Statystyka

31.05.2012

CZĘŚĆ DRUGA

Postanowiłam zrobić krótką część drugą opowiadania gdzie pisać będę o życiu córeczki Miraki. Będzie trochę śmiechu. Ukazane będzie życie małego dziecka, co czasem jest mocno pokręconeXD
Dodawać posty zacznę dopiero na wakacje, gdyż teraz mam sporo nauki. Jak na złosć nauczyciele posypali nam sprawdzianów, a ich ilość jest niezgodna z naszym prawem, ale cóż. Ich to nie obchodzi. Mimo to zachęcam was również do czytania moich innych blogów, które znajdzieie w liście "Inne blogi":
Ostatni smok
Bardziej dramatycny romans gdzie główna bohaterka zapomina o swoim dawnym życiu, w którym była córką samego szatana.

Magiczny świat Yoshiny
Dopiero zaczęta opowieść, która będzie pełna komedii zmieszanej z fantastyką.

Zachęcam do czytania i mam nadzieje, że będziecie czekać na częśc drugą przygód Miraki!

26.05.2012

Specjal: Pobudka

- Miraka! Pora wstawać! - do moich wrażliwych uszu dobiegł głos wychodzącej matki z domu. Nie miałam ochoty wstawać, wręcz przeciwnie. Pragnęłam przespać cały dzień. Chciałam powrócić do tego wspaniałego snu, który miałam, w którym poznałam wspaniałego blondyna, w którym... zginęłam na sam koniec. Jednak im bliżej byłam zakończenia tym bardziej rozumiałam swoją odmienność. Ta Miraka ze snu była całkiem inna ode mnie. Odważniejsza, żywsza, rozmowniejsza. Była kimś, kim chciałam zostać. Kira, to on sprowadził mnie na ścieżkę rzeczywistości. W prawdzie, to minął tydzień odkąd chodzę do szkoły Słodki Amoris i jedynie ich wszystkich widziałam kątem oka przechodząc korytarzem jak reszta uczniów.
- Kolejny nudny dzień – westchnęłam ciężko przyglądając się w lustrze na korytarzu przed wyjściem. Nic ciekawego. Nieuczesane blond włosy, wygnieciona bluza i rurki, a do tego brudne, białe adidasy. Zjechana od dołu do góry torba i ta ponura mina schowana pod kapturem. Wyglądałam jak Emo, gorzej. Oni chociaż bardziej ogarnięci są. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam zarzucając na głowę kaptur. Chciałam uniknąć spojrzeń przechodniów i skryć oczy przed promieniami słońca do których jeszcze się nie przyzwyczaiły.
- Hm... - pomyślałam spoglądając na swoją zimną dłoń, kiedy szłam szkolnym korytarzem. - Ała – poczułam jak uderzam w coś twardego i upadłam na podłogę. Chwilę siedziałam zanim otrząsnęłam się i zorientowałam, co zrobiłam. - Przepraszam – powiedziałam widząc skrzywioną minę gospodarza z papierami w rękach. Po chwili jego twarz przypomniała mi się ze snu, Nathaniel.
- Nic się nie stało. Powinnaś patrzyć przed siebie, a nie na stopy – uśmiechnął się wyciągając do mnie rękę, ale ja wstałam na własnych siłach z powrotem zaciągając kaptur na głowę,
- Ciągle mi to mówią – dodałam odchodząc bez drążenia dłużej tematu. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale... ja chciałam z nim porozmawiać, jednak... ja do niego nie pasuję. Idealny chłopak z bardzo dobrymi ocenami, do tego ładny, miły. Ja taka nie jestem. Nie jestem...
Na lekcjach zamyślona po uszy rysowałam postacie z anime na końcach zeszytów udając, że słucham nauczycieli. Wpatrywałam się w okna, w życie poza ścianami szkolnymi. Całe tętniło życiem i wydawało się być szczęśliwe, a ja... nadal smuciłam się, że musiałam wstać, zakończyć swój piękny sen. Swoje marzenie. Na długiej przerwie wyszłam na podwórko szkolne, na górkę aby zjeść kanapki. Poszukałam wolnego miejsca z dala od tego chaosu i na spokojnie zaczęłam się zajadać. Kira... to on mnie przebudził ukazując moją prawdziwą osobowość. Powinnam być mu wdzięczna, ale jakąś nie potrafię.
- Ciekawe ile z tego było prawdy? - właśnie, od kiedy śniłam, a od kiedy trwała rzeczywistość? - Kastiel? - spojrzałam zdziwiona na czerwonowłosego jak ucieka z lekcji, a za nim podąża Lysander. Oni również byli w moim śnie. Ciekawe czy naprawdę ich poznałam. - Jeszcze dwie lekcje... - westchnęłam kładąc się na odzianej trawą górce. - Dwie lekcje i biblioteka... - czemu ja to powiedziałam? Przecież... czyżbym chciała spotkać Nataniela? Aż tak bardzo?

Po szkole zaglądnęłam niechętnie do biblioteki bojąc się spotkania z gospodarzem. W końcu poznał dziewczynę, chłopczycę, która na niego wpadła. Zapach książek uspokoił moje nerwy i zaczęłam przechadzać się po regałach. Wszędzie były rozmaite i ciekawe lektury, ale mimo to ja poszukiwałam jednego działu, fantasy. Magicznego świata, mojego schronu przed tą okrutną rzeczywistością, gdzie nie potrafię znaleźć własnego kąta. Przejechałam palcem po ułożonych alfabetycznie książkach i wybrałam tą o smokach. Usiadłam na czerwonym dywanie i wzięłam się za czytanie.
- „ Dawno, dawno temu żyła sobie pewna dziewczyna, która miała pewny sekret przed całym światem. Bała się go ujawnić, gdyż ludzie mogli ją uznać za dziwadło...” - czytałam pozwalając aby lektura jeszcze bardziej mnie wciągnęła, kiedy usłyszałam nadchodzące kroki. Ktoś szedł do tego działu, ktoś krążył wokół mojego regału. Poczułam się w potrzasku, poczułam się zagrożona i nagle zobaczyłam przechodzących uczniów, prawdopodobnie byli parą. Uśmiechali się do siebie omawiając jakąś książkę, a ja... siedziałam opierając się o regał umierając ze strachu, że spotkam Nathaniela. Z jednej strony chciałam go spotkać i porozmawiać, ale z drugiej bałam się, że mnie nie polubi jak tamtą Mirakę ze snu.
- Czemu siedzisz tu sama na podłodze? - i gwałtownie przeszły po mnie ciarki słysząc głos blondyna. To przecież było oczywiste, że go spotkam. To było zbyt oczywiste. - Wstań, bo jeszcze się przeziębisz – zaczął do mnie podchodzić coraz bliżej, a moje serce zaczynało bić jak szalone. Wszystkie momenty ze snu zaczęły mi przelatywać przed oczyma, a jego kroki zaczynały stawać się odbijającym echem. - Nic ci nie jest Miraka? - dlaczego, skąd on zna moje imię?
Sięgnęłam wzrokiem ku górze widząc jak z uśmiechem na mnie spogląda. Musiałam wyglądać żałośnie. Dziewczyna w męskich ciuchach i z kapturem na głowie, siedząca na ziemi i czytająca fantasy, którego nikt nie lubi. Ale skąd on wiedział jak mam na imię?
- Nie – odpowiedziałam szeptem nie mogąc oderwać od niego oczu. - Skąd znasz moje imię? - w końcu zebrałam się na odwagę by go o to zapytać, a ten stanął z lekkim zaskoczeniem w oczach, jakby ze smutkiem. Najwyraźniej musiałam go urazić, zdecydowanie.
- Przecież tydzień temu zanosiłaś do mnie dokumenty – rzeczywiście, ale to nie zmienia faktu, że podszedł do mnie. Po co? Chciał rozmowy? - Poza tym... - czyżby się zawstydził? Tak, to na pewno rumieńce na jego policzkach. Z moim wzrokiem nie jest aż tak źle. - Czyżbyś... - zaczął się jąkać, denerwuje się. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak spiętego, chyba że we śnie.
- Ostatnio uderzyłam się w głowę i niewiele pamiętam z tego tygodnia – czy teraz mu ułatwię? Czy teraz po kryjomu dowiem się, co go tak zawstydziło? Co, o czym, co się zdarzyło? Co nie było moim snem?
- Rozumiem, ale czujesz się już lepiej? - niespodziewanie usiadł obok mnie i prawie zetknęliśmy się ramionami. Był tak blisko. Pewnie dla wielu dziewczyn za daleko, ale dla mnie za blisko aż zaczęłam się gotować w środku z denerwowania. Bałam się cokolwiek powiedzieć, nie chciałam palnąć czegoś głupiego, nie chciałam popełnić błędu, nie chciałam aby wiedział, że o nim śniłam.
- Zdecydowanie – odpowiedziałam z uśmiechem martwiąc się o nadchodzącą powoli ciszę.
- Co czytasz? - zapytał zerkając do książki aż mogłam poczuć zapach jego blond włosów. On... znęcał się nade mną nieświadomie!
- Sekret – odpowiedziałam.
- Czemu nie powiesz?
- To nazwa książki – zaśmiałam się z jego nieuwagi. - Sekret.
- No tak – zaśmiał się sam z siebie. - Naprawdę nie pamiętasz nic z tego tygodnia? - oparł głowę o regał spoglądając w żyrandol.
- Nie – odpowiedziałam kiwając przecząco głową.
- Więc... - wybełkotał i poczułam się jakąś dziwnie. Postanowiłam szybko odejść, wstałam zamykając książkę, ale Nathaniel złapał mnie za nadgarstek i sam wstał na równe nogi.
- Co ty... - wybełkotałam, gdy on z ciągnął z mojej głowy kaptur.
- Nie powinnaś chować takiej ładnej twarzy pod kapturem – jego uśmiech złagodniał aż zapragnęłam się w nim pogrążyć, ale musiałam się opanować. Pewnie został upity przez kolegów lub coś, albo zrobił zakład. Co ja wygaduję? To do niego nie podobne, ale skąd niby wiem? Przecież... nie znam go. Przerażona upuściłam książkę, która upadła na jego stopę. Nataniel syknął kwasząc minę. Musiało go zaboleć.
- Przepraszam – jęknęłam przestraszona z moich dwóch lewych rąk.
- Nie przeprasza – wyszeptał całując mnie ostrożnie, a ja zrozumiałam, że ten dzień w szkole, ten w bibliotece, ten moment był prawdziwy...

40 Wielki dramat czas zakończyć

 
~~~♥~~~

Noc wydawała się być spokojna i cicha. Wiatr pobudzał roztańczone liście na drzewach, które dawały koncert w rytm nocnych zwierząt, a pełnia księżyca rozświetlała opustoszały plac zabaw. Można by rzec, że żadne dziecko już go nie chciało, ale to było zwykłą nieprawdą. Skrzypienie jednej z huśtawek dawało oznaki życia. Przy bramce do placu zabaw stała mała postać dziewczynki w złocistych włosach o dużych i ślicznych brązowych oczkach. Miała na sobie czerwony płaszczyk i berecik, a czarny szaliczek owijał jej małą szyję. Dziecko wpatrywało się bezczynnie w chłopca huśtającego się samotnie na zardzewiałej huśtawce. Jego czerwone najeżone włosy mocno kontrastowały z całą resztą ciemnego ubioru wojskowego. Mała blondynka zaciekawiona nieznaną osóbką postanowiła do niej niepewnie i ostrożnie podejść. Stanęła obok chłopca, który nie zwracał na nią uwagi i ciągle spoglądał na swoje nogi ocierające się lekko o podłoże.
- Cześć – odezwała się niepewnie, a czerwonowłosy chłopczyk tylko zerknął na dziewczynkę kątem złocistych oczu. - Co tu robisz o takiej porze?
- Nie boisz się mnie?
- Dlaczego? - spytała przechylając lekko głowę na bok jak piesek.
- Bo mam czerwone włosy.
- A ja mam blond – uśmiechnęła się miło i usiadła na drugą huśtawkę. Unosząc do góry nogi aby nimi sobie pomachać. - Mi się podobają twoje włosy. Jestem Miraka, a ty?
- Nie wolno mi mówić.
- Hmmm...? Więc będę mówiła na siebie Satan, bo masz takie włosy.
- Skąd wiesz jakie ma włosy Satan?
- Zgaduję.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję. Zostańmy przyjaciółmi.
- Um – potaknął zadowolony. - Jestem Kira – podał dziewczynce rękę, kiedy przed nimi pojawiły się trzy ciemne postacie w wojskowych strojach.
- Idziemy – powiedział jeden z mężczyzn za którym stał niebieskowłosy chłopak o brązowych włosach w podobnym do nich wieku.
- Dobrze – znowu potaknął zeskakując z huśtawki. - Może kiedyś się jeszcze zobaczymy - uśmiechnął się podbiegając do mężczyzn.
- Tylko zapamiętaj moje imię przyjacielu! - i niespodziewanie zaskoczony chłopak łagodnie się uśmiechnął odchodząc w siną dal.

