Rei z przygnębioną miną spoglądała
na znaną jej ulicę. To na niej mieszkała. Dotarli na miejsce na
jej szczęście lub nie. Tęskniła za swym ojcem, jak zarówno
za kapelą. Brakowało jej tych starych śmieci, które
doskonale znała, ale równoważyło się to z nadejściem
poważnej rozmowy z Nathanielem. W końcu obiecała mu dzień z
ojcem, sam na sam. Musiała dotrzymać obietnicy, zawsze to robiła i
tym razem nie mogło być inaczej.
- Jesteś pewna, że chcesz chodzić do
szkoły tego imbecyla? - spytał ją Kei, zagłuszając kilku
godzinną ciszę. Nie wliczając marudzenia menadżera, który
układał tygodniowy plan dla Rei.
- Tak Kei. To moja szansa na
skosztowanie normalnego życia – odpowiedziała wpatrując się
nadal w krajobraz za szybą.
- A co z ojcem? Będzie zadowolony z
tej decyzji?
- Z całą pewnością. On sam wolałby
abym chodziła do szkoły zamiast paradować w strojach na muszlach
koncertowych. To taka jego natura. Nie wiem czy przed śmiercią mamy
był równie pracowity i zamknięty w sobie. Nie pamiętam
kiedy ostatnio byli u nas goście – westchnęła zerkając kątem
oka na wsłuchanego Keia. - Ale wiem, że z całą pewnością od
samego początku był troskliwą i uprzejmą osobą – na twarzy
blondynki zagościł niewielki uśmiech, a samochód zatrzymał
się przed drzwiami jej mieszkania.
- No to jesteśmy! - oznajmił
menadżer. - Szykuj się, za godzinę będziemy. Pojedziemy jeszcze
odwieźć twojego kolegę – zadowolony mężczyzna pstryknął
palcami na pożegnanie zostawiając walizkę na chodniku. - Narka!
- Pa – pomachała na pożegnanie
spoglądając na budynek. - Więc... - wzięła głęboki wdech
wchodząc do środka. - Witamy w domu – dodała ciszej sama do
siebie zaglądając do środka. Wszędzie było ciemno i głucho.
Ojca najwidoczniej jeszcze nie było. - Trudno – ze smutną miną
weszła do swojego pokoju. Nic nie było naruszone, a mimo to nie
można było znaleźć śladu kurzu na meblach. Niebieskooka
spojrzała na łóżko widząc swojego pluszaka. - Pan Królik!
- gwałtownie szczęśliwsza skoczyła na maskotkę, mocno ją tuląc.
- Tęskniłam – dodała z szklankami w oczach. - Tak bardzo
tęskniłam. Mam tyle tobie do opowiedzenia – usiadła wygodnie
zaczynając opowiadać pluszakowi swoje zaistniałe przygody.
*****
- Wróciłam! - krzyknęłam
wchodząc późnym wieczorem do domu. Była głucha cisza, ale
dało się słyszeć szumy włączonego telewizora. Zaglądnęłam do
salonu, a tam znalazłam śpiącego ojca na kanapie, trzymającego
list ze szkoły w zmarzniętej dłoni. Wyglądał na przepracowanego.
Nie byłam pewna, czy zmiana pracy wyszła mu na lepsze, ale cóż.
- Tato? - spytałam widząc wskakującego na oparcie kanapy Tofika i
z delikatnym uśmiechem wyłączyłam telewizję chcąc odejść do
swojego pokoju.
- Nie śpię – drgnęłam słysząc
szept Nataniela. Umiał zmylić człowieka.
- To dobrze – odpowiedziałam
siadając na podłodze, bawiąc się z kotem. - Dzisiaj raczej nici z
naszego dnia.
- Możemy teraz porozmawiać, o czym
zechcesz.
- Naprawdę? Więc... chciałabym abyś
mi opowiedział wszystko, co związane jest z moją mamą –
wyszeptałam niepewnie widząc reakcję nie tylko ojca, ale także
Tofika, który z równie smutnawą minką zniknął pod
kanapą.
- Więc to tak – na jego twarzy za
widniał delikatny uśmieszek. - Od czego by tu zacząć? Tak
naprawdę to ja zacząłem znajomość z Miraką. Mimo że przyszła
do mnie dać dokumenty szkolne. Była wtedy dość...
zdezorientowana. Nie wiedziała gdzie co jest, a jej mina
przerażonego psiaczka zwyczajnie rozbawiała. Naturalnie starała
się tego nie okazywać, ale przede mną nic nie mogło się schować.
Minęło trochę czasu. Pomagałem jej w drobnostkach, pokazywałem
gdzie jest dana klasa i tym podobne aż w końcu zrozumiałem, że
chcę być dla niej kimś więcej.
- I co? Jak zostaliście parą?
- Spotkałem ją w bibliotece. Byłem
dość sławny w szkole, miałem swoje fanki jak ty z powodu wyglądu.
Rozmawialiśmy, kiedy podeszła liczna gromadka dziewcząt, a twoja
mama mi czmychła. Poszedłem jej szukać...i kto by pomyślał, iż
przez zwykłą książkę byłem wstanie ją pocałować.
- W bibliotece?!
- Tak.
- Łoł, nie spodziewałam się tego po
tobie – z wytrzeszczonymi oczami i rumieńcami na twarzy słuchałam
taty, a sam Tofik wyglądał na zaskoczonego i roześmiany poczołgał
się po ziemi. Tez bym to zrobiła, ale duma i nie pozwoliła.
Chciałam usłyszeć jak najwięcej zanim zmęczenie całkowicie mnie
dosięgnie.
- Hm... po tym zdarzeniu trochę mnie
unikała. Raz chciała rozmawiać, potem nie. Kochała koty równie
mocno, co ja i pomogło nam to w pewien sposób. He, ileż to
razy ją podrapały, a ja musiałem ją bandażować. Zakładanie
opatrunków za nic mi nie wychodziło, ale nic nie mówiła
i prędko je poprawiała jak tylko nie patrzyłem. Raz nawet uknułem
mały spisek. Powiedziałem jej przyjacielowi, iż dