Statystyka

31.03.2012

6 Pianino

Cała w skowronkach podskakiwałam idąc korytarzem szkolnym, kiedy to zauważyłam Amber z wkurzoną jak diabli miną. Zapewne jeszcze nie ochłodziła się po ostatniej aferze, która miała miejsce już jakiś czas temu, gdy nagle olśnił mnie plakat na korkowej tablicy z napisem „Dzień Kobiet”. Jak ten czas szybko leci. Co za tortura! Już minęło pierwsze półrocze, ale kiedy do jasnej ciasnej!??! Ja nie chcę!!! Jeśli mama zobaczy moje oceny, to chyba mnie udusi, nie. Zabije! Posiatkuje i poda jako sushi do stołu dla spa! Jak ja to wytłumaczę? Jeszcze nie dałam jej ocen... ups. Jakoś wypadło mi to z głowy, he, he, he. Roześmiana ze swojej głupoty weszłam do klasy gdzie siedziała Iris. Była dość przygnębiona, co mnie mocno zaniepokoiło, bo zawsze jest taka... miła jak Natuś. To oni powinni być parą. Zaraz, czy ja użyłam słowa parą? O kurcze! Uważam, że jesteśmy parą! No przecież kto normalny całuje się w... pewnych miejscach w taki, a nie inny sposób uważając się za przyjaciół?! Ale czemu to ukrywamy? Dlaczego nikt o tym nie wie? Może i to lepiej?
- Hej Iris, co tam? - spytałam siadając do swojej ławki.
- Sarila złamała nadgarstek i nie może zagrać na pianinie podczas naszego szkolnego występu. Muszę znaleźć kogoś, kto umie grać i nauczy się nut w ciągu godziny na pamięć inaczej klapa – złapała się za głowę aż żal mi się jej zrobiło. Naprawdę chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam w jaki sposób. I nagle olśniło mnie! Mój mózg w końcu wymyślił coś mądrego, albo normalnego.
- Myślę, że mogę ci pomóc – położyłam dłoń na jej ramieniu z cwaną miną. Byłam tak dumna ze swojego planu, że nie mogło nic pójść nie tak jak trzeba, więc od razu wtajemniczyłam ją w swoje złote myśli.
Po kolejnych lekcjach przechadzałam się po szkole poznając nowe miejsca. Moja orientacja w terenie jest doprawdy beznadziejna, więc nic dziwnego, że nie znałam jeszcze wszystkich miejsc, a szkoła ciągle wydawała się być wielkim labiryntem.
- Niech to no! Czemu znowu się zgubiłam?!?! - wrzasnęłam, bo tak mnie to irytowało. Ta przeklęta wada! Jakie to irytujące... burczałam w myślach, kiedy do moich uszu doleciała słodka muzyka fortepianu. Rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie były pustki. Musiałam być w zachodnim skrzydle szkoły, bo ponoć tam prawie nikt nie spacerował.
- Ta piosenka – nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Ten ktoś grał „Złoty Krążek”. Piosenkę zakochanych idących do ślubu, a potem nagle dźwięk się urwał. Po chwili ciszy znów usłyszałam muzykę, rockową, pełną tej mocy i energii, której nie załam. To musiała być ta dziewczyna, którą zaoferowałam Iris. Grała naprawdę dobrze.
- Starczy. Nauczyłam się na pamięć – usłyszałam głos dziewczyny i szybko schowałam się za szafkami, a gdy teren był czysty postanowiłam zaglądnąć do środka. Nie myliłam się, był tam fortepian i nawet pianino. Nagle całe moje ciało uległo zmianie. Dotarł do mnie ten przyjemny spokój i pragnienie naciśnięcia chociaż jednego klawisza. Tak bardzo brakowało mi gry na pianinie.
- Tyle lat już minęło – szepnęłam z delikatnym uśmiechem i delikatnie przejechałam dłonią po klawiaturze. Ten chłodny dotyk był tak przyjemny, że nie mogłam się temu oprzeć. Usiadłam wygodnie na krześle i położyłam ostrożnie dłonie na klawiszach, a potem wzięłam głęboki wdech aby zakurzone nuty w moich wspomnieniach powróciły. Przymknęłam oczy i moje dłonie rozbudziły uśpione struny rozprzestrzeniając dźwięki „Dollores” po całym pomieszczeniu. To było właśnie to. Mój ukochany dom, moment, który zawsze kochałam. Moja stara nauczycielka mawiała, że muzyka uspokajała. Tak właśnie na mnie działała, jak nocne spacery przy gwiazdach. Muzyka, pomagała mi poukładać myśli.
- Kto to gra? - zza drzwi dobiegł znajomy głos Nataniela i zestresowana zerwałam się na równe nogi. Nie chciałam aby ktoś znał mój sekret. Spanikowana wskoczyłam do fortepianu i zamknęłam klapę w ostatniej chwili. Zrobiło się ciemno jak w dupie u murzyna. Nie to żebym wiedziała jak tam jest, bo nigdy nie zaglądałam, ale nic kompletnie nie widziałam.
- Jest tu ktoś? Nie chowaj się. Bardzo ładnie grasz, nie ma co się wstydzić.
Nie myśl sobie, że wyjdę z kryjówki. Za żadne skarby! Co by inni pomyśleli? Gra na pianinie jest już dawno zagrożonym gatunkiem. W starej szkole... śmiali się ze mnie, że gram na tym instrumencie. Jako jedyna na trzydzieści osób grałam na pianinie, gdy inni na gitarach i skrzypcach.
- Wielka szkoda – czemu to powiedział?! Aż serce mi się kraja! Ale nie mogłam teraz wyjść z takiego miejsca!
- To... - wybełkotałam z zaskoczenia na widok kapeli Iris. Same dziewczyny i to bardzo niezłe, a wzrok Nathaniela siedzącego obok mnie, no może nie był obok, bo był zalany swoimi fankami, ale on... spoglądał na dziewczynę z pianinem. Czyżby myślał, że to ona grała? Ale, to przecież ja do jasnej ciasnej cholipki noooo!!! - No i mam – dodałam z oburzoną miną krzyżując nogi. Byłam naprawdę, zazdrosna? Zrobiłam się zazdrosna o Natusia! Aż głowa mnie rozbolała! Głupie myśli, głupie myśli!
- Miraka? - spytał mnie zaskoczony Natuś. - Czemu stukasz się w głowę?
- E... jakoś tak... - co ja mam powiedzieć? Tylko psychol wali się w głowę! - Sprawdzałam jej twardość – stwierdziłam. O matko, co ja palnęłam? Idiotka ze mnie!!!
- Huh? - zaskoczony nagle sam się stuknął w głowę i z uśmiechem na ustach odpowiedział – Ja mam twardą – jaki on słodkiiii. Nawet po mojej głupocie chciał mnie pocieszyć żebym nie wyszła na skończoną idiotkę.
- He, he. Ja pewnie nie – odpowiedziałam z sztucznym, nerwowym uśmiechem, a on przecisnął się aby usiąść tym razem naprawdę obok mnie.
- Mogę sprawdzić? - spytał, ale ja wiedziałam, że i tak by to zrobił.
- Um – potaknęłam z rumieńcami na policzkach, a on delikatnie stuknął nasze czoła swoją głową przyśpieszając mój puls. Zrobił to celowo byle prawie mnie pocałować! Co za drań...!
Po lekcjach poczekałam aż wszyscy opuszczą szkołę i poszłam ukradkiem do sali żeby jeszcze raz zagrać sobie na pianinie. Moje w domu nieźle się roztroiło i szkoda było mi tak dużej sumy na nastrojenie. Poprawiłam więc swoją torbę na ramieniu i weszłam do środka, a tam zobaczyłam gospodarza opartego o ścianę! Zostałam przyłapana!
- Wiedziałem, że to ty – uśmiechnął się łagodnie. - Grasz o wiele lepiej niż tamta dziewczyna.
- Dziękuję. Mówisz to, bo tak myślisz, czy chcesz być miły? - spytałam siadając na specjalne krzesło.
- To i to – wzruszył ramionami zatrzymując się z tyłu obok mnie. - Nauczyłabyś mnie coś grać?
- A co dokładnie? - przesunęłam się robiąc mu miejsce.
- Tamta piosenka była bardzo ładna.
- Dobrze. Naśladuj moje dłonie – powiedziałam i myślałam, że pęknę ze śmiechu, kiedy zaczął mieć kłopoty z trafieniem w klawisze. - Źle, popatrz. W ten sposób – nakierowałam go swoją dłonią.
- Poczekaj – rozkraczył się przyciągając mnie do siebie abym usiadła na zrobionym przez niego miejscu. To takie zawstydzające!!! - Teraz będzie ci łatwiej – dodał, a ja zburaczona czułam jak nasze ciała lekko się stykają.
- „Nie do końca” – pomyślałam kładąc na jego dłoniach swoje. - Gotowy? - spytałam i razem zaczęliśmy grać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz