zaczęłam spadać z urwiska.
- Miraka! - krzyknął Natuś. Czemu to zawsze mnie spotyka?!?! Spadałam i spadałam i nagle poczułam jak ląduje w czyiś ramionach. Zerknęłam na mojego wybawcę i pozwolę sobie na powtórzenie.
CZEMUUU JAAAA?!?!?!?!?!?!?!
- Ciągle mi wpadasz w ramiona – powiedział zadowolony Kastiel.
- Daruj sobie. Weź mnie puszczaj, geju – warknęłam, a on tak zrobił i walnęłam dupą o ziemię. Auć. Nie o to mi chodziło. Czy on nie umie jakąś normalnie odstawić dziewczyny?!?! A no tak. Ja jestem obojnakiem, nie, chłopakiem.
- Według życzenia – otrzepał dłonie i sobie poszedł. Drań!!!
Słońce prażyło mnie po grzbiecie jak jakiś wrzut na dupie utrudniając mi pracę nad moim piaskowym arcydziełem! Ah tak, pewnie nie wiecie o co kaman. Już tłumaczę! Każdy namiot dostał zadanie nad jeziorem, a że jest tu sporo piasku, to mamy zrobić coś z piasku. Na przykład zamek, albo syrenkę. Jednak my wpadliśmy na genialny plan! Zrobimy Toi Toi! Ja właśnie brudziłam piaskowym gównem i sikami kibelos, gdy Emilka tworzyła obok żółwia, a Erika zresztą ekipy krokodyla. W ostatniej chwili skończyliśmy, kiedy przyszli organizatorzy.
- Co to jest? - spytał mężczyzna obserwując nas z rozbawieniem.
- Pozwólcie, że opowiem – zakaszlnęła Erika podchodząc bliżej. - To jest historyjka o żółwiu, który poszedł do kibelka, ale musiał szybko uciekać, bo przyszedł krokodyl i ufajdał przez to toi toi. Koniec – odpowiedziała z uśmiechem, a sędziowie rozbawieni poszli dalej.
- Coś nam nie wyszło – skomentowałam spoglądając na Emilkę, która próbowała zrobić mi zdjęcie od spodu. Ej no! Nie wolno! Gdzie ten aparat kładziesz?!?! Czy na tym świecie są sami idioci?!?!
- Emilka! Złaź z Miraki! - Iris zaczęła odklejać ode mnie upierdliwy rzep, który zaczął obmacywać moje piersi. Ej! Bo jeszcze mi ściągniesz bikini!!!
Na spotkaniu zaczęto rozdawać prezenty, a raczej nagrody, którymi były słodycze. Zrozumiałabym jeszcze cukierki, ale batony? Fuj! One są zbyt słodkie! No nic trzeba się uważnie wsłuchać w gościówę.
- Pierwsze miejsce zdobywa namiot chłopców za zamek po wojnie. Drugie miejsce drużyna „Maciusia” za... - taa. Myśli jak to ująć XD – Historyjkę o żółwiu – ha! Nie przyznali się do toi toi'a! Hahaha! Nie, powaga. Muszę być poważna. Huh. Zadowolona poszłam z drużyną do swoich namiotów i na łóżku zaczęliśmy wsuwać batony. Najpierw to się powymieniałam bo lajony są okropne. To gorsze niż jedzenie samego cukru!
- Jutro wracamy do domu – zaczęła z przygnębioną miną Emilka. - Już nic nie będzie takie jak kiedyś.
- Nie prawda! - zaprzeczyłam entuzjastycznie, bo aż serce mi pękło na widok jej przygnębionej buźki. - Przecież dalej możemy się widywać!
- Ale nie będzie tak fajnie...
- Będzie. W szkole też możesz robić mi różne... em... zboczone zdjęcia.
- No niby tak... Ale ja chcę cię w bikini, a nie w mundurku szkolnym!!!
E... co to za bulwers?! Emilka! Powinnaś iść się leczyć! Albo już jest na ciebie za późno... Zaczynam podejrzewać, że jesteś lesbą!!!
- Weź się ogarnij! - wrzasnęłam cała czerwona prawie upadając z niby to łóżka. - Idę pograć w siatkę – westchnęłam ciężko wychodząc na zewnątrz. - Rany! Co ją tak nagle wzięło? Jest gorsza od Ayshiy – czemu ja wiecznie muszę spotykać wariatówww!!!
- Miraka? - nagle czyiś głos przywrócił mi zdrowe myśli i odwróciłam się do tyłu zauważając Natusia. Ta, brakowało jeszcze jego miny „ Wszystko gra?”.
- Tak? - spytałam jakbym nie wiedziała o co chodzi.
- Co się stało?
- Emilia – odpowiedziałam, a on nagle się roześmiał. Ej! To nie jest śmieszne! Ja tu cierpię i psują mi mózg, a ty się tak z tego cieszysz! Zaczynam poważnie rozmyślać nad nami.
- Mam wrażenie, że ona zabiera cię mnie – zawstydzony spojrzał w bok szybko zmieniając temat. - Gdzie idziesz?
- Chcę pograć w siatkówkę, a ty?
- Też – jaaasne, uważaj bo ci uwierzę. Chociaż nigdy nie widziałam jak gra. Może nawet umie? Warto zobaczyć, chociaż po to żeby się pośmiać, hihihi.
- To chodźmy – pospieszyłam blondyna i razem poszliśmy nad jezioro, gdzie już drużyny grały w siatkę. Podbiegłam zadowolona do sędziego, którym był Jade i spytałam, czy mogę grać. On pokiwał głową i zażądał zmianą zawodnika. W końcu coś, co kocham zostało wniesione do obozu! Hura! Jak ja uwielbiam siatkówkę! Ustawiłam się na lewym skrzydle i czekałam na serw przeciwnika, którym był akurat Kastiel. Kurde! Jakiego pecha ja mam! No nic! Odbiorę jego piłkę za wszelką cenę! Jep! Gleba w piasek. Fuj, piasek jest ohydny! Leć piłko leć!
Patrzyłam jak piłka leciała i dzięki reszcie drużynie przeleciała na pole przeciwnika zdobywając dla nas punkt. Z radości aż podskoczyłam z wiwatem! Nie, to raczej był okrzyk radości, a wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Ja nie jestem zabawna! Nie śmiejcie się ze mnie!
- Miraka, nic ci nie jest? - a jak wygląda?! Mam piasek w gębie! Ta, pewnie jakbym to powiedziała na głos, to by mnie udusił. Obraziłby się na wieki!
- Nie, tylko mam piasek w ustach – odpowiedziałam z uśmiechem i zaczęliśmy grać dalej. Było tak fajnie, że wieczorem glebnęłam na łóżko i nawet nie miałam sił przebrać się w pidżamę. Od razu zasnęłam słysząc nawet swoje własne chrapanie, a może to było czyjeś? Albo śniło mi się, że śpię i chrapię! Rany, muszę pacnąć się w głowę, co ja za sny mam? Głupia głowa! Wariackie myśli!
- Muszę się napić – przetarłam zmęczone oczy wywlekając się z namiotu i po omacku dotarłam do kuchni zaliczając... sama nie wiem ile, ale tysiące! Miliony upadków przez te cholerne korzenie! A niech was ogień spali!
- Raaanyyyy – ziewnęłam jak smok drapiąc się po tyłku i nalałam sobie do kubeczka soku, kiedy popijając zauważyłam zaskoczoną minę Lysandera. A ten co? Wiedźmę zobaczył? Wiem, że zawsze mam szopę, ale chyba nie było aż tak źle? A może?
- Masz nocną zmianę? - spytałam z ustami w kubku.
- Tak. Jak tam minął dzień? Wcale cię nie widziałem – powiedział podchodząc do mnie. Niech pomyślę, hm, ciekawe dlaczego? Halo! Oprzytomnij! Przez ciebie kurde blade prawie straciłam Natusia! To normalne, że staram się ciebie unikać!
- Dobrze, ale szkoda, że jutro wracamy. Czemu zawsze pod koniec musi być tak fajnie, że aż nie chce się wracać?
- Też zadaję sobie to pytanie. Chcę cię jeszcze raz przeprosić za tamten pocałunek.
- Wszystko się wyjaśniło – pomachałam dłonią odkładając pusty kubek.
- Wiem, ale chcę ci powiedzieć, że nie mam zamiaru odpuścić. Widzę w twoich oczach, że coś do mnie czujesz...
- Proszę przestań. Nie chcę o tym rozmawiać. Jestem z Nathanielem.
- Kochasz go?
- Idę spać – odparłam i odeszłam pozostawiając go samego. Nie chcę mieć przez jego głupie słowa teraz wątpliwości. Nie mam zamiaru...
- Siabadabada komu ja cię dam... - kolejna irytująca muzyczka obozowego budzika. Czyżby znudziły im się kaczuchy, albo kulfon, co z ciebie wyrośnie?
- Miraka! Miraka! Pobudka! Trzeba się pakować i złożyć namiot! - kto mnie do cholery budzi?!?! Czy nikt nie wie, że nie można drażnić niedźwiedzia?!?!
- Jeszcze pięć minut mamusiuuu...
- Miraka! - łaa! Kto mnie zrzucił z łóżka?! Wynurzyłam się zza mojego posłania z groźną miną na Emilkę. Ty wredna, zboczona jędzo! Jesteś miła jak czegoś chcesz! Ty, ty...! W końcu czegoś się ode mnie nauczyłaś.
- Miałaś tupet żeby mnie zrzucać – warknęłam i rzuciłam się na nią aby wymolestować jej ciało. A niech wie jakie potem mnie koszmary nawiedzają!
- Sorki, ale nie miałam wyjścia. Nie chciałaś wstawać, a czasu nie mamy. Drużynowy powiedział, że za pół godziny wyjeżdżamy i musimy wszystko porobić.
- Pół godziny?!?! - wrzasnęłam z niedowierzaniem. Ja się ogarniam w pięć minut! Pakowanie dziesięć, to już połowa czasu! A gdzie jeszcze zniszczenie namiotu?! Poprawka, złożenie namiotu?!
Jakąś się jednak wyrobiłyśmy i zostało nam tylko złożenie namiotu, co w moim wykonaniu oznacza całkiem co innego. Mniejsza o to. Zapomniałam czegoś z namiotu, więc do niego wróciłam i nagle ktoś zgasił mi światło! Ej! Niebo mi na głowę spadło! A nie, to tylko namiot, ciężki namiot! Z trudem i ku rozbawieniu przyjaciół udało mi się wydostać, a reszta poszła jak spładka. Chłopacy pozanosili przez tor przeszkód nasze walizki, a my zadowolone poszłyśmy do autobusów. Specjalnie wparowałam jak burza na koniec i zajęłam miejsce dla Natusia, który z uśmiechem potem się do mnie przysiadł.
- Jak tam ostatnia noc? - spytałam częstując Erikę i resztę paluszkami mikado.
- Źle spałem – odpowiedział gospodarz zakrywając usta podczas ziewania.
- Biedny. Powinieneś się przespać. Możesz położyć głowę na moich nogach – klepnęłam swoje uda, a on zarumieniony pokiwał przecząco głową.
- Dam radę – odpowiedział z uśmiechem spoglądając za szybę.
- Więc ja się prześpię – powiedziałam z zadowoleniem i oparłam głowę o jego bark, który był niesłychanie wygodny! Rany! Czy on ma 99% plusów?! To nienormalne