Statystyka

14.08.2012

10 Dzień z ojcem

Rei z przygnębioną miną spoglądała na znaną jej ulicę. To na niej mieszkała. Dotarli na miejsce na jej szczęście lub nie. Tęskniła za swym ojcem, jak zarówno za kapelą. Brakowało jej tych starych śmieci, które doskonale znała, ale równoważyło się to z nadejściem poważnej rozmowy z Nathanielem. W końcu obiecała mu dzień z ojcem, sam na sam. Musiała dotrzymać obietnicy, zawsze to robiła i tym razem nie mogło być inaczej.
- Jesteś pewna, że chcesz chodzić do szkoły tego imbecyla? - spytał ją Kei, zagłuszając kilku godzinną ciszę. Nie wliczając marudzenia menadżera, który układał tygodniowy plan dla Rei.
- Tak Kei. To moja szansa na skosztowanie normalnego życia – odpowiedziała wpatrując się nadal w krajobraz za szybą.
- A co z ojcem? Będzie zadowolony z tej decyzji?
- Z całą pewnością. On sam wolałby abym chodziła do szkoły zamiast paradować w strojach na muszlach koncertowych. To taka jego natura. Nie wiem czy przed śmiercią mamy był równie pracowity i zamknięty w sobie. Nie pamiętam kiedy ostatnio byli u nas goście – westchnęła zerkając kątem oka na wsłuchanego Keia. - Ale wiem, że z całą pewnością od samego początku był troskliwą i uprzejmą osobą – na twarzy blondynki zagościł niewielki uśmiech, a samochód zatrzymał się przed drzwiami jej mieszkania.
- No to jesteśmy! - oznajmił menadżer. - Szykuj się, za godzinę będziemy. Pojedziemy jeszcze odwieźć twojego kolegę – zadowolony mężczyzna pstryknął palcami na pożegnanie zostawiając walizkę na chodniku. - Narka!
- Pa – pomachała na pożegnanie spoglądając na budynek. - Więc... - wzięła głęboki wdech wchodząc do środka. - Witamy w domu – dodała ciszej sama do siebie zaglądając do środka. Wszędzie było ciemno i głucho. Ojca najwidoczniej jeszcze nie było. - Trudno – ze smutną miną weszła do swojego pokoju. Nic nie było naruszone, a mimo to nie można było znaleźć śladu kurzu na meblach. Niebieskooka spojrzała na łóżko widząc swojego pluszaka. - Pan Królik! - gwałtownie szczęśliwsza skoczyła na maskotkę, mocno ją tuląc. - Tęskniłam – dodała z szklankami w oczach. - Tak bardzo tęskniłam. Mam tyle tobie do opowiedzenia – usiadła wygodnie zaczynając opowiadać pluszakowi swoje zaistniałe przygody.

*****
- Wróciłam! - krzyknęłam wchodząc późnym wieczorem do domu. Była głucha cisza, ale dało się słyszeć szumy włączonego telewizora. Zaglądnęłam do salonu, a tam znalazłam śpiącego ojca na kanapie, trzymającego list ze szkoły w zmarzniętej dłoni. Wyglądał na przepracowanego. Nie byłam pewna, czy zmiana pracy wyszła mu na lepsze, ale cóż. - Tato? - spytałam widząc wskakującego na oparcie kanapy Tofika i z delikatnym uśmiechem wyłączyłam telewizję chcąc odejść do swojego pokoju.
- Nie śpię – drgnęłam słysząc szept Nataniela. Umiał zmylić człowieka.
- To dobrze – odpowiedziałam siadając na podłodze, bawiąc się z kotem. - Dzisiaj raczej nici z naszego dnia.
- Możemy teraz porozmawiać, o czym zechcesz.
- Naprawdę? Więc... chciałabym abyś mi opowiedział wszystko, co związane jest z moją mamą – wyszeptałam niepewnie widząc reakcję nie tylko ojca, ale także Tofika, który z równie smutnawą minką zniknął pod kanapą.
- Więc to tak – na jego twarzy za widniał delikatny uśmieszek. - Od czego by tu zacząć? Tak naprawdę to ja zacząłem znajomość z Miraką. Mimo że przyszła do mnie dać dokumenty szkolne. Była wtedy dość... zdezorientowana. Nie wiedziała gdzie co jest, a jej mina przerażonego psiaczka zwyczajnie rozbawiała. Naturalnie starała się tego nie okazywać, ale przede mną nic nie mogło się schować. Minęło trochę czasu. Pomagałem jej w drobnostkach, pokazywałem gdzie jest dana klasa i tym podobne aż w końcu zrozumiałem, że chcę być dla niej kimś więcej.
- I co? Jak zostaliście parą?
- Spotkałem ją w bibliotece. Byłem dość sławny w szkole, miałem swoje fanki jak ty z powodu wyglądu. Rozmawialiśmy, kiedy podeszła liczna gromadka dziewcząt, a twoja mama mi czmychła. Poszedłem jej szukać...i kto by pomyślał, iż przez zwykłą książkę byłem wstanie ją pocałować.
- W bibliotece?!
- Tak.
- Łoł, nie spodziewałam się tego po tobie – z wytrzeszczonymi oczami i rumieńcami na twarzy słuchałam taty, a sam Tofik wyglądał na zaskoczonego i roześmiany poczołgał się po ziemi. Tez bym to zrobiła, ale duma i nie pozwoliła. Chciałam usłyszeć jak najwięcej zanim zmęczenie całkowicie mnie dosięgnie.
- Hm... po tym zdarzeniu trochę mnie unikała. Raz chciała rozmawiać, potem nie. Kochała koty równie mocno, co ja i pomogło nam to w pewien sposób. He, ileż to razy ją podrapały, a ja musiałem ją bandażować. Zakładanie opatrunków za nic mi nie wychodziło, ale nic nie mówiła i prędko je poprawiała jak tylko nie patrzyłem. Raz nawet uknułem mały spisek. Powiedziałem jej przyjacielowi, iż dam jej misia, którego chciał podarować przed wyjazdem Mirace. Przed tym jeszcze ubłagałem rodzinę aby mogła z nami jechać na basen. Adres wziąłem z teczki dokumentów, ale ciii, o tym się nie mówi – mrugnął do mnie z uśmieszkiem. A jednak ojciec nie był taki święty!
- I co dalej? No opowiadaj!
- Spokojnie, hehe – roześmiany zaczął kontynuować. - Przyznaję, że miała talent do wpakowywania się w tarapaty. Ale byłem szczęśliwy z tego powodu. Nie dało się przy niej nudzić i często musiałem ja ratować. Kochana... musiała pójść do mojego pokoju po misia, a ja tak bezczelnie na nią się rzuciłem. Ale skubana wymknęła mi się i nic z tego nie wyszło.
- Nie mów z takimi szczegółami! - cała czerwona przerwałam tacie. Ja nie chcę tego słyszeć jak i gdzie To robili!
- Jesteś tak samo wstydliwa na ten temat, co matka – czemu go to tak śmieszy?! Zaraz, tak samo? Czyli jestem podobna do mamy? Jak mnie to cieszy. - Czasem mieliśmy takie pewnego rodzaju zejścia. Raz ona nie mogła wytrzymać bez bliskości, a kiedy się na to zgodziłem, to od razu robiła z siebie niewinną owieczkę i uciekała. Udawała groźną lisicę, ale nią nie była. He. Raz... przez jej zazdrość... i mój błąd wpadłaby pod samochód. Całe szczęście, że udało mi się ją odrzucić przed nadjeżdżającym samochodem. Tamtego dnia chciała odejść. Oboje byliśmy zrozpaczeni – niespodziewanie zauważyłam szklanki w oczach Nataniela. Nawet teraz wszystko przeżywał niewiarygodnie mocno. - No, ale wszystko skończyło się dobrze i podarowałem Mirace pierścionek. Nie sądziłem, że będzie go wiecznie nosiła. Jako główny gospodarz miewałem sporo papierkowej roboty, a ona wściekła nie wiedziała, co robić z tym wolnym czasem. Kilka razy mi pomagała i miałem jeszcze więcej roboty, była dość... niezdarna, a zwłaszcza, kiedy się mocno starała. Poszliśmy do jej mieszkania i rozmawiając chciałem ją pocałować na kanapie. Skończyło się na tym, że oblałem spodnie i... - z wypiekami kontynuował. No nie, i znowu?! Co za zboczeniec z mojego ojca! Może sam molestuje mnie kiedy śpię?! - Skończyło się na wspólnej kąpieli, kiedy wróciła jej rodzina. To było straszne, prawie mnie utopiła, gdy do łazienki weszła na moment matka, twoja babcia. Wiele jeszcze przygód mieliśmy, a z całą pewnością twoja matka. Ludzie ją kochali. Jej widok powodował, że momentalnie zaczynali się uśmiechać. Na obozie, to tam tyle się wydarzyło. Miraka... chłopacy za nią się uganiali i spoglądali, choć ona tego nie widziała. Przez kilku z nich nawet prawie ją straciłem. Przez pewną kobietę, matkę twojego brata... rozstaliśmy się dość poważnie. Namieszała mi w głowie, a Miraka zeszła się z niejakim Lysanderem. Był... myślę, że lepiej do niej pasował. Jednak byłem nieszczęśliwy bez Miraki. Nie wieżę, że wtedy słuchałem tej kobiety zamiast twojej matki. Ona nigdy nie kłamała, a jak już, to dało się zauważyć. Nie umiała po prostu kłamać. Kiedy wróciliśmy do siebie, pojechaliśmy nad morze we dwoje, samotnie. Miała po powrocie wyjechać do Japonii. Postanowiłem zwołać wszystkich jej najlepszych przyjaciół i urządzić przyjęcie pożegnalne. Była szczęśliwa, nawet twoja ciocia Amber zachowywała się dość grzecznie.
- Jak to?
- Kiedyś była niezłym ziółkiem, jak ja. No cóż, nienawidziła Miraki. Każdej kobiety, która mieszała się w moje życie, a Miraki nie była wstanie się tak łatwo pozbyć i to ją straszliwie flustrowało. Faktycznie, kochana była bardzo uparta aż momentami upierdliwa. Byłem taki zestresowany, kiedy wyjechała. Była nieszczęśliwa, to była próba dla naszego związku. Jeślibyśmy się rozstali, to oznaczałoby, iż do siebie nie pasujemy. Bojąc się tej myśli, pojechałem do niej. Gdybym tylko... nie umawiał się podczas naszego rozstania z Rilan... kiedy twoja mama była z Lysanderem... myślę, że wszystko potoczyłoby się innymi torami. Tak bardzo kochałem Mirakę – jego szklanki zaczynały coraz bardziej przypominać łzy, ale nie szczęścia tylko rozpaczy, czyli zbliżaliśmy się do powodu zginięcia mamy. Chciałam pocieszyć tatę, ale wtedy nie dowiedziałabym się zakończenia. A chciałam je usłyszeć od niego samego. - Nieoczekiwanie zaczął nas nachodzić nijaki Kira.
- Kira? - z otwartą buzią, z niedowierzaniem wsłuchałam się w to imię, które chodziło w mojej głowie nieprzyjemnym echem. Kira... już go kiedyś spotkałam.
- Tak, Kira. Zmanipulował Rilan, która zapragnęła się na mnie zemścić. Wszyscy chcieli pomóc Mirace, jej...ktoś nawet... nie mogę tego powiedzieć, wybacz. Uciekliśmy, wydawało się, że wszystko będzie w porządku, ale nie. To była wyłącznie cisza przed burzą. W najmniej oczekiwanym momencie pojawiła się ta dwójka, kiedy to Miraka objaśniła iż jest ze mną w ciąży. Byłem taki szczęśliwy, mogłem skakać, tańczyć w nieskończoność, ale wtedy zauważyłem ich z wózkiem. Rilan oświadczyła, że niemowlę jest moje. Byłem zaskoczony, ponieważ nie mogliśmy mieć wpadki za pierwszym razem.
- A zrobiliście testy ojcowskie?
- Nie, nawet teraz ze sobą nie rozmawiamy. Nóż Rilan, on był wycelowany we mnie. A Miraka, ona stanęła w mojej obronie i pozwoliła się zranić. Oni uciekli, a ja pojechałem do szpitala. Miała wybór. Mogła przeżyć, ale wolała ratować córkę. Wolała ratować ciebie. Myślę, że nie żałowała swojego życia i chciała abyś i ty się nim nacieszyła. Jestem szczęśliwy, że tutaj jesteś. Jednak ciągle nie mogę sobie wybaczyć – szybko przytuliłam tatę słysząc jak płacze, sama nie mogłam się powstrzymać. Razem siedzieliśmy płacząc sobie w ramiona.
- To nie twoja wina, gdyby Kira się nie mieszał w wasze sprawy... - wybełkotałam szlochając.
- Ale to i tak boli Rei...i tak samo wspomnienie o tym i myśl, że jednak zawiniłem.
- Już dobrze. Mama na pewno nie chciałaby abyś się obwiniał. Zrób to dla niej i mnie.
- Um... postaram się Rei, kochana Rei.

******

- Czego chcesz? - Kei stojąc przed drzwiami mieszkania Rei spoglądał groźnie na zadowolonego Iseia.
- Tego co ty. Szczęścia Rei – wzruszył ramionami jakby nigdy nic.
- Nie kłam.
- Po co te nerwy? Nie widzisz jacy są szczęśliwi? W końcu o jeden problem mniej. Nie martw się. Wiem jak ją kochasz i nie mam zamiaru być twoim rywalem. Za bardzo bym ją skrzywdził – odwrócił się plecami zerkając przez ramię na Keia. - Nie wiem tylko jak ją upilnujesz w szkole – machnął ręką na pożegnanie odchodząc, gdy niebieskooki spojrzał w okno gdzie wtuleni w siebie wypłakiwali całe cierpienie zbierane przez lata.
- Szczęśliwi...? - spytał sam siebie odchodząc.

3 komentarze:

  1. Nathaniel/Rei <3
    Smutno. Nath naprawdę jest wyczerpany, nie tylko pracą... Dobrze, że w końcu udało im się przeprowadzić TĘ rozmowę.
    A przy okazji fajnie przedstawione wspomnienia z I części. Tylko czemu nie powiedział, że się zaręczyli?

    Rei/Pan Króliczek xD.
    Kocham Pana Króliczka! Mogę prowadzić jego fanclub ;D. Niech koniecznie jedzie z Rei do nowej szkoły! xD

    Isei <3
    Zdecydowanie jestem w Team Isei. Chociaż Kei też zaczyna zyskiwać w moich oczach... Spodobał mi się w tej części. Zobaczymy, co się dalej stanie ^^.

    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Pisz szybko NN! I zapraszam na http://ami-i-smoczyca-nila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ucieszył mnie fakt iż Nataniel opowiedział Rei o Mirace :D Prawie się rozpłakałam przywracając tamte chwile ^^

    AsiaB

    OdpowiedzUsuń