~~~♥~~~

- Mirako, czemu się ze mną zadajesz? - spytał mały chłopczyk siedząc na wzgórzu razem z blondynką, obserwując miasto Sotira.
- Czy muszę mieć powód? – odpowiedziała pytaniem z łagodnym uśmiechem, opierając się rękoma do tyłu. - Po prostu lubię.
- No tak, czy to z powodu pracy moich rodziców?
- Tu nie chodzi o to, że jesteś z rodziny wojskowych. Po prostu cię lubię.
- Serio?
- Tak. Co lubisz jeść?
- Schabowego, a czemu pytasz?
- Jestem twoją przyjaciółką, muszę wiedzieć takie rzeczy.
- Więc.. - zaczął z rumieńcami na twarzy. - Co ty lubisz?
- Pomidorową! Kocham ją! Ma pyszny smak! - zaczęła myśleć o swojej ulubionej potrawie.
- Nie lubię pomidorów.
- Są bardzo zdrowe.
- Wiem, ale nie lubię ich.
- A mnie lubisz?
- Tak, bardzo.
- Łaa! Ja też – uśmiechnęła się skacząc dla zabawy na chłopca. - Poszukajmy królików. Kocham je.

~~~♥~~~

- Nie... - syknęłam zalana potem. Zdyszana rozglądnęłam się po pokoju i zrozumiałam, że to kolejny koszmar. Było strasznie ciemno i ledwo widziałam zarysy kanapy na której spała Blue z Jade. Nathaniel leżał z uśmiechem, a jego ręce lekko się ruszały jakby coś obmacywał. Szczerze, wolę nie wiedzieć, co mu się zaczęło śnić. Hm... - Znowu nie mogę zasnąć – pomyślałam głośno schodząc z łóżka ostrożnie aby nikogo nie zbudzić, a zwłaszcza Natusia, który jest jak zwykle zbyt opiekuńczy, ale moim zdaniem to jego plus. Tak czy siak zeszłam nalać sobie wody i usiadłam w kuchni zastanawiając się nad moim koszmarem. Szczerze, to nie był to koszmar tylko jakby... zapomniane wspomnienie o Kirze. Był bardzo do niego podobny, a ten chłopiec za tymi facetami, kogoś mi przypominał. Z wyrazu twarzy Rina, ale to chyba niemożliwe? A może jednak? Może znali się od dziecka i razem chodzili do tej samej akademii? Hm... to całkiem możliwe. Nie mogę niczego wykluczyć jak również uznać za prawdę. Co za zamęt w mojej głowie. Nie mogę pozbierać myśli.
- Hm – westchnęłam ciężko słysząc czyjeś kroki, a potem zrozumiałam, że nie jestem w kuchni sama od jakiegoś czasu. Zaglądnęłam za siebie widząc Rena w swoim stroju lokaja. Zaczęło mnie zastanawiać czy on kiedykolwiek śpi?
- Panienka Miraka nie śpi? - spytał lekko zaskoczony i przysiadł się do mnie.
- Nie jestem zmęczona – odpowiedziałam wymuszając uśmiech aby go nie martwić.
- Panienki mina mówi mi co innego – odpowiedział z lekkim rozbawieniem. - Jak panience idzie w pracy?
- Dobrze – zaczęłam bawić się szklanką aby nie zacząć ziewać ze zmęczenia. - Klienci są bardzo uprzejmi. Atmosfera przyjemna, jest spokojnie i w ogóle... Już wiem jak jest być w twojej skórze.
- Ja lubię panience służyć, a czy Kira pokazuje się w kawiarni?
- Tak, ale zachowuje się normalnie jakby nigdy nic. Poprosiłam koleżankę z pracy aby obsługiwała go za mnie. Trochę mnie przeraża, a zwłaszcza po ostatniej wizycie.
- Będzie dobrze. Wolałbym jednak aby panienka zrobiła sobie wolne.
- Nie. Nie powinien niczego złego zrobić w miejscu publicznym.
- Też prawda, w końcu to nie idiota – zaśmiał się klepiąc mnie po głowie i wstał kierując się do swojego pokoju. - Postaraj się wyspać – dodał zamykając za sobą drzwi.
- Spróbuję – odpowiedziałam z łagodnym uśmiechem i spojrzałam na balkon. - Świeże powietrze dobrze mi zrobi – dodałam wychodząc na zewnątrz. Księżyc skrywał się za szarymi chmurami, które nie chciały pokazywać nawet małych gwiazd. Trawa chwiejnym ruchem próbowała naśladować wzburzone morze, a wiatr wyginał gałęzie drzewa sakury rosnącego na samym środku ogródka. Usiadłam na ławeczce spoglądając na drewniany płotek, kiedy zauważyłam kogoś za drzewem.
- Mirako – podskoczyłam ze strachu na widok Kiry. Nie wiedziałam nagle co mam zrobić. Czy krzyczeć, uciekać, a może milczeć? Po szybkiej dedukcji wybrałam jednak najmniej odpowiednią propozycję swojego móżdżku i siedziałam cicho obserwując jak podchodzi na niewielką odległość. Stanął z dwa metry ode mnie z miną jakby na coś oczekiwał.
- Pamiętam cię – szepnęłam niepewnie widząc zaskoczenie na jego bladej skórze, które szybko zniknęło pod kamiennym wzrokiem.- Byłeś na placu zabaw, wyglądałeś na takiego samotnego i smutnego... Chciałam cię pocieszyć. Ciągle próbowałeś mi przypomnieć. Ale ja... nadal nie wiem wszystkiego.
- Nie mogę ci powiedzieć – i znów ukazał swoją zadziorną minę.
- Nic nie rozumiem. Głowa mi pęka – zmarszczyłam brwi zdruzgotana. - Myślałam, że jesteś wielkim chamem i w ogóle, a tu się okazuje, że...
- Jestem czymś gorszym od chama – przerwał moją wypowiedź. - Nie myśl sobie, że przyszedłem ci pomagać. Nic z tych rzeczy. Mam swój interes do wykonania. Jestem twoim wrogiem. Poczekam sobie aż wszystko sobie przypomnisz, a potem pogadamy – prychnął ironicznie. - Nie myśl, że jesteś niewinna i czysta – dodał odwracając się do mnie plecami i zaczął znikać w ciemnościach nocy.
- Dla mnie zawsze będziesz moim pierwszym przyjacielem – nie wiem dlaczego, ale czułam, że muszę to powiedzieć. Nawet jeżeli już przeskoczył przez ogrodzenie i zniknął. Czułam potrzebę przypomnienia mu tego, a może jednak ja chciałam usłyszeć te słowa? Lepiej wracam spać.
Poszłam na górę starając się nikogo nie zbudzić i wygodnie ułożyłam się do sny, kiedy gospodarz mnie objął prawie dotykając brzucha. Chwyciłam jego rękę i podciągnęłam wyżej lekko cmokając w dłoń.
- Nie martw się, Rin wydobrzeje.
- Wiem, to silna osoba, ale nie o to chodzi – ściszyłam głos zastanawiając się czy mu to powiedzieć. Nie chciałam go straszyć z tą ciążą. Sama ciągle wypierałam to sobie z głowy, ale w końcu lekarz zadzwoni i powie rodzicom pytając się o mój stan. Wszystko zostanie wydane. Ale jakąś coś innego mnie gryzie w sumieniu. Coś, czego nie pamiętam...
- Więc o co? - spytał nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Właściwie, to nie wiem.
- Za bardzo się zamartwiasz, śpij już.
- Zastanawia mnie kim jest ten cały Kira.
- Pewnie rozpuszczonym facetem, któremu się nudzi.
- Ale mam wrażenie...
- Tak?
- Nie ważne, jestem zmęczona – zakończyłam szybko temat próbując zasnąć.

~~~♥~~~

- Szefie – do ciemnego pokoju hotelowego weszła czwórka mężczyzn odpowiedzialna za pobicie Rina. Całe pomieszczenie było puste i niewielkie. Czerwone firany zasłaniały okna, a na małym łóżku siedział złotooki Kira przypominając sobie słowa Miraki „Dla mnie zawsze będziesz moim pierwszym przyjacielem”.
- Tak? - spytał zerkając na nich z groźną miną jakby chciał wszystkich powybijać.
- Znaleźliśmy tą dziewczynę. Mieszka osiem przecznic dalej od Miraki.
- Więc zabierzcie mnie do niej – podniósł się chowając coś do kieszeni.

~~~♥~~~

Następnego ranka zamrugałam oczyma słysząc dziwne hałasy dobiegające z dołu. Niechętnie wygrzebałam się z łóżka nikogo nie zastając w pościeli. Ciekawe gdzie się wszyscy podziali? Każdego wywiało. Najpierw jednak lepiej się ogarnę aby nikogo nie przestraszyć swoim wyglądem czarownicy, chociaż to i ona przy mnie jest miss piękności świata. Uczesałam włosy w kitkę, bo miałam straszliwie tłuste, ubrałam luźną bluzę i czarne rurki, a potem doszłam do wniosku iż mogę tak się innym pokazać. Jednak ten widok w kuchni całkiem mnie zaskoczył. Przy stole siedzieli moi rodzice rozmawiając z uśmiechem z Nathanielem i Blue, kiedy to Jade bawił się sałatką sprawdzając jej świeżość. Ren kończył gotować wodę na herbatę, a ja jeszcze z śpiochami w oczach usiadłam obok Natusia, który zrobił mi specjalnie miejsce.
- Ohayo – powiedziałam ziewając jak smok. Usiadłam na swoje miejsce nie słysząc obraźliwego komentarza ze strony Rina,no tak. Biedak nadal siedział w szpitalu z połamanymi żebrami i poważnymi stłuczeniami.
- Ohayo – odpowiedzieli rozbawieni czymś od samego początku jak nigdy. Zaczęłam się zastanawiać czy czasem niczego nie mam na głowie, ale przecież niedawno zajmowałam się tą czupryną i ciuchami, więc...
- Z czego się śmiejecie? - spytałam zdziwiona martwiąc się odpowiedzią ze strony matki, i miałam słuszność!
- Opowiadałam jak wpadłaś do smutki podczas jazdy na rowerze. Byłaś cała w błocie i... - mówiła z przerwami na śmiech.
- Przestań – warknęłam cala czerwona ze wstydu. - Miałam wtedy sześc lat i ledwo jeździłam na rowerze! - dodałam biorąc widelec do ręki i zaczęłam jeść sałatkę.
- Oj tam, oj tam – pomachała mi na uspokojenie matka.
- Byłaś taka zabawna jako dziecko – uśmiechnął się do mnie Nati trzymając widelec z sałatką. Wyglądał tak Kawaii!!! Aż poczułam motyle w brzuchu! Gdzie jest teraz Emilka ze swoim aparatem?! Ja chcę jego zdjęcie!
- Pokazywaliście im albumy? - drgnęłam widząc jak ojciec chowa za siebie podejrzane przedmioty. - Tam są nieocenzurowane zdjęcia – pacnęłam się w czoło. - Przecież mama tak lubiła je robić – załamana prawie walnęłam głową w stół.
- Zawsze się zakrywała jako niemowlę, jakby nie chciała – zaśmiała się kończąc jedzenie.
- Dziwisz się? To obrzydliwe – skrzywiłam minę.
- A właśnie Miraka, Nathaniel mówił nam o zaręczynach. Kiedy macie zamiar je zrobić? - zmieniła temat i nagle wszyscy na mnie spojrzeli.
- Właśnie! Ja muszę wiedzieć! - zaczęła radośnie Blue.
- Czemu ja nic nie wiem?! - odezwał się ojciec.
- Biłeś się wtedy z kotem o miejsce na fotelu – westchnęła matka. - Dziękuję Ren, było przepyszne – podziękowała za posiłek. - No nic, zbieramy się do pracy. Miłego dnia dzieciaki – pomachała nam zabierając ojca ze sobą z mieszkania.
- Co za wstyd – westchnęłam stukając głową o stół. - Oni są bardziej dziecinni ode mnie.
- Nie prawda – skomentował mnie Jade. - Nie są tylko tak bardzo wstydliwi – sprecyzował swoje zdanie, kiedy Magg zaczęła potakiwać.
- Nie powiedziałbym tego – zaśmiał się tajemniczo Natuś, a mnie nagle zalały rumieńce.
- Przestań! - fuknęłam widząc jego wielce rozbawienie na twarzy. - Bo będziesz... - przerwałam uświadamiając sobie, że lepiej nie drążyć tego tematu.
- Co będę? - spytał spoglądając na mnie pytająco. Idioto! Przecież nie powiem, że będziesz miał zakaz zbliżania się do mnie, bo skapną się o co ci teraz chodziło! Jesteś taki mało spostrzegawczy...
- Nieważne – burknęłam pod nosem
- Właśnie o tym mówił Jade, jesteś wstydliwa – stwierdziła Blue. Tak, podaj mi przykład, przecież wiem! Przestańcie mnie dręczyć!
- Już dobrze. I tak jesteś kochana – przytulił mnie na moment Natuś chcąc pocieszyć, gdy tylko zamyśliłam się przez te ich słowa. Ja po prostu nie lubię rozmawiać o pewnych sprawach i tyle!
- Ohayo minna! - niespodziewanie do kuchni wpadła jak poparzona Lorelei i dwiema butelkami oranżady. - Jak mija dzionek? - spytała siadając na wolne krzesło.
- Podać coś? - zapytał Ren zabierając brudne naczynia po śniadaniu.
- Nie, jestem po śniadaniu – odpowiedziała czerwonowłosa wyciągając na stół butelki. - Chlejemy!
- Zzzaczekaj! - szybko wyrwałam jej napój z rąk. - Ty od tego jesteś piana – zaprotestowałam nie chcąc mieć na głowie znów upitej przyjaciółki.
- Oj daj spokój. Kilka szklanek nic mi nie zrobi – zaczęła machać rękoma z głupkowatym uśmieszkiem abym jej oddała picie.
- Nic z tego. Ostatnio wzięłaś kilka łyczków i robiłaś slalomy na chodniku i jezdni.
- Po co rozpamiętywać?
- Myślę, że pani Lorelei chce ukoić swoje nerwy – odezwał się Ren wycierając blat. Możliwe, w końcu wygląda na osobę, która bardzo lubi Rina. Chociaż oni chyba do siebie nie pasują, a może? Nie wiem w jakich gustuje Rin, bo jest taki bezczelny, a ona... no... jak by to powiedzieć... no taki... Cerberek w młodzieńczym wieku. Nie, nie, nie, nie! Co za brednię wygaduję?! To normalna wariatka! Nie powinnam zajmować się związkami, to nie dla mnie, jestem zbyt dziecinna.
- Co? Nie prawda. Przyszłam tu z świetną propozycją! - spojrzała na nas wszystkich z niebezpiecznym uśmieszkiem. - Idziemy na miasto!
- To mnie utwierdziło w tym, co gadał Ren – pomyślałam głośno zerkając na zadowolonego Nathaniela jakby niczym się nie martwił. Wszyscy wydawali się być spokojni i zadowoleni, ale z całą pewnością gdzieś w środku cali drżeli z niepokoju o to wszystko. Sama cały czas myślę o tym i nie mogę spać po nocach. Każdy ma chociaż lekkie worki pod oczami, nawet Natuś, on to w szczególności. Mam wrażenie jakby mnie całymi nocami pilnował. Blue z Jade równie wyglądają na zmęczonych i pływających w obłokach. Jakby myślami byli gdzie indziej. Tylko Ren wydaje się być obojętny temu wszystkiemu jak zawsze, ale jestem prawie pewna, że również przeżywa zaistniałe niedawno sytuacje z Kirą.
- To co, idziemy? - spytała Lorelei po chwili milczenia.
- Ja chętnie – odpowiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem Magg.
- Chętnie zgłębię roślinność tutejszego kraju – potaknął Jade dodając po chwili. - Ciekawe jakiego nawozu używają...
- Zapewne się dowiesz, idziemy? - spytał mnie Nathaniel, kiedy byłam w lekkim odlocie. W końcu mam kilka nieprzespanych nocy!
- Gommen, ale mam dzisiaj pracę.
- Nie możesz do niej chodzić, przecież tam jest Kira – zaprotestowała prędko Blue.
- Ale niczego złego tam nie robi – odpowiedziałam szukając po znajomych ratunku z tej rozmowy.
- Ale to też człowiek – stwierdziła Lorelei.
- Pobił Rina – zauważył Jade.
- To byłą jego paczka – czy mi się wydaje, czy Loris go po prostu broni?
-Ale to on ich nasłał na Rina – odpowiedziała Magg.
- Więc wy pójdziecie na miasto i przy okazji kupicie składniki z tej listy na obiad, a ja... - podał Natanielowi listek papieru. - Pójdę z panienką Miraką do kawiarni aby Kira nic jej nie zrobił.
- To wygląda na rozsądne rozwiązanie – zaczęła potakiwać czerwonowłosa jeszcze raz dokładnie studiując jego plan. - Zgoda! To idziemy! - pociągnęła za sobą czarnowłosą Blue za którą poszedł Jade i gospodarz, a ja z Renem zostaliśmy jeszcze chwilę w domu abym mogła się uszykować do pracy.
- W czym mogę pomóc? - spytałam witając kolejnego klienta, kiedy to Ren przechadzał się po kawiarni.
- Jaki przystojniak... - kelnerki zaczęły szeptać po między sobą, a mi aż brew zaczęła podskakiwać z irytacji. Ciągle tylko ach ten Ren, oj ten Ren, jaki to przystojniak, bla, bla, blaaa...aż rzygać mi się chce.
- Ren, usiądź proszę – podeszłam do lokaja zwracając mu uwagę, a ten uklęknął biorąc mnie za dłonie. Ach... znów zaczyna tą swoją scenkę, ja nie chcę!
- Panienko proszę mi wybaczyć za tak bezmyślne zachowanie pani psa – pocałował moje dłonie i nagle wszystkie kelnerki pisnęły tuląc swoje puste tace. Przestań! Robisz mi tu teatr! - Dlaczego nie ma jeszcze Kiry?
- Powinien być tu już godzinę temu – spojrzałam na zegarek zawieszony na ścianie. Zaczęło mnie to martwić, bo to pierwszy raz kiedy nie przyszedł do kawiarni odkąd zaczęłam tu pracować.

~~~♥~~~

- Kim jesteś? - różowowłosa Rilan siedziała w kuchni z kubkiem herbaty razem z nieznajomym Kirą, który ze swoim uśmieszkiem zastanawiał się nad rozpoczęciem rozmowy.
- Jestem Kira. Czy twój synek śpi? - spojrzał tajemniczo na oniemiałą dziewczynę.
- Skąd ty...
- Wiem wszystko o tobie i synku. Rodzice nie mieli nic przeciwko?
- Nie ważne.
- Ależ ważne. Ja na twoim miejscu byłbym wściekły za to wszystko. Zobacz – wyciągnął z kieszeni złoty naszyjnik z serduszkiem. - W środku jest twoja rodzina. Byłaś wtedy naprawdę szczęśliwa, a teraz? Gdzie podział się ten uśmiech?
- Zamienił się na odpowiedzialność – odparła przyglądając się utraconej dawno pamiątki. - Gdzie go znalazłeś?
- Nie pamiętam. Nie jesteś na nią zła za zrujnowanie twojego dotychczasowego życia?
- Jestem i co z tego?
- Mogę ci pomóc w zemście. Wystarczy tylko jedno słowo.
- Nie chcę mieć...
- Problemów? Nie będziesz. Bądź ze sobą szczera – wstał podchodząc do okna. - Nienawidzisz jej, chciałabyś ją zabić, zranić, upokorzyć. Zniszczyć życie tak sam jak ona zrobiła to tobie. Sama jest w ciąży z Nathanielem. Odebrała ci go, a on wiedząc o twoim sekrecie tak zwyczajnie postanowił zostać z Miraką. On również cię zranił. To on zasługuje na śmierć, na twoją zemstę, tak samo jak ona.
- Co planujesz?
- Czy to nie oczywiste? - zerknął na nią z uśmieszkiem. - Zaraz ci powiem – dodał siadając z powrotem na krzesło.

~~~♥~~~

- Ola, ola! My chcemy gola! - śpiewała Lorelei tańcząc na mieście chwiejnym krokiem, kiedy trochę dalej za nią szła cała reszta rozbawiona jej stanem.
- A ostrzegałam! - oznajmiła Blue wtulona w ramię Jade, który rozglądał się za sklepami ogrodniczymi. - Lorelei! Zwolnij, bo jeszcze się nam zgubisz!
- Prędzej to my się zgubimy – zaśmiał się Nathaniel niosąc kilka torebek z zakupami. - Lorelei mieszka w Japonii i zna okolicę lepiej od nas. Ja właściwie nie wiem gdzie jesteśmy.
- Łał, Nathaniel przyznał się, że czegoś nie wie! - krzyknęła Lorelei. - Tańczymy! - w podskokach robiła piruety, kiedy gwałtownie się zatrzymała na widok czerwonowłosego chłopaka o bladej niczym u trupa skórze. - Kira... - wyszeptała z lekkim strachem w drżącym głosie.
- Ja z miłą chęcią zatańczę – pokłonił się jakby zapraszał do tańca. - Widzę, że humor dopisuje dzisiejszego dnia – dodał z tajemniczym uśmieszkiem oczekując na dojście reszty towarzyszy Lorelei.
- Czego chcesz? - spytał groźnie Nathaniel marszcząc brwi. - Miraki nie ma tu z nami.
- Wiem, dlatego do was przyszedłem. Z nią porozmawiam kiedy indziej – powiedział z zadowoleniem i pstryknął palcami, a za jego plecami pojawiła się dwójka ochroniarzy w czarnych garniturach. - Ach, prawie zapomniałem odpowiedzieć ci na twoje pytanie Natanielu. Na pewno nie chcę tylko rozmowy. Mój plan, a raczej zachcianka trochę się zmieniła – spojrzał na nich złowieszczo. - Bierzcie dziewczynę – dodał i mężczyźni złapali Lorelei i swoje uściski.
- Zostaw ją! - Jade i gospodarz szybko zareagowali chcąc powstrzymać Kirę lecz nie mieli szans z ochroniarzem, który z łatwością powalił ich na ziemię jednym ciosem.
- Ostrzegałem – wzruszył ramionami zerkając na zdenerwowaną Blue. - Lepiej nic nie rób, bo jeszcze będę zmuszony do gorszych poczynań – podciągnął swoją granatową bluzę ukazując pistolet. - Strasznie mnie nudzicie, dlatego postanowiłem rozkręcić trochę zabawę – podszedł do wiercącej się Loris.
- Dręczenie ludzi nie jest zabawą! - zaprotestowała Magg pomagając wstać przyjaciołom.
- Nazywaj to jak chcesz, ale jeśli nie wiesz nic a nic na temat mnie i Miraki, to lepiej się nie wtrącaj z tym swoim trawiastym chłoptasiem, a my Nataniel... - spojrzał na blondyna. - Jeszcze sobie porozmawiamy na spokojnie – mrugnął okiem i odszedł jakby nigdy nic.
- Czy ludzie nic nie widzą?! - warknęła zdenerwowana Blue.
- Zadzwonię lepiej do Miraki – powiedział szybko wybierając numer. - Miraka? Spotkaliśmy Kirę na mieście i porwał Lorelei.
- Co?! Jak to?!
- Wytłumaczę ci w szpitalu. Pojedziemy do niego opatrzyć nasze rany.
- Dobrze, zaraz będziemy.

~~~♥~~~

Biegłam przez korytarz szpitalny w wyznaczonym kierunku szukając Nataniela i Blue z Jade, a za mną podążał Ren równie zaniepokojony jak ja. Wparowałam do sali gdzie pielęgniarka zakładała już opatrunki na ich niewielkie rany.
- Nic ci nie jest? - spytałam przytulając Natusia.
- Nie. Nie są to głębokie rany – odpowiedział uspakajając mnie swoim uśmiechem. Jednak miał pełno plastrów na nosie, policzkach i czole. Wyglądał dość zabawnie, tak samo jak Jade. Jednak nie mogłam się śmiać, sytuacja była zbyt poważna.
- Wracaliśmy do domu, kiedy pojawił się Kira – zaczęła mi wszystko tłumaczyć Blue gdy pielęgniarka opuściła gabinet. - Nasłał na nas dwóch facetów wyglądających jak matrix i porwał Loris.
- To niemożliwe! Jak on śmiał?! - syknęłam zagryzając nerwowo wargę. - Trzeba coś zrobić.
- Powiadommy o tym policję – zaproponował Jade poprawiając bandaż na ręce.
- Um – potaknęłam i wyszliśmy na korytarz widząc Rina stojącego jak słup. Z rozdziawioną buzią spoglądał na nas wszystkich nie wiedząc co zrobić i nagle zaczął biec w stronę wyjścia. - Rin! - krzyknęłam za nim, ale lokaj szybko mnie powstrzymał.
- Idźcie na policję, a ja się zajmę tym idiotą! - krzyknął znikając nam z oczu.

~~~♥~~~

- KIRA!!! - przez miasto biegł rozwścieczony ochroniarz poszukując swojego wroga. - Pokaż się zasrańcu! Wiem, że gdzieś tu jesteś! - wrzeszczał jak oszalały nie zwracając uwagi na zakrwawione bandaże. Teraz nawet otwarte rany nie sprawiał mu bólu, gdy myślał o uprowadzonej Lorelei. Chłopak zauważając dziwnie wyglądającego mężczyznę podążył za nim do hotelu na lekkim odludziu i posłusznie wszedł do jednego z pokoi. Rozglądnął się widząc przywiązaną do krzesła czerwonowłosą. Chciał do niej podejść, ale tajemniczy mężczyzna zamknął drzwi i zza rogu ujawniła się aura Kiry.
- Witaj stary przyjacielu – uśmiechnął się cwaniacko do Rina. - Tylko nie hałasuj, bo obudzisz dziecko – dodał pokazując różówowłosą Rilan z śpiącym dzieckiem w rękach.
- Co ty planujesz? - syknął ciągle zerkając na stojącego za nim mężczyznę.
- Nic specjalnego - wzruszył ramionami siadając na fotel, który niedawno sobie przyniósł do pokoju. - To sprawa między mną, a Nathanielem.
- Natanielem? Więc po co ci one?!
- Dodatek do zabawy. Każdy ma w tym jakiś swój interes. Dobrze wiesz, że nie lubię się nudzić.
- Więc to twoja kolejna zabawa? Jesteś zazdrosny o Mirakę?
- Za dużo powiedziane. Czuję się raczej jak jej starszy brat. Nie pozwolę aby jakiś facet ją krzywdził.
- To chore! - zacisnął pięści i ruszył na Kirę. Ten zaś pstryknął palcami, a tajemniczy mężczyzna złapał Rina w swoje sidła.
- Przytrzymaj go – dodał podchodząc do przyjaciela i zaczął powalać go pięściami w brzuch. - I jak? Dalej jesteś tak wytrzymały? - syknął z zadowoleniem nacieszając się cierpieniem ochroniarza.
- Żebyś wiedział! - syknął celując w chłopaka kopniakiem. Kira odsunął się do tyłu, a wtedy Rin przygniótł stopę przeciwnika celując następnie w jego klejnoty. Uwolnił swoje ręce z uścisku i silnym kopniakiem w brzuch rzucił faceta na ziemię.
- Jednak nadal jesteś w formie - zarechotał przerażająco. - Ale to nie ma już znaczenia – wyciągnął spod bluzy pistolet celując w głowę chłopca. - Jakieś ostatnie słowa?
- Pierdol się – syknął spluwając na ziemię i w ostatniej chwili uniknął strzału podbiegając szybko do Kiry i przewracając go na podłogę. Przez moment przewracali się z jednego boku na drugi i okładali się pięściami, gdy niespodziewanie czerwonowlosy wycelował pistoletem w Lorelei.
- Nie! - zaprzeczył Rin i rozległ się dźwięk strzału. Wszyscy zamarli nie wiedząc co się właściwie wydarzyło. Kira uśmiechał się szyderczo odrzucając broń na łóżko, a Rilan skryła swój wzrok pod grzywką. Tylko Lorelei spoglądała z drżącymi oczyma na podchodzącego do niej Rina, który próbował ją resztkami sił rozwiązać. - Ucie... - wybełkotał opadając na ziemię.
- Ładnie się doprowadziłeś Rin – roześmiał się Kira. - Zdecyduj którą dziewczynę kochasz, a potem się dla niej poświęcaj.
- Zamknij się zasrańcu – splunął krwią widząc jak Lorelei krzyczy do niego, ale żaden już głos nie dosięgał jego uszu. Obraz zaczynał pochłaniać mrok, a w głowie rozlegała się wyłącznie pustka. - To... koniec?

~~~♥~~~

- Pomocy! Pomocy! - na podwórku przed domem czerwonowłosy chłopiec z nożem w ręku dźgał swoich kolegów z ich rodzicami z przerażającym uśmieszkiem na twarzy. - Na... - krzyknął czując jak ostrze przechodzi przez gardło mężczyzny. - Nie...- wyciągnął rękę do przestraszonego syna, który patrzył z łzami w oczach na umierającego rodzica.
- Tatoooo!!!!
- Masz nauczkę żeby nie zadzierać ze mną – zaśmiał się Kira z śmiechem szaleńca.
- Nie! - nagle z domu wybiegła mała blondynka i uściskała chłopca, który zaskoczony zaczął spoglądać na trawę tulącą jego buty. - Proszę przestań to robić... nie krzywdź innych...
- Ja... nie mogłem patrzyć jak ten facet...
- To nie powód aby go zabijać.
- Ale płakałaś przez niego.
- To łzy wylane przez ciebie...

~~~♥~~~

- Znowu – przerażona po raz kolejny przebudziłam się w nocy w samym środku nie mogąc zapomnieć o tych wizjach jak morduje w każdym wieku ludzi. Tym razem to na pewno były tylko moje wyobrażenia, ale to nie zmienia faktu, że mógł takie coś zrobić w swoim życiu. Poza tym Ren nie wrócił z Rinem, nawet o nim nie wspomniał. Musiał mu uciec, ale gdzie teraz jest?
- Miraka? - usłyszałam głos Nataniela, który spoglądał na mnie pytająco z zaniepokojonym spojrzeniem. - Znowu się czymś zatrułaś?
- Nie, kolejny koszmar. Zejdę po picie, przynieść ci coś?
- Wodę.
- Dobrze – wstałam z łóżka i poszłam na dół do kuchni. Wzięłam sobie szklane napoju i wyszłam na balkon pooglądać cudowne gwiazdozbiory. Siedziałam rozmyślając o przyjaciołach z Polski,kiedy znów dostrzegłam postać Kiry przy drzewie wiśni. Zerwałam się szybko na równe nogi, ale ten przyłożył palec do ust cichając na mnie abym milczała.
- Chyba nie chcesz kogoś obudzić? - spytał zadowolony jak nigdy.
- Co się stało z Rinem? Gdzie Lorelei?
- Spokojnie jak na razie nic jej nie jest. Jeśli chcesz aby przeżyła przyjdź za dwa dni do starego magazynu. Tam będziemy na ciebie czekać.
- My?
- Sama zobaczysz – mrugnął do mnie tajemniczo. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Za kogo się uważasz? - spytał zauważając moje zaskoczenie w oczach. Co miałam odpowiedzieć? Nie musiała, a jednak chciałam. Nie mam pojęcia za kogo. Po co pyta? - Jeśli za przyjaciółkę, to powinnaś iść pomóc Lorelei, jeśli za tchórza, to lepiej uciekaj, ale wiedz, że i tak cię znajdę. Udajesz szczęśliwą i zadowoloną, a tak naprawdę jesteś smutną, nieszczęśliwą i przygnębioną dziewczyną, która dawno temu się zagubiła – Kira zaczął drążyć temat, a mnie zaczęła ogarniać rozpacz. Przerażał mnie swoją wiedzą na mój temat. Skąd tyle wiedział? To prawda, że noszę maskę szczęśliwej osoby żyjącej beztrosko, ale ja jestem całkiem inna. Oszukują... oszukuję wszystkich do koła siebie...
- Okłamuję wszystkich... - szepnęłam, kiedy moje myśli zaczęły wylatywać przez usta. - Jestem potworem... tak naprawdę nie lubię mnie tylko...
- Tak, właśnie tak - syknął z zadowoleniem.
- Miraka! - z transu wybudził mnie Ren, który z patelnią w ręku stanął przede mną. - Nie zbliżaj się – dodał z groźnym spojrzeniem.
- I tak dostałem, co chciałem – zerknął tajemniczo na mnie i odszedł, a ja ciągle myślałam nad jego pytaniem, które otworzyło mi oczy. Teraz już wszystko wiedziałam, poznałam sekret Kiry i mój, przypomniało mi się kim był i kim jest, a zwłaszcza kim ja jestem... dla wszystkich.
- Panienko Miraka? Proszę się otrząsnąć – szturchnął mnie za ramiona, a mnie tylko stać było na obojętne spojrzenie w jego zaniepokojone oczy. - proszę go nie słuchać. Chce namieszać panience w głowie.
- Wiem. Lepiej pójdę spać – odpowiedziałam bezbarwnie i wróciłam do pokoju podając blondynowi szklankę wody tak jak o to prosił. - Pojawił się Kira – szepnęłam jakby nigdy nic i poczułam jak Nathaniel się gwałtownie zrywa. - Ren go przegonił – dodałam i spróbowałam zasnąć chociaż na moment.
Następnego ranka rodzina przy śniadaniu powiedziała, że wyjeżdżamy do Polski, do dziadków i przy okazji odwieziemy Blue z Jade. Byłam zaskoczona tym faktem, ale nie okazywałam tego po sobie, niczego nie okazywałam, bo nadal myślałam o Kirze. Nie mogłam przestać zastanawiać się nad jego planem, czy dobrze go przewidziałam? A może całkiem odwrotnie niż powinnam? Musiałam się dowiedzieć, musiałam pójść dzisiaj do tego magazynu. Nie ma innej opcji. Tak też zrobiłam. Wymknęłam się z domu, kiedy nikt nie patrzył i jakimś sposobem dzięki nawigacji w telefonie znalazłam ten magazyn. Był na całkowitym odludziu w okolicy lasu. Weszłam do środka gdzie promienie słońca dostawały się przez rozbitą szybę. Pośród śmieci i zniszczonych przedmiotów stała dobrze utrzymana kanapa na której spał czerwonowłosy Kira.
- Ymyym... - usłyszałam czyjeś majaczenie i zauważyłam Lorelei przywiązaną do krzesła pod rozbitym oknem, a przy niej stał jeden z gangu Kiry.
- Loris! - podbiegłam do niej, kiedy drogę przerwał mi mężczyzna.
- Tak myślałem, że przyjdziesz szybciej – niespodziewanie spojrzałam na Kirę, który tak na prawdę nie spał. - Dlatego postanowiłem tu zostać do jutra – podniósł się na siedzenie klepiąc miejsce obok abym się przysiadła. - Śmiało, nie ugryzę – dodał i niepewnie usiadłam obok niego.
- Wypuścisz Lorelei? I gdzie Rin?
- Powoli. Mogę uwolnić Lorelei, ale nasłałaś na mnie policję i musiałem zmienić swoje położenie. Miałem trochę kłopotów, więc nie jestem tego pewny...
- Proszę cię.
- Niech ci będzie. Gagi, zabierz Lorelei do jej mieszkania i przypnij do czegoś aby nie mogła tak łatwo się uwolnić. Dopilnuj aby rodzice nie zauważyli jej do końca dnia.
- Tak jest – potaknął rozwiązując dziewczynę i zabierając ją z magazynu.
- A teraz przejdziemy do naszej rozmowy? - spytał kładąc rękę na oparciu, bawiąc się moimi włosami.
- Gdzie Rin?
- Ach, pomartw się chodź raz o mnie.
- Nie mam powodu.
- Rin przeżył. Policja go zabrała do szpitala w pobliskim mieście. Jest w ciężkim stanie, ale wyliże się.
- Zraniłeś go?! Tak mocno?!
- Sam się o to prosił – wzruszył ramionami.
- Odsuń się od panienki Miraki! - do magazynu wpadł Ren wrzucając do środka pobitego Gage. - Lorelei, idź powiadomić rodzinę.
- Um – potaknęła i wybiegła jak najszybciej umiała.
- Jak zwykle muszą nam przeszkadzać – wstał obejmując mnie od tyłu, a jego język zaczął przemieszczać się po mojej szyi. - Ostatnim razem Ren był ode mnie lepszy w walce, więc lepiej się poddam bez walki – puścił mnie, a ja szybko podbiegłam do lokaja. - Do zobaczenia wkrótce.
- Wracaj! - wrzasnął Ren goniąc chłopca. Ja natomiast wyszłam na zewnątrz, przetarłam czoło czując jak cała gotuję się z nerwów. - Uciekł mi – westchnął zawiedziony Ren podchodząc do mnie.
- Najważniejsze, że nie ma już nikogo z moich przyjaciół.
- Nie wiadomo. Kira jest nieobliczalny.

~~~♥~~~

- Szefie, Miraka wyjechała do Polski – w pokojowym hotelu rozległa się nerwowa atmosfera, gdy podczas rozmowy Kiry i Rilan wtrącili się jego podwładni.
- Co?!?! - warknął wściekle nie wiedząc co ma zrobić.
- Ciszej, bo jeszcze obudzisz dziecko – powiedziała kołysząc w ramionach niemowlę.
- Jak do tego doszło? - spytał powoli podchodząc do mężczyzn z opuszczoną głową.
- My, my... - zaczęli się jąkać wychodząc na korytarz.
- Jak... - syknął zamykając za sobą drzwi. - Na to pozwoliliście?! - warknął podnosząc rozwścieczony głowę i przygniótł jednego z nich do ściany ściskając mu szyję. - Niczego nie potraficie! - dodał szczerząc zęby, dusząc podwładnego. - Czemu im na to pozwoliliście?! Przez was mój plan cały się sypie! - dodał, kiedy jeden z nich rzucił się na Kirę z pięściami. Czerwonowłosy zamachnął się nogą kładąc na ziemię jednym ciosem wielkoluda. - Debile! - syknął puszczając mężczyznę i kopnął ścianę robiąc w niej lekkie wgniecenie. - Cholera! Cholera!
- To było bardzo niespodziewane ze strony jej rodziny... - zaczął się tłumaczyć jeden z nich.
- To nie powód!
- Co się dzieje? - spytała różowowłosa Rilan wychodząc z pokoju.
- Nic takiego. Miraka wyjechała do Polski – powiedział uspakajając swoje nerwy.
- I co teraz? - spytała z niepokojem na widok poturbowanych mężczyzn.
- Pojedziemy do niej – spojrzał na nią z powagą i determinacją znów waląc pięścią w ścianę.

~~~♥~~~

Leżałam na kocu w słoneczny dzień, gdy dziadkowie z rodziną pojechali na miasto po zakupy. Blue z Jade wrócili do domu chcąc powitać swoje rodziny, a ja upewniłam się przez telefon, że Rinowi i Lorelei nic nie jest. Uspokojona rozłożyłam się na kocu witając podchodzącego Nataniela z napojami.
- Widzę, że masz dobry humor – uśmiechnął się kładąc obok mnie.
- Um – potaknęłam czując potrzebę powiedzenia mu o czymś bardzo ważnym. - Nataniel... powinnam coś ci powiedzieć – zaczęłam się lekko czerwienić i usiadłam naprzeciwko niego.
- Czy coś się stało? - spytał zaniepokojony aż zaśmiać mi się zachciało.
- Właściwie to... - wzięłam jego dłoń i przyłożyłam do swojego brzucha czekając na jego reakcję. Ten tylko wytrzeszczył oczy nie wiedząc co powiedzieć. - Będziemy mieli dziecko – dodałam z uśmiechem.
- Ale jak to? - spytał z drżącym głosem i padł na ziemię.
- Nathaniel? - spojrzałam na niego, a ten cały zbladł. - Chyba nie powinnam ci tego mówić – szepnęłam, a ten niespodziewanie uśmiechnął się lekko i objął mnie w pasie.
- Tak się cieszę – dodał i razem zaczęliśmy się wygłupiać. - To chłopak czy dziewczynka?
- Nie wiem, nie sprawdzałam.
- Więc jeśli chłopiec, to niech ma na imię Soushi.
- Ładnie, a dziewczynka...
- Wybaczcie, że przeszkadzam w tak uroczej scence młodych rodziców – przed nami pojawił się Kira z Rilan u boku, która miała wózek, a w nim małe dziecko.
- Ty... - syknął Natuś zrywając się na równe nogi. - Daj nam spokój!
- Chciałbym, ale ty stoisz mi na przeszkodzie – uśmiechnął się cwaniacko, a mnie aż krew zaczęła zalewać.
- O czym ty mówisz?!
- Chronię Mirakę, ale przez ciebie ma ciągle problemy. Próbowałem wielu rzeczy, ale niestety na marnę.
- Co chcesz zrobić?
- Z początku planowałem cię zabić, ale doszedłem do wniosku, że nie ma takiej potrzeby. Wystarczyłoby cię po szantażować, ale większym problemem był Rin z Renem. Więc zająłem się najpierw nimi. Ale wtedy wpadł do mnie genialny pomysł. Po co cię zabijać skoro jest Rilan. To ona powinna zadecydować.
- Skąd ty znasz Mirakę?!
- A to długa historia. Znaliśmy się w dzieciństwie.
- Nataniel... - Rilan wtrąciła się w rozmowę. - Dlaczego wybrałeś ją, a nie mnie? - spytała powoli do nas podchodząc. - Wolisz być z nią i zostawisz mnie z naszym dzieckiem?
- Z naszym? - zaskoczony był niesamowicie wstrząśnięty.
- To twoje dziecko.
- Oj, widzę, że nieźle się zaczyna – buchnął śmiechem Kira. - I co teraz? - syknął na gospodarza.
- Jak to? - wybełkotałam nie mogąc w to uwierzyć. On naprawdę ma dziecko z Rilan? Czy to tylko jakiś żart? - Jak to? - spytałam ponownie spoglądając na gospodarza.
- To prawda – potwierdził słowa dziewczyny spuszczając wzrok. - Mówiła mi, że jest w ciąży ze mną, ale ja... ja chciałem być szczęśliwy z tobą. To z tobą pragnąłem dziecka i wspólnego życia.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Bałem się, że mnie znienawidzisz.
- To co robimy? - klasnął w dłonie Kira. - Natanielu, idź z Rilan i bądź szczęśliwy. Miraka ciebie teraz znienawidzi .Spójrz na jej minę. Kochana Mirako, od zawsze cię chroniłem i nadal będę. Chodź, pójdźmy razem – wyciągnął do mnie rękę. Poczułam nagle bijący od niego spokój i dobroć, która mnie do niego przyciągała.
- Nie! - zaprzeczył Nati skrywając mnie za swoimi plecami.- Miraka nigdzie z tobą nie pójdzie. Skrzywdziłeś ją, naszych przyjaciół.
- Tylko z twojego powodu głupku – parsknął, a ja obserwowałam całe to zdarzenie zza pleców blondyna. - Ile razy mam się powtarzać? Jeśli zostawisz Mirakę w spokoju, to nikomu nic się nie stanie.
- Kira, mam dosyć. Idziesz Nataniel, czy nie? - spytała nerwowo Rilan zaciskając pięści.
- Wybacz mi Rilan, ale Miraka jest dla mnie najważniejsza – odpowiedział, a różowowłosa wróciła do wózka sprawdzając czy maluch śpi.
- Nie! Czemu?! - zrozpaczona zaczęła krzyczeć i wyciągnęła z wózka nóż. - Skoro ja nie będę cię miała, to nikt nie będzie cię miał! - wrzasnęła wściekle i ruszyła na gospodarza.
- Nathaniel! - krzyknęłam przestraszona, że może mu coś się stać. Teraz, nie wiem dlaczego, ale zapragnęłam go chronić. Poczułam, że jestem mu to winna. Byłam to winna wszystkim.
- Mi...ra...ka... - jęknął patrząc z drżącymi oczyma na moje plecy. Nie widziałam go, ale czułam jego przerażony wzrok wpatrzony we mnie. Ja tylko poczułam jak zimne ostrze zanurza się w mym ciele zatrzymując czas dla mego umysłu. Wszystko stało się dla mnie niczym, pustka ogarnęła mój umysł i serce. Przed sobą widziałam groźną minę Rilan i cieszyłam się, że teraz ulży jej na duszy. W końcu wyładowała, straciła to brzemię, które jej nieświadomie dałam. Kira sam z przerażeniem spoglądał na jej uczynek. Nie spodziewał się tego. Nikt tego nie mógł się spodziewać. Czułam jak stróżki czerwonej cieczy zaczynają spływać po moim ciele ku ziemi.
- Obyś teraz była szczęśliwa – szepnęłam do Rilan widząc jak jej mina gwałtownie się zmienia w rozpacz, a po policzkach spływają łzy. Odeszła nie mogąc uwierzyć, co zrobiła, a ja opadłam na ziemię, delikatnie, w ramiona wstrząśniętego Nathaniela.
- Nie... nie tak to miało być! - wrzasnął wściekle Kira.
- Kocham cię – szepnęłam dotykając jego policzka dłonią.
- Nie... nie rób mi tego – jęknął z łzami w oczach. - Nie opuszczaj mnie.
- Ratuj... dziecko – uśmiechnęłam się czując jak moje ciało robi się coraz zimniejsze.
- Miraka... - wtulił się we mnie, a jego głos powoli zanikał, tak samo jak i obraz. Wszystko pochłaniała ciemność, której zawsze się bałam, ale teraz, wiedząc, że jest koło mnie Nathaniel, byłam szczęśliwa i strach mnie opuścił. - Też cię kocham.

~~~♥~~~

Deszcz ożywiał roślinność, a piaskowe dróżki zostawiały ślady butów wędrowników po cmentarzu. Przy jednym z nich stał blond chłopak w czarnym garniturze i położył bukiet kwiatów na jeden z grobów trzymając parasolkę i małą dziewczynkę za rączkę. Miała śliczne złociste włosy lekko kręcone na końcach i duże, niebieskie oczka. Ubrana była w czerwony płaszczyk i owinięta w niebieski szalik.
- Czy mama jest w niebie?
- Tak kochanie. Teraz na nas patrzy i uśmiecha się – odpowiedział z łagodnym uśmiechem. - Jesteś taka podobna do swojej mamy.
- Też mam zamiar zostać weterynarzem.
- Naprawdę? - zaśmiał się i razem zaczęli wracać do domu.
- Tak! I będę miała mnóstwo kotów!
- Nie wątpię w to – roześmiany zerknął przez ramię na grób, na którym pojawił się nagle Tofik. - Miraka...


13.05.2012

Specjal: Przyjaciółki

Opowiadanie stworzone grupowo przez:
BlueMagg
Lorelei
Miraka
Ciąg dalszy dla zainteresowanych nafan clubie
________________________________________


(BlueMagg)
Słońce chowało się leniwie ku zachodowi. Siedziałam pod drzewem i czekałam na moje dwie przyjaciółki - Lorelei i Mirakę. Spojrzałam na malutkiego zajączka odpoczywającego w cieniu drzew na pobliskiej polanie. Był taki słodziutki i malutki!Uśmiechnęłam się pod nosem i cicho westchnęłam. Nagle usłyszałam dziwny hałas dobiegający zza wielkiego drzewa. Pospiesznie wstałam i zaczęłam okrążać dąb. Wydawało mi się to dziwne. Po chwili poczułam że ktoś zakrywa mi oczy. Dotknęłam dłoni i poczułam znajomą chropowatą skórę. I jeszcze ten zapach mocnych,męskich perfum zmieszany z zapachem skoszonej trawy...
- Jade -szepnęłam i jak na zawołanie serce skoczyło mi do gardła. Odwróciłam się w stronę i spojrzałam w jego zielone oczy. - Co ty tu robisz?
Ogrodnik uśmiechnął się promiennie i zaczął gładzić mnie po włosach.
- Jestem na spacerze i spotkałem ciebie,kochana.-powiedział swoim delikatnym głosem. Nagle przybliżył swoją twarz do mojej i zrobiło mi się gorąco. Poczułam jego ciepłe i miękkie usta i zaczęłam je łapczywie łapać. Jade drgnął,ale tylko przysunął się bliżej.
Przystąpił krok do przodu i przewróciliśmy się na twardą ziemię. Zaśmiałam się głośno i dotknęłam jego zielonych włosów.

~*~*~*~*

Dwie dziewczyny spacerowały po polanie w poszukiwaniu przyjaciółki. Nagle usłyszały znajomy śmiech za jakimś dębem. Miraka-jedna z nich - pobiegła tam sprawdzić co się dzieje. Zobaczyła Blue a nad nią ogrodnika Jade'a. Magg speszona przytuliła się do chłopaka i zrobiła się czerwona jak burak.
Blondynka wybuchła śmiechem i tarzała się po ziemi.
(Miraka)
Nie mogła powstrzymać śmiechu na widok zawstydzonej pary, kiedy przypomniała sobie, że podczas nocy widziała zza kanapy czyjeś ślepia i w ten spoważniała skacząc na Magg aby ją ukarać. Bo któż inny mógł podglądać? Raczej nie Jade, który głośno chrapał.
Obie turlałyśmy się po trawie, a nasza kłótnia wydawała się być po prostu zabawą. Sam Jade roześmiany zrobił nam zdjęcie.
- Mógłbyś pomóc - burknęła zarumieniona Magg.
- Wolę nie stracić głowy - odpowiedział i nagle spojrzałyśmy się na siebie dając znaki.
- Na niego! - krzyknęłyśmy równocześnie i tym razem miałyśmy wspólnego wroga.
- No pięknie! Zaczęliście beze mnie - niespodziewanie zza drzewa pokazała się postać Lorelei.

(BlueMagg)
Razem z Miraką zaczęłyśmy okładać Jade'a. Nagle zza drzewa wyjrzała czerwona głowa Lorelei.
- Chodź do nas.-powiedziałam dalej się śmiejąc. Nie byłam już zdolna do walki,tak się śmiałam. Delikatnie tylko biłam Jade'a po głowie ,aż w końcu padłam ze śmiechu na trawę.
(Lorelei)
Zrobiłam naburmuszoną minę. Rozpoczęły cudowną zabawę beze mnie.
-Zatem odchodzę do drugiego obozu!-burknęłam. Zauważyłam,że Bluuś odpadła ze śmiechu co mnie rozbawiło.
Podeszłam do Miraki od tyłu i złapałam ją za kołnierz.
-Jeszcze Jade nam zejdzie ze świata.-po czym starałam się ją odciągać,co wcale do łatwych zadań nie należało.
(Miraka)
Siłowałam się z Lori, bo ta czerwona diablica nie chciała widać się pobawić!
- Co za silne małe gówno - syknęła Loris i padłyśmy jak długie, kiedy puściłam zmasakrowanego JADE.
(BlueMagg)
Spojrzałam na poddenerwowaną Lorelei i przestałam się śmiać. Złapała Mirakę za kołnierz, przez to znowu zaczęłam się śmiać.
W tym czasie Jade zobaczył,że nie jest już atakowany i podpełznął do mnie.
-Ostatni raz mi to było.-szepnął smutny. Spojrzałam na niego.
-Jade, to było dla zabawy.-pocałowałam go delikatnie w nos. Pomógł mi wstać.
Spojrzałam na moje dwie przyjaciółki.
(Lorelei)
Z uśmiechem poprawiłam mój cylinder na głowie.
-No,w końcu.-powiedziałam dumna z siebie,spoglądając jeszcze raz na swą chustę. Musze ją w końcu oddać.
Kątem oka zdołałam ujrzeć Bluuś,przez co na mych ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Ile ty masz siły...-skomentowałam do Miraki, siadając zmęczona pod drzewem.
(Miraka)
-Taa... jeszcze nikomu się to nie udało - odpowiedziałam z ciężkim westchnięciem godząc się na przegraną rundę, ale następnym razem się nie dam! - Jaki ładny dzionek - pomyślałam głośno odpoczywając na trawie.
(BlueMagg)
Podbiegłam do dziewczyn ciągnąc za sobą Jade'a.
Usiadłam wygodnie na jego kolanach i wtuliłam się w jego tors.
-I co...Kiedy ślub?-spojrzałam z uśmiechem na Lorelei która puściła do mnie oko.
(Lorelei)
Podniosłam się dumnie z miejsca i prostując się,poprawiłam swą grzywkę która zaczęła mi wpadać do oczów.
-Z pewnością niedługo,nie?-spytałam Miraki,krzyżując ręce na klatce piersiowej.
(Miraka)
-etto... nie rozmawialiśmy o tym właściwie jeszcze. jeśli pamiętacie, to miałam ciężkie chwile i jeszcze głowa mnie ciągle boli, nie wystarczy, ze się na razie zgodziłam? - czerwona zaczęłam nad tym intensywnie rozmyślać widząc miny koleżanek.
(BlueMagg)
W tym czasie Jade zaczął gładzić mnie po głowie,którą miałam wtuloną w jego tors.
Gdy tylko pomyślę o tym,co on powiedział mi zaraz po przebudzeniu na sofie w domu Miraki, to robi mi się gorąco. "Może ty też chcesz spróbować?" I ten jego melodyjny śmiech. Nie,nie po prostu nie wyobrażam sobie nagiego Jade'a...
-No weeeeź!On ci się oświadczył!-spojrzałam na chłopaka,który zarumienił się.
(Lorelei)
Westchnęłam ciężko.
-No trudno,trzeba poczekać. Co nie zmienia faktu,że już kreślę krzyżyki w kalendarzu.-powiedziałam,jeżdżąc dłonią po cylindrze. Każdy z nich ma chłopaka a jedna narzeczonego. Tylko ja jestem takim wyrwanym odludkiem z Krainy Czarów.
Uśmiechnęłam się pod nosem,mówiąc do Miraki.
-Ale szybko nas powiadom,zgoda?
(Miraka)
- Um - potaknęłam myśląc czy czasem oni w nocy nas nie widzieli. Wnioskując po ich twarzach, to zaczynałam wątpić. - Ciekawe, co teraz robi Nathaniel. A, nie martw się Loris, na pewno kogoś znajdziesz, może i Rina?
(BlueMagg)
Spojrzałam na czerwonowłosą. Wydawała się smutna.
Tylko ona jest sama.-pomyślałam i wstałam. Spojrzałam w niebo,na którym pojawiły się ciężkie,czarne chmury.
-Ja oczekuję pięknej i białej sukni.-zaśmiałam się.-Wracajmy do domu,zaczyna padać.-I kiedy to powiedziałam z nieba zaczęły lecieć zimne krople deszczu.
(Lorelei)
Machnęłam niedbale dłonią na słowa Miraki.
-Tsa,jasne!-lecz na następną wypowiedź,tym razem Bluuś burknęłam:
-Wódz indianinów, deszcz wywołuje.-uniosłam dłonie przed siebie,na których zaczął się zbierać deszcz. Po chwili ruszyłam przed siebie.
-Więc chodźmy.
(Miraka)
- przestańcie mi tu deszcz przywoływać! - krzyknęłam piskliwie biegnąc przed siebie. - Ja jestem z cukruuuu!!! - machałam rękoma jak wariatka odrzucając krople deszczu, ale po chwili sobie darowałam,gdyż byłam przemoknięta do suchej nitki. - Nie śmiejcie się ze mnie! - tupnęłam zawstydzona brudząc się błotek z kałuży. - szlak
(BlueMagg)
Biegłam przed siebie nie zważając na dziewczyny. Deszcz zrobił się silniejszy.
Byłam już przemoczona do suchej nitki. Kocham deszcz.
Kocham te zimne krople padające na moją skórę.

~*~*~*~*

Wpadliśmy do domu cali przemoknięci.
Zaśmiałam się cicho patrząc na Jade'a,który wyglądał jak przemoczony szczur.
-Lepiej się wykąpmy.
(Lorelei)
Zaśmiałam się z reakcji Miraki. W porównaniu do nich,ja mogłam długo tak stać w deszczu. Podeszłam do niej,kładąc dłonie na jej plecach.
-No dalej,do domu~-powiedziałam melodyjnie,z uśmiechem na ustach.-Panienko z cukru.
(Miraka)
- Tylko nie panienko, bo ja...! - słysząc zakazane słowo miałam już ochotę walnąć z liścia, ale to była Lorelei! Nie mogłam - A tak właściwie,to gdzie Blue i Jade?
(BlueMagg)
Zostawiłam wszystkich w spokoju i poszłam się umyć.
Czy Miraka i Lorelei już wróciły?
No nic.-pomyślałam i weszłam do wanny pełnej ciepłej wody.

~*~*~*~*

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu,gdzie byli już Rin i Ren.
Gdzie jest Nathaniel i Jade?
(Lorelei)
Uśmiechnęłam się wrednie, wyprzedzając dziewczynę.
-Poszli już do domu.-powiedziałam,poprawiając czapkę.-Dobra,pośpieszmy się bo coraz bardziej leje.-burknęłam niezadowolona.
(Miraka)
- Nieee! To moja kochana bluzka! - spojrzałam na zniszczony ciuch i w końcu dobiegłyśmy. - Zostawiła nas! Ja ją ukatrupię i to jeszcze u mnie w domu...
- A gdzie miała się podziać? - spytała mnie Loris i weszłyśmy do śdorka. Nofakt, mój do toich dom, od jakiegoś czasu.
- Natuś!!! - krzyknęłam nigdzie go nie widząc.
- Głupie Otaku wróciło - skomentował Rin widząc nas całe mokre.
(Lorelei)
Zaśmiałam się,ściągając kapelusz.
-Wraz z obstawą.-skomentowałam,rozglądając się dookoła. Skoro Miraka wypaliła ten pomysł,to ja muszę zrobić na odwrót!Taka już ma natura.
-Bluuś już całkowicie wywiało.
(BlueMagg)
Opadłam na wielką sofę i przełączyłam kanał z jakiegoś filmu policyjnego na kanał kucharski.
-Hej!-wydarł się Ren.Ups...chyba właśnie oglądał ten program.
-P-przepraszam...-szepnęłam i schowałam twarz w dłonie.-Ja nie chciałam...
Nagle usłyszałam pisk Miraki i spojrzałam w tamtą stronę nie próbując patrząc na Rena. Byłam tylko skulona...Tylko.
(Miraka)
czyja dobrze widzę?! Nathaniel w peruce! Zrobiony za dziewczynę! Kto m uto zrobił?!?! - Maaaaggg! - wrzasnęłam widząc skuloną dziewczynę i od razu mnie olśniło. - Ren! Dawaj mi patelnię! Gdzie ten Rin?!
(BlueMagg)
Spojrzałam na Mirakę.
-He,hej...nic się nie stało...-powiedziałam cicho.
Nagle do pokoju wszedł zdezorientowany Jade. Napotkał mnie,jak siedzę skulona na sofie.
-Co tu się dzieje?-spojrzał na Mirakę która chciała patelnię,na Nathaniela w peruce i na Rina i Rena. Po chwili podszedł do mnie i mocno przytulił nie zważając że przed chwilą się kąpałam i mam mokre włosy.
(Miraka)
- A gdzie Lori? - spytałąm, może obmyśla plan pojmania Rina?
(Lorelei)
Otworzyłam oczy. Nawet nie wiem ani kiedy,ani jak ale byłam na balkonie.
Uśmiechnęłam się,siadając na podłodze. Pomimo tego ze biło od niej zimno,oparłam się jeszcze o ''murek''.
Deszcz starał się tutaj dotrzeć,a ja wbiłam w niego wzrok. Nasilał się,co było widać.
Westchnęłam,trzymając w dłoniach cylinder.
-Wszyscy jesteśmy szaleńcami.
(BlueMagg)
Spojrzałam na dziewczynę która trzymała w dłoni patelnię. Rozluźniłam się i oddałam się ramionom Jade'a. Był taki ciepły...
Odwzajemniłam uścisk mimo tego,że miał przesiąkniętą już całą koszulę.
(Miraka)
zauważyłam, że Rin gdzieś idzie, na balkon, gdzie siedziała Loris. Byłam tak ciekawa, że uspokoiłam wszystkich i za pociągnięciem ich szmat schowałam za kanapę podsłuchując ich rozmowy.
(Lorelei)
-Następna kretynka.-słysząc czyiś głos,podskoczyłam w miejscu. Drastycznie się odwróciłam i ujrzałam rozbawionego Rina.
Westchnęłam ciężko,czy oni się zmawiają,że się tak czają?
Wstałam ze swojego miejsca.
-Po co przylazłeś?
-Potowarzyszyć Ci.-nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Ale widząc w oknie Rena wraz z patelnią,uśmiechnęłam się. Teraz już rozumiem.
Założyłam na głowę kapelusz,uśmiechając się.
-Jeszcze ty przemokniesz. I będzie trójka kretynów.
(BluaMagg)
Zauważyłam Lorelei,która siedziała na balkonie. Dołączył do niej Rin.
Zaśmiałam się cicho,kiedy zobaczyłam Mirakę ukrytą za kanapą.
Złapałam Jade'a za rękę i wyszłam z salonu.
Jednak chłopak mnie wyprzedził i teraz mnie gdzieś ciągnął.
-Co ty...robisz?-zapytałam się go głupio.
-Zobaczysz.-uśmiechnął się pod nosem i pociągnął mnie mocniej.
(Miraka)
- Nie powinniśmy tego robić - powiedział do mnie Nataniel.
-Ci - uciszyłam go prędko. - Ale to Rin i Loris. Głupi Ren, po co on tam dalej tak sterczy? A gdzie Blue wywiało?
(BlueMagg)
Szliśmy schodami na górę. Dokąd on mnie wlecze?
Weszliśmy tylnymi drzwiami na dach. Deszcz dalej padał.
-Jade,co ty robisz?-zapytałam się go patrząc w oddali na miasto. Po chwili chwycił mnie za ramiona i pocałował namiętnie. Pierwszy raz!
Od razu przybliżyłam się do niego łapiąc go za mokre włosy. Nagle zrobił się taki namiętny...zaczął delikatnie dotykać mój brzuch,a potem przejeżdżał po piersiach.-Czy ty...-powiedziałam między pocałunkami i spojrzałam w jego oczy.
-Tak.-powiedział stanowczo.
(Lorelei)
Chłopak oparł się o framugę drzwi,a ja odruchowo westchnęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony,a moją reakcją było niedbałe machnięcie dłonią.
Między nami,panowała wręcz duszna atmosfera.
Wychyliłam się zza balkonu,spoglądając na chmurne niebo.
-Jakim cudem ten cylinder Ci nie spada?-spytał. Starał się jakoś trzymać rozmowę?
-Magia.-odpowiedziałam ze śmiechem,a kątem oka ujrzałam,iż machnął zrezygnowanie głową. Potrafiłam dobić każdego,bez wyjątku.
Deszcz coraz bardziej napierał, a Rin podszedł do mnie,łapiąc mnie za nadgarstek.
-Dość,jeszcze będzie burza.-fuknął,a ja posłusznie ruszyłam za nim do środka mieszkania.
(BlueMagg)
Usłyszałam grzmot. Odskoczyłam od Jade'a jak poparzona.
-Prze-przepraszam....-sapnęłam. Zrezygnowany chłopak przytulił mnie i szepnął:
-Może innym razem.-złapał mnie za rękę i weszliśmy do domu.
(Lorelei)
Gdy w drzwiach zauważyłam Bluś wraz z Jade'em,szybko zabrałam swoją dłoń z uścisku.
Pomachałam do nich radośnie i wtedy oprzytomniałam,że tak samo niczym Miraka, jestem mokra.
A właśnie,gdzie ją wywiało?Spojrzałam na chwilę przez Rin'a i zaśmiałam się niczym psychopata.
-Wy podczas deszczu gdzieś wychodzicie?
(Miraka)
zakochana para! Jacek i Barbara!
- Wiedziałem - powiedział widząc mnie z Nathanielem za kanapą. - Co za Otaku.
- Milcz! - wytknęłam go palcem patrząc na Loris. - Nie przeszkadzamy, my już lepiej uciekamy - poklepałam Nathaniela po ramieniu.
- Hm... czy kiedykolwiek nie może być chodź raz normalnie? - spytał zrezygnowany i jak grzeczny piesek poszliśmy do mojego pokoju. Miałam zamiar zostawić ich samych, ale zaraz! A co z Renem?! Ach tak, pewnie znowu robi kolację czy cś w tym rodzaju. Nie powinien im przeszkadzać, prędzej ich sfata
(Lorelei)
Machnęłam niedbale dłonią,marszcząc brwi. Serio,dziwnie się zachowuję,muszę nad tym pomyśleć.
Gdy tylko i oni zniknęli,schowałam twarz za dłonią.Ja już chyba nawet wiem,gdzie oni poszli. Widziałam jak Rin odprowadza ich wzrokiem,a ja starałam się dojrzeć Ren'a. Wszyscy podczas burzy gdzieś znikają.
Nagle,telewizor sam się wyłączył a w domu nastała ciemność. Podskoczyłam w miejscu,a jako odpowiedź usłyszałam grzmot za oknem.
-Burza.-mruknęłam cicho pod nosem i wyciągnęłam ręce do przodu,starając się wyczuć kanapę.
-Nie mów mi,że masz aż tak słaby wzrok.-słysząc ten głos,uniosłam oczy ku górze,stając na palcach. Wtedy rozpoznałam twarz Rina,a ja natychmiast odskoczyłam.
Obróciłam się na pięcie i wtedy dorwałam kontur kanapy. Usłyszałam kroki, był to z pewnością Rin.
(BlueMagg)
Siedziałam w pokoju razem z Lorelei przy ostatniej świecy.
Tak,burza przybierała na sile.
Miraka spała wtulona w Nathaniela na łóżku a Jade zasnął jakiś czas temu.
Wpatrywałam się w postać czerwonowłosej.
-Czy coś się stało?-zapytałam po długiej chwili ciszy.
(Lorelei)
Siedziałam z podkulonymi kolanami, a mój cylinder leżał spokojnie obok mnie. Każdego chłopaka gdzieś wywiało,oprócz Nathaniela.
Wgapiałam się tępym wzrokiem w palącą się świecę,zabierając czasem wosk.
-Jedynie co, to jest burza, to się stało.-powiedziałam szeptem.-Że to musiało się stać akurat dzisiaj...
(BlueMagg)
Westchnęłam i odwróciłam wzrok na śpiącego na moich kolanach Jade'a.
-Wszystko,co najgorsze dzieje się najpierw.
(Lorelei)
-I wtem na te lepsze rzeczy,możemy nie doczekać lub nie mają już żadnego znaczenia.-mruknęłam po chwili i biorąc cylinder w dłoń,zaczęłam wodzić po nim palcami.
-Głupia burza.-obejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było widać zegarka,na co zareagowałam westchnięciem.
Wyciągnęłam komórkę,na której wskazywało że 2 kreski baterii są. Z drugiej strony,cud że ją wzięłam. Zazwyczaj jej nie mam przy sobie...
Wstałam z kanapy, odkładając czapkę.
(BlueMagg)
-Racja.-szepnęłam i pogładziłam włosy Jade'a. Spojrzałam na dziewczynę,która wstała z sofy i zaczęła chodzić po pokoju.-Jutro wyjeżdżam z Jadem.-dodałam i poczułam że moje powieki robią się coraz cięższe.
(Lorelei)
Obróciłam się w jej stronę zdziwiona. Natychmiast do niej podeszłam.
-Dlaczego? Gdzie? Na ile?-wypytywałam co chwila szeptem, spoglądając również na Mirakę. Cieszę się, że jestem z Japonii no ale... A jak ona również wyjedzie?
Czekałam niecierpliwie na jej odpowiedź,mając smutek w oczach.
(BlueMagg)
-Jestem tu u Miraki w odwiedzinach. Muszę wracać do domu.- spoglądnęłam na dziewczynę lekko ziewając.-A co z tobą?Nie wracasz do domu?
(Lorelei)
-Szkoda...-usiadłam zrezygnowana na kanapie. Czyli że Miraka również jest z Polski? Czyli że również, może odejść?Na samą myśl,zaszkliły mi się oczy -Tutaj jest mój dom,w Japonii.-odpowiedziałam dziewczynie,przechylając lekko głowę na ramię.
(BlueMagg)
Spojrzałam na dziewczynę która była już bardzo smutna.
-Może przyjadę na wakacje.-uśmiechnęłam się blado i oparłam głowę na swoje ramie.
Po jakimś czasie zasnęłam.
(Lorelei)
Uśmiechnęłam się słabo,na jej pocieszające słowa. Widząc że usnęła,wzięłam do ręki telefon. Włączyłam wyświetlacz,który miał mi posłużyć jako latarka.
Na wakacje,może...Te słowa dudniły mi w głowie. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk,na który przeszły mnie ciarki po barkach. Zdołował już mnie wystarczająco fakt,że moje przyjaciółki mogą odejść.
Zaczęłam się kierować w stronę schodów,trzymając pewniej komórkę. Nigdy nic nie wiadomo...
Nagle zaczęła ona migać na znak,iż bateria się wyczerpuje.-W takim momencie?-burknęłam niezadowolona.
Zaczęłam się wspinać po schodach,gdy usłyszałam spokojny głos.
-Spadniesz.-odruchowo usiadłam na schodach lekko się obijając,bo inaczej owa osoba dobrze by przewidziała. Poświeciłam w tamtą stronę komórką i dojrzałam że to Rin. Wtedy,moja komórka padła więc schowałam ją do kieszeni. Poprawiłam cylinder,a on usiadł obok mnie. Poczułam tą drugą osobę...
Przetarłam dłonią oczy,starając się nie usnąć.-Co tu robisz?-mruknęłam do niego.-Patroluję.-otrzymałam jako odpowiedź.-Gdzie Ren?-spytałam.-Jak normalna reszta śpi.-burknął,a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Sen powoli mnie zaczął nużyć,a ja starałam się mu opierać. Lecz po chwili jednak,usnęłam na schodach...

12.05.2012

39 Rozpoczecie dramatu


Wracałam zadowolona z pracy do domu rozmawiając z Rinem zajadając loda i obserwując spacerującego Tofika przed nami.
- Głupie Otaku, czemu ciągle muszę cię odprowadzać z jednego do drugiego miejsca? - fuknął niby to obrażony trzymając w ustach loda.
- Bo to twoja praca! - odparłam lekko zdenerwowana.
- Taaa – syknął krążąc oczyma. - Lepiej się pośpiesz, bo zaraz będzie mój serial – westchnął wkładając ręce do kieszeni.
- Haj, haj – zaakcentowałam jak znudzony Japończyk, a ten skarcił mnie wzrokiem. - A weź daj se siana – dodałam biorąc do rąk Tofika, kiedy przechodziliśmy przez pasy.
- Kogo my tu mamy – nagle po drugiej stronie zatrzymał nas czerwonowłosy Kira z chuligańską miną.
- Kira? - zdziwiona poczułam nagle na swojej skórze niebezpieczeństwo.
- Kira? Co za śmieszne imię – zaczął się z niego nabijać Rin.
- Och, czyżby Rin robił za twojego ochroniarza? A może mu się spodobałaś? Raczej to drugie.
- Skąd znasz Rina? - spytałam zerkając na spoważniałego niebieskookiego.
- Byliśmy w tej samej akademii wojskowej. Kira Nonomi został z niej wywalony za nieodpowiednie zachowanie – odpowiedział Rin kurczowo zaciskając pięść.
To znaczy, że... do tej pory obsługiwałam kogoś złego? Za co mogli go wywalić? Chyba nikogo nie pobił? Zaczęłam się strasznie bać, a atmosfera zrobiła się tak napięta, że nerwowo zaczęłam się rozglądać.
- Czego chcesz? - warknął z groźną miną Rin. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego jak teraz, ten Kira musiał naprawdę być kimś bardzo złym, ale co właściwie ode mnie chciał?
- Niczego. Lubię tylko rozmawiać z Miraką – wzruszył obojętnie ramionami z dziwnym uśmieszkiem. - Myślałem, że powiesz coś w stylu „ Dawno się nie widzieliśmy”, a ty już szykujesz się do walki wręcz.
- Dziwisz się?
- Miraka, powiedz coś Rinowi. Nie mam zamiaru wam niczego zrobić.
- Rin... - spojrzałam na chłopca, który po chwili zastanowienia się rozluźnił pięść. - O czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie. A o czym innym? W końcu nie znam szczegółów twojego prywatnego życia.
- Idziemy, nie mam ochoty z nim rozmawiać.
- Ale ja chcę Rin.
- On tylko namiesza ci w głowie! - nagle podniósł na mnie swój głos. Zaskoczona nie wiedziałam, co mam powiedzieć, ale może i miał rację? W końcu... sama to zauważyłam na samym początku.
- Nie zrobi tego. Już nie raz próbował.
- Jesteś ślepa, głupie Otaku?! Sam fakt, że zgadzasz się z nim rozmawiać pokazuje, że ma cię już w garści.
- Ochłoń Rinie, a my sobie porozmawiamy na osobności – klasnął w dłonie i nagle czterech dobrze zbudowanych mężczyzn okrążyło mojego ochroniarza. - Chodźmy Miraka, oni dopilnują aby nam nie przeszkadzał – dodał prowadząc mnie do jakiejś kawiarenki.
- Miraka! - krzyknął za mną Rin. - Cholera! Złaźcie mi z drogi! - warknął nie mogąc wywinąć się przeciwnikom. - Miraka! On zabi...- niespodziewanie niebieskooki oberwał w policzek i tak rozpętała się ich bujka.

- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - spytałam siadając na krześle.
- Już ci mówiłem – zaśmiał się tajemniczo, a podejrzany uśmiech nadal z niego nie schodził. - O tobie.
- Nic ciekawego się nie dowiesz.
- Ja nie, ale ty owszem
- Jak to...?
- Czy Nathaniel już zauważył? - spytał z tajemniczą zgrozą w oczach i zerknął na niższe partie mojego ciała. - Który to miesiąc?
- Nie wiem o czym mówisz – zmarszczyłam groźnie brwi zakrywając brzuch rękoma.
- Jesteś doprawdy w wygodnej sytuacji. Nie widać prawie brzucha, nie wymiotujesz i rzadko kiedy słabniesz zwalając winę na alergię. Powiedziałbym, że to szósty, może i siódmy miesiąc. Do tego zaręczyny, zdrady z Rinem i Renem.
- Skąd to wiesz?
- Mam swoje sposoby, ale tu nie o mnie chodzi. Czy ty nie czujesz wyrzutów sumienia? A jeśli to nie jego dziecko tylko... no nie wiem, Lysandera?
- Nie spałam z nim.
- Hm...? Skoro tak twierdzisz. Ale to nie zmienia faktu, że go okłamujesz. Biedak jest tak tobą zauroczony, że niczego nie dostrzega. Mógłby mieć tyle wspaniałych kobiet i to lepszych od ciebie, które dotrzymałyby mu wierności, ale wybrał właśnie ciebie. Co za ironia, ty go zwyczajnie wykorzystujesz.
- Nie prawda!
- Więc czemu z nim jesteś, a nie z Jadem, Kastielem, Lysanderem, Renem albo Rinem? Nie ominąłem jakiegoś przypadkiem?
- Jak śmiesz...! - zmarszczyłam brwi wiedząc, że jednak wpakowałam się w kłopoty widząc tą czwórkę mężczyzn za oknem. Nie mogłam uciec, musiałam grzecznie kontynuować rozmowę, aby nie mieć niepotrzebnych kłopotów.
- Spokojnie, bez nerwów, nie są one potrzebne – pomachał dłonią z zadowoleniem. - Powinnaś być ze sobą szczera. W starej szkole byłąś szarą myszką, mało kto cię znał i lubił, bo strasznie się wyróżniałaś, a tutaj możesz pozwalać sobie na takie dziecinne zachowanie jak u Otaku.
- Od kiedy mnie śledzisz?
- Hm... od jakiegoś czasu. Postanowiłem do ciebie zagadać jak dostałaś pracę. Najwidoczniej mnie nie pamiętasz, Mirako – dlaczego ten głos wymawianego imienia tak mnie poruszył gdzieś głęboko? W mojej podświadomości, jakby normalnie mnie zakuła. - Czyżbyś coś sobie przypomniała?
- Nie rozumiem cię... kim ty jesteś?
- Jestem Kira, przecież się przedstawiłem. Co dzisiaj robiłaś?
- Pewnie dobrze wiesz – odpowiedziałam groźnie słysząc dźwięk swojej komórki.
- Nie odbierzesz?
- To nic ważnego.
- Pewnie Nataniel, na pewno się martwi, odbierz – zaczął nalegać, więc sięgnęłam po komórkę. - Daj na głośno mówiący. Jestem ciekaw jak się dowiedział.
- Halo? - odebrałam telefon włączając głośnik.
- Miraka?! Gdzie jesteś?! Czy ten facet coś ci zrobił? Rin przyszedł cały poturbowany!
- Jak to?! Mocno? - z przerażeniem wsłuchiwałam się w te przerażające wiadomości.
- Lorelei zabiera go do szpitala, gdzie jesteś?
- Jeśli mu powiesz, to rozliczę się stopniowo ze wszystkimi – szepnął oczekując mojej reakcji. Byłam pomiędzy kosą, a kowadłem. Sama wkopałam ich w te kłopoty i nie powinnam ich bardziej krzywdzić. Sama sobie z tym poradzę inaczej ucierpi ktoś więcej niż Rin, a tego bym sobie nie wybaczyła. - Coś długo się zastanawiasz nad tą groźbą.
- Wszystko gra – odpowiedziałam przełykając głośno ślinę. - Siedzimy i tylko rozmawiamy.
- Kłamiesz, słyszę to w twoim głosie.
- Postaraj się być bardziej wiarygodna – mrugnął do mnie okiem.
- Naprawdę nic mi nie jest. Niedługo wrócę. Pa – rozłączyłam się chowając komórkę.
- Ach i po co ci to było? Teraz z pewnością zacznie poszukiwania. Jesteś nieznośna, robisz to specjalnie czy nieświadomie? Ale wybaczę ci.
- Nie potrzebuję twojego wybaczania.
- Ja mam odmienne zdanie, bo widzisz... - wyciągnął kartkę z długopisem pisząc coś na niej i podając w moje ręce.

Do następnego razu, Mirako”

Nagle znów na widok swego imienia cała w środku zadrżałam ze strachu. W głowie rozbrzmiało mi echo syczącego głosu mówiącego moje imię ze śmiechem na twarzy.
- Pa – dodał, kiedy ja byłam w szoku i wyszedł jakby nic, a po kilkunastu minutach wpadł jak burza Nathaniel z całą resztą.
- Miraka, tak się bałem! - objął mnie troskliwie, ale ja nadal nie mogłam się otrząsnąć po niedawnej rozmowie z Kirą. Ciągle zadawałam sobie jedno pytanie, kim on był? Za kogo się uważał? Skąd wiedział, że przyjdą? Jak... jakim sposobem...
- Miraka? - niespodziewanie potrzęsłam głową wracając do rzeczywistości widząc zmartwioną minę Blue. - Co tak nam odleciałaś? - spytała, a ja przeleciałam wszystkim po twarzach. Każdy z nich był przestraszony jak nigdy, a zwłaszcza Nathaniel. Jade stał za Magg uspakajając ją swoimi dłońmi na jej ramionach, a Ren rozglądał się po okolicy upewniając się, że nic nikomu nie grozi.
- Bałam się – jęknęłam nagle z szklankami w oczach i wtuliłam się w gospodarza.
- Już dobrze, wszystko gra, jestem przy tobie – zaczął do mnie mówić na uspokojenie nerwów.
- Nie prawda, zobacz – pokazałam mu kartkę.
- „Do następnego razu, Mirako – powiedział na głos z zaskoczoną miną. Pewnie sam nie był jej świadom , ale i on mocno się zaniepokoił.
- Muszę powiadomić Rina – pomyślał głośno Ren wychodząc na zewnątrz.
- Co teraz będzie? - spytałam spoglądając mu prosto w oczy.
- Nie martw się, poradzimy sobie – uśmiechnęła się Blue.
- Na pewno. W końcu jesteśmy wszyscy razem – dodał Jade również z uśmiechem, a ja im się odpłaciłam chowając twarz z powrotem w bluzę blondyna.
To wcale nie wygląda na błahostkę. Kira wiedział... wszystko o mnie i rodzinie, o starym i nowym życiu. Nawet o tej ciąży, o której nikomu nie mówiłam. To nie wróży nic dobrego.