Statystyka

15.01.2013

18 Sny bywaja przerazajace


Ciemność, czy ja oślepłam, czy może jeszcze się nie przebudziłam? Sama nie wiem, ale słyszę jakieś szepty, słyszę niewyraźne głosy jakby mówiły do mnie. Do mnie? Przecież jestem sama w swoim pokoju. Zmartwiona otworzyłam oczy pozwalając aby promienie słońca mnie na moment oślepiły. Przetarłam zmęczone oczy widząc coś dziwnego przed sobą. Coś... mięciutkiego w dotyku i puszystego, ale śmierdzącego alkoholem. Wyglądał zupełnie jak...
- Kobieto! Nie macaj mnie Tam!!!
- Pan Króliczek?!?! - zerwałam się na tyłek z różowej, przypominającą piankę do jedzenia ławki, ale szybko padłam z powrotem widząc wirujący świat przed oczami.
- Nie, Calineczka -odparł biorąc łyk żółtej oranżady. Nic z tego nie mogłam pojąć, byłam głupia? Gdzie ja w ogóle byłam i co tu robiłam? - Coś ty za jedna? Drugi raz widzę tutaj człowieka - mówił mi, a smród tego pluszaka przyprawił mnie o mdłości i... porzygałam się na jego śliczne łapki. - Zdurniałaś?! Nie na nogi! Obrzydlistwo! Musiałaś nieźle się schlać. Nawet nie czułaś jak... - przerwał z podejrzanym uśmieszkiem, a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
- Co pijesz? - spytałam czując jak zaschło mi w gardle. Chciałam pozbyć się tego ohydnego posmaku wymiocin!
- Wódkę. Nie jest dla małych dzieci - powiedział chowając butelkę za plecy.
- Przecież to oranżada i mam ukończone osiemnaście lat - zaprotestowałam na jego słowa i wyrwałam butelkę biorąc kilka szybkich łyków zanim wyrwał mi napój.
- Nie wyglądasz na to dziewczynko, a bynajmniej twoje piersi mówią mi co innego - powiedział z zboczonym uśmieszkiem, a ja szybko zakryłam swój biust.
- Zboczeniec! Jeżeli mnie macałeś, to wypruję z ciebie całą wełnę! - pisnęłam rozpaczliwie, ale ten tylko z chwiejnym krokiem patrzył na butelkę którą kręcił, przyglądając się cieszy jakbym mu tam napluła do środka. Powąchał czubek i z skwaszoną miną wyrzucił trunek do niebieskich krzaków.
- Spoko wodza dziecinko. Ja obmacuje tylko dojrzałe kobieciny - odpowiedział znudzony opierając swoje łapki o biodra, jeśli można tak nazwać te miejsca.
- Nie jestem dziecinką. Ja mam imię!
- Nie obchodzi mnie to. Śpieszę się na imprezę u wróżki. Zafundowała sobie nowego jednorożca.
- Wróżka? Moment, pomożesz mi wydostać się z tego miejsca?
- A co z tego będę miał? - spytał z nikczemnym uśmieszkiem. Obrzydliwe! Co za zboczeniec! To nie mój Pan Króliczek! On był milusieńki i kochaniutki! Był.. był... godny podziwu! Teraz zaczynam w to wątpić...
- Satysfakcję z mojego towarzystwa? - spytałam z głupkowatym uśmieszkiem, a co mogłam mu oferować? No chyba nie myślicie... aż tak nisko nie upadłam! Nie jestem na tyle zdesperowana żeby dać tyłek takiemu upitemu zboczeńcowi co oranżadą dla dzieci się upija i wali jak rasowy pijak!
- Dasz mi pomacać to ci pomogę.
- Nie!
- Nie to nie, ale ja znam drogę do wróżki - pomachał mi na pożegnanie, a ja przez moment patrzyłam jak się oddala mówiąc, że jest coraz dalej i dalej, i dalej, i jeszcze dalej! Ludzie... ja oszalałam! Upadłam na głowę i nie mogę się obudzić! To przecież sen! No dalej! Obudź się! Obudź się! Czemu to szczypanie nie pomaga?!?!
- P-P-poczekaj no! Pozwolę, ale masz dwie sekundy! - krzyknęłam czując, że cholernie tego pożałuję, to mało powiedziane! On mnie w te dwie sekundy wymolestuje za wszystkie czasy! Pan Króliczek przystanął odwracając głowę w moją stronę z szatańskim uśmiechem zwycięstwa. A jednak...
Podszedł z szerokim uśmiechem który śmiem nazywać bananem i wyciągnął swoje łapki. Niechętnie przykucnęłam, a ten od razu zaczął tykać moje piersi. Z rumieńcami i zduszonym jękiem niezadowolenia zabrałam jego łapy, a ten tylko zamerdał swoimi uszami i ruszył dalej czerwoną ścieżką.
- Wcześniej były jędrniejsze - skomentował. Moment, czyli obmacywał mnie jak byłam nieprzytomna!
- Zabiję! Zabiję cię! No chodź tu gówniarzu jeden! Oderwę ci ten ogon po obu stronach! - wrzeszczałam z jakieś pięć minut biegnąc za nim, ale zmachałam się znacznie szybciej i musiałam nieco odetchnąć. Zziajana oparła się o pień fioletowego drzewa z watą cukrowa zamiast liści.
- Niezgrabnie chodzisz, mówisz, nie wspominając o bieganiu - powiedział roześmiany kopiąc pień rośliny, a z gałęzi spadł kłębek waty. - Zjedz, nabierzesz sił - zachichotał rozbawiony siadając tuż obok mnie.
- Trzymaj te łapy z dala ode mnie - wskazałam ostrzegająco na niego palcem biorąc słodką watę.
- Nie panikuj tak, co ty dziewica jakaś? - spytał uświadamiając sobie bardzo istotny fakt przez który wybuchł śmiechem.
- Nie jestem dziwką ani nic z tych rzeczy. Ten pierwszy raz musi być z tym jedynym, a bynajmniej z kimś normalnym - westchnęłam uderzając go w ten czerep kosztując posiłku, czy liści. Nie wiem jak to nazwać. To całe miejsce jest tak abstrakcyjne. Fioletowe rośliny zdobione słodkościami, piankowe ławki i kamienie, co to ma być do jasnej ciasnej?!?! I Pan Króliczek, który nie zachowuje się jak Pan Króliczek!
- To powiedz tym wiewiórkowatym pedałom - wzruszył ramionami pokazując na jeden  z kłębków waty wiszących na drzewie, tylko ten jakoś dziwnie się trząsł. I dopiero po krótkiej chwili uświadomiłam sobie, że...
- Ach Daisuke, nie tam, ach, przestań!
- Ciszej Kei, bo jeszcze ktoś nas usłyszy.
- Ale ja, aj...tak, Daisuke... Dai suke.. dai...
- Ach niedobry ty
- GDZIE JA DO CHOLERY TRAFIŁAM?!?!?!?! TO NIE MOŻE BYĆ MÓJ SEN!!! - spanikowana wydarłam się na cały głos biegając wokół drzewa jak jakiś oszołom. Dziwicie się?! Niby jakim sposobem?! Trafiłam do jakiegoś wariatkowa z pijanym królikiem, pedałami i żul wie co tam jeszcze! Ja chcę szybko do tej wróżki! Niech mnie stąd zabierze! Ja chcę do domu! To nawet nie bajka dla dzieci! moment... ta wata... oni w niej... a ja ją...AAAA!!!! Ohyda! Ohyda! Ohyda!
- Dajcie mi wody! Wody! - pisnęłam wymachując rękoma i nagle walnęłam głową w pień drzewa zrzucając na ścieżkę te dwie popaprane wiewiórki. - Schowajcie To coś pod futro! Nie chce tego widzieć! Chcę o tym zapomnieć! Dajcie mi wodę!
- Co tu się wyrabia? - z małej norki pod korzeniem drzewa wyłoniła się słodka szara myszka, która z jakiegoś powodu przypominała mi Isanami.
- Panie Króliku Piku, czy znów użył pan niewłaściwego końca ogonka? - spytała z miluśkim uśmiechem, który tak naprawdę mógłby zabić. Słodki, a za razem przerażający. Tak, cała Isanami.
- I dajcie tej małej wodę, bo jeszcze zejdzie z tego świata zbyt wcześnie - pokiwała zdruzgotana głową, a te dwa małe pedofile oblały mnie chłodnawą cieczą. Ciekawe skąd ja wytrzasnęli, albo nie! Nie chcę wiedzieć! Wolę żyć  w błogiej nieświadomości!
- Ktoś tu wstał prawą nogą - odezwał się pluszak czkając z "niewiadomego" powodu. - I nic jej nie zrobiłem. Te zielone zawsze tak reagują na takie sprawy - podrapał się po uszkach jakby niczemu nie zawinił.
- Przecież mnie obmacywałeś jak spałam!
- To tylko obmacywanie! - warknął na mnie oburzony dłubiąc w nosie.
- Zostaw Daisuke, Kei! On nie jest twój! - krzyczałam wyrywając żółtą wiewiórkę mojemu bratu, prawdopodobnie bratu, który był równie wiewiórką, ale czerwoną. Ta, czerwony to zboczony. Nawet się zgadza.
- Zostaw mojego ukochanego!
- Nie jest twój! On nie jest pedałem!
- Nie zadowolisz go tak jak ja!
- Skąd możesz to wiedzieć?!
- po prostu wiem!
- Przepołowicie mnie - westchnął niczym niewzruszony Daisuke.
- Przestań być taki oziębły!
- Nie! To jego zaleta!
- Puszczaj go!
- Ty go puszczaj człowieku! Jesteś za duża!
- Ty jesteś facetem!
- Co za patologie - westchnął królik patrząc na zdenerwowaną myszkę, która wyglądała coraz bardziej przerażająco. Jej oczy zrobiły się duże, czerwone, niemalże trójkątne jak w tych animcach kiedy jakaś postać jest opętana i chora psychicznie. bez wątpienia mogła zniszczyć w tym czasie świat i nic dziwnego, że wszyscy zamarli, kiedy wydała  z siebie głos szatana.
- USPOKÓJCIE SIĘ, BO WAS WSZYSTKICH WYKASTRUJĘ!!! - cisza, cisza, a nad nami przelatująca mucha. Nie myślałam, że kiedyś będzie tak głośna jak muzyka z DVD.  - Dziękuję - nagle z demona ujawnił się aniołek z przyjaznym uśmieszkiem pokoju. Matko jedyna... czy ja śnię? Pomocy... Pomocy!!!
- Wiewiórki, zahamujcie na chwilę swój popęd, nie tylko ja mam dosyć wysłuchiwania waszego gadulstwa. Mamy gości, a jeden z nich jest bardzo wyjątkowy, dlatego też MORDY w kubeł i wysłuchajmy co ma nam do powiedzenia ta dziewczynka. Dobrze?
-Tak jest! - potaknęli wszyscy siadając grzecznie n ziemi, a ja wmurowana stałam i wlepiałam w nią oczęta. Ona jest straszniejsza ode mnie, już wiem jak to działa.Warto wypróbować tą technikę w moim świecie.
- Właściwie nie wiem jak tu się dostałam, ale chcę wrócić do siebie i... czy wróżka jest wstanie to zrobić?
- Pewnie tak, ale mało kto chce mieć u niej dług wdzięczności - wyszeptał mały Kei spoglądając na Daisuke siedzącego w moich ramionach. Nie oddam go! Nie ma mowy! Nie będziecie z niego robić pedała!
- Ale trzeba przyznać, że imprezy robi niezłe - powiedział rozweselony Pan Króliczek z nowo nabytą butelką oranżady, padając głową w moje piersi. Już chciałam go zbić na kwaśne jabłko, ale Kei zrobił  to za mnie świetnym kopniakiem.
- Królik cię zabierze na miejsce, a wiewiórki będą pilnować. Ja nie mogę pójść, wybacz, ale mam sporo pracy -powiedziała z niewinnym uśmieszkiem, wracając do swej dziupli.
- Ha, na nas nie licz. Mamy niedokończone porachunki - mrugnął do mnie Kei i zanim zdążyłam zareagować, ich już nie było. Cudownie... znów zostałam z Panem Króliczkiem i wcale nie byłam z tego zadowolona. Wiem! Za bardzo go rozpieszczałam i dlatego popadł w złe towarzystwo! Na pewno tamta wizyta w gorących źródłach tak go odmieniła! Oni będą się tłumaczyć...!
- Ruszamy dalej zanim znowu na kogoś natrafimy - pomachał mi butelka rozlewając na boki ciecz i ruszyliśmy dalej przed siebie, w ciszy, w bardzo niezręcznej ciszy.
- Powiedz mi... dlaczego mi pomagasz? - spytałam obserwując jego puszyste plecy. Gdyby był bezdusznym pijakiem, to na pewno by mnie zostawił na pastwę losu, ale jednak pomaga mi, jest miły jak tamte wiewiórki i myszka... dlaczego?
- Bez powodu - odpowiedział obojętnym głosem, ale coś czułam dziwnego... dziwną atmosferę, ten ton, nie był taki jak wcześniej.
- Wspomniałeś, że był tu już kiedyś jeden człowiek. To był twój pan?
- Um, była taka mała słodka dziewczynka, ale... zniknęła - dopowiedział, a spod bluzki wyłoniła się mała wiewiórka.
- Daisuke?! Co ty tu robisz?! - pisnęłam przestraszona, a zaraz po nim wyłonił się także łepek Keia.
- Chyba nie myślałaś, że zostawimy cię z tym pijakiem? - powiedzieli radosnym tonem bawiąc się moimi piersiami jakby chcieli na nich zaraz zasnąć, albo zrobić coś straszniejszego.
- Za bardzo cię polubiłem żeby pozwolić ci odejść bez pożegnania - powiedział z delikatnym uśmiechem, a czerwony Kei szybko najerzył swój ogonek rzucając się na chłopaka, wpadając mi pod bluzkę.
- Ja miałem to powiedzieć! To była moja kwestia!
- Puszczaj mnie!
- Masz mi to wszystko wyjaśnić! Jesteś mój!
- Więc po co chciałeś się wymknąć?!
- Nie wymykałem się! - ci się w najlepsze kłócili łaskocząc mnie wszędzie gdzie mieli dostęp, a ja rozpłakana ze śmiechu zaczęłam robić dziwaczne figury robiąc z siebie skończoną idiotkę.
- Przestańcie, przestańcie, to łaskocze! Błagam! Nie tam, tylko nie tam! Aaa!!! - w końcu jakimś sposobem udało mi się wyciągnąć je za ogony spod bluzki kładąc na swej głowie gdzie mogły na spokojnie sobie siedzieć.
- Zachowujcie się jeżeli chcecie z nami iść - powiedziałam surowszym tonem aby ich uspokoić i wyrównałam krok z królikiem, biorąc go w ramiona.
- Dziękuję za wszystko, nigdy nie będziesz zapomniany - powiedziałam przymilając się do Pana Króliczka. Byłam tego pewna, teraz sobie przypomniałam, że tamtym człowiekiem byłam ja w dzieciństwie. To ja... to mój stary sen, sen na jawie, najbardziej realistyczny jaki kiedykolwiek posiadałam. To był mój świat do którego uciekałam kiedy byłam smutna. Zostawiłam ich, zapomniałam, a teraz biedny Pan Króliczek jest kimś takim...
- Chciałabym z wami wszystkimi tutaj zostać, ale nie mogę. Mam coś ważnego do zrobienia, a wtedy obiecuję do was zaglądać częściej. o ile się umyjesz Panie Króliczku - odwróciłam do siebie mojego kochanego pijaczka z łagodnym na pocieszenie uśmiechem, a w jego oczkach pojawiły się słone perełki łez.
- Rei.... - wyszeptał złamanym głosem, cały drżał, a potem objął mnie równie czule jak prawdziwy przyjaciel,wtulając się w moje piersi. Tym razem pozwolę temu zboczeńcowi, nawet nie przeszkadza mi jak je głaszcze. Wyuczę go tego nawyku, niech trochę poczeka.
- No dobra! Chodźmy dalej! Czas spotkać się z wróżką! - powiedziałam pełna energii kiedy nagle na naszej drodze pojawił się motocyklista. Przerażeni odskoczyliśmy na bok, a motor robiąc o ostrego hamowania mgłę piasku, zatrzymał się nieopodal nas.
- Jak jeździsz deklu! Prawie nas przejechałeś!!! - wydarłam się niczym wściekły lew zdejmując patafianowi kask z głowi i nagle, nagle, te czerwone włosy! Kastiel?!?! Czy to możliwe?! Nawet on tutaj?! Kogo jeszcze mam w tej krainie?!
- O co ci biega młoda? - spytał z psimi uszami i ogonem wystającym mu z gaci. Tak, miał na sobie jedynie gacie w serduszka.
- E....idziemy do wróżki. Mógłbyś nas może podwieźć? - powiedziałam grzecznie, ale ten tylko splunął na ziemię zabierając mi kask, a z niego wyłonił się bialutki z zieloną grzywką królik z białym wężem i czarnym ptakiem.
- Nie, brak miejsc. Tylko ja i kapela, a ci nawet nie wiem co tu robią - pokazał na ptaka i węża.
- Proszę... muszę spotkać się z wróżką.
- Mógłbyś gnoju zrobić mały wyjątek! Jak nie to w pysk! - powiedział nabuzowany Kei, którego trzymał za sierść Daisuke.
- A temu co? Okres ma? - spytał z zmarszczonymi brwiami.
- Taa... chyba tak - odpowiedziałam z głupkowatym uśmieszkiem drapiąc się po głowie. - Proszę, to bardzo dla mnie ważne.
- Posłuchaj go Kastiel.
- Cicho Lysander, Nie mówiła do ciebie.
- Ja jestem za - powiedziała wężyca.
- Skoro moja kochana Rosalia się zgadza, to i ja nie mam nic przeciwko - dodał ptak machając skrzydełkami.
- Niech ci będzie, ale nie mój problem jak coś ci się stanie - powiedział nieco rozbawiony zakładając z powrotem kask. - Pośpiesz się, bo odjadę bez was - dodał podkręcając gaz, a ja szybko chwytając Pana Króliczka wsiadłam na motor. - Trzymaj się - dodał i ruszyliśmy z prędkością światła! AAAAAA!!! Co za szajbus! Kto go uczył prowadzić?! Nie! Kto mu dał prawo jazdy?!?! Walniemy w drzewo! Skracaj w prawo! w prawo! Kamień! Uwaga! MY TU ZGINIEMYYY!!!!!!!!

- Jesteśmy - powiedział obojętny szaleniec w gaciach ściągając z głowy kast, a ja czułam jak właśnie wyzionął ze mnie duch. Matko, ja jeszcze żyję? Mam puls? Nie jestem zimna? Reaguję na światło? Halo, czy ja jestem zdrowa na umyśle? Nie, na to ostatnie znam odpowiedź.
- Dziękuję - powiedziałam schodząc z maszyny na drżących nogach, sam Pan Królik pomimo tylu promili we krwi padł jak długi na ziemię, a wiewiórki z powrotem schowały się w moim biuście z tekstem: "Ale cieplutkooo". Taaa, cieplutko. Podirytowana spoglądałam na wielgaśny zamek i rozmaite stworzenia wchodzące do środka. Niektóre był zaskakująco dziwne, inne straszne, a jeszcze inne z olei bardzo rozkoszne jak ta dwójka kotów siedząca romantycznie na gałęzi zbutwiałego drzewa. Były takie urocze, że nie mogłam się powstrzymać i podeszłam bliżej.
- Ano... mogę o coś zapytać? - cichym szeptem przerwałam tej kochanej parce w przytulaniu się z widokiem na zachód słońca. Matko, czyli cały dzień tutaj spędziłam?! 
- Jasne! - powiedziała rozradowana kotka, odwracając się w moja stronę. Jej sierść była taka zadbana i puszysta, a jej kolor, jasno rudawy, znacznie jaśniejszy od kocura, który witał mnie z równie przyjemnym uśmiechem.
- Jak... macie na imię? - spytałam jeszcze ciszej ze skrepowania. 
- Jaka urocza! Nie wstydź się i mów śmiało!
- Jak... m-macie na imię?
- Hę? Nie słyszałam - nadstawiła uszka jeszcze bardziej mnie krępując.
- Jak macie na imię? -powiedziała znacznie pewniejsza siebie z delikatnymi rumieńcami, kiedy to podszedł do mnie Pan Króliczek.
- Jestem Nathaniel, a to moja żona Miraka. 
- Mi...raka? - spytałam zaskoczona, a w moim sercu zrobiło się tak przyjemnie ciepło. Tak, przypominała mi mamę ze zdjęć, a tata... i ten brzuch. Była w ciąży, mieli mieć dziecko, mnie.
- Coś się stało? - spytała przekrzywiając łepek, a ja pokiwałam przecząco z uśmiechem, ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Nic. Musze już iść, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy - powiedziałam machają im na pożegnanie i wbiegłam do środka.
- Z całą pewnością - wyszeptała kotka z tajemniczym uśmiechem opierając łepek o kocura. - Jestem z niej taka dumna. Wiedziałam, że sobie poradzisz.
- Jednak bez ciebie to nie to samo.
- Bądź silny jak ona. To dowód naszej miłości, to nasze światło wiodące do szczęścia.
Raaaanyyyy! Ileż ja mam jeszcze tutaj się włóczyć?!  I gdzie ta wróżka na jednorożcu?! Wszyscy i wszystko jest oprócz niej! Gdzie ta wróżka! Ja chcę... właściwie to już tak bardzo mi nie zależy na powrocie. Jest tu Kei, Daisuke, Pan Króliczek, przyjaciele mamy i taty, są wszyscy i zapewne Isei również gdzieś się włóczy. Tu jest... może nie idealnie, ale mam wszystkich obok siebie, a tam...
- Znaleźliśmy wróżę! - krzyknęły wiewiórki wisząc na żyrandolu. wskazały palcami miejsce gdzie znajdowała się owa osoba, a ja wraz z Panem Króliczkiem ruszyłam w tamtą stronę. Przeciskałam się przez tłumy słysząc głos Kastiela, który zaczął śpiewać piosenkę. 
- Więc przyjechał tu zaśpiewać - przystanęłam spoglądając na jego nowy ubiór rockowca, który pewnie zrobił mu ten kruk z wężem.
- Musisz się pośpieszyć. Wróżka udziela się haretatywnie tylko do konca zahodu słońca. Zostało ci z jakieś dziesięć minut.
- Hę?! I ty mi to mówisz dopiero teraz?!?! - wrzasnęłam wściekła na królika i chwyciłam go za uszy biegnąc do wróżki. Widzę, widzę różową sukienkę w koronkę, I tą różdżkę! To na pewno ona! Siedzi na białym jednorożcu i... JEST FACETEM?!?!?!?! To już poważne przestępstwo! Czy ktoś tu czasem nie przesadza?!?! Facet w sukience wróżki robiący za wróżkę?! Powinnam pójść do psychologa, serio..
- Przepraszam panią, ale potrzebuję twojej pomocy - zdyszana przystanęłam przy czerwonowłosym mężczyźnie z czerwonymi rogówkami niczym dojrzałe wino.
- Słucham cię słodziutka dziewojo -powiedział z szerokim uśmiechem aż mnie ten blask w oczy poraził!
- Jakiej pasty do zębów używasz? - spytałam wstrząśnięta.
- Colgate. Perełki prawda?
- Um, nieco to mi chodziło - pokiwałam przecząco głową.- Chcę wrócić do siebie.
- Hm... to będzie cię drogo kosztowało.
- A ponoć pomaga charytatywnie - burknęłam do królika.
- Bo to prawda - wzruszył ramionami popijając swoją oranżadę.
- Proszę, muszę wrócić. Mam bardzo dużo spraw do wyjaśnienia. Nie mogę z tym zwlekać. Tata zapewne strasznie się zamartwia.
- Przecież masz go tutaj z matką. Są tu wszyscy, czego możesz jeszcze zapragnąć?
- Wiem, ale... to... nie jest rzeczywistość. Nie mogę już uciekać od problemów do zmyślonego świata -powiedziałam spuszczając głowę. Nie mogłam tego robić, nie byłam już dzieckiem i gotowa byłam nosić to brzemię w swoim sercu, na swoich barkach. Nit inny nie mógł tego zrobić, to zadanie należało do mnie.
- Niesmutajta się kochanie ty moje, a teraz zdjątko na pamiątkę - powiedział radośnie przytulając mnie do siebie i zapraszając całą resztę stworzeń z którymi dzisiejszego dnia mogłam porozmawiać. Nawet Isanami, Nathaniel, Miraa, Kei, Daisuke i mój Pan Króliczek.
- Mówimy.... Kiraaaa - powiedziała, a ja zaskoczony wy bałamuciłam oczy, oślepiając je blaskiem flesza i nagle przebudziłam się w swoim pokoju. Spojrzałam na leżącego obok mnie królika i szybko go odsunęłam. Ach, przecież mnie nie będzie obmacywał. Rozchichotana chwyciłam Pana Królika i podreptałam niczym małe dziecko do pokoju ojca, który jeszcze spał w swoim pokoju. Podeszłam bliżej widząc na szafce nocnej zdjęcie mamy, nigdy o niej nie zapomni i nigdy nie będzie miał innej kobiety oprócz niej. Nigdy nie będzie chciał nikogo skrzywdzić, nigdy... nikt nie zastąpi mu Miraki.
- Dobranoc tatusiu, kocham cię tatusiu - wyszeptałam wtulając się w blondyna. Tak, zdecydowanie spanie w objęciach ojca jest znacznie przyjemniejsze niż kłócenie się z nim.

2 komentarze:

  1. "Wiem! Za bardzo go rozpieszczałam i dlatego popadł w złe towarzystwo!"

    Padłam xD.
    I ten dialog o paście xD.

    Pan Króliczek wyszedł super, zboczone wiewiórki także... i Miraka i Nathaniel.

    To było takie słodkie i urocze <3.
    A końcówka... <3.

    Kochaaam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko dodałaś kolejny rozdział,ale nie to jest najważniejsze.
    A więc... Nowa wersja Pana Króliczka,Daisuke i Kei jako wiewórki,Nataniel i Miraka jako koty^^ i jeszcze Isanami w wersji myszki(która nawet w takiej postaci potrafi przerazić człowieka).
    Bajeczny sen,taki kolorowy z świetnym towarzystwem xD
    Chyba najbardziej z całego tego snu zaskoczyła mnie wróżka,która tak naprawdę nie była wróżką,tylko wróżem,ale jednak wróżką :P
    Końcówka była słodka :* Mam nadzieję,że nie będą się już kłócić
    Pozdrowionka,
    AsiaB

    OdpowiedzUsuń