Nadszedł dzień kobiet i z tej okazji nie byłam w najlepszym nastroju. Nigdy nie dostałam niczego od nikogo oprócz rodziny, a to nie to samo, co znajomi! Żeby chociaż koledzy z klasy złożyli życzenia, a tu nic! Co za banda zboczonych głupków! Tylko czemu ja tak uwielbiam zboczeńców? No tak, przecież sama się do nich zaliczam.. eee... he, he. Taa. Miraka, kochana zboczona dziewczyna, która uwielbia czasem poprawić sobie humor dręczeniem innych. Tak, to cała ja. Czyste zło wcielone.
- Miraka! Wszystkiego dobrego na dzień kobiet – nagle wchodząc do klasy zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha Iris.
- Dzięki, nawzajem. Dobrze widzieć znów twój uśmiech – odwzajemniłam się uśmieszkiem i rozpakowałam książki na ławce. - Jak tam minął dzień?
- Dobrze. A właśnie! Spotkałam wczoraj Jade i kazał mi to przekazać – podała mi niespodziewanie kartkę walentynkową z życzeniami od zielonowłosego. - Naprawdę cię lubi.
- Nie. On jest po prostu bardzo miły – odpowiedziałam, a zapisane słowa spowodowały na mojej twarzy szerszy uśmiech.
- A jak tam sprawy z gospodarzem?
- Dość o mnie. Powiedz jak tam u ciebie? Masz kogoś na oku? - spytałam widząc u niej tą minę, która świadczyła tylko o jednym! - Wiedziałam! Gadaj który to?!
- Jest bardzo miły i śpiewa w zespole Kastiela.
- Więc nie znam. No mów jak ma na imię!
- Jaka ty niecierpliwa – zakryła słodko swoje usta chowając uśmiech. - Lysander.
- To ktoś taki chodzi do naszej szkoły?
- Oczywiście. Jest taki ładny... - nagle całkiem roztopiła się na ławce i zniknęła gdzieś w chmurach wyobraźni. Pewnie ja też tak wyglądałam jak myślałam o Nathanielu, he, he. Teraz widzę jaka musiałam być zabawna.
- Na dzień kobiet mamy dla was taniec łabędzi – nagle wszyscy chłopcy zniknęli za drzwi aby się przebrać i wparowali w strojach baletnic. Myślałam, że padnę z wrażenia. Jak na złość mój wzrok ciągle schodził w dół! Ledwo dawałam sobie rade z jego utrzymaniem!
- Brawo! - wszystkie zaczęły klaskać i robić im zdjęcia, ale ja to wszystko nakręciłam i zauważyłam zdjęcie Natusia jak śpi w bibliotece. Całkiem o tym zapomniałam! Miałam go po szantażować! Miałam powód aby mi złożył życzenia, ale... wolałabym aby sam to zrobił. Tak. Poczekam, ale czy się doczekam?
- Miraka – na korytarzu zatrzymał mnie Natuś i jakiś taki skrepowany był strasznie. Chyba chciał zrobić to, co myślałam! Tak! No dalej! Gadaj! - Chciałem...
- Gospodarzu! Potrzebujemy twojej pomocy w bibliotece. Hilon źle się poczuła!
Nieeee!!! Niech szlak w trafi tą całą Hilon!
- Wybacz. Nie pogniewasz się jeśli pójdę?
- Nie, to przecież twój obowiązek – odpowiedziała machając mu na pożegnanie.
- Spotkajmy się w pokoju gospodarza po lekcjach – oznajmił, a mnie normalnie nerwica złapała. Chyba będę musiała naprawdę sama z niego to wydusić. On jest zbyt miły, nie. On za bardzo martwi się o moje uczucia i nie chce się przez to śpieszyć. Co ja gadam! To on na mnie napadał z całowaniem! Tym razem to ja pokażę swoje rogi, moje prawdziwe rogi ^u^.
- Wracamy? - spytała się mnie Iris, gdy rozległ się dzwonek na koniec lekcji.
- Muszę jeszcze coś załatwić. Idź sama – odpowiedziałam z uśmiechem i rozstałyśmy się przed wyjściem. Pewna siebie weszłam do pokoju i usiadłam na stole zakładając nogę na nogę. Zaczęłam machać z niecierpliwości nogą i oparłam się rękoma do tyłu. Torba leżała sobie spokojnie na krześle i tylko brakowało kochanego blondasa.
- Miraka, jesteś? - usłyszałam jego głos i wyłonił się zza drzwi, a jego szczeka normalnie opadła i oczy wyskoczyły z orbit. Niespodzianka!
- Mmmiiiraakka – wyjęknął moje imię w taki słodziutki sposób.
- Co tak długo? - podniosłam swój ton, aby wydać się trochę zdenerwowaną.
- Przepraszam. Musiałem coś jeszcze zrobić – odpowiedział nadal nie mogąc się doprowadzić do ładu i składu.
- Przeprosiny, to za mało – odparłam z obrażoną miną, kiedy on zamknął za sobą drzwi.
- Masz rację – potaknął chowając z drżącymi rękoma dokumenty do szuflady. Był tak spięty i rozkojarzony, że miałam ochotę na niego się rzucić niczym na swoją zdobycz!
- Wiem o tym.
- Skromna jesteś – zaśmiał się drapiąc po głowie. Mam cię! Odruch nerwowy! Jesteś cały mój... Muahahaha!
- Wiem, to cała ja. Czemu chciałeś tu się spotkać? - spytałam łagodniej aby go tak już nie stresować przed tym prawdziwym atakiem. Hi, hi, hi.
- Chciałem ci złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego żeby wszystkie marzenia się spełniły – wyciągnął z kieszonki pudełeczko czekoladek i podarował mi. Kurcze, zaczynam wymiękać! Nie wolno! Nie! Mój plan jest idealny!
- Nadal jestem zła – burknęłam odkładając słodycze. - Przecież nie lubię słodyczy.
- Ale to kokosanki. Uwielbiasz je, prawda? - kurcze! Zaczynam tonąć! Szybko, szybko, co tu kurcze zrobić?!
- Lubię dużo rzeczy – zeszłam na ziemię tak aby dostrzegł moje czarne majteczki i normalnie cały zrobił się czerwony. Ha! Mam koło ratunkowe! Zaraz będziesz mój! Zaczynam wariować. Sama zaczynam się bać swoich myśli... Khe.
- Następnym razem bardziej się postaram.
- Pozwolę ci odpracować twoje szkody – podeszłam do drzwi i zamknęłam je na kluczyk słysząc jak głośno przełyka ślinę. To była szansa żeby wykorzystać moją świetna figurę! Nie z byle powodu ciężko nad nią pracowałam.
- Jeśli nie chcesz aby twoje słodkie zdjęcie znalazło się w nieodpowiednich rękach. Zaraz, już się przecież znalazło – pomachałam mu przed nosem komórką. - To będziesz musiał coś dla mnie zrobić – spojrzałam na niego chytrze i ręką popchnęłam na stół, a on znów cały czerwony przełknął ślinę.
- Co takiego? - wybełkotał z trudem, a ja powoli i zmysłowo położyłam się na nim aby nasze twarze prawie się ze sobą stykały.
- Będziesz musiał...
- C-c-co będę musiał? - zająknął się obserwując jak moja dłoń wędruje po jego torsie ku dołowi i zatrzymuje się na pasku od spodni.
- Naprawdę muszę powtarzać? Anata wa hidoii desu, dakara... kiss me – szepnęłam do jego ucha czując jak jego ciało zadrżało. O to mi chodziło. Tym razem ja miałam nad nim przewagę. Wcale nie był taki niegrzeczny.
- Skoro nalegasz – czemu role się odwróciły?! Ej! To ja miałam być górą!
- Czekaj – Natuś okręcił się i tym razem to ja byłam na jego miejscu.
- Po tym wszystkim każesz mi jeszcze czekać? Kto tu jest hidoii?
- Nadal ty – burknęłam, kiedy gospodarz złapał mnie za ręce i rozsunął na boki obdarowując moją szyję pocałunkami.
- Nataniel – pisnęłam rozkosznie czując jak cała gotuję się w środku. Mam nauczkę żeby nie zadzierać z kotami! On jest jak jakiś kot! Dlaczego w milutkich zawsze drzemie taka żądza?!
- Jeszcze nie skończyłem – wyszeptał kierując się do mojego biustu. Myślałam, że już pójdzie na całego, że zakończy tą zabawę, ale nie! - resztę zostawię na koniec – uśmiechnął się tajemniczo, a ja wytrzeszczyłam oczy ze strachu. Normalnie jakby wstąpił w niego Kastiel czy coś.
- Na jaki koniec? - spytałam doprowadzając się do porządku.
- Miałem cię uszczęśliwić. Mogę to zrobić tylko u mnie w domu.
- E... - co raz bardziej mnie zatyka. Co on chce znowu zrobić?! Nathaniel, gdzie ty jesteś?!?!
- Oczywiście jeśli tylko chcesz. Mama zgodziła się żebyś u nas nocowała – i znów ten łagodny uśmiech. On jest bardziej niebezpieczny niż myślałam.
- Ale będę miała osobny pokój?
- Amber wyjechała do rodziny, więc zwolnił się pokój – co za rozkoszna szansa aby oszperać w rzeczach Amber. Ha, ha, ha! Może nawet dorwę jej pamiętnik?
- Miraka! Wszystkiego dobrego na dzień kobiet – nagle wchodząc do klasy zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha Iris.
- Dzięki, nawzajem. Dobrze widzieć znów twój uśmiech – odwzajemniłam się uśmieszkiem i rozpakowałam książki na ławce. - Jak tam minął dzień?
- Dobrze. A właśnie! Spotkałam wczoraj Jade i kazał mi to przekazać – podała mi niespodziewanie kartkę walentynkową z życzeniami od zielonowłosego. - Naprawdę cię lubi.
- Nie. On jest po prostu bardzo miły – odpowiedziałam, a zapisane słowa spowodowały na mojej twarzy szerszy uśmiech.
- A jak tam sprawy z gospodarzem?
- Dość o mnie. Powiedz jak tam u ciebie? Masz kogoś na oku? - spytałam widząc u niej tą minę, która świadczyła tylko o jednym! - Wiedziałam! Gadaj który to?!
- Jest bardzo miły i śpiewa w zespole Kastiela.
- Więc nie znam. No mów jak ma na imię!
- Jaka ty niecierpliwa – zakryła słodko swoje usta chowając uśmiech. - Lysander.
- To ktoś taki chodzi do naszej szkoły?
- Oczywiście. Jest taki ładny... - nagle całkiem roztopiła się na ławce i zniknęła gdzieś w chmurach wyobraźni. Pewnie ja też tak wyglądałam jak myślałam o Nathanielu, he, he. Teraz widzę jaka musiałam być zabawna.
- Na dzień kobiet mamy dla was taniec łabędzi – nagle wszyscy chłopcy zniknęli za drzwi aby się przebrać i wparowali w strojach baletnic. Myślałam, że padnę z wrażenia. Jak na złość mój wzrok ciągle schodził w dół! Ledwo dawałam sobie rade z jego utrzymaniem!
- Brawo! - wszystkie zaczęły klaskać i robić im zdjęcia, ale ja to wszystko nakręciłam i zauważyłam zdjęcie Natusia jak śpi w bibliotece. Całkiem o tym zapomniałam! Miałam go po szantażować! Miałam powód aby mi złożył życzenia, ale... wolałabym aby sam to zrobił. Tak. Poczekam, ale czy się doczekam?
- Miraka – na korytarzu zatrzymał mnie Natuś i jakiś taki skrepowany był strasznie. Chyba chciał zrobić to, co myślałam! Tak! No dalej! Gadaj! - Chciałem...
- Gospodarzu! Potrzebujemy twojej pomocy w bibliotece. Hilon źle się poczuła!
Nieeee!!! Niech szlak w trafi tą całą Hilon!
- Wybacz. Nie pogniewasz się jeśli pójdę?
- Nie, to przecież twój obowiązek – odpowiedziała machając mu na pożegnanie.
- Spotkajmy się w pokoju gospodarza po lekcjach – oznajmił, a mnie normalnie nerwica złapała. Chyba będę musiała naprawdę sama z niego to wydusić. On jest zbyt miły, nie. On za bardzo martwi się o moje uczucia i nie chce się przez to śpieszyć. Co ja gadam! To on na mnie napadał z całowaniem! Tym razem to ja pokażę swoje rogi, moje prawdziwe rogi ^u^.
- Wracamy? - spytała się mnie Iris, gdy rozległ się dzwonek na koniec lekcji.
- Muszę jeszcze coś załatwić. Idź sama – odpowiedziałam z uśmiechem i rozstałyśmy się przed wyjściem. Pewna siebie weszłam do pokoju i usiadłam na stole zakładając nogę na nogę. Zaczęłam machać z niecierpliwości nogą i oparłam się rękoma do tyłu. Torba leżała sobie spokojnie na krześle i tylko brakowało kochanego blondasa.
- Miraka, jesteś? - usłyszałam jego głos i wyłonił się zza drzwi, a jego szczeka normalnie opadła i oczy wyskoczyły z orbit. Niespodzianka!
- Mmmiiiraakka – wyjęknął moje imię w taki słodziutki sposób.
- Co tak długo? - podniosłam swój ton, aby wydać się trochę zdenerwowaną.
- Przepraszam. Musiałem coś jeszcze zrobić – odpowiedział nadal nie mogąc się doprowadzić do ładu i składu.
- Przeprosiny, to za mało – odparłam z obrażoną miną, kiedy on zamknął za sobą drzwi.
- Masz rację – potaknął chowając z drżącymi rękoma dokumenty do szuflady. Był tak spięty i rozkojarzony, że miałam ochotę na niego się rzucić niczym na swoją zdobycz!
- Wiem o tym.
- Skromna jesteś – zaśmiał się drapiąc po głowie. Mam cię! Odruch nerwowy! Jesteś cały mój... Muahahaha!
- Wiem, to cała ja. Czemu chciałeś tu się spotkać? - spytałam łagodniej aby go tak już nie stresować przed tym prawdziwym atakiem. Hi, hi, hi.
- Chciałem ci złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego żeby wszystkie marzenia się spełniły – wyciągnął z kieszonki pudełeczko czekoladek i podarował mi. Kurcze, zaczynam wymiękać! Nie wolno! Nie! Mój plan jest idealny!
- Nadal jestem zła – burknęłam odkładając słodycze. - Przecież nie lubię słodyczy.
- Ale to kokosanki. Uwielbiasz je, prawda? - kurcze! Zaczynam tonąć! Szybko, szybko, co tu kurcze zrobić?!
- Lubię dużo rzeczy – zeszłam na ziemię tak aby dostrzegł moje czarne majteczki i normalnie cały zrobił się czerwony. Ha! Mam koło ratunkowe! Zaraz będziesz mój! Zaczynam wariować. Sama zaczynam się bać swoich myśli... Khe.
- Następnym razem bardziej się postaram.
- Pozwolę ci odpracować twoje szkody – podeszłam do drzwi i zamknęłam je na kluczyk słysząc jak głośno przełyka ślinę. To była szansa żeby wykorzystać moją świetna figurę! Nie z byle powodu ciężko nad nią pracowałam.
- Jeśli nie chcesz aby twoje słodkie zdjęcie znalazło się w nieodpowiednich rękach. Zaraz, już się przecież znalazło – pomachałam mu przed nosem komórką. - To będziesz musiał coś dla mnie zrobić – spojrzałam na niego chytrze i ręką popchnęłam na stół, a on znów cały czerwony przełknął ślinę.
- Co takiego? - wybełkotał z trudem, a ja powoli i zmysłowo położyłam się na nim aby nasze twarze prawie się ze sobą stykały.
- Będziesz musiał...
- C-c-co będę musiał? - zająknął się obserwując jak moja dłoń wędruje po jego torsie ku dołowi i zatrzymuje się na pasku od spodni.
- Naprawdę muszę powtarzać? Anata wa hidoii desu, dakara... kiss me – szepnęłam do jego ucha czując jak jego ciało zadrżało. O to mi chodziło. Tym razem ja miałam nad nim przewagę. Wcale nie był taki niegrzeczny.
- Skoro nalegasz – czemu role się odwróciły?! Ej! To ja miałam być górą!
- Czekaj – Natuś okręcił się i tym razem to ja byłam na jego miejscu.
- Po tym wszystkim każesz mi jeszcze czekać? Kto tu jest hidoii?
- Nadal ty – burknęłam, kiedy gospodarz złapał mnie za ręce i rozsunął na boki obdarowując moją szyję pocałunkami.
- Nataniel – pisnęłam rozkosznie czując jak cała gotuję się w środku. Mam nauczkę żeby nie zadzierać z kotami! On jest jak jakiś kot! Dlaczego w milutkich zawsze drzemie taka żądza?!
- Jeszcze nie skończyłem – wyszeptał kierując się do mojego biustu. Myślałam, że już pójdzie na całego, że zakończy tą zabawę, ale nie! - resztę zostawię na koniec – uśmiechnął się tajemniczo, a ja wytrzeszczyłam oczy ze strachu. Normalnie jakby wstąpił w niego Kastiel czy coś.
- Na jaki koniec? - spytałam doprowadzając się do porządku.
- Miałem cię uszczęśliwić. Mogę to zrobić tylko u mnie w domu.
- E... - co raz bardziej mnie zatyka. Co on chce znowu zrobić?! Nathaniel, gdzie ty jesteś?!?!
- Oczywiście jeśli tylko chcesz. Mama zgodziła się żebyś u nas nocowała – i znów ten łagodny uśmiech. On jest bardziej niebezpieczny niż myślałam.
- Ale będę miała osobny pokój?
- Amber wyjechała do rodziny, więc zwolnił się pokój – co za rozkoszna szansa aby oszperać w rzeczach Amber. Ha, ha, ha! Może nawet dorwę jej pamiętnik?
Stałam przed drzwiami domu mojego kochanego Natusia, a mój palec stał nieruchomo kilka milimetrów od dzwonka. On mnie naprawdę wystraszył tymi słowami!!! Co on chce zrobić?! Uuch! Aż mnie głowa rozbolała!
- Co za idiota – westchnęłam ciężko z opadłymi rękoma i poprawiłam torbę z rzeczami. Cieszyłam się na tą chwilę, że będę u niego spała, ale jednocześnie się bałam! Stałam ciągle wahając się nad naciśnięciem dzwonka, kiedy drzwi same się otworzyły, a w nich pokazały się sylwetki rodziców Nathaniela. Oni, oni gdzieś wychodzili! Miałam zostać z nim sama w domu?!?!
- Ddzień dobry – zająknęłam się i szybko wymusiłam uśmiech zauważając z tyłu podejrzanie zadowolonego Natusia!
- Witaj, to ty jesteś Miraka? - spytała kobieta.
- Tak – potaknęłam. - Miło mi panią poznać – dodałam żeby nie wyjść na jakieś dziecko bez kultury.
- Nathanielu zaopiekuj się koleżanką. Z tatą jedziemy po Amber. Będziemy za dwa dni – powiedziała kobieta i poszli do samochodu, a ja wrzeszczałam w myślach. ZA DWA DNIII?!?!?!?! Zaczynam mieć wrażenie, że On mną manipuluje!!!
- Wchodź Miraka – zaprosił mnie do środka biorąc moją torbę i pomagając mi się rozebrać ze skóry jak prawdziwy dżentelmen.
- Więc, co wymyśliłeś? - burknęłam szykując się na najgorsze, że zaraz żuci mnie na podłogę i pożre żywcem.
- Bardzo wiele rzeczy. Nie mogę dać plany, skoro dałaś mi szansę na poprawę – odpowiedział z tym niepokojącym uśmiechem. Naprawdę zaczynał mnie niepokoić. Nabrałam ochoty uciec!
- Zaczynam się ciebie bać – burknęłam pod nosem spoglądając na niego podejrzanie.
- Zapraszam do kuchni. Mam nadzieję, że nic nie jadłaś?
- Nie – odpowiedziałam i razem weszliśmy do pomieszczenia. Dopiero teraz zauważyłam jaką miał zarąbistą chałupę. No normalnie cud i miód jak jego rodzina i on sam. Oprócz Amber, to serio ich członek rodziny? Może jest adoptowana? Tak, zostanę przy tym wniosku.
- Na co masz ochotę?
- A co kupiłeś? - spytałam siadając do stołu, który był ładnie udekorowany takimi różnymi bajerami jak świece, kwiatki itp.
- Sam gotowałem – odpowiedział ozdabiając talerze. Kurka. Ale się popisuje. Nie wystarczająco jest już idealny? Jeszcze brakuje tego żebym gotowała gorzej od niego! Co za upokorzenie. Te talerze wyglądają nawet lepiej niż moje!
- Smacznego – powiedział siadając naprzeciwko mnie dość sporego stołu.
- Nawzajem – odpowiedziałam i niepewnie chwyciłam sztuczce. To wyglądało na bardzo smakowite.
- Zrobiłem surówkę i duszone mięso z ciemnym sosem. Pomyślałem, że dbasz o linię i nie będziesz chciała smażonego – jak on dba o moje zdrowie. Ale ja kocham smażone! Kocham opychać się na całego! Poza tym mam takie zdanie, gdy ktoś daje mi sałatę do jedzenia:
- Nie jem zielska – czy ja to powiedziałam na głos? O cholera. Teraz to go pewnie wkurzyłam.
- Więc nie jedz – jejuuu! Jego smutna mina! Nie mogę na nią patrzyć!
- Nie to, że nie jem! Lubię sałatki, ale wolę mięso. Dobrze, że zrobiłeś mięso, no bo samej sałatki bym nie zjadła... - ja się tylko pogrążam... - Bardzo dobra! - wpakowałam w usta trawę, ale naprawdę była dobra. Byłam wstanie ją przełknąć. Ale mięso zrobił po mistrzowsku! Jeszcze do tego mój ulubiony sos!
- Smakowało? - spytał, gdy skończyliśmy już posiłek.
- Pewnie! Nie wiem jak to zrobiłeś, ale ciemny sos jest moim ulubionym. Jakbyś czytał mi w myślach – nie miałam pojęcia z jaką satysfakcja to mówiłam, ale jego uśmiech szybko mi to uświadomił. - Nie śmiej się ze mnie! - burknęłam z oburzeniem.
- Wybacz, ale jesteś taka zabawna.
- Co w tym zabawnego?
- Nic szczególnego – odpowiedział chowając naczynia do zmywarki.
- Może pomóc? - zaproponowałam podchodząc do niego.
- Pozwól, że dziś będę wszystko robił za ciebie.
- Powinieneś trochę uważać na słowa, bo mogę je wykorzystać przeciwko tobie – ostrzegłam go, a on tylko roześmiał się głośno i zaprowadził do pokoju gościnnego gdzie wisiała wielka plazma.
- Co chcesz robić? Oglądać filmy czy pograć w karty?
- Album! - nagle mój wzrok przykuł album ze zdjęciami na półce. - Chcę album! - dodałam i sama go sobie wzięłam, a on mi go szybko zabrał z rumieńcami na twarzy.
- Nie pozwolę ci zobaczyć mnie jako małego – powiedział unosząc wysoko rękę abym nie mogła dosięgnąć pożądanego przedmiotu.
- Jesteś okrutny! A co, nie masz tam cenzury? - podskakując próbowałam mu zabrać album, ale ciągle brakowało mi kilku centymetrów!
- Wiesz jak matki lubią robić nam nagie zdjęcia...
- Tym bardziej chcę zobaczyć! - podskoczyłam bardziej i tracąc równowagę padliśmy na ziemię. Z początku nie wiedziałam, co się stało dopóki nie zauważyłam jak czerwieni się ze wstydu tak samo jak ja. Leżałam na nim nie mogąc oderwać od niego oczu. Potrząsnęłam przecząco głową i usiadłam czując co dziwnego pod dupą. Podskoczyłam lekko kilka razy, kiedy on normalnie się zagotował, a ja zaraz po nim, bo sobie uświadomiłam, co zrobiłam.
- Przepraszam! - wrzasnęłam nerwowo i szybko zeszłam z Nathaniela siadając na kanapę. Sam nie wiedział co powiedzieć i usiadł obok mnie dając mi album. No teraz to se możesz...
- Pójdę zrobić herbatę – powiedział po chwili ciszy i wyszedł z pokoju, a ja jakoś poczułam się z tym faktem źle. Zrobiłam coś nie tak. Co za idiotka ze mnie. Poszłam więc do kuchni zaglądając do niej gdzie Nathaniel z poważną miną zalewał już kubki gorącą wodą. Był tak zawstydzony, że nawet nie zauważył, że weszłam. Zaszłam go od tyłu i przytuliłam na pocieszenie. Nie zrobiłam tego tylko z jego powodu, ale sama tego potrzebowałam.
- Chcę żebyś wiedział, że ja... - dlaczego tak ciężko to powiedzieć? - Od samego początku jak tylko cię poznałam, zobaczyłam... - co ja wyprawiam? - Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale to chyba można tak nazwać – gwałtownie blondyn odwrócił się do mnie nie przestając wpatrywać prosto w oczy. - Kocham cię, Nathaniel.
- Tak się cieszę – objął mnie, a ja na moment ujrzałam w jego oczach szklanki łez. - Ja też cię kocham.
Byłam naprawdę szczęśliwa, te kilka słów doprawdy mnie uszczęśliwiły i teraz siedziałam w tulowa w niego i razem oglądaliśmy jakiś tam film. Chyba horror. Jednak byłam tak bardzo zmęczona, że już dawno przestałam słuchać telewizora i walczyłam z ciężkimi powiekami, któe same mi się zamykały.
- Miraka? - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, a potem roześmiany wstał opierając mnie o poduszki. - Powinnaś iść spać. Pójdę pościelić ci łóżko – powiedział, a ja chwyciłam go za rękaw, kiedy przechodził obok.
- Chcę... spać... z... tobą – wyszeptałam na wpół przytomna.
- Dasz radę wstać?
- Tak – stanęłam na nogach i nagle załamały się pod moim ciężarem, ale Nathaniel szybko mnie złapał i wziął na ręce.
- Jesteś cięższa niż myślałem – uśmiechnął się i zaniósł mnie do siebie, a ja nawet nie miałam sił mu odpowiedzieć. Ostrożnie położył mnie i przykrył. - Będziesz spała w ubraniu?
- Wolałabym w bieliźnie jeśli nic mi nie zrobisz – odpowiedział, a on z uśmiechem własnoręcznie ściągnął ze mnie prawie całą garderobę. - Mógłbyś teraz ubrać mi pidżamę.
- Żeby mój cały wysiłek poszedł na marne? - z uśmiechem zaciągnął z siebie ciuchy oprócz bielizny i okrył nas kołdrą. Ostrożnie przytulił się do mnie całując w czoło na dobranoc. - Dobranoc.
- Na pewno taka będzie – odpowiedziałam z uśmiechem i nawet nie wiem kiedy zasnęłam w jego ramionach.
- Co za idiota – westchnęłam ciężko z opadłymi rękoma i poprawiłam torbę z rzeczami. Cieszyłam się na tą chwilę, że będę u niego spała, ale jednocześnie się bałam! Stałam ciągle wahając się nad naciśnięciem dzwonka, kiedy drzwi same się otworzyły, a w nich pokazały się sylwetki rodziców Nathaniela. Oni, oni gdzieś wychodzili! Miałam zostać z nim sama w domu?!?!
- Ddzień dobry – zająknęłam się i szybko wymusiłam uśmiech zauważając z tyłu podejrzanie zadowolonego Natusia!
- Witaj, to ty jesteś Miraka? - spytała kobieta.
- Tak – potaknęłam. - Miło mi panią poznać – dodałam żeby nie wyjść na jakieś dziecko bez kultury.
- Nathanielu zaopiekuj się koleżanką. Z tatą jedziemy po Amber. Będziemy za dwa dni – powiedziała kobieta i poszli do samochodu, a ja wrzeszczałam w myślach. ZA DWA DNIII?!?!?!?! Zaczynam mieć wrażenie, że On mną manipuluje!!!
- Wchodź Miraka – zaprosił mnie do środka biorąc moją torbę i pomagając mi się rozebrać ze skóry jak prawdziwy dżentelmen.
- Więc, co wymyśliłeś? - burknęłam szykując się na najgorsze, że zaraz żuci mnie na podłogę i pożre żywcem.
- Bardzo wiele rzeczy. Nie mogę dać plany, skoro dałaś mi szansę na poprawę – odpowiedział z tym niepokojącym uśmiechem. Naprawdę zaczynał mnie niepokoić. Nabrałam ochoty uciec!
- Zaczynam się ciebie bać – burknęłam pod nosem spoglądając na niego podejrzanie.
- Zapraszam do kuchni. Mam nadzieję, że nic nie jadłaś?
- Nie – odpowiedziałam i razem weszliśmy do pomieszczenia. Dopiero teraz zauważyłam jaką miał zarąbistą chałupę. No normalnie cud i miód jak jego rodzina i on sam. Oprócz Amber, to serio ich członek rodziny? Może jest adoptowana? Tak, zostanę przy tym wniosku.
- Na co masz ochotę?
- A co kupiłeś? - spytałam siadając do stołu, który był ładnie udekorowany takimi różnymi bajerami jak świece, kwiatki itp.
- Sam gotowałem – odpowiedział ozdabiając talerze. Kurka. Ale się popisuje. Nie wystarczająco jest już idealny? Jeszcze brakuje tego żebym gotowała gorzej od niego! Co za upokorzenie. Te talerze wyglądają nawet lepiej niż moje!
- Smacznego – powiedział siadając naprzeciwko mnie dość sporego stołu.
- Nawzajem – odpowiedziałam i niepewnie chwyciłam sztuczce. To wyglądało na bardzo smakowite.
- Zrobiłem surówkę i duszone mięso z ciemnym sosem. Pomyślałem, że dbasz o linię i nie będziesz chciała smażonego – jak on dba o moje zdrowie. Ale ja kocham smażone! Kocham opychać się na całego! Poza tym mam takie zdanie, gdy ktoś daje mi sałatę do jedzenia:
- Nie jem zielska – czy ja to powiedziałam na głos? O cholera. Teraz to go pewnie wkurzyłam.
- Więc nie jedz – jejuuu! Jego smutna mina! Nie mogę na nią patrzyć!
- Nie to, że nie jem! Lubię sałatki, ale wolę mięso. Dobrze, że zrobiłeś mięso, no bo samej sałatki bym nie zjadła... - ja się tylko pogrążam... - Bardzo dobra! - wpakowałam w usta trawę, ale naprawdę była dobra. Byłam wstanie ją przełknąć. Ale mięso zrobił po mistrzowsku! Jeszcze do tego mój ulubiony sos!
- Smakowało? - spytał, gdy skończyliśmy już posiłek.
- Pewnie! Nie wiem jak to zrobiłeś, ale ciemny sos jest moim ulubionym. Jakbyś czytał mi w myślach – nie miałam pojęcia z jaką satysfakcja to mówiłam, ale jego uśmiech szybko mi to uświadomił. - Nie śmiej się ze mnie! - burknęłam z oburzeniem.
- Wybacz, ale jesteś taka zabawna.
- Co w tym zabawnego?
- Nic szczególnego – odpowiedział chowając naczynia do zmywarki.
- Może pomóc? - zaproponowałam podchodząc do niego.
- Pozwól, że dziś będę wszystko robił za ciebie.
- Powinieneś trochę uważać na słowa, bo mogę je wykorzystać przeciwko tobie – ostrzegłam go, a on tylko roześmiał się głośno i zaprowadził do pokoju gościnnego gdzie wisiała wielka plazma.
- Co chcesz robić? Oglądać filmy czy pograć w karty?
- Album! - nagle mój wzrok przykuł album ze zdjęciami na półce. - Chcę album! - dodałam i sama go sobie wzięłam, a on mi go szybko zabrał z rumieńcami na twarzy.
- Nie pozwolę ci zobaczyć mnie jako małego – powiedział unosząc wysoko rękę abym nie mogła dosięgnąć pożądanego przedmiotu.
- Jesteś okrutny! A co, nie masz tam cenzury? - podskakując próbowałam mu zabrać album, ale ciągle brakowało mi kilku centymetrów!
- Wiesz jak matki lubią robić nam nagie zdjęcia...
- Tym bardziej chcę zobaczyć! - podskoczyłam bardziej i tracąc równowagę padliśmy na ziemię. Z początku nie wiedziałam, co się stało dopóki nie zauważyłam jak czerwieni się ze wstydu tak samo jak ja. Leżałam na nim nie mogąc oderwać od niego oczu. Potrząsnęłam przecząco głową i usiadłam czując co dziwnego pod dupą. Podskoczyłam lekko kilka razy, kiedy on normalnie się zagotował, a ja zaraz po nim, bo sobie uświadomiłam, co zrobiłam.
- Przepraszam! - wrzasnęłam nerwowo i szybko zeszłam z Nathaniela siadając na kanapę. Sam nie wiedział co powiedzieć i usiadł obok mnie dając mi album. No teraz to se możesz...
- Pójdę zrobić herbatę – powiedział po chwili ciszy i wyszedł z pokoju, a ja jakoś poczułam się z tym faktem źle. Zrobiłam coś nie tak. Co za idiotka ze mnie. Poszłam więc do kuchni zaglądając do niej gdzie Nathaniel z poważną miną zalewał już kubki gorącą wodą. Był tak zawstydzony, że nawet nie zauważył, że weszłam. Zaszłam go od tyłu i przytuliłam na pocieszenie. Nie zrobiłam tego tylko z jego powodu, ale sama tego potrzebowałam.
- Chcę żebyś wiedział, że ja... - dlaczego tak ciężko to powiedzieć? - Od samego początku jak tylko cię poznałam, zobaczyłam... - co ja wyprawiam? - Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale to chyba można tak nazwać – gwałtownie blondyn odwrócił się do mnie nie przestając wpatrywać prosto w oczy. - Kocham cię, Nathaniel.
- Tak się cieszę – objął mnie, a ja na moment ujrzałam w jego oczach szklanki łez. - Ja też cię kocham.
Byłam naprawdę szczęśliwa, te kilka słów doprawdy mnie uszczęśliwiły i teraz siedziałam w tulowa w niego i razem oglądaliśmy jakiś tam film. Chyba horror. Jednak byłam tak bardzo zmęczona, że już dawno przestałam słuchać telewizora i walczyłam z ciężkimi powiekami, któe same mi się zamykały.
- Miraka? - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, a potem roześmiany wstał opierając mnie o poduszki. - Powinnaś iść spać. Pójdę pościelić ci łóżko – powiedział, a ja chwyciłam go za rękaw, kiedy przechodził obok.
- Chcę... spać... z... tobą – wyszeptałam na wpół przytomna.
- Dasz radę wstać?
- Tak – stanęłam na nogach i nagle załamały się pod moim ciężarem, ale Nathaniel szybko mnie złapał i wziął na ręce.
- Jesteś cięższa niż myślałem – uśmiechnął się i zaniósł mnie do siebie, a ja nawet nie miałam sił mu odpowiedzieć. Ostrożnie położył mnie i przykrył. - Będziesz spała w ubraniu?
- Wolałabym w bieliźnie jeśli nic mi nie zrobisz – odpowiedział, a on z uśmiechem własnoręcznie ściągnął ze mnie prawie całą garderobę. - Mógłbyś teraz ubrać mi pidżamę.
- Żeby mój cały wysiłek poszedł na marne? - z uśmiechem zaciągnął z siebie ciuchy oprócz bielizny i okrył nas kołdrą. Ostrożnie przytulił się do mnie całując w czoło na dobranoc. - Dobranoc.
- Na pewno taka będzie – odpowiedziałam z uśmiechem i nawet nie wiem kiedy zasnęłam w jego ramionach.
słodko.
OdpowiedzUsuńgdy to czytam to skacze z radosci
Uwielbiam twoje opowiadania <3 Napisz książke!!
OdpowiedzUsuńskładam ci pokłon o królowo wspaniałych opowieści
OdpowiedzUsuńnapisz książke tylko żeby była podobna fabuła
OdpowiedzUsuńTak boosko piszesz, że nie mam czasu nawet napisać komentarza, bo muszę czytać następny rozdział.... <3
OdpowiedzUsuńTeż pisze i naprawdę Cię podziwiam będę brać z Cb przykład :)
OdpowiedzUsuńCudo , cudo , cudo ! <3