Statystyka

31.03.2012

4 Miś Kena i chytry plan Abmer



Weekend. Jak ja nienawidzę tego słowa, a zwłaszcza dni podczas których strasznie się nudzę. Zawsze kończę tak jak teraz. Leżę przy telewizorze i opycham się słodyczami w obawie, że wejdą mi w tyłek, albo w brzuch. Najwyżej powiem, że jestem w ciąży. Ciekawe jakie miny zrobiliby znajomi. Ha, ha, ha. Mam za dużą wyobraźnie. Koniec z tym anime na tydzień, bo całkiem mi łepetynę zryją. Tak czy owak postanowiłam w końcu wyjść na podwórko żeby nie prześmierdnąć jak mój dziadek. Oj mówię wam. Ten smród z jego sypialni jest powalający. Wchodzę tam tylko z maską tlenową.
- Kiciula – uradowana wyszłam na balkon widząc moją ukochaną kotkę. Jest dość zabawna, bo wygląda jakby nosiła białe skarpetki i to różnej długości. Dziadek myślał, że nie przeżyje, ale ja nie miałam co do niej wątpliwości, kiedy do nas przyszła jako kociak. Wygłaskałam ją za wszystkie czasy i ukradłam z lodówki dwie kiełbaski. Miały być dla mnie, ale wolę sama  głodować i dać zwierzęciu w potrzebie niż aby kot patrzył jak ja jem. Zamruczała słodko i zaczęła jeść dopiero, gdy ją jeszcze raz pogłaskałam. Usiadłam na ziemi i z uśmiechem na twarzy przyglądałam się kotce, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam dość zdziwiona, no bo kto mógł to być? Z nikim się nie umawiałam, a jedynie kogo jeszcze nie było, to listonosza. Ściągnęłam kurtkę i buty, a potem poszłam otworzyć drzwi.
- Kto tam? - warknęłam, bo ten ktoś bezczelnie mi przerwał miłą chwilę z kotem. Zrobiłam niezadowoloną minę i nagle oczy wyleciały mi z orbit.
- Witaj Miraka – przede mną stał Nathaniel! No bez jaj! Skąd on wiedział, że tu mieszkam?! Nic mu nie mówiłam! Nawet nie ma mojego numeru komórki! Zaraz, jak ja wyglądam?! Czemu ja się tym przejmuję do jasnej ciasnej?!
- Nataniel? Co ty tutaj robisz? - spytałam, a co miałam innego zrobić? W domu syf jak po przejściu huraganu ( czyli mnie ) i na dodatek mój stan. Spróbujcie sobie to wyobrazić. Ja stojącą w rozczochranych włosach ( afro ). No normalnie jak wiedźma. Nie umyte zęby ( pewnie mi dawało z gęby ). Do tego bluzka brata mojej mamy w której wyglądałam jakbym nie miała na sobie spodenek. Kapcie z reniferami w stanie rozkładu i do tego moja przerażająca mina mówiąca „ Daj mi spokój. Właśnie mi przeszkadzasz”, ale potem i tak się zmieniła w „ Co ty tu robisz?!?!?!?!”.
- Pomyślałem, że może zechciałabyś pójść z nami na basen – pokazał samochód w którym siedziała Amber i jeszcze kilka znajomych. - Zwolniło się miejsce, więc pomyślałem o tobie.
- Ale nie jestem ubrana i w ogóle nie wiem czy powinnam – zaczęłam machać rękoma z zdenerwowania.
- Poczekamy, więc jak?
- Daj mi dziesięć minut – odpowiedziałam z uśmiechem i wrócił do samochodu, a ja niczym błyskawica ruszyłam do boju. Rzeczywiście ogarnięcie się zajęło mi sześć minut. Całe cztery szukanie stroju, bo nie mogłam znaleźć swojego kochanego bikini! Ale na koniec wszyscy pojechaliśmy na basen.
- To jest Klara, moja kuzynka. Liza, mama i Edward, ojciec. Amber już znasz.
Miejsce się zwolniło? Coś mu nie wieżę, bo z tyłu jest „trochę” ciasno.
- Powiedz mi Nataniel, skąd masz mój adres? - spytałam zerkając na kombinującą już coś Amber. Widocznie nie pasował jej fakt, że jadę z nimi. W końcu udało mi się popsuć jej cudowne plany. Muahahahaha. Czyste zło, ze mnie jest.
- Spotkałem wczoraj po lekcjach Kena. Mówił, że się wyprowadza i chciał żebym przekazał tobie misia, ale zostawiłem go w domu – czyżby naprawdę zapomniał, czy zrobił to celowo? Może udaje miłego, a tak naprawdę jest cwanym lisem. Aj ty niegrzeczny Natusiu, co ty masz za niecne plany w stosunku do mnie?
- Więc to Ken ci powiedział gdzie mieszkam?
- Tak.
No to ładnie, ale zdziwiło mnie, że Ken sam mnie wczoraj nie znalazł i nie dał mi tego misia. Przecież on jest jak jakiś kameleon. Pojawia się i znika. Ja tu gadu, gadu, a już dojechaliśmy na miejsce. Godzina szybko minęła. Rodzice Nataniela kupili bileciki i każdy rozszedł się do swoich szatni. Trochę się denerwowałam, bo to był niemiecki basen, a ja zawsze miałam tendencje do gubienia się w tych basenowych labiryntach. Lecz! Ku mojemu zdziwieniu po pięciu minutach znalazłam się na basenie. Co było najlepsze? Widok czekającego na mnie Natusia. Jaki on słodki. Czekał na mnie żebym nie czuła się jak piąte koło u wozu.
- Idziemy? - spytał i wziął mnie za rękę wmawiając, że jest bardzo ślisko i tak będzie bezpieczniej. Taaa, jasne. Aż taka głupia nie jestem. Z całą pewnością poprosił rodziców, aby jeszcze znaleźli dla mnie miejsce. Jestem tego pewna na 99%. Ale i tak było warto. Najfajniejszy był dla mnie tak zwany grzybek. Woda wypływała jak te bicze tyko, że na kształt grzybka. Od razu do niej popłynęłam i przeszłam na drugą stronę. Byłam naprawdę szczęśliwa, ale szybko to uczucie zmieszało się z zawstydzeniem, gdy tyko ujrzałam Nathaniela i wodę spływającą po jego klacie. Ah... ma takie wysportowane ciało i do tego te niebieskie szorty. Jedno słowo. Boski.

- Podoba ci się? - spytał podchodząc bliżej. Było tam mało miejsca, a on jeszcze się przybliżał.
- Tak. Bardzo tu fajnie – odpowiedziałam z uśmiechem na ustach, kiedy jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Co on chce zrobić?! I to jeszcze na basenie! Przy ludziach! Przy rodzinie! Zaraz... rodzinka była na głębszym basenie, a Amber leżakowała pozwalając jakiemuś facetowi na masaż pleców. Więc...
- Cieszę się, że to mówisz – jego głos nagle tak bardzo złagodniał, a jego ciało zaczęło stykać się z moim. Przestań! Cała się czerwienię! - Masz bardzo ładny strój – dodał, a ja znów spanikowałam i wybiegłam z grzybka, który za to mnie ukarał. Moje sznurki, rozwiązało mi się bikini! Łaaaa!
- O nie – jęknęłam zwracając uwagę Nataniela. Na całe szczęście zdążyłam przytrzymać górę, ale co z tego skoro nie mogłam zawiązać stroju?
- Miraka? - wyszedł spod bicza i cały aż czerwony zrobił się na twarzy.
- Wcale nie pomagasz – pomyślałam zawstydzona.
- Poczekaj, pomogę ci – jaki on miły. Ale to dość zawstydzające. Przecież nie musiał brać w zęby sznurków z góry i jednocześnie zawiązywać te dolne. Tak bardzo chciał mi pomóc żeby nikt nie mógł zobaczyć moich... no, wy już wiecie dobrze czego.
- Dziękuję – powiedziałam i usłyszeliśmy jak rodzina nas woła. Czas na basenie się skończył. Trzy godziny spędzone z Nathanielem na basenie. Gdyby zawołali nas wcześniej, to pewnie nie doszło by do tej akcji. Na koniec dnia musiałam jeszcze pójść do domu niebieskookiego po misia, którego ofiarował mi Ken.
- Wchodź – otworzył mi drzwi do swojego pokoju i niepewnym krokiem zaglądnęłam do środka. Miał taki porządek w przeciwieństwie do mnie. Ja nawet łóżka nie mogę znaleźć, a tu proszę, stoi przy ścianie obok biurka.
- To gdzie ten miś? - spytałam chcąc jak najszybciej wyjść. Bałam się najgorszego, co mogło się tutaj wydarzyć. Daleko posunął się na basenie, a tu jestem na jego terenie. Cholera! Ja chcę uciekać!
- Tutaj – sięgnął po pluszaka przerywając mi krzyki w myślach. - Może zostaniesz na godzinę, dwie? - chciałbyś. Ja zresztą też tylko nie wiem dlaczego.
- Muszę wracać do domu. Mam pełno roboty – co za głupie usprawiedliwienie.
- Ciągle masz coś do zrobienia. Kiedy będziesz miała wolne?
- Sama nie wiem – znów jest zbyt blisko!
- Masz więcej na głowie niż ja – zaśmiał się podając mi misia, ale nadal go nie puszczał.
- Wydaje ci się – odwzajemniłam się uśmiechem, kiedy on chwycił delikatnie moją brodę i pocałował prosto w usta, delikatnie aby mnie nie przestraszyć.
- Widzisz? To nie takie straszne – uśmiechnął się po raz kolejny i znów obdarował mnie pocałunkiem, ale tym razem namiętnym, pełnym pożądania aż wydałam z siebie jęk. Ja nie mogę! Co ja wyprawiam?!?! Gdzie ty mnie prowadzisz? Nic nie widzę za sobą! Ła! To łóżko, prawda? Nie kładź mnie, ja nie chcę!
- Nataniel... - wyszeptałam czując jak cała się gotuję, gdy on spoglądał na mnie takim kojącym spojrzeniem. - Nie mogę – a jednak to powiedziałam. - To za szybko jak dla mnie. Dopiero co się poznaliśmy – co ja gadam?! Jak rok temu ktoś mi się podobał, to od razu się na niego rzuciłam! Ale z nim, przy nim jest inaczej.
- Rozumiem – zszedł ze mnie pomagając mi wstać i odprowadził mnie do końca ulicy. - Lubisz mnie? - spytał z takim bólem i niepewnością w spojrzeniu, że aż szkoda mi go było. Chyba niepotrzebnie mu przerwałam.
- Oczywiście – odpowiedziałam i pożegnaliśmy się nawzajem. Mam nadzieję, że to nie zmieni naszych relacji. Proszę, tylko nie patrz na mnie teraz z dystansem w szkole przez to, że ci przerwałam. Nie bądź tak zawstydzony przy mnie jak ja przy tobie. Oby te obawy się nie spełniły.

2 komentarze: