Pomysłodawca: Iza
Obrazek by Lonky
___________________________________
Słońce wisiało wysoko na niebie. Mieszkańcy Sotira właśnie wracali z pracy zachodząc do restauracji lub barów szybkiej obsługi. Ogrodnicy pielęgnowali parki, a małe dzieci wesolutko bawiły się na placu zabaw i podwórkach. Wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni, ale jak to w życiu bywa, żeby jeden miał dobrze, drugi musi mieć gorzej. Tak właśnie miał jeden z chłopaków, który chodził po korytarzu w tą i z powrotem ze zdenerwowania o życie swojej ukochanej. Szpital był całkowicie pusty. Rodzina blondyna siedziała przygnębiona martwiąc się o stan swojego syna, który ciągle nie potrafił pozbierać swoich myśli.
- Jak mogłem na to pozwolić? - rozmyślał pogłębiając się w swych rozmyślaniach. - Jak mogłem być taki głupi? Gdybym tamtego dnia nie wypił za wiele, to pewnie nie doszłoby do niczego z Rilan. Ona tak naciskała... byłem piany. Jak mogłem się upić? - gnębiąc się w myślach nawet nie dostrzegł przychodzącego lekarza, który całą noc próbował uratować dźgniętą nożem Mirakę.
- Mam dobrą i złą wiadomość – powiedział czekając aż chłopak się uspokoi. - Którą chcecie państwo najpierw usłyszeć?
- Dobrą – stwierdził Nathaniel z niepokojem w oczach.
- Zdołaliśmy uratować dziecko, ale matka miała zbyt poważne uszkodzenia narządów.. - spuścił głowę nie chcąc spoglądać na napływające łzy chłopca. - Robiliśmy co tylko się dało, przykro mi – blondyn padł na kolana pozwalając strumieniom słonych łez płynąć po bladych policzkach.
- Nie! - wrzasnął wściekle uderzając pięścią w podłogę. - To nie mogło tak się skończyć!
- Ojciec nie ma jeszcze osiemnastu lat, dlatego państwo zdecydują czy oddać dziecko do opieki społecznej. Proszę pójść ze mną – zwrócił się do rodziców gospodarza, którego skarcił spojrzeniem ojciec.
- Amber nigdy by czegoś takiego nie zrobiła – syknął znikając w gabinecie.
- Ma rację... - wybełkotał zaciskając pięści. - Byłem taki głupi...Przecież ja kochałem tylko ją – wstał chwiejnym ruchem wychodząc ze szpitala. - Gdybym powiedział jej prawdę... Gdyby ten Kira tylko zginął! - spojrzał wściekle w szybę jednego ze sklepów. - Ale przecież on chciał tylko jej pomóc. Ja natomiast wolałem utrzymywać ją w kłamstwie. Czemu to zrobiłem? - spuścił wzrok idąc dalej prosto przed siebie. - Martwiłem się o nią. Wiedziałem, że poczuje się winna. Wiedziałem, że zrobi jej się żal Rilan i bałem się iż mnie przez to pozostawi, a ja nie chciałem jej stracić! A mimo to i tak odeszła... A ja nie wiem, co mam z sobą zrobić. Wolała ratować swoje dziecko niż siebie. Co za... nie. Ona nie jest idiotką, to tylko wyłącznie moja wina – wyciągnął komórkę widząc kilka wiadomości. Przewędrował je i otworzył kilka.
Ty debilu!
Przez ciebie umarła!
Jak mogłeś jej to zrobić?
Niby taki porządny i idealny, a patrz co narobiłeś!
Szumowina!
Kretyn!
Nie wybaczę ci tego!
Lepiej żebyś nigdy mi nie stawał na oczy, bo nie ręczę za siebie!
Doskonale wiedział od kogo one są. Od przyjaciół, tych najlepszych, którzy w taki, a nie inny sposób postanowili odwrócić się od niego. Nie dziwiło go to zresztą. Sam mocno brzydził się sobą i rozumiał ich decyzję. Zrobiłby to samo. Tak samo potraktował by kolegę, który popełniłby ten sam błąd. Rodzina go również znienawidziła. Matka starała się tego nie okazywać, ale to spojrzenie, uciekanie od rozmowy z własnym synem i ta wrogo nastawiona mina ojca. Cały świat był przeciwko niemu, nawet on sam. Przed oczyma widział tylko jedno jedyne rozwiązanie, które mogło z łatwością skrócić jego problemy i cierpienia. Wystarczył jeden krok ku przepaści, zniknąć w głębinach wody pod mostem na którym właśnie stał. Wystarczyło puścić sięobręczy i przechylić do przodu lecz coś go ciągle powstrzymywało. Jakby ktoś tego nie chciał i próbował go zniechęcić do tego czynu. Postanowił więc spojrzeć jeszcze raz na otaczający go świat, kiedy usłyszał bardzo znajomy głos. Kochał go. Ten dźwięk budzący go czasem rano, dźwięk łagodzący jego złamane i krwawiące serce. Jednak wiedział, że to niemożliwe, niemożliwe aby go usłyszeć jeszcze raz.
- Nie rób tego – delikatne echo rozpłynęło się po jego umyśle każąc spojrzeć przed siebie, w czyste, bezchmurne niebo gdzie smuga dymu przypominała ludzką postać.
- Kim jesteś?! - odezwał się agresywnie nie zwracając uwagi na oglądających go przechodniów.
- Nie poznajesz mnie Nathanielu? Przecież dobrze wiesz kim jestem. Widzę to po twoich oczach, ale umysł, to umysł nie pozwala ci we mnie uwierzyć.
- Miraka? Miraka, czy to ty? Miraka!
- Tak kochanie – obraz zrobił się wyraźniejszy i blondyn był wstanie dostrzec jej cudowne, złociste włosy okrywające zatroskaną twarz dziewczyny. - Co ty chcesz zrobić?
- Nie widać? Brakuje mi ciebie. Chcę być z tobą na zawsze.
- Zgłupiałeś? Przecież ciągle jesteśmy razem.
- Nie prawda! Wszyscy mnie nienawidzą!
- To kłamstwo – odpowiedziała zbliżając się do zapłakanego chłopca aby pocieszyć go dotykiem dłoni po policzku.
- Jak to?
- Jest pewna mała istotka, która bardzo cię kocha, tak samo jak ja. Łączy ona mnie z tobą, naszą miłość do siebie. Potrzebuje cię bardziej niż ty mnie. Poradzisz sobie kochanie. Ja zawsze będę przy was i poczekam na was aż przyjdzie odpowiednia chwila. Powinieneś cieszyć się życiem i pokazywać to naszemu dziecku. Niech ma chociaż kochającego ojca.
- Miraka...
- Przysięgnij mi, że już nigdy nie pomyślisz o czymś takim.
- Przysięgam, ale... jak mam nazwać dziecko?
- Przecież rozmawialiśmy już o tym. Wracaj, nie każ już nikomu dłużej czekać – szepnęła rozmywając się w powietrzu.
- Miraka ja... - obluzował dłonie czując jak ktoś łapie go za nadgarstki.
- Zdurniałeś do reszty? - tajemniczy chłopak przerzucił gospodarza przez barierkę. - A wy na co się gapicie? Nawet nie zadzwoniliście po policję – warknął na ludzi.
- Kastiel... zabierz mnie... do szpitala – wybełkotał wstrząśnięty Nathaniel.
- Taki miałem zamiar – posadził kolegę do taksówki i razem pojechali w głąb miasta.
- Nataniel! - w szpitalu zaniepokojona matka szybko uściskała syna, który spoglądał na lekarza. Nie miał ochoty teraz obejmować matki ani ojca, nikogo. Pragnął wyłącznie ujrzeć dziecko.
- Gdzie dziecko? - spytał z powagą.
- Twoi rodzice zadecydowali oddać małą do...
- Co?! Nie ma mowy! Nie zgadzam się! To moje dziecko i nie oddam go nikomu!
- Nataniel... - zaskoczona Amber nie miała pojęcia co powiedzieć.
- Decyzja już zapadła -stwierdził gorzko ojciec.
- Nie! Wiem, że w dzieciństwie nie świeciłem przykładem, ale to się zmieniło. To moje dziecko i moim obowiązkiem jest je wychować. Nie zostawię go bez matki i ojca.
- Więc jak? - spytał lekarz po chwili ciszy. - Papiery nie są jeszcze podpisane.
- A co ze szkołą? - spytała kobieta.
- Skończę ją i pójdę do pracy. Naturalnie będę potrzebował was do pomocy.
- Zgoda, mała zostanie z nami – uśmiechnęła się matka.
- Proszę za mną - powiedział mężczyzna w białym fartuchu zaprowadzając blondyna do dziecka.
- Te oczy – wyszeptał gospodarz biorąc ostrożnie małą do rąk.
- Jak pan ją nazwie?
- Dziewczynkę? Rei – odpowiedział widząc jak mała lekko się uśmiecha. - Rei jak drugie imię mamusi.
Aj, wyszło świetnie <3
OdpowiedzUsuńIdę jeszcze troszkę pochlipać :(
Nie no x.x Przez Ciebie zużyłam wszystkie chusteczki znajdujące się w domu xD Cudne ~~ Szczerze,to też mi Miraki brakuje... :C
OdpowiedzUsuńTo jest takie urocze i słodkie, aż sobie troszkę pochlipam. hlip.
OdpowiedzUsuńjak mogłaś :(
OdpowiedzUsuńprzecież kira mógł obronić nataniela O_O lub obydwoje mogli się na bok zsunąć >.<
niewybaczę ci śmierci miraki
Jak to "niewybaczysz"? Masz jej to za zle? Coz, skoro tak uwazasz. Ja jednak mysle o tym w inny sposób. To prawda, bedzie mi brakowalo Miraki, lecz patrzac z innej perspektywy, to jest piekne. Czasami ksiazki nie poruszaja tak moimi emocjami, jak ta oto opowiesc. Wzruszylam sie, a to nie zbyt czesto ma miejsce. Smierc za zycie. Jest to cud i jedyne co moze zrobic matka dla swego dziecka. Wszyscy dzialali pod wplywem impulsu, a to sie dla mnie liczy. Nie tworzysz "Idealnego opowiadania". To wlasnie jest sztuka. Brawo.
UsuńLunitari
"-Nie rób tego..." W tym momencie moje biedne, słabe uczucia przełamały się a po chwili poczułam jak zimna łza gładzi delikatnie mój policzek powoli spływając na moją bluzkę... (przez twoje pisanie sama już zaczynam poetycko opisywać uczucia). Boże, czemu musiało się to tak skończyć? :((
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam!! Naprawdę wciągające i ten twój Nataniel bardzo mi się podobał. Masz taką swobodę w pisaniu, że aż się chce czytać. Zakończenie wspaniałe, ja nie cierpię happy-endów, ale powiem szczerze, że smutno mi się zrobiło, gdy wyobraziłam sobie Nata jako samotnego rodzica.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym jeszcze jakąś historię związaną ze Słodkim Flirtem w twoim wykonaniu. A, i nie mogę uwierzyć, że tu wcześniej nie trafiłam. Pozdrowienia :).
.
; ( płaczę ... ! to jest super. podsumowując: przeczytałam kilkanaścieb blogów ( może troche wiecej ;) ) i wiesz nie pamietam ktory byl o julii inny o shositsu byly o sf ;) ale zapisywałam sobie ile mi sie spodobało szczerze ci powiem jestem wybredna i spodobały mi sie tylko 3!!! i wiesz co? twój jest w tej trojce. jestesś niesamowita ! uwielbiam cie pozdrawiam pisz takie opowiadania masz wielki talent!!!!!!
OdpowiedzUsuńBoże nie mogę przestać płakać! To jest takie piękne <3
OdpowiedzUsuń