- Czy w domu jest Nathaniel? - spytałam stojąc naprzeciwko Amber, która jak zwykle nie była zadowolona z mojej wizyty.
- Nie ma. Pojechał wypożyczyć kule od kolegi do chodzenia. Zaraz powinien być, więc lepiej już wracaj pakować walizki.
- Chcę się z nim spotkać – odparłam zauważając podjeżdżający samochód jego rodziny. - Nathaniel – zauważyłam jego zaskoczoną minę za szybą, a mi aż jakoś na sercu ulżyło na jego widok.
- A ty co za jedna? - spytała z groźną miną Ayshia.
- Amber, siostra Nathaniela.
- Więc to ty jesteś tą wiedźmą? - oparła dłonie o biodra.
- Co? Jak śmiesz!
- Miraka! - z samochodu niemalże wyskoczył szczęśliwy Natuś jakby nie widział mnie całe wieki i w ostatnim momencie powstrzymał się od objęcia mnie. Ale dlaczego? No tak, z nami już koniec.
- Witaj Nathanielu – uśmiechnęłam się delikatnie. - Możemy pogadać na osobności?
- Oczywiście. Chodźmy do mojego pokoju – zaproponował i niepewnie poszłam za jego śladami.
- Nie śpiesz się! Ja tu poczekam jak pies! - oznajmiła Ayshia patrząc strasznie na Amber, która z przerażenia zamknęła szybko za rodzicami drzwi. - Taaa. Prawdziwa żmija bez mózgu – potaknęła sama do siebie i zaczęła jeździć po ulicy na rolkach zaliczając kolejne upadki.
- Więc jednak nie wyjeżdżasz? - usiadł na łóżku nie tracąc ze mnie wzroku. Był tak bardzo szczęśliwy, że aż szkoda mi było rozmawiać o tym, po co tu przyszłam.
- Nie, ja wyjeżdżam. Przyszłam tu aby wyjaśnić tą całą sytuację. Muszę wiedzieć kim jest dla ciebie Hilon.
- To moja daleka kuzynka.
- Więc czemu mówiła, abyś coś mi powiedział? I czemu cię pocałowała?
- To było pożegnanie. Przeprowadza się na drugi koniec kraju, a mówiła o... - nagle na jego policzkach wypłynęły różowiutkie rumieńce. - Trochę mi niezręcznie o tym mówić... - co on chciał mi powiedzieć? Co powodowało u niego takie zakłopotanie? - Chciałem to zrobić w inny sposób, ale – sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął małe zawiniątko. - Będziesz moją dziewczyną? - spytał pokazując mi mały, srebrny pierścionek z trzema kamyczkami o rożnych kolorach.
- Nathaniel... - całkiem mnie tym powalił na nogi. - Ale, ale ja... - nic nie mogłam z siebie wydusić. Zbyt pochopnie się zachowałam, ale co teraz? Ja wyjeżdżam, a on wręcza mi pierścionek. Co mam zrobić?!
- Proszę, zostań tutaj. Nie wyjeżdżaj – w jego oczach pojawiły się szklanki, a na ten widok sama prawie się popłakałam.
- Ale ja... już wszystko gotowe... no i... ja... - naprawdę czemu nic nie mogę z siebie wydusić?!
- Jeśli wyjedziesz, to będę nieszczęśliwy.
- Znajdziesz kogoś lepszego.
- Ale ja chcę ciebie – chwycił mnie i powalił na łóżko aby móc się we mnie wtulić. - Jeśli odejdziesz, to ja pójdę za tobą.
- Przecież masz złamane nogi.
- To mnie nie powstrzyma.
- Nie wiesz co mówisz – prychnęłam i objęłam Natusia, gdy on zacisnął swój uścisk jeszcze mocniej. Naprawdę nie chciał mnie wypuścić, nie chciał mnie stracić. Ja go również nie chciałam stracić, ale już postanowiłam.
- Kocham cię. Kocham tak bardzo...
- Przestań, bo zacznę płakać – zaszlochałam czując jak łzy próbują się wydostać na powierzchnię.
- Płacz jeśli to przyniesie tobie ulgę. Wypłacz się żeby nikt nie musiał tego widzieć.
- Ty to będziesz widział.
- Ja mogę, bo jestem twoim chłopakiem.
- Chłopakiem?
- Tak, a ty jesteś moją dziewczyną. Słodką i kochaną Miraką – spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem i stróżki łez spłynęły po moich policzkach.
- Nathaniel! Ty idioto! - schowałam twarz w jego bluzę.
- I jak? - spytała mnie Ayshia, gdy tylko wyszłam z domu z czerwonymi oczyma. - Płakałaś?! Zgłupiałaś?! Chłopak nie może widzieć jak płaczesz! - zaczęła mną potrząsać aż zrobiło mi się niedobrze.
- Puszczaj, bo się porzygam na ciebie!
- Sorki – burknęła słodko pod nosem zostawiając mnie w spokoju. - Więc jak?
- Co jak? - spytałam głupkowato.
- Ty już dobrze wiesz co!
- To była jego kuzynka – odpowiedziałam z westchnięciem i ruszyłam z nią w stronę mojego domu.
- Więc źle go oceniłaś.
- Ty też.
- Ale to twoja wina!
- Racja.
- A jak jego zdrowie? Wszystko gra?
- Tak. Wyglądał na zdrowego.
- Chyba zadowolonego – spojrzała na mnie tajemniczo, a ja aż się zawstydziłam.
- Hej! Co to za zbereźna mina?! Nie do wybaczenia! - palnęłam ją w głowę.
- Auć! Za co to?!
- Ty już dobrze wiesz! To za tamto! - znów zagroziłam jej pieścią.
- Chcesz się bić? No dawaj, dawaj!
- Nie kuś mnie!
- Nie boję się ciebie!
- A powinnaś! Mam własny klub!
- Chyba w snach!
- Zaraz pokaże ci drogę!
I znów przez całą drogę zaczęłyśmy się sprzeczać, ale przynajmniej zabawnie było. Zmęczona po dzisiejszym dniu zeszłam jeszcze szybko na kolację i postanowiłam jeszcze raz przedyskutować wyjazd.
- Rozmyśliłam się – przełknęłam kęs kanapki spoglądając na swój talerz.
- Jak to? - spytała zdziwiona matka.
- Za daleko będę miała was i przyjaciół.
- Szkoda. Już chciałam się ciebie pozbyć – zażartowała, ale mi do śmiechu wcale nie było! Niech nie myśli, że tak łatwo mnie się pozbędzie!
- Taaa. Zachowujesz się jakbym to ja była twoją mamą – stwierdziłam porównując nasze zachowania. Miałam rację. Mama była większą wariatką, bardziej była pewna siebie i wygadana. Była moim przeciwieństwem, gdyż ja nigdy nie miałam takiej łatwości w poznawaniu innych ludzi.
- Więc mam cię wypisać?
- Tak.
- No dobrze. Tylko potem nie przychodź do mnie i nie proś żebym znów szukała ci nowej szkoły. Na pewno się nie zgodzę.
- Dobrze – potaknęłam i poszłam do siebie. Przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę wynurzając tylko swoje oczy i nos żeby się nie udusić. Spojrzałam na drugą poduszkę i nagle wyobraziłam sobie Natusia wpatrującego się we mnie jak zaklęty. - Cholera! - poczerwieniała schowałam twarz w poduszce aby wyrzucić tą straszną wizję. Nie, ona nie była straszna tylko piękna, ale tak bardzo, że mnie przestraszyła. To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. On i ja w moim pokoju. Zaraz, przecież nocowałam w Jego pokoju! Mam nadzieję, że nie gadałam przez sen! O nie! Nie! Muszę być tego pewna! A jeśli się do niego tuliłam?! Przecież on sam mnie objął... Czym ja się kurcze przejmuję?!
Następnego dnia szłam korytarzem, kiedy na samym środku zatrzymał się Nathaniel i uklęknął na jedno kolano, a wszyscy nagle zatrzymali się i spojrzeli na nas z rozdziawionymi ustami.
- Nie dostałem odpowiedzi. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - spytał cały czerwony.
- Czy to nie oczywiste? - wzięłam pierścionek i założyłam na palca. - Tak – dodałam i po całej szkole rozległ się zaskoczony głos uczniów.
- Nie ma. Pojechał wypożyczyć kule od kolegi do chodzenia. Zaraz powinien być, więc lepiej już wracaj pakować walizki.
- Chcę się z nim spotkać – odparłam zauważając podjeżdżający samochód jego rodziny. - Nathaniel – zauważyłam jego zaskoczoną minę za szybą, a mi aż jakoś na sercu ulżyło na jego widok.
- A ty co za jedna? - spytała z groźną miną Ayshia.
- Amber, siostra Nathaniela.
- Więc to ty jesteś tą wiedźmą? - oparła dłonie o biodra.
- Co? Jak śmiesz!
- Miraka! - z samochodu niemalże wyskoczył szczęśliwy Natuś jakby nie widział mnie całe wieki i w ostatnim momencie powstrzymał się od objęcia mnie. Ale dlaczego? No tak, z nami już koniec.
- Witaj Nathanielu – uśmiechnęłam się delikatnie. - Możemy pogadać na osobności?
- Oczywiście. Chodźmy do mojego pokoju – zaproponował i niepewnie poszłam za jego śladami.
- Nie śpiesz się! Ja tu poczekam jak pies! - oznajmiła Ayshia patrząc strasznie na Amber, która z przerażenia zamknęła szybko za rodzicami drzwi. - Taaa. Prawdziwa żmija bez mózgu – potaknęła sama do siebie i zaczęła jeździć po ulicy na rolkach zaliczając kolejne upadki.
- Więc jednak nie wyjeżdżasz? - usiadł na łóżku nie tracąc ze mnie wzroku. Był tak bardzo szczęśliwy, że aż szkoda mi było rozmawiać o tym, po co tu przyszłam.
- Nie, ja wyjeżdżam. Przyszłam tu aby wyjaśnić tą całą sytuację. Muszę wiedzieć kim jest dla ciebie Hilon.
- To moja daleka kuzynka.
- Więc czemu mówiła, abyś coś mi powiedział? I czemu cię pocałowała?
- To było pożegnanie. Przeprowadza się na drugi koniec kraju, a mówiła o... - nagle na jego policzkach wypłynęły różowiutkie rumieńce. - Trochę mi niezręcznie o tym mówić... - co on chciał mi powiedzieć? Co powodowało u niego takie zakłopotanie? - Chciałem to zrobić w inny sposób, ale – sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął małe zawiniątko. - Będziesz moją dziewczyną? - spytał pokazując mi mały, srebrny pierścionek z trzema kamyczkami o rożnych kolorach.
- Nathaniel... - całkiem mnie tym powalił na nogi. - Ale, ale ja... - nic nie mogłam z siebie wydusić. Zbyt pochopnie się zachowałam, ale co teraz? Ja wyjeżdżam, a on wręcza mi pierścionek. Co mam zrobić?!
- Proszę, zostań tutaj. Nie wyjeżdżaj – w jego oczach pojawiły się szklanki, a na ten widok sama prawie się popłakałam.
- Ale ja... już wszystko gotowe... no i... ja... - naprawdę czemu nic nie mogę z siebie wydusić?!
- Jeśli wyjedziesz, to będę nieszczęśliwy.
- Znajdziesz kogoś lepszego.
- Ale ja chcę ciebie – chwycił mnie i powalił na łóżko aby móc się we mnie wtulić. - Jeśli odejdziesz, to ja pójdę za tobą.
- Przecież masz złamane nogi.
- To mnie nie powstrzyma.
- Nie wiesz co mówisz – prychnęłam i objęłam Natusia, gdy on zacisnął swój uścisk jeszcze mocniej. Naprawdę nie chciał mnie wypuścić, nie chciał mnie stracić. Ja go również nie chciałam stracić, ale już postanowiłam.
- Kocham cię. Kocham tak bardzo...
- Przestań, bo zacznę płakać – zaszlochałam czując jak łzy próbują się wydostać na powierzchnię.
- Płacz jeśli to przyniesie tobie ulgę. Wypłacz się żeby nikt nie musiał tego widzieć.
- Ty to będziesz widział.
- Ja mogę, bo jestem twoim chłopakiem.
- Chłopakiem?
- Tak, a ty jesteś moją dziewczyną. Słodką i kochaną Miraką – spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem i stróżki łez spłynęły po moich policzkach.
- Nathaniel! Ty idioto! - schowałam twarz w jego bluzę.
- I jak? - spytała mnie Ayshia, gdy tylko wyszłam z domu z czerwonymi oczyma. - Płakałaś?! Zgłupiałaś?! Chłopak nie może widzieć jak płaczesz! - zaczęła mną potrząsać aż zrobiło mi się niedobrze.
- Puszczaj, bo się porzygam na ciebie!
- Sorki – burknęła słodko pod nosem zostawiając mnie w spokoju. - Więc jak?
- Co jak? - spytałam głupkowato.
- Ty już dobrze wiesz co!
- To była jego kuzynka – odpowiedziałam z westchnięciem i ruszyłam z nią w stronę mojego domu.
- Więc źle go oceniłaś.
- Ty też.
- Ale to twoja wina!
- Racja.
- A jak jego zdrowie? Wszystko gra?
- Tak. Wyglądał na zdrowego.
- Chyba zadowolonego – spojrzała na mnie tajemniczo, a ja aż się zawstydziłam.
- Hej! Co to za zbereźna mina?! Nie do wybaczenia! - palnęłam ją w głowę.
- Auć! Za co to?!
- Ty już dobrze wiesz! To za tamto! - znów zagroziłam jej pieścią.
- Chcesz się bić? No dawaj, dawaj!
- Nie kuś mnie!
- Nie boję się ciebie!
- A powinnaś! Mam własny klub!
- Chyba w snach!
- Zaraz pokaże ci drogę!
I znów przez całą drogę zaczęłyśmy się sprzeczać, ale przynajmniej zabawnie było. Zmęczona po dzisiejszym dniu zeszłam jeszcze szybko na kolację i postanowiłam jeszcze raz przedyskutować wyjazd.
- Rozmyśliłam się – przełknęłam kęs kanapki spoglądając na swój talerz.
- Jak to? - spytała zdziwiona matka.
- Za daleko będę miała was i przyjaciół.
- Szkoda. Już chciałam się ciebie pozbyć – zażartowała, ale mi do śmiechu wcale nie było! Niech nie myśli, że tak łatwo mnie się pozbędzie!
- Taaa. Zachowujesz się jakbym to ja była twoją mamą – stwierdziłam porównując nasze zachowania. Miałam rację. Mama była większą wariatką, bardziej była pewna siebie i wygadana. Była moim przeciwieństwem, gdyż ja nigdy nie miałam takiej łatwości w poznawaniu innych ludzi.
- Więc mam cię wypisać?
- Tak.
- No dobrze. Tylko potem nie przychodź do mnie i nie proś żebym znów szukała ci nowej szkoły. Na pewno się nie zgodzę.
- Dobrze – potaknęłam i poszłam do siebie. Przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę wynurzając tylko swoje oczy i nos żeby się nie udusić. Spojrzałam na drugą poduszkę i nagle wyobraziłam sobie Natusia wpatrującego się we mnie jak zaklęty. - Cholera! - poczerwieniała schowałam twarz w poduszce aby wyrzucić tą straszną wizję. Nie, ona nie była straszna tylko piękna, ale tak bardzo, że mnie przestraszyła. To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. On i ja w moim pokoju. Zaraz, przecież nocowałam w Jego pokoju! Mam nadzieję, że nie gadałam przez sen! O nie! Nie! Muszę być tego pewna! A jeśli się do niego tuliłam?! Przecież on sam mnie objął... Czym ja się kurcze przejmuję?!
Następnego dnia szłam korytarzem, kiedy na samym środku zatrzymał się Nathaniel i uklęknął na jedno kolano, a wszyscy nagle zatrzymali się i spojrzeli na nas z rozdziawionymi ustami.
- Nie dostałem odpowiedzi. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - spytał cały czerwony.
- Czy to nie oczywiste? - wzięłam pierścionek i założyłam na palca. - Tak – dodałam i po całej szkole rozległ się zaskoczony głos uczniów.
I znowuż to samo! Piszesz w tak wzruszający sposób! Chciałam nie płakać, jednakże łzy same napłynęły mi do oczu. Wiem, że twa historia ciągnie się jeszcze dalej, lecz ja jestem dopiero w tym miejscu ( i nawet nie wiesz jak się cieszę :))
OdpowiedzUsuńGdy Miraka się denerwuje- ja chodze zła
OdpowiedzUsuńGdy się smuci lub przeżywa rozterki - ja rycze
Jak ty mną manipulujesz!!!!
mam taki pierścionek jak na pierwszym obrazku!!!!
OdpowiedzUsuńJestem teraz taka happy!!!!!!!!!!!!!!
Popłakałam sie jak dzieciak. A ja nigdy nie płacze.
OdpowiedzUsuńMatko!!! aż sama mam motyle w brzuchu !!!
OdpowiedzUsuńaż sama mam motyle w brzuchu
OdpowiedzUsuń