~~~♥~~~
Noc wydawała się być spokojna i cicha. Wiatr pobudzał roztańczone liście na drzewach, które dawały koncert w rytm nocnych zwierząt, a pełnia księżyca rozświetlała opustoszały plac zabaw. Można by rzec, że żadne dziecko już go nie chciało, ale to było zwykłą nieprawdą. Skrzypienie jednej z huśtawek dawało oznaki życia. Przy bramce do placu zabaw stała mała postać dziewczynki w złocistych włosach o dużych i ślicznych brązowych oczkach. Miała na sobie czerwony płaszczyk i berecik, a czarny szaliczek owijał jej małą szyję. Dziecko wpatrywało się bezczynnie w chłopca huśtającego się samotnie na zardzewiałej huśtawce. Jego czerwone najeżone włosy mocno kontrastowały z całą resztą ciemnego ubioru wojskowego. Mała blondynka zaciekawiona nieznaną osóbką postanowiła do niej niepewnie i ostrożnie podejść. Stanęła obok chłopca, który nie zwracał na nią uwagi i ciągle spoglądał na swoje nogi ocierające się lekko o podłoże.
- Cześć – odezwała się niepewnie, a czerwonowłosy chłopczyk tylko zerknął na dziewczynkę kątem złocistych oczu. - Co tu robisz o takiej porze?
- Nie boisz się mnie?
- Dlaczego? - spytała przechylając lekko głowę na bok jak piesek.
- Bo mam czerwone włosy.
- A ja mam blond – uśmiechnęła się miło i usiadła na drugą huśtawkę. Unosząc do góry nogi aby nimi sobie pomachać. - Mi się podobają twoje włosy. Jestem Miraka, a ty?
- Nie wolno mi mówić.
- Hmmm...? Więc będę mówiła na siebie Satan, bo masz takie włosy.
- Skąd wiesz jakie ma włosy Satan?
- Zgaduję.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję. Zostańmy przyjaciółmi.
- Um – potaknął zadowolony. - Jestem Kira – podał dziewczynce rękę, kiedy przed nimi pojawiły się trzy ciemne postacie w wojskowych strojach.
- Idziemy – powiedział jeden z mężczyzn za którym stał niebieskowłosy chłopak o brązowych włosach w podobnym do nich wieku.
- Dobrze – znowu potaknął zeskakując z huśtawki. - Może kiedyś się jeszcze zobaczymy - uśmiechnął się podbiegając do mężczyzn.
- Tylko zapamiętaj moje imię przyjacielu! - i niespodziewanie zaskoczony chłopak łagodnie się uśmiechnął odchodząc w siną dal.
~~~♥~~~
- Mirako, czemu się ze mną zadajesz? - spytał mały chłopczyk siedząc na wzgórzu razem z blondynką, obserwując miasto Sotira.
- Czy muszę mieć powód? – odpowiedziała pytaniem z łagodnym uśmiechem, opierając się rękoma do tyłu. - Po prostu lubię.
- No tak, czy to z powodu pracy moich rodziców?
- Tu nie chodzi o to, że jesteś z rodziny wojskowych. Po prostu cię lubię.
- Serio?
- Tak. Co lubisz jeść?
- Schabowego, a czemu pytasz?
- Jestem twoją przyjaciółką, muszę wiedzieć takie rzeczy.
- Więc.. - zaczął z rumieńcami na twarzy. - Co ty lubisz?
- Pomidorową! Kocham ją! Ma pyszny smak! - zaczęła myśleć o swojej ulubionej potrawie.
- Nie lubię pomidorów.
- Są bardzo zdrowe.
- Wiem, ale nie lubię ich.
- A mnie lubisz?
- Tak, bardzo.
- Łaa! Ja też – uśmiechnęła się skacząc dla zabawy na chłopca. - Poszukajmy królików. Kocham je.
~~~♥~~~
- Nie... - syknęłam zalana potem. Zdyszana rozglądnęłam się po pokoju i zrozumiałam, że to kolejny koszmar. Było strasznie ciemno i ledwo widziałam zarysy kanapy na której spała Blue z Jade. Nathaniel leżał z uśmiechem, a jego ręce lekko się ruszały jakby coś obmacywał. Szczerze, wolę nie wiedzieć, co mu się zaczęło śnić. Hm... - Znowu nie mogę zasnąć – pomyślałam głośno schodząc z łóżka ostrożnie aby nikogo nie zbudzić, a zwłaszcza Natusia, który jest jak zwykle zbyt opiekuńczy, ale moim zdaniem to jego plus. Tak czy siak zeszłam nalać sobie wody i usiadłam w kuchni zastanawiając się nad moim koszmarem. Szczerze, to nie był to koszmar tylko jakby... zapomniane wspomnienie o Kirze. Był bardzo do niego podobny, a ten chłopiec za tymi facetami, kogoś mi przypominał. Z wyrazu twarzy Rina, ale to chyba niemożliwe? A może jednak? Może znali się od dziecka i razem chodzili do tej samej akademii? Hm... to całkiem możliwe. Nie mogę niczego wykluczyć jak również uznać za prawdę. Co za zamęt w mojej głowie. Nie mogę pozbierać myśli.
- Hm – westchnęłam ciężko słysząc czyjeś kroki, a potem zrozumiałam, że nie jestem w kuchni sama od jakiegoś czasu. Zaglądnęłam za siebie widząc Rena w swoim stroju lokaja. Zaczęło mnie zastanawiać czy on kiedykolwiek śpi?
- Panienka Miraka nie śpi? - spytał lekko zaskoczony i przysiadł się do mnie.
- Nie jestem zmęczona – odpowiedziałam wymuszając uśmiech aby go nie martwić.
- Panienki mina mówi mi co innego – odpowiedział z lekkim rozbawieniem. - Jak panience idzie w pracy?
- Dobrze – zaczęłam bawić się szklanką aby nie zacząć ziewać ze zmęczenia. - Klienci są bardzo uprzejmi. Atmosfera przyjemna, jest spokojnie i w ogóle... Już wiem jak jest być w twojej skórze.
- Ja lubię panience służyć, a czy Kira pokazuje się w kawiarni?
- Tak, ale zachowuje się normalnie jakby nigdy nic. Poprosiłam koleżankę z pracy aby obsługiwała go za mnie. Trochę mnie przeraża, a zwłaszcza po ostatniej wizycie.
- Będzie dobrze. Wolałbym jednak aby panienka zrobiła sobie wolne.
- Nie. Nie powinien niczego złego zrobić w miejscu publicznym.
- Też prawda, w końcu to nie idiota – zaśmiał się klepiąc mnie po głowie i wstał kierując się do swojego pokoju. - Postaraj się wyspać – dodał zamykając za sobą drzwi.
- Spróbuję – odpowiedziałam z łagodnym uśmiechem i spojrzałam na balkon. - Świeże powietrze dobrze mi zrobi – dodałam wychodząc na zewnątrz. Księżyc skrywał się za szarymi chmurami, które nie chciały pokazywać nawet małych gwiazd. Trawa chwiejnym ruchem próbowała naśladować wzburzone morze, a wiatr wyginał gałęzie drzewa sakury rosnącego na samym środku ogródka. Usiadłam na ławeczce spoglądając na drewniany płotek, kiedy zauważyłam kogoś za drzewem.
- Mirako – podskoczyłam ze strachu na widok Kiry. Nie wiedziałam nagle co mam zrobić. Czy krzyczeć, uciekać, a może milczeć? Po szybkiej dedukcji wybrałam jednak najmniej odpowiednią propozycję swojego móżdżku i siedziałam cicho obserwując jak podchodzi na niewielką odległość. Stanął z dwa metry ode mnie z miną jakby na coś oczekiwał.
- Pamiętam cię – szepnęłam niepewnie widząc zaskoczenie na jego bladej skórze, które szybko zniknęło pod kamiennym wzrokiem.- Byłeś na placu zabaw, wyglądałeś na takiego samotnego i smutnego... Chciałam cię pocieszyć. Ciągle próbowałeś mi przypomnieć. Ale ja... nadal nie wiem wszystkiego.
- Nie mogę ci powiedzieć – i znów ukazał swoją zadziorną minę.
- Nic nie rozumiem. Głowa mi pęka – zmarszczyłam brwi zdruzgotana. - Myślałam, że jesteś wielkim chamem i w ogóle, a tu się okazuje, że...
- Jestem czymś gorszym od chama – przerwał moją wypowiedź. - Nie myśl sobie, że przyszedłem ci pomagać. Nic z tych rzeczy. Mam swój interes do wykonania. Jestem twoim wrogiem. Poczekam sobie aż wszystko sobie przypomnisz, a potem pogadamy – prychnął ironicznie. - Nie myśl, że jesteś niewinna i czysta – dodał odwracając się do mnie plecami i zaczął znikać w ciemnościach nocy.
- Dla mnie zawsze będziesz moim pierwszym przyjacielem – nie wiem dlaczego, ale czułam, że muszę to powiedzieć. Nawet jeżeli już przeskoczył przez ogrodzenie i zniknął. Czułam potrzebę przypomnienia mu tego, a może jednak ja chciałam usłyszeć te słowa? Lepiej wracam spać.
Poszłam na górę starając się nikogo nie zbudzić i wygodnie ułożyłam się do sny, kiedy gospodarz mnie objął prawie dotykając brzucha. Chwyciłam jego rękę i podciągnęłam wyżej lekko cmokając w dłoń.
- Nie martw się, Rin wydobrzeje.
- Wiem, to silna osoba, ale nie o to chodzi – ściszyłam głos zastanawiając się czy mu to powiedzieć. Nie chciałam go straszyć z tą ciążą. Sama ciągle wypierałam to sobie z głowy, ale w końcu lekarz zadzwoni i powie rodzicom pytając się o mój stan. Wszystko zostanie wydane. Ale jakąś coś innego mnie gryzie w sumieniu. Coś, czego nie pamiętam...
- Więc o co? - spytał nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Właściwie, to nie wiem.
- Za bardzo się zamartwiasz, śpij już.
- Zastanawia mnie kim jest ten cały Kira.
- Pewnie rozpuszczonym facetem, któremu się nudzi.
- Ale mam wrażenie...
- Tak?
- Nie ważne, jestem zmęczona – zakończyłam szybko temat próbując zasnąć.
~~~♥~~~
- Szefie – do ciemnego pokoju hotelowego weszła czwórka mężczyzn odpowiedzialna za pobicie Rina. Całe pomieszczenie było puste i niewielkie. Czerwone firany zasłaniały okna, a na małym łóżku siedział złotooki Kira przypominając sobie słowa Miraki „Dla mnie zawsze będziesz moim pierwszym przyjacielem”.
- Tak? - spytał zerkając na nich z groźną miną jakby chciał wszystkich powybijać.
- Znaleźliśmy tą dziewczynę. Mieszka osiem przecznic dalej od Miraki.
- Więc zabierzcie mnie do niej – podniósł się chowając coś do kieszeni.
~~~♥~~~
Następnego ranka zamrugałam oczyma słysząc dziwne hałasy dobiegające z dołu. Niechętnie wygrzebałam się z łóżka nikogo nie zastając w pościeli. Ciekawe gdzie się wszyscy podziali? Każdego wywiało. Najpierw jednak lepiej się ogarnę aby nikogo nie przestraszyć swoim wyglądem czarownicy, chociaż to i ona przy mnie jest miss piękności świata. Uczesałam włosy w kitkę, bo miałam straszliwie tłuste, ubrałam luźną bluzę i czarne rurki, a potem doszłam do wniosku iż mogę tak się innym pokazać. Jednak ten widok w kuchni całkiem mnie zaskoczył. Przy stole siedzieli moi rodzice rozmawiając z uśmiechem z Nathanielem i Blue, kiedy to Jade bawił się sałatką sprawdzając jej świeżość. Ren kończył gotować wodę na herbatę, a ja jeszcze z śpiochami w oczach usiadłam obok Natusia, który zrobił mi specjalnie miejsce.
- Ohayo – powiedziałam ziewając jak smok. Usiadłam na swoje miejsce nie słysząc obraźliwego komentarza ze strony Rina,no tak. Biedak nadal siedział w szpitalu z połamanymi żebrami i poważnymi stłuczeniami.
- Ohayo – odpowiedzieli rozbawieni czymś od samego początku jak nigdy. Zaczęłam się zastanawiać czy czasem niczego nie mam na głowie, ale przecież niedawno zajmowałam się tą czupryną i ciuchami, więc...
- Z czego się śmiejecie? - spytałam zdziwiona martwiąc się odpowiedzią ze strony matki, i miałam słuszność!
- Opowiadałam jak wpadłaś do smutki podczas jazdy na rowerze. Byłaś cała w błocie i... - mówiła z przerwami na śmiech.
- Przestań – warknęłam cala czerwona ze wstydu. - Miałam wtedy sześc lat i ledwo jeździłam na rowerze! - dodałam biorąc widelec do ręki i zaczęłam jeść sałatkę.
- Oj tam, oj tam – pomachała mi na uspokojenie matka.
- Byłaś taka zabawna jako dziecko – uśmiechnął się do mnie Nati trzymając widelec z sałatką. Wyglądał tak Kawaii!!! Aż poczułam motyle w brzuchu! Gdzie jest teraz Emilka ze swoim aparatem?! Ja chcę jego zdjęcie!
- Pokazywaliście im albumy? - drgnęłam widząc jak ojciec chowa za siebie podejrzane przedmioty. - Tam są nieocenzurowane zdjęcia – pacnęłam się w czoło. - Przecież mama tak lubiła je robić – załamana prawie walnęłam głową w stół.
- Zawsze się zakrywała jako niemowlę, jakby nie chciała – zaśmiała się kończąc jedzenie.
- Dziwisz się? To obrzydliwe – skrzywiłam minę.
- A właśnie Miraka, Nathaniel mówił nam o zaręczynach. Kiedy macie zamiar je zrobić? - zmieniła temat i nagle wszyscy na mnie spojrzeli.
- Właśnie! Ja muszę wiedzieć! - zaczęła radośnie Blue.
- Czemu ja nic nie wiem?! - odezwał się ojciec.
- Biłeś się wtedy z kotem o miejsce na fotelu – westchnęła matka. - Dziękuję Ren, było przepyszne – podziękowała za posiłek. - No nic, zbieramy się do pracy. Miłego dnia dzieciaki – pomachała nam zabierając ojca ze sobą z mieszkania.
- Co za wstyd – westchnęłam stukając głową o stół. - Oni są bardziej dziecinni ode mnie.
- Nie prawda – skomentował mnie Jade. - Nie są tylko tak bardzo wstydliwi – sprecyzował swoje zdanie, kiedy Magg zaczęła potakiwać.
- Nie powiedziałbym tego – zaśmiał się tajemniczo Natuś, a mnie nagle zalały rumieńce.
- Przestań! - fuknęłam widząc jego wielce rozbawienie na twarzy. - Bo będziesz... - przerwałam uświadamiając sobie, że lepiej nie drążyć tego tematu.
- Co będę? - spytał spoglądając na mnie pytająco. Idioto! Przecież nie powiem, że będziesz miał zakaz zbliżania się do mnie, bo skapną się o co ci teraz chodziło! Jesteś taki mało spostrzegawczy...
- Nieważne – burknęłam pod nosem
- Właśnie o tym mówił Jade, jesteś wstydliwa – stwierdziła Blue. Tak, podaj mi przykład, przecież wiem! Przestańcie mnie dręczyć!
- Już dobrze. I tak jesteś kochana – przytulił mnie na moment Natuś chcąc pocieszyć, gdy tylko zamyśliłam się przez te ich słowa. Ja po prostu nie lubię rozmawiać o pewnych sprawach i tyle!
- Ohayo minna! - niespodziewanie do kuchni wpadła jak poparzona Lorelei i dwiema butelkami oranżady. - Jak mija dzionek? - spytała siadając na wolne krzesło.
- Podać coś? - zapytał Ren zabierając brudne naczynia po śniadaniu.
- Nie, jestem po śniadaniu – odpowiedziała czerwonowłosa wyciągając na stół butelki. - Chlejemy!
- Zzzaczekaj! - szybko wyrwałam jej napój z rąk. - Ty od tego jesteś piana – zaprotestowałam nie chcąc mieć na głowie znów upitej przyjaciółki.
- Oj daj spokój. Kilka szklanek nic mi nie zrobi – zaczęła machać rękoma z głupkowatym uśmieszkiem abym jej oddała picie.
- Nic z tego. Ostatnio wzięłaś kilka łyczków i robiłaś slalomy na chodniku i jezdni.
- Po co rozpamiętywać?
- Myślę, że pani Lorelei chce ukoić swoje nerwy – odezwał się Ren wycierając blat. Możliwe, w końcu wygląda na osobę, która bardzo lubi Rina. Chociaż oni chyba do siebie nie pasują, a może? Nie wiem w jakich gustuje Rin, bo jest taki bezczelny, a ona... no... jak by to powiedzieć... no taki... Cerberek w młodzieńczym wieku. Nie, nie, nie, nie! Co za brednię wygaduję?! To normalna wariatka! Nie powinnam zajmować się związkami, to nie dla mnie, jestem zbyt dziecinna.
- Co? Nie prawda. Przyszłam tu z świetną propozycją! - spojrzała na nas wszystkich z niebezpiecznym uśmieszkiem. - Idziemy na miasto!
- To mnie utwierdziło w tym, co gadał Ren – pomyślałam głośno zerkając na zadowolonego Nathaniela jakby niczym się nie martwił. Wszyscy wydawali się być spokojni i zadowoleni, ale z całą pewnością gdzieś w środku cali drżeli z niepokoju o to wszystko. Sama cały czas myślę o tym i nie mogę spać po nocach. Każdy ma chociaż lekkie worki pod oczami, nawet Natuś, on to w szczególności. Mam wrażenie jakby mnie całymi nocami pilnował. Blue z Jade równie wyglądają na zmęczonych i pływających w obłokach. Jakby myślami byli gdzie indziej. Tylko Ren wydaje się być obojętny temu wszystkiemu jak zawsze, ale jestem prawie pewna, że również przeżywa zaistniałe niedawno sytuacje z Kirą.
- To co, idziemy? - spytała Lorelei po chwili milczenia.
- Ja chętnie – odpowiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem Magg.
- Chętnie zgłębię roślinność tutejszego kraju – potaknął Jade dodając po chwili. - Ciekawe jakiego nawozu używają...
- Zapewne się dowiesz, idziemy? - spytał mnie Nathaniel, kiedy byłam w lekkim odlocie. W końcu mam kilka nieprzespanych nocy!
- Gommen, ale mam dzisiaj pracę.
- Nie możesz do niej chodzić, przecież tam jest Kira – zaprotestowała prędko Blue.
- Ale niczego złego tam nie robi – odpowiedziałam szukając po znajomych ratunku z tej rozmowy.
- Ale to też człowiek – stwierdziła Lorelei.
- Pobił Rina – zauważył Jade.
- To byłą jego paczka – czy mi się wydaje, czy Loris go po prostu broni?
-Ale to on ich nasłał na Rina – odpowiedziała Magg.
- Więc wy pójdziecie na miasto i przy okazji kupicie składniki z tej listy na obiad, a ja... - podał Natanielowi listek papieru. - Pójdę z panienką Miraką do kawiarni aby Kira nic jej nie zrobił.
- To wygląda na rozsądne rozwiązanie – zaczęła potakiwać czerwonowłosa jeszcze raz dokładnie studiując jego plan. - Zgoda! To idziemy! - pociągnęła za sobą czarnowłosą Blue za którą poszedł Jade i gospodarz, a ja z Renem zostaliśmy jeszcze chwilę w domu abym mogła się uszykować do pracy.
- W czym mogę pomóc? - spytałam witając kolejnego klienta, kiedy to Ren przechadzał się po kawiarni.
- Jaki przystojniak... - kelnerki zaczęły szeptać po między sobą, a mi aż brew zaczęła podskakiwać z irytacji. Ciągle tylko ach ten Ren, oj ten Ren, jaki to przystojniak, bla, bla, blaaa...aż rzygać mi się chce.
- Ren, usiądź proszę – podeszłam do lokaja zwracając mu uwagę, a ten uklęknął biorąc mnie za dłonie. Ach... znów zaczyna tą swoją scenkę, ja nie chcę!
- Panienko proszę mi wybaczyć za tak bezmyślne zachowanie pani psa – pocałował moje dłonie i nagle wszystkie kelnerki pisnęły tuląc swoje puste tace. Przestań! Robisz mi tu teatr! - Dlaczego nie ma jeszcze Kiry?
- Powinien być tu już godzinę temu – spojrzałam na zegarek zawieszony na ścianie. Zaczęło mnie to martwić, bo to pierwszy raz kiedy nie przyszedł do kawiarni odkąd zaczęłam tu pracować.
~~~♥~~~
- Kim jesteś? - różowowłosa Rilan siedziała w kuchni z kubkiem herbaty razem z nieznajomym Kirą, który ze swoim uśmieszkiem zastanawiał się nad rozpoczęciem rozmowy.
- Jestem Kira. Czy twój synek śpi? - spojrzał tajemniczo na oniemiałą dziewczynę.
- Skąd ty...
- Wiem wszystko o tobie i synku. Rodzice nie mieli nic przeciwko?
- Nie ważne.
- Ależ ważne. Ja na twoim miejscu byłbym wściekły za to wszystko. Zobacz – wyciągnął z kieszeni złoty naszyjnik z serduszkiem. - W środku jest twoja rodzina. Byłaś wtedy naprawdę szczęśliwa, a teraz? Gdzie podział się ten uśmiech?
- Zamienił się na odpowiedzialność – odparła przyglądając się utraconej dawno pamiątki. - Gdzie go znalazłeś?
- Nie pamiętam. Nie jesteś na nią zła za zrujnowanie twojego dotychczasowego życia?
- Jestem i co z tego?
- Mogę ci pomóc w zemście. Wystarczy tylko jedno słowo.
- Nie chcę mieć...
- Problemów? Nie będziesz. Bądź ze sobą szczera – wstał podchodząc do okna. - Nienawidzisz jej, chciałabyś ją zabić, zranić, upokorzyć. Zniszczyć życie tak sam jak ona zrobiła to tobie. Sama jest w ciąży z Nathanielem. Odebrała ci go, a on wiedząc o twoim sekrecie tak zwyczajnie postanowił zostać z Miraką. On również cię zranił. To on zasługuje na śmierć, na twoją zemstę, tak samo jak ona.
- Co planujesz?
- Czy to nie oczywiste? - zerknął na nią z uśmieszkiem. - Zaraz ci powiem – dodał siadając z powrotem na krzesło.
~~~♥~~~
- Ola, ola! My chcemy gola! - śpiewała Lorelei tańcząc na mieście chwiejnym krokiem, kiedy trochę dalej za nią szła cała reszta rozbawiona jej stanem.
- A ostrzegałam! - oznajmiła Blue wtulona w ramię Jade, który rozglądał się za sklepami ogrodniczymi. - Lorelei! Zwolnij, bo jeszcze się nam zgubisz!
- Prędzej to my się zgubimy – zaśmiał się Nathaniel niosąc kilka torebek z zakupami. - Lorelei mieszka w Japonii i zna okolicę lepiej od nas. Ja właściwie nie wiem gdzie jesteśmy.
- Łał, Nathaniel przyznał się, że czegoś nie wie! - krzyknęła Lorelei. - Tańczymy! - w podskokach robiła piruety, kiedy gwałtownie się zatrzymała na widok czerwonowłosego chłopaka o bladej niczym u trupa skórze. - Kira... - wyszeptała z lekkim strachem w drżącym głosie.
- Ja z miłą chęcią zatańczę – pokłonił się jakby zapraszał do tańca. - Widzę, że humor dopisuje dzisiejszego dnia – dodał z tajemniczym uśmieszkiem oczekując na dojście reszty towarzyszy Lorelei.
- Czego chcesz? - spytał groźnie Nathaniel marszcząc brwi. - Miraki nie ma tu z nami.
- Wiem, dlatego do was przyszedłem. Z nią porozmawiam kiedy indziej – powiedział z zadowoleniem i pstryknął palcami, a za jego plecami pojawiła się dwójka ochroniarzy w czarnych garniturach. - Ach, prawie zapomniałem odpowiedzieć ci na twoje pytanie Natanielu. Na pewno nie chcę tylko rozmowy. Mój plan, a raczej zachcianka trochę się zmieniła – spojrzał na nich złowieszczo. - Bierzcie dziewczynę – dodał i mężczyźni złapali Lorelei i swoje uściski.
- Zostaw ją! - Jade i gospodarz szybko zareagowali chcąc powstrzymać Kirę lecz nie mieli szans z ochroniarzem, który z łatwością powalił ich na ziemię jednym ciosem.
- Ostrzegałem – wzruszył ramionami zerkając na zdenerwowaną Blue. - Lepiej nic nie rób, bo jeszcze będę zmuszony do gorszych poczynań – podciągnął swoją granatową bluzę ukazując pistolet. - Strasznie mnie nudzicie, dlatego postanowiłem rozkręcić trochę zabawę – podszedł do wiercącej się Loris.
- Dręczenie ludzi nie jest zabawą! - zaprotestowała Magg pomagając wstać przyjaciołom.
- Nazywaj to jak chcesz, ale jeśli nie wiesz nic a nic na temat mnie i Miraki, to lepiej się nie wtrącaj z tym swoim trawiastym chłoptasiem, a my Nataniel... - spojrzał na blondyna. - Jeszcze sobie porozmawiamy na spokojnie – mrugnął okiem i odszedł jakby nigdy nic.
- Czy ludzie nic nie widzą?! - warknęła zdenerwowana Blue.
- Zadzwonię lepiej do Miraki – powiedział szybko wybierając numer. - Miraka? Spotkaliśmy Kirę na mieście i porwał Lorelei.
- Co?! Jak to?!
- Wytłumaczę ci w szpitalu. Pojedziemy do niego opatrzyć nasze rany.
- Dobrze, zaraz będziemy.
~~~♥~~~
Biegłam przez korytarz szpitalny w wyznaczonym kierunku szukając Nataniela i Blue z Jade, a za mną podążał Ren równie zaniepokojony jak ja. Wparowałam do sali gdzie pielęgniarka zakładała już opatrunki na ich niewielkie rany.
- Nic ci nie jest? - spytałam przytulając Natusia.
- Nie. Nie są to głębokie rany – odpowiedział uspakajając mnie swoim uśmiechem. Jednak miał pełno plastrów na nosie, policzkach i czole. Wyglądał dość zabawnie, tak samo jak Jade. Jednak nie mogłam się śmiać, sytuacja była zbyt poważna.
- Wracaliśmy do domu, kiedy pojawił się Kira – zaczęła mi wszystko tłumaczyć Blue gdy pielęgniarka opuściła gabinet. - Nasłał na nas dwóch facetów wyglądających jak matrix i porwał Loris.
- To niemożliwe! Jak on śmiał?! - syknęłam zagryzając nerwowo wargę. - Trzeba coś zrobić.
- Powiadommy o tym policję – zaproponował Jade poprawiając bandaż na ręce.
- Um – potaknęłam i wyszliśmy na korytarz widząc Rina stojącego jak słup. Z rozdziawioną buzią spoglądał na nas wszystkich nie wiedząc co zrobić i nagle zaczął biec w stronę wyjścia. - Rin! - krzyknęłam za nim, ale lokaj szybko mnie powstrzymał.
- Idźcie na policję, a ja się zajmę tym idiotą! - krzyknął znikając nam z oczu.
~~~♥~~~
- KIRA!!! - przez miasto biegł rozwścieczony ochroniarz poszukując swojego wroga. - Pokaż się zasrańcu! Wiem, że gdzieś tu jesteś! - wrzeszczał jak oszalały nie zwracając uwagi na zakrwawione bandaże. Teraz nawet otwarte rany nie sprawiał mu bólu, gdy myślał o uprowadzonej Lorelei. Chłopak zauważając dziwnie wyglądającego mężczyznę podążył za nim do hotelu na lekkim odludziu i posłusznie wszedł do jednego z pokoi. Rozglądnął się widząc przywiązaną do krzesła czerwonowłosą. Chciał do niej podejść, ale tajemniczy mężczyzna zamknął drzwi i zza rogu ujawniła się aura Kiry.
- Witaj stary przyjacielu – uśmiechnął się cwaniacko do Rina. - Tylko nie hałasuj, bo obudzisz dziecko – dodał pokazując różówowłosą Rilan z śpiącym dzieckiem w rękach.
- Co ty planujesz? - syknął ciągle zerkając na stojącego za nim mężczyznę.
- Nic specjalnego - wzruszył ramionami siadając na fotel, który niedawno sobie przyniósł do pokoju. - To sprawa między mną, a Nathanielem.
- Natanielem? Więc po co ci one?!
- Dodatek do zabawy. Każdy ma w tym jakiś swój interes. Dobrze wiesz, że nie lubię się nudzić.
- Więc to twoja kolejna zabawa? Jesteś zazdrosny o Mirakę?
- Za dużo powiedziane. Czuję się raczej jak jej starszy brat. Nie pozwolę aby jakiś facet ją krzywdził.
- To chore! - zacisnął pięści i ruszył na Kirę. Ten zaś pstryknął palcami, a tajemniczy mężczyzna złapał Rina w swoje sidła.
- Przytrzymaj go – dodał podchodząc do przyjaciela i zaczął powalać go pięściami w brzuch. - I jak? Dalej jesteś tak wytrzymały? - syknął z zadowoleniem nacieszając się cierpieniem ochroniarza.
- Żebyś wiedział! - syknął celując w chłopaka kopniakiem. Kira odsunął się do tyłu, a wtedy Rin przygniótł stopę przeciwnika celując następnie w jego klejnoty. Uwolnił swoje ręce z uścisku i silnym kopniakiem w brzuch rzucił faceta na ziemię.
- Jednak nadal jesteś w formie - zarechotał przerażająco. - Ale to nie ma już znaczenia – wyciągnął spod bluzy pistolet celując w głowę chłopca. - Jakieś ostatnie słowa?
- Pierdol się – syknął spluwając na ziemię i w ostatniej chwili uniknął strzału podbiegając szybko do Kiry i przewracając go na podłogę. Przez moment przewracali się z jednego boku na drugi i okładali się pięściami, gdy niespodziewanie czerwonowlosy wycelował pistoletem w Lorelei.
- Nie! - zaprzeczył Rin i rozległ się dźwięk strzału. Wszyscy zamarli nie wiedząc co się właściwie wydarzyło. Kira uśmiechał się szyderczo odrzucając broń na łóżko, a Rilan skryła swój wzrok pod grzywką. Tylko Lorelei spoglądała z drżącymi oczyma na podchodzącego do niej Rina, który próbował ją resztkami sił rozwiązać. - Ucie... - wybełkotał opadając na ziemię.
- Ładnie się doprowadziłeś Rin – roześmiał się Kira. - Zdecyduj którą dziewczynę kochasz, a potem się dla niej poświęcaj.
- Zamknij się zasrańcu – splunął krwią widząc jak Lorelei krzyczy do niego, ale żaden już głos nie dosięgał jego uszu. Obraz zaczynał pochłaniać mrok, a w głowie rozlegała się wyłącznie pustka. - To... koniec?
~~~♥~~~
- Pomocy! Pomocy! - na podwórku przed domem czerwonowłosy chłopiec z nożem w ręku dźgał swoich kolegów z ich rodzicami z przerażającym uśmieszkiem na twarzy. - Na... - krzyknął czując jak ostrze przechodzi przez gardło mężczyzny. - Nie...- wyciągnął rękę do przestraszonego syna, który patrzył z łzami w oczach na umierającego rodzica.
- Tatoooo!!!!
- Masz nauczkę żeby nie zadzierać ze mną – zaśmiał się Kira z śmiechem szaleńca.
- Nie! - nagle z domu wybiegła mała blondynka i uściskała chłopca, który zaskoczony zaczął spoglądać na trawę tulącą jego buty. - Proszę przestań to robić... nie krzywdź innych...
- Ja... nie mogłem patrzyć jak ten facet...
- To nie powód aby go zabijać.
- Ale płakałaś przez niego.
- To łzy wylane przez ciebie...
~~~♥~~~
- Znowu – przerażona po raz kolejny przebudziłam się w nocy w samym środku nie mogąc zapomnieć o tych wizjach jak morduje w każdym wieku ludzi. Tym razem to na pewno były tylko moje wyobrażenia, ale to nie zmienia faktu, że mógł takie coś zrobić w swoim życiu. Poza tym Ren nie wrócił z Rinem, nawet o nim nie wspomniał. Musiał mu uciec, ale gdzie teraz jest?
- Miraka? - usłyszałam głos Nataniela, który spoglądał na mnie pytająco z zaniepokojonym spojrzeniem. - Znowu się czymś zatrułaś?
- Nie, kolejny koszmar. Zejdę po picie, przynieść ci coś?
- Wodę.
- Dobrze – wstałam z łóżka i poszłam na dół do kuchni. Wzięłam sobie szklane napoju i wyszłam na balkon pooglądać cudowne gwiazdozbiory. Siedziałam rozmyślając o przyjaciołach z Polski,kiedy znów dostrzegłam postać Kiry przy drzewie wiśni. Zerwałam się szybko na równe nogi, ale ten przyłożył palec do ust cichając na mnie abym milczała.
- Chyba nie chcesz kogoś obudzić? - spytał zadowolony jak nigdy.
- Co się stało z Rinem? Gdzie Lorelei?
- Spokojnie jak na razie nic jej nie jest. Jeśli chcesz aby przeżyła przyjdź za dwa dni do starego magazynu. Tam będziemy na ciebie czekać.
- My?
- Sama zobaczysz – mrugnął do mnie tajemniczo. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Za kogo się uważasz? - spytał zauważając moje zaskoczenie w oczach. Co miałam odpowiedzieć? Nie musiała, a jednak chciałam. Nie mam pojęcia za kogo. Po co pyta? - Jeśli za przyjaciółkę, to powinnaś iść pomóc Lorelei, jeśli za tchórza, to lepiej uciekaj, ale wiedz, że i tak cię znajdę. Udajesz szczęśliwą i zadowoloną, a tak naprawdę jesteś smutną, nieszczęśliwą i przygnębioną dziewczyną, która dawno temu się zagubiła – Kira zaczął drążyć temat, a mnie zaczęła ogarniać rozpacz. Przerażał mnie swoją wiedzą na mój temat. Skąd tyle wiedział? To prawda, że noszę maskę szczęśliwej osoby żyjącej beztrosko, ale ja jestem całkiem inna. Oszukują... oszukuję wszystkich do koła siebie...
- Okłamuję wszystkich... - szepnęłam, kiedy moje myśli zaczęły wylatywać przez usta. - Jestem potworem... tak naprawdę nie lubię mnie tylko...
- Tak, właśnie tak - syknął z zadowoleniem.
- Miraka! - z transu wybudził mnie Ren, który z patelnią w ręku stanął przede mną. - Nie zbliżaj się – dodał z groźnym spojrzeniem.
- I tak dostałem, co chciałem – zerknął tajemniczo na mnie i odszedł, a ja ciągle myślałam nad jego pytaniem, które otworzyło mi oczy. Teraz już wszystko wiedziałam, poznałam sekret Kiry i mój, przypomniało mi się kim był i kim jest, a zwłaszcza kim ja jestem... dla wszystkich.
- Panienko Miraka? Proszę się otrząsnąć – szturchnął mnie za ramiona, a mnie tylko stać było na obojętne spojrzenie w jego zaniepokojone oczy. - proszę go nie słuchać. Chce namieszać panience w głowie.
- Wiem. Lepiej pójdę spać – odpowiedziałam bezbarwnie i wróciłam do pokoju podając blondynowi szklankę wody tak jak o to prosił. - Pojawił się Kira – szepnęłam jakby nigdy nic i poczułam jak Nathaniel się gwałtownie zrywa. - Ren go przegonił – dodałam i spróbowałam zasnąć chociaż na moment.
Następnego ranka rodzina przy śniadaniu powiedziała, że wyjeżdżamy do Polski, do dziadków i przy okazji odwieziemy Blue z Jade. Byłam zaskoczona tym faktem, ale nie okazywałam tego po sobie, niczego nie okazywałam, bo nadal myślałam o Kirze. Nie mogłam przestać zastanawiać się nad jego planem, czy dobrze go przewidziałam? A może całkiem odwrotnie niż powinnam? Musiałam się dowiedzieć, musiałam pójść dzisiaj do tego magazynu. Nie ma innej opcji. Tak też zrobiłam. Wymknęłam się z domu, kiedy nikt nie patrzył i jakimś sposobem dzięki nawigacji w telefonie znalazłam ten magazyn. Był na całkowitym odludziu w okolicy lasu. Weszłam do środka gdzie promienie słońca dostawały się przez rozbitą szybę. Pośród śmieci i zniszczonych przedmiotów stała dobrze utrzymana kanapa na której spał czerwonowłosy Kira.
- Ymyym... - usłyszałam czyjeś majaczenie i zauważyłam Lorelei przywiązaną do krzesła pod rozbitym oknem, a przy niej stał jeden z gangu Kiry.
- Loris! - podbiegłam do niej, kiedy drogę przerwał mi mężczyzna.
- Tak myślałem, że przyjdziesz szybciej – niespodziewanie spojrzałam na Kirę, który tak na prawdę nie spał. - Dlatego postanowiłem tu zostać do jutra – podniósł się na siedzenie klepiąc miejsce obok abym się przysiadła. - Śmiało, nie ugryzę – dodał i niepewnie usiadłam obok niego.
- Wypuścisz Lorelei? I gdzie Rin?
- Powoli. Mogę uwolnić Lorelei, ale nasłałaś na mnie policję i musiałem zmienić swoje położenie. Miałem trochę kłopotów, więc nie jestem tego pewny...
- Proszę cię.
- Niech ci będzie. Gagi, zabierz Lorelei do jej mieszkania i przypnij do czegoś aby nie mogła tak łatwo się uwolnić. Dopilnuj aby rodzice nie zauważyli jej do końca dnia.
- Tak jest – potaknął rozwiązując dziewczynę i zabierając ją z magazynu.
- A teraz przejdziemy do naszej rozmowy? - spytał kładąc rękę na oparciu, bawiąc się moimi włosami.
- Gdzie Rin?
- Ach, pomartw się chodź raz o mnie.
- Nie mam powodu.
- Rin przeżył. Policja go zabrała do szpitala w pobliskim mieście. Jest w ciężkim stanie, ale wyliże się.
- Zraniłeś go?! Tak mocno?!
- Sam się o to prosił – wzruszył ramionami.
- Odsuń się od panienki Miraki! - do magazynu wpadł Ren wrzucając do środka pobitego Gage. - Lorelei, idź powiadomić rodzinę.
- Um – potaknęła i wybiegła jak najszybciej umiała.
- Jak zwykle muszą nam przeszkadzać – wstał obejmując mnie od tyłu, a jego język zaczął przemieszczać się po mojej szyi. - Ostatnim razem Ren był ode mnie lepszy w walce, więc lepiej się poddam bez walki – puścił mnie, a ja szybko podbiegłam do lokaja. - Do zobaczenia wkrótce.
- Wracaj! - wrzasnął Ren goniąc chłopca. Ja natomiast wyszłam na zewnątrz, przetarłam czoło czując jak cała gotuję się z nerwów. - Uciekł mi – westchnął zawiedziony Ren podchodząc do mnie.
- Najważniejsze, że nie ma już nikogo z moich przyjaciół.
- Nie wiadomo. Kira jest nieobliczalny.
~~~♥~~~
- Szefie, Miraka wyjechała do Polski – w pokojowym hotelu rozległa się nerwowa atmosfera, gdy podczas rozmowy Kiry i Rilan wtrącili się jego podwładni.
- Co?!?! - warknął wściekle nie wiedząc co ma zrobić.
- Ciszej, bo jeszcze obudzisz dziecko – powiedziała kołysząc w ramionach niemowlę.
- Jak do tego doszło? - spytał powoli podchodząc do mężczyzn z opuszczoną głową.
- My, my... - zaczęli się jąkać wychodząc na korytarz.
- Jak... - syknął zamykając za sobą drzwi. - Na to pozwoliliście?! - warknął podnosząc rozwścieczony głowę i przygniótł jednego z nich do ściany ściskając mu szyję. - Niczego nie potraficie! - dodał szczerząc zęby, dusząc podwładnego. - Czemu im na to pozwoliliście?! Przez was mój plan cały się sypie! - dodał, kiedy jeden z nich rzucił się na Kirę z pięściami. Czerwonowłosy zamachnął się nogą kładąc na ziemię jednym ciosem wielkoluda. - Debile! - syknął puszczając mężczyznę i kopnął ścianę robiąc w niej lekkie wgniecenie. - Cholera! Cholera!
- To było bardzo niespodziewane ze strony jej rodziny... - zaczął się tłumaczyć jeden z nich.
- To nie powód!
- Co się dzieje? - spytała różowowłosa Rilan wychodząc z pokoju.
- Nic takiego. Miraka wyjechała do Polski – powiedział uspakajając swoje nerwy.
- I co teraz? - spytała z niepokojem na widok poturbowanych mężczyzn.
- Pojedziemy do niej – spojrzał na nią z powagą i determinacją znów waląc pięścią w ścianę.
~~~♥~~~
Leżałam na kocu w słoneczny dzień, gdy dziadkowie z rodziną pojechali na miasto po zakupy. Blue z Jade wrócili do domu chcąc powitać swoje rodziny, a ja upewniłam się przez telefon, że Rinowi i Lorelei nic nie jest. Uspokojona rozłożyłam się na kocu witając podchodzącego Nataniela z napojami.
- Widzę, że masz dobry humor – uśmiechnął się kładąc obok mnie.
- Um – potaknęłam czując potrzebę powiedzenia mu o czymś bardzo ważnym. - Nataniel... powinnam coś ci powiedzieć – zaczęłam się lekko czerwienić i usiadłam naprzeciwko niego.
- Czy coś się stało? - spytał zaniepokojony aż zaśmiać mi się zachciało.
- Właściwie to... - wzięłam jego dłoń i przyłożyłam do swojego brzucha czekając na jego reakcję. Ten tylko wytrzeszczył oczy nie wiedząc co powiedzieć. - Będziemy mieli dziecko – dodałam z uśmiechem.
- Ale jak to? - spytał z drżącym głosem i padł na ziemię.
- Nathaniel? - spojrzałam na niego, a ten cały zbladł. - Chyba nie powinnam ci tego mówić – szepnęłam, a ten niespodziewanie uśmiechnął się lekko i objął mnie w pasie.
- Tak się cieszę – dodał i razem zaczęliśmy się wygłupiać. - To chłopak czy dziewczynka?
- Nie wiem, nie sprawdzałam.
- Więc jeśli chłopiec, to niech ma na imię Soushi.
- Ładnie, a dziewczynka...
- Wybaczcie, że przeszkadzam w tak uroczej scence młodych rodziców – przed nami pojawił się Kira z Rilan u boku, która miała wózek, a w nim małe dziecko.
- Ty... - syknął Natuś zrywając się na równe nogi. - Daj nam spokój!
- Chciałbym, ale ty stoisz mi na przeszkodzie – uśmiechnął się cwaniacko, a mnie aż krew zaczęła zalewać.
- O czym ty mówisz?!
- Chronię Mirakę, ale przez ciebie ma ciągle problemy. Próbowałem wielu rzeczy, ale niestety na marnę.
- Co chcesz zrobić?
- Z początku planowałem cię zabić, ale doszedłem do wniosku, że nie ma takiej potrzeby. Wystarczyłoby cię po szantażować, ale większym problemem był Rin z Renem. Więc zająłem się najpierw nimi. Ale wtedy wpadł do mnie genialny pomysł. Po co cię zabijać skoro jest Rilan. To ona powinna zadecydować.
- Skąd ty znasz Mirakę?!
- A to długa historia. Znaliśmy się w dzieciństwie.
- Nataniel... - Rilan wtrąciła się w rozmowę. - Dlaczego wybrałeś ją, a nie mnie? - spytała powoli do nas podchodząc. - Wolisz być z nią i zostawisz mnie z naszym dzieckiem?
- Z naszym? - zaskoczony był niesamowicie wstrząśnięty.
- To twoje dziecko.
- Oj, widzę, że nieźle się zaczyna – buchnął śmiechem Kira. - I co teraz? - syknął na gospodarza.
- Jak to? - wybełkotałam nie mogąc w to uwierzyć. On naprawdę ma dziecko z Rilan? Czy to tylko jakiś żart? - Jak to? - spytałam ponownie spoglądając na gospodarza.
- To prawda – potwierdził słowa dziewczyny spuszczając wzrok. - Mówiła mi, że jest w ciąży ze mną, ale ja... ja chciałem być szczęśliwy z tobą. To z tobą pragnąłem dziecka i wspólnego życia.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Bałem się, że mnie znienawidzisz.
- To co robimy? - klasnął w dłonie Kira. - Natanielu, idź z Rilan i bądź szczęśliwy. Miraka ciebie teraz znienawidzi .Spójrz na jej minę. Kochana Mirako, od zawsze cię chroniłem i nadal będę. Chodź, pójdźmy razem – wyciągnął do mnie rękę. Poczułam nagle bijący od niego spokój i dobroć, która mnie do niego przyciągała.
- Nie! - zaprzeczył Nati skrywając mnie za swoimi plecami.- Miraka nigdzie z tobą nie pójdzie. Skrzywdziłeś ją, naszych przyjaciół.
- Tylko z twojego powodu głupku – parsknął, a ja obserwowałam całe to zdarzenie zza pleców blondyna. - Ile razy mam się powtarzać? Jeśli zostawisz Mirakę w spokoju, to nikomu nic się nie stanie.
- Kira, mam dosyć. Idziesz Nataniel, czy nie? - spytała nerwowo Rilan zaciskając pięści.
- Wybacz mi Rilan, ale Miraka jest dla mnie najważniejsza – odpowiedział, a różowowłosa wróciła do wózka sprawdzając czy maluch śpi.
- Nie! Czemu?! - zrozpaczona zaczęła krzyczeć i wyciągnęła z wózka nóż. - Skoro ja nie będę cię miała, to nikt nie będzie cię miał! - wrzasnęła wściekle i ruszyła na gospodarza.
- Nathaniel! - krzyknęłam przestraszona, że może mu coś się stać. Teraz, nie wiem dlaczego, ale zapragnęłam go chronić. Poczułam, że jestem mu to winna. Byłam to winna wszystkim.
- Mi...ra...ka... - jęknął patrząc z drżącymi oczyma na moje plecy. Nie widziałam go, ale czułam jego przerażony wzrok wpatrzony we mnie. Ja tylko poczułam jak zimne ostrze zanurza się w mym ciele zatrzymując czas dla mego umysłu. Wszystko stało się dla mnie niczym, pustka ogarnęła mój umysł i serce. Przed sobą widziałam groźną minę Rilan i cieszyłam się, że teraz ulży jej na duszy. W końcu wyładowała, straciła to brzemię, które jej nieświadomie dałam. Kira sam z przerażeniem spoglądał na jej uczynek. Nie spodziewał się tego. Nikt tego nie mógł się spodziewać. Czułam jak stróżki czerwonej cieczy zaczynają spływać po moim ciele ku ziemi.
- Obyś teraz była szczęśliwa – szepnęłam do Rilan widząc jak jej mina gwałtownie się zmienia w rozpacz, a po policzkach spływają łzy. Odeszła nie mogąc uwierzyć, co zrobiła, a ja opadłam na ziemię, delikatnie, w ramiona wstrząśniętego Nathaniela.
- Nie... nie tak to miało być! - wrzasnął wściekle Kira.
- Kocham cię – szepnęłam dotykając jego policzka dłonią.
- Nie... nie rób mi tego – jęknął z łzami w oczach. - Nie opuszczaj mnie.
- Ratuj... dziecko – uśmiechnęłam się czując jak moje ciało robi się coraz zimniejsze.
- Miraka... - wtulił się we mnie, a jego głos powoli zanikał, tak samo jak i obraz. Wszystko pochłaniała ciemność, której zawsze się bałam, ale teraz, wiedząc, że jest koło mnie Nathaniel, byłam szczęśliwa i strach mnie opuścił. - Też cię kocham.
~~~♥~~~
Deszcz ożywiał roślinność, a piaskowe dróżki zostawiały ślady butów wędrowników po cmentarzu. Przy jednym z nich stał blond chłopak w czarnym garniturze i położył bukiet kwiatów na jeden z grobów trzymając parasolkę i małą dziewczynkę za rączkę. Miała śliczne złociste włosy lekko kręcone na końcach i duże, niebieskie oczka. Ubrana była w czerwony płaszczyk i owinięta w niebieski szalik.
- Czy mama jest w niebie?
- Tak kochanie. Teraz na nas patrzy i uśmiecha się – odpowiedział z łagodnym uśmiechem. - Jesteś taka podobna do swojej mamy.
- Też mam zamiar zostać weterynarzem.
- Naprawdę? - zaśmiał się i razem zaczęli wracać do domu.
- Tak! I będę miała mnóstwo kotów!
- Nie wątpię w to – roześmiany zerknął przez ramię na grób, na którym pojawił się nagle Tofik. - Miraka...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMIRAKA NIE ŻYJE?! OŻYWIĘ JĄ JAKO ZOMBIE,TAAAK...
OdpowiedzUsuńJejku,jejku.Już wiem,dlaczego tak się bałam.Są dobre momenty,ale i złe.Teraz to już nie wiem,czego się mogę spodziewać,
*płacze*Ale...Pisz dalej ^^
Ryczę gorzej niż na Titanicu...
OdpowiedzUsuńLoool...nie chciałam takiego zakończenia! Miał być Happy End!! :C
OdpowiedzUsuńNie zawsze jest Happy end ;_;
Usuń... Jezu... Nie no tego to się nie spodziewałam... Co ja mam do jasnej ciasnej powiedzieć?... Rozpłakałam się T^T *ŁEEEEEEEE* miałam wczoraj dziwne wrażenie, iż Nataniel umrze. Lecz... Miraka? Czy... czy to już koniec TT^TT Nie wierzę... hej! Chwila, chwila. To już koniec? To na co ja będę czekać w najbliższych tygodniach? Ja to będę musiała jeszcze raz przeczytać bo... NIE WIERZĘ! Jednak podoba mi się. Sposób jakim kierujesz mymi uczuciami wręcz mnie przeraża. Do tej pory żadna książka nie sprawiła u mnie takich emocji, a co dopiero blog... Uwielbiam to opowiadanie. Szkoda, iż to koniec Miraki. Mam nadzieję, że coś wymyślisz jeszcze fajnego, bo jak wspomniałam- cudownie piszesz T^T. A teraz pozwól. Idę... znaczy poproszę by tata podał mi komórkę. Schowałam w niej żyletki...
OdpowiedzUsuńLunitari
Nie spodziewałam się takiego zakończenia,myślałam,że będzie happy end a tu... *płacze*
OdpowiedzUsuńNie mogłam powstrzymać łez T-T Szkoda,że zginęła
Pisz dalej bo wspaniale piszesz ^^
AsiaB
Jak mogłaś uśmiercić Mirakę ? W sumie ja bym nie chciała takiego zycia. Teraz pewnie ta Córeczka Miraki będzie prześladowana przez psycholi, bo jak ich nie ma to nudno twoim zdaniem nie ? ;/////
OdpowiedzUsuńNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
OdpowiedzUsuńMiraka
Jeżeli napisałaś opowieść ,która wzruszyła osobę twardą jak ja, to Jesteś kurna hartkorem .
Jesteś poprostu świetna. Będzie brakowało mi Miraki. Prosze ożyw ją no PLISSS., albo zrób że to był tylko sen. PROSZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!Aha , to że Miraka zginęła to też trochę wina Nataniela, bo wiesz, jak sie zrobi dziecko to trzeba dziecko przyjąć ,a nie że z Miraką będzie mu lepiej. Drań głupi jeden. Czyli Kira nie był zły.
rozbeczałam się jakie to romantyczne i przygnębiające jak ten Kira śmiał
OdpowiedzUsuń*płacze*.... *coraz mocniej płacze*... *RYCZY*
OdpowiedzUsuńPłacze ja przez ciebie płacze a ja nigdy nie płacze teraz nie będe mogła spać w nocy.(płacz)
OdpowiedzUsuńzakulisowa gadamina miraki i paru osóbek
OdpowiedzUsuńmiraka" jak ty moglaś to zróbić????!!!!!!!!!!!!!!!!!
autor" bp ja tu pisze nie ty
ren" miraka nataniel macie patelnie*daje je im*
miraka" a teraz bitwa kto pierwszy zatłucze autora xD
*wielka gonitwa*
napisałam to bo cie chyba ukatrupie!!!
ja mogłaś sniło mi się to nocami o,o
dobra kończe ide po nóż
Jak tak mogłas?!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńnienawidze cię najlepsza autorko na świeeeeeecie.
Miał być happy end. I jak ja teraz spojrzę na moją koleżankę z klasy, która jest podobna do Miraki ????!!!!!!
a teraz na poważnie. Naprawdę rozbeczałam się. Szkoda że nie ma Miraki, ale jesteś najlepszą autorką książek na świecie...
matkooooo!!! jesteś strasznaa! pierwszy raz tak ryczałam czytając opowiadanie :<
OdpowiedzUsuńJa..ja....jak...moglas!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń(no comment) :"((((((((
Powiem, że opowiadanie to drążę od niedawna. Właściwie doszłam już do tegoż rodziału, więc uznać można, iż skończyłam, ale kij.
OdpowiedzUsuńSzczerze - poczułam, jak serce złamało mi się na pół. Co prawda Happy Endy to przeżytek i raduje mnie, iż ktoś na końcu zginął, aczkolwiek kręci się ta łezka w oczku, że akurat główna bohaterka... Ciągle dochodzę do siebie.
Pomijając jednak napiszę w tym komentarzu co uważam o całej tej opowieści, głównie o wykonaniu - mam to i owo do zarzucenia, lecz, jak mówią 'Haters gonna hate'. Ogółem zaryzykuje twierdzenie, iż rozdziały były wciągające i z chęcią zagłębiłabym się jeszcze odrobinę w twojej twórczości.
W ten właśnie sposób kończę przemówienie,a także życzę powodzenia.
To nie może się tak skończyć!!! Ja myślałam, że oni ją uratują, szpitala, OIOM i z tego wyjdzie...Wychodzi na to, że mamy 2 samotnie wychowujących rodziców...Jesteś okrutna!
OdpowiedzUsuń