Właśnie wychodziłam późnym wieczorem z autobusu i poczekałam aż inni naiwniacy cisnąć się nawzajem pozabierają swoje bagaże żebym ja mogła na spokojnie zabrać swoją leżącą zapewne już na widoku.
- Miraka, nie pożegnasz się ze mną? - nagle z tyłu objął mnie Nathaniel i pocałował, a ja wydostałam się z jego uścisków. To kłopoczące, a gdyby tak moja rodzinka to zobaczyła?! Miałabym tydzień do tłumaczenia się i miliony pytań mamy! I zapewne kurs „jak mieć chłopaka”.
- Nie przy rodzicach – odparłam z oburzeniem biorąc swoją torbę.
- To kara – mrugnął tajemniczo okiem i zniknął w gromadzie ludzi. Co on znowu odstawia? Czasem go nie rozumiem. Jest strasznie miły, a czasem cwany i wredny jak lis! Co on, rozdwojenie jaźni ma, czy co?
- Kara, kara. Wiecznie tylko kara. Bycie u niego w domu, to wystarczająca kara! - tupnęłam widząc przed sobą dziadka. Tak, znowu mama nie miała czasu... była zbyt zajęta pracą, albo swoją koleżanką, która nie raz wystawiła ją na lodzie. Ale mi to przyjaźń...
- Jak tam było na obozie? - spytał wkładając walizkę do bagażnika.
- Fajnie – niech pomyślę... Byłam molestowana przez Emilkę, która robiła mi zbereźne zdjęcia. Nagle wszyscy chłopcy na mnie się rzucili, Erika tylko się temu przypatrywała. Wszyscy mieli ze mnie polewę, prawie doszło do niechcianego wypadku, bo jakiś tam Lysander mnie pocałował. Kastiel mnie puścił na ziemię. Nie, nic takiego. To same drobnostki! - Nudy były – dodałam wchodząc do samochodu. Nudy jak berety!!!
- Jak to? Nic nie robiliście?
- Nie. Chodziliśmy na miasto, nad jezioro. Fajnie było i mam przez te kilogramy słodyczy dziurę w zębie. A jak tam w domu?
- Babcia coś źle się czuje. Na bazarze nic nie idzie. Zaczęliśmy remontować garaż na zakład fryzjerski twojej mamy. A i koty za tobą tęskniły.
- A właśnie, jak tam Misiu?
- Nie przychodzi od tygodnia. Chyba zdechł, albo coś go potrąciło.
- Biedny...
- Mam nadzieję, że pomożesz przy remoncie.
- Pewnie! Uwielbiam chłopską robotę! - no co? To prawda. Wole latać z łopatą niż malować sobie paznokietki. W końcu z łopatą można poganiać kury i tym podobne, hehehe. No nic. Ja tu gadu gadu, a już dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam więc z samochodu i już czekała na mnie przy bramie Kiciula. Ach kochana kotka. O cholipka! Brzuch jej urósł! Gadaj mi tu z kim się szlajałaś?! Zaraz, czemu jestem zła? Będą kociaki, słodziutkie kociaki maki!
- Kiciula... - podeszłam do niej i zaczęłam głaskać, a ona glebnęła się na ziemi i zaczęła turlać w tą i z powrotem. Urocze wredoctwo, ale nadal boi się obcych i rzeczy, które nagle się ruszają. Jednak robi postępy! Tak jak ja z Natusiem. Hę?! Co ja gadam?! Nie! Nie! Nie! Dziś ma być zero myśli o Natusiu, bo wróciłam na stare śmieci! Ciekawe czy nadal nie można znaleźć u mnie podłogi. Mniejsza o podłogę, jak wychodziłam ostatnim razem to nie widziałam swojego łóżka! Aaaa! To światło parzy! Co mi tu tak nagle w pokoju jasno się zrobiło?! A no tak, czystość się stała. Nie myślałam, że ona tak boli.
No nic jedyne, co chcę dzisiaj jeszcze robić, to porządnie zjeść! Tak, wielki schabowy, kartofle z ciemnym sosem i do tego buraczki. Oczywiście jeszcze talerz pomidorowej, dwie dokładki do tego i wielka micha spaghetti! No i butla coli do popicia. Po jedzeniu dwu godzinna kąpiel, poczytanie i pooglądanie anime oraz mangi, pokłócenie się z babcią na dobranoc i w końcu pójść spać. I nie myślcie, że nie zmieszczę jeszcze lodów! Na lody zawsze znajdzie się miejsce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz