Statystyka

1.11.2013

wstawiłam dwa nowe rozdziały! 
Rozdział 22 kryjący kilka ciekawostek oraz...
Specjal odpowiadający na jedno pytanie, które pewnie zadaliście sobie w rozdziale 22! Postaram się dodać kolejne już jutro!

Specjal

Słońce niespiesznie zachodziło, dzisiejsze lekcje muzyki trwały zbyt długo. Czasem zaczynam żałować, że uczęszczam właśnie tu, a nie po prostu nagrywam kolejne utwory i jeżdżę w trasę, albo tworzę kolejne zdjęcia do gazet. Ranyyy! Daisuke mnie zamęczy na śmierć, a jeszcze dziś mam sesję zdjęciową. Mam dość.
Mruknęłam niezadowolona, zarzucając torbę na jedno ramię, kierując swoje cztery literki do biblioteki, w której znając życie siedział blondyn.
- A to wstrętna poczwara! Czemu to Ja muszę po niego łazić?! - warknęłam z wyrzutem tupiąc nerwowo nogą, gdy wyszłam z klasy.
- Nikt ci nie kazał - zesztywniałam słysząc jego głos i spojrzenie, które wwiercał mi w plecy. Ale wpadłam! - Idziemy? Szybciej skończysz o ile teraz wyruszymy - dodał po chwili milczenia z naszych stron i z potaknięciem głowy ruszyłam za nim, śledząc jego plecy. Jest na mnie zły? Powiedziałam za dużo? Ach! To nie moja wina, że mówię wszystko co mi ślina naniesie na język! Nie to miałam na myśli! Ale nie przyznam tego.
Wyszliśmy na zewnątrz, a ten podszedł do motoru rzucając mi kask.
- No chyba nie - skomentowałam krzywiąc się z niezadowolenia.
- Wolisz dwugodzinny spacer? - spytał zakładając kas i uruchamiając silnik.
- Nie! - odpowiedziałam bez namysłu i wskoczyłam na wolne miejsce. Boże! Boże! Co ja odwalam?! Zabije mnie i to z mojej własnej głupoty!
- Wiesz gdzie dać ręce? - spytał, a ja potaknęła obejmując go niepewnie w pasie, ten zaś prychnął poprawiając mnie i usadawiając je na baku. ups...? Niech sobie tylko nie myśli za wiele! Albo niech myśli, lepiej to niż robienie czegoś głupiego.
- Nie tak szybko! - pisnęłam czując jak ściąga mnie do tyłu, a ja odruchowo wlepiłam się w niego korzystając z pytoniego uścisku wokół talii.
 - Chcesz nas zabić? Zaraz wypluje własne wnętrzności! - warknął. - Nawet nie dodałem jeszcze gazu - dodał słowa, które w ogóle nie były potrzebne! Dlaczego ktoś taki jak on musi mieć wyścigowy motor?! na to nie poleci żadna dziewczyna!!!

***

- Głupek, tylko strachu się najadłam - mruknęłam zbulwersowana, ale rumieńce na mojej twarzy wszystkiemu zaprzeczały. Zerknęłam na siebie w lustrze, trzymając w dłoni sweter z najnowszej kolekcji słynnego projektanta Modi... coś tam coś tam. No co? Nie mam pamięci do takich rzeczy.
- Gotowa? - zapukał do drzwi wchodząc bezpośrednio nim zdążyłam otworzyć.
- Idiota! - warknęłam rzucając w niego swetrem. - Mam dosyć tego, że ciągle mi włazisz, kiedy się przebieram! To chore wyczucie czasu! Masz tu jakąś kamerę?! - dodałam podirytowana, że wiecznie widzi mnie w bieliźnie.
- Tak to jest, kiedy siedzisz za długo w garderobie. Myślisz, że nie widziałem nigdy kobiecego ciała? - spytał odrzucając mi sweter, a ja w milczeniu stałam jak słup, spuszczając głowę.
- naprawdę jesteś idiotą... - mruknęłam zaciskając kurczowo pięść, w której trzymałam sweter. - Jesteś skończonym idiotą! Wyno - uniosłam głos, gdy nagle Daisuke przerwał mnie, zaskakując nie na żarty. Chwycił gwałtownie moją rękę unosząc ku górze, wpatrując się prosto w moje oczy, głęboko, jak nigdy wcześniej.
- Nie mów tego - dodał, puszczając mnie i skierował się ku wyjściu. - Masz pięć minut - dodał zamykając za sobą drzwi.
- Idiota... - szepnęłam samej ledwo słysząc i ubrałam sweter.
Sesja trwała równie długo. Nie wiem ile czasu musiała pozować, ciągle coś się psuło, albo ubrania leżały niewłaściwie i trzeba było kombinować. do tego zepsuty wiatrak, trzeba było czekać aż przywiozą nowy. Jakby tego było mało, Daisuke ciągle wpatrywał się we mnie jakby szukał jakiejś odpowiedzi. To jeszcze bardziej mnie dekoncentrowało, a nawet gorzej, denerwowało. Co chwile robiło się gorąco, musiałam robić przerwy by napić się wody z lodówki. nawet do ojca musiałam dzwonić, by nie czekał na mnie z kolacją, bo wrócę bardzo późno. Jak zwykle kończył gadką o porywaczach i niewyżytych seksualnie facetach. No ludzie, mam pieprz, więc będzie dobrze, chyba.

***

Po sesji usiadłam w końcu wygodnie w fotelu, popijając zimny napój gazowany, który przyniósł mi Daisuke. czuję, że powinnam go przeprosić, ale jakoś nie mogę. Ta atmosfera w garderobie jest za bardzo napięta. Nie odezwę się pierwsza! Nie mam pojęcia o czym mówić. Przydałoby się teraz wejście smoka mojego managera, ale nieeee, bo po co? Po co ratować z opresji damę? Co ja gadam! Nie jestem damą! Spojrzałam na blondyna stojącego tuż na przeciw mnie, podpierając się o toaletkę.
- Powinniśmy wracać - stwierdził wyrzucając do kosza puszkę. - Za godzinę zamykają.
- Zaczekaj - wstałam odkładając napój. - Ja... chciałam... - spuszczając głowę wgapiałam się w swoje buty, nie mogąc spojrzeć w te wyczekujące dalszych słów oczy. - ...No wiesz, wiesz co chciałam no!
- Nie mam zielonego pojęcia, więc?
- Nie kłam! - spojrzałam na niego z zmarszczonymi brwiami i nadętymi policzkami, lecz po jego minie od razu spuściłam powietrze. - chciałam przeprosić za wszystkie niemile słowa skierowane do ciebie - odwróciłam wzrok w bok, wsłuchując się w głuchą ciszę. - no powiedz żeś coś! - dodałam przymykając na moment oczy, a kiedy wróciłam spojrzeniem w jego stronę...
- Rei przeprasza? - wyszeptał jakby to było coś nienormalnego z mojej strony, ale ta bliskość, ta odległość, którą tak szybko zniwelował to minimum. Co on chce zrobić?! Niech się odsunie! robi mi się gorąco! Zbyt gorąco! Powietrza, potrzebuję powietrza... powietrza... - rumienisz się.
No co ty nie powiesz?! Pomyślmy czyja to wina?!
- Ja... chciałam też podziękować... co prawda nie znam cię za dobrze... ale... dziękuję, że pomogłeś mojej karierze. I... nie tylko jej - spojrzałam w jego oczy, a źrenice zadrżały mi równie mocno jak serce.
- Czemu tyle mówisz zamiast wziąć to co chcesz? - uśmiechnął się jak mało kiedy, a ja nagle chwyciłam jego twarz i pocałowałam. Boże! czy ja właśnie to zrobiłam?! I to na dodatek, kiedy powiedział takie słowa! teraz uzna mnie za dziwaczkę, ale lafiryndę! Ja nie jestem taka łatwa! Bosz! Już po mnie! Co ja narobiłam!
Ale to takie przyjemne...
Z czerwona jak burak twarzą, westchnęłam prosto w jego usta rozkoszując się głębokim pocałunkiem. On jest w tym za dobry! Za dobry!
Odsunęłam się pozostawiając swoje dłonie na jego ciepłym torcie. Mogłabym rzec, że wyczuwam ten szalony rytm serca.
- Ja... - wybełkotałam, kiedy Daisuke przyciągnął mnie i znów powtórzył pocałunek, rzucając mnie na stolik.
- Ty... nie wyjdziesz teraz tak szybko - prychnął, tak jakby bawiła go ta sytuacja, jakby sam siebie wyśmiewał za to co chce.. właśnie... co on chce właściwie zrobić?! I jakie nie wyjdę?!

***

Nadal czerwona po całości, zerknęłam przez ramię patrząc na blondyna i z zakłopotania szybko weszłam do mieszkania.

22 Wyjście z Yutto

- Pamiętajcie, jeżeli cokolwiek spieprzycie, znajdę was i przetrzepię dupę - czerwonowłosy uśmiechnął się szyderczo, oblizując lufę pistoletu, stojąc na przeciw swoich podwładnych. W końcu jego plan miał się spełnić. Nie mógł dłużej czekać, czekał wystarczająco długo, bo ponad dziewiętnaście lat. Cierpliwie czekał, obserwował swoją ofiarę, szukał jej słabych punktów, harmonogramu. Dosłownie jak sęp, czekał aż czołgająca się ofiara padnie na rozżarzonym pustynnym piasku, wyzionie ducha, by on mógł ruszyć do polowania. Powoli patrząc jak się męczy. Starannie rozkoszując się jego walką o przetrwanie. Teraz miał plan, miał niezbędne środki do jego spełnienia. Nic nie mogło pójść nie tak. Kei widział to bardzo dobrze w spojrzeniu Kiry, sam Yutto jednak nie okazywał zaniepokojenia tym faktem. Był synem, jego obowiązkiem było posłuszeństwo.
- Jutro, wesołe miasteczko - powtórzył niczym sekretarka Yutto.
- A co z Lunitari? Ona także idzie - zauważył Kei, przypominając sobie jak dziewczyna rwała się do wyjścia z nimi razem. W końcu polubiła bardzo Yutto, a sama Rei była dla niej najlepszą przyjaciółką, która wiedziała od pewnego czasu o niej dosłownie wszystko.
- Nie będzie żadnym problemem. To tylko dziewucha z szlachetnej rodziny. Bogaci zadufani "poeci". Chcę być sam na sam z Rei - warknął przypalając fajkę.
- Ale dlaczego Rei? To wina jej ojca, nie jej samej! - uniósł się zdenerwowany Kei, a czerwonowłosy zmierzył go groźnie spojrzeniem.
- Jak widać czegoś nie rozumiesz Kei. Chcę sprawić, by Nathaniel cierpiał jak nigdy, żeby najmniejszy sens jego życia zniknął z tego świata! - wrzasnął uderzając pięścią o konar drzewa, a liście posypały się z szelestem na ziemię. Leśne ptaki wzbiły się spłoszone w niebo. - Zabił Mirakę, z jego powodu zginęła! Gdyby ten idiota nie zdradził Miraki, gdyby z nią nie był, gdyby...- zacisnął powieki opanowując się po chwili. - Róbcie co do was należy. Jutro punkt dwudziesta wszystko się wyjaśni - mruknął gasząc fajkę, obserwując jak młodzi mężczyźni odchodzą. Nie rozumieli sensu jego zemsty. Chciał, by Nathaniel cierpiał równie mocno jak on sam, kiedy stracił Mirakę. To była kara, za rozkochanie w sobie Miraki. Teraz były gospodarz musiał za to zapłacić, najwyższą cenę.

***

Rei od rana była podekscytowana. Dziś miała wyjść do wesołego miasteczka razem z Yutto, Keiem oraz Lunitari. Wszystko szło doskonale, do czasu, kiedy do drzwi miał ktoś nieoczekiwanie zadzwonić.
- Rei, zostaw biednego Woldemorda. Nękasz go nawet w takim wieku - westchnął zmęcozny na twarzy Nathaniel, wysłuchując zrozpaczonego miauczenia kociaka, którego dusiła w rękach od tulenia Rei.
- Nie moja wina, że tak kocham Woldusia! Jest puszysty, milutki...! Ty też mnie lovciasz co nie?- mówiła tuląc się do kocura. - I jest wyjątkowy. Nigdzie nigdy nie widziałam takiego śmiesznego kotka - dodała swoim starym, dziecinnym akcentem, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Nagle zaległa głucha cisza, wszyscy spojrzeli na korytarz prowadzący do drzwi wejściowych, a Nathaniel dalej kontynuował mycie patelni od śniadaniowej jajecznicy. Rei otworzyła przybyszowi, niemalże padając na ziemię z wrażenia, cofając się o kilka kroków do tyłu. Prawie potykając się o buty.
- Daisuke?!Co ty tu robisz?! - spytała wrzeszcząc na cały dom, a sam Wolduś korzystając z okazji, wyrwał się ku otwartym drzwiom chcąc zasmakować nieco wolności. - Nic z tego! - chwyciła go za ogon i objęła jak najmocniej nie pozwalając mu uciec. Sam Daisuke spojrzał nieco przerażony, wiedząc już doskonale, że nigdy w życiu nie kupiłby Rei zwierzęcia jako prezentu. Nie zrobiłby takiej krzywdy istocie żywej.
- Dowiedziałem się o waszym wyjściu..
- Nie idziesz - mruknęła nim zdążył dokończyć.
- Mam własną wolę. Nie będziesz mi zakazywać.
- Hmmm... ale mogę zakazać pójścia z nami, ne - mrugnęła okiem widząc jego niezadowolenie. - Masz, tulnij woldusia od razu poczujesz się lepiej - przystawiła jego pyszczek do twarzy blondyna, a ich usteczka się połączyły. Daisuke gwałtownie odsunął się powstrzymując ledwo odruch wymiotny, zaś kocur błyskawicznie wyswobodził się, wracając do mieszkania i ślad po biedaku zaginął.
- Oszalałaś? To było obrzydliwe - mruknął wycierając usta w rękaw.
- Zabawne! Hahahaha! Żebyście widzieli swoje miny! - roześmiana chwyciła się za brzuch nie mogąc powstrzymać łez.
- Khem, wiesz że jesteś w pidżamie? - spytałem, a Rei nagle zdrętwiała zatrzaskując szybko drzwi przed jego nosem.
- Zboczeniec! Pedofil!
- Nie molestuje niepełnoletniej.
- Cicho! - pisnęła cała czerwona na twarzy.

***

- Nie rozumiem czemu musimy iść za ręce - mruknęła pod nosem z delikatnymi rumieńcami, czując spojrzenia przechodni, gdy podchodzili do bramki przed wesołym miasteczkiem, gdzie czekała reszta przyjaciół.
- Bo to randka - odpowiedział nieco rozbawiony, kiedy Rei podskoczyła jeżąc się niczym kot.
- To nie prawda! - trzepnęła go w ramię, podchodząc do wszystkich. Lunitarii promiennie obejmowała rękę Yutto, gdy Kei starał się zabić spojrzeniem blondyna. 
- Wszyscy są? W takim razie możemy iść - dodał Yutto i wszyscy weszli do wesołego miasteczka. W mgnieniu oka czerwonowłosa pociągnęła chłopaka w stronę ekstremalnego Rollercastera. Jednakże Rei wolała coś bardziej spokojnego, zaś Daisuke korzystając z takowej sytuacji wcisnął ich do "Smoczej Jamy" przypominającej dom strachu.
- Nie bawi mnie to - mruknęła niezadowolona. W końcu nawet jej własna babcia potrafiła ją wystraszyć wychodząc za rogu ściany. Nawet maseczka z wodorostów nie była do tego potrzebna. 
- Spokojnie, jestem tuz obok - odpowiedział chłodno z niewidocznym w ciemnościach uśmieszkiem.
- Nie pomagasz - mruknęła dostrzegając wyskakującego ducha z przerażającym głosem. - Już wolę tą zjeżdżalnię do wody - pisnęła przymykając oczy. - Gdzie Kei? - dodała z szklankami  w oczach, gdy blondyn chwycił jej dłonie, przykładając do swych ust.
- Spokojnie, jestem tu, więc nic ci nie będzie, a Kei wymiękł już na samym początku na widok kościotrupa - rozbawiony ostatnimi słowami, odgarnął kosmyki włosów z twarzy Rei i razem poszli dalej. Blondynka z niewielkim uśmiechem trzymała niepewnie chłopaka za dłoń, starając skupić uwagę na stworach zamiast na tym co powiedział niedawno Daisuke.
- Udajmy, że... tamtego dnia nic się nie wydarzyło, dobrze? - zerknęła na niego z dołu, dostrzegając niewielkie zaskoczenie z jego strony. Wiedziała, że nie tego się spodziewał, zwłaszcza po tym, co się wydarzyło, ale nie miała wyjścia. Był on częścią pracy Rei, uczniem w szkole, której dyrektorem była jej pierwsza miłość, był kimś, kogo nie mogła traktować ponad przyjaciela. 
- Jak uważasz - odpowiedział po chwili namysłu wracając do przechadzki. 
- Łuah, w końcu światło! - wybiegła radośnie Rei, widząc zmasakrowaną minę brata.
- Co tak długo? 
- Przepraszam, mieliśmy mały problem z Kappą, tak to się nazywa? - spytała z głupkowatym uśmieszkiem Daisuke, gdy Kei zerknął na ich złączone dłonie.
- Problemy z Kappą co? - uniósł podejrzanie jedną brew, a dziewczyna szybko zabrała swoją rękę. 
- Naprawdę! Ręczę za to! A gdzie Lunitarii i Yutto?
- Zaciągnęła go na łabędzie - westchnął współczując znajomemu.
-Lunitarii wciągnęła się po całości.
- Z całą pewnością - potaknął Daisuke.
- Kupiłem watę cukrową - podał siostrze patyk z różową różą.
- Cudowne! Zdolności innych mnie zaskakują - bez wahania zanurzyła twarz w cukrze zajadając się nim do granic możliwości.
- Ona zje to całe? - spytał Daisuke patrząc na watę, która była dwa razy większa od niej samej.
- Nie masz pojęcia jaki spust ma ta dziewczyna - klepnął go w plecy przypominając sobie jak niegdyś Rei wcisnęła w siebie dziesięć talerzy mięsa i dwa surówek. Nie wspominając o tonie spaghetti i pizzy, popijającym tym samym kilkoma litrami napojów. - Mogłaby startować w zawodach, kto zje więcej - dodał. Tak, stół weselny wówczas wiał pustkami.
- To gdzie teraz? - spytała oblizując usta wraz z patykiem.
-Szybka - dodali równocześnie.
-Hm? - przekrzywiła zdziwiona głowę nie wiedząc o co chodzi. - Patrzcie! chcę tego wielkiego kota! - pokazała palcem na strzelnicę. - Chcę! - dodała z płomyczkami w oczach, a Kei z Daisuke spojrzeli na siebie rywalizującą

***

- Łuach! Prawie się udało! - z wypiekami od zniecierpliwienia skomentowała kolejny strzał Keia. 
- Cholera, biorę kolejne trzy strzały! - rzucił pieniędzmi na blat dostając kolejne trzy korbki od wina by zestrzelić tarcze. Sam Daisuke wziął kolejne próby spoglądając na brata Rei.
- Dziesiąta runda? - uśmiechnął się i obaj wycelowali w tarczę.
- juhu! - podskoczyła, ale i tym razem żadnemu się nie udało.
- Cholera, nie poddam się - syknął Kei biorąc kolejne strzały.
- Nie przegram z kimś takim - skomentował blondyn wykładając pieniądze na blat. 
- Jeszcze tylko jeden... - ustawił się Kei nie mogąc i tym razem spudłować. Rei nie mogąc już czekać, podeszła do brata, nachylając się do jego ucha.
- Jeśli trafisz, pocałuję ciebie - wyszeptała, a zaskoczony chłopak nacisnął na spust słysząc alarm wygranej. Blondynka uradowana odebrała swoją nagrodę ściskając pluszowego kociaka w swych ramionach.
- Co ty.. właśnie... powiedziałaś? - spytał poczerwieniały.
- Hm? nie wiem o co ci chodzi - mrugnęła okiem dostrzegając w oddali Yutto wraz z Lunitarii. - Heeej! Lunitarii! Yutto! Patrzcie co wygrał dla mnie Kei! - pobiegła do nich cała w skowronkach.
- wrobiła mnie - mruknął czując pustkę w portfelu.
- Nie tylko ciebie - dodał Daisuke z takim samym odczuciem, podchodząc z Keiem do reszty znajomych.
- jest już późno, wracajmy - ziewnęła zmęczona Rei, a Yutto wymienił się z Keiem spojrzeniami, na co zwrócił uwagę Daisuke.
- Chciałabym przejechać się jeszcze Diabelskim młynem - spojrzała niczym szczeniaczek na Yutto.
- Dobrze, jeżeli Rei także się zgodzi - dodał z uśmiechem.
- Reeeei? - spojrzała tym razem na przyjaciółkę.
-Yyyyymmmm nie stracę - mruknęła niezadowolona, że dała się nabrać na tę minę. Miała lęk wysokości, ale jak by to powiedziała jej matka: "Zrobię to, by pokonać swój lęk!". Tak też wszyscy ustawili się w niekończącej się kolejce. Mijały minuty, godziny, aż w końcu zaczęli wsiadać do wagoników. kolejne drzwiczki się otworzyły, a Rei już miała do nich wchodzić, gdy dostrzegła w środku czerwonowłosego.
- Wybacz Rei - wyszeptał za jej plecami Kei, wpychając ją do środka i zamykając drzwiczki, szybko chwycił za fraki Daisuke, który chciał już zareagować i odciągnął go na bok.
- Nie! Ja nie chcę! wypuśćcie mnie! - wrzasnęła waląc w szybę, ale nic to nie pomogło. 
- Spokojnie, przekupiłem kilka osób, nie uciekniesz - dodał z szerokim uśmiechem, wydychając dym tytoniowy.
- Ty... - warknęła szczerząc wściekle swoje zęby.

***

- Ty durniu! wiedziałem! - wrzasnął wściekle Daisuke miażdżąc szczękę prawym sierpowym Keiowi. - Wiedziałem, że trzymasz z tym przestępcą!
- Nie miałem wyjścia! - odparł podtaczając nogi blondyna. Chwilę później usiadł na nim traktując brutalnie twarz pięściami. - Nie miałem wyboru!
- Każdy go ma kretynie! On ją zabije!
- Nie zrobi tego!
- Właśnie, że tak! To nie jego córka! To nie Miraka!
- Skąd niby o niej wiesz?!
- Mam tego dosyć - warknął przerzucając Keia. zerwał się prędko na równe nogi okładając go kopniakami aż stracił przytomność. - Mogłeś temu zaradzić, ale zamiast tego wybrałeś wygodniejsze wyjście, synu Kiry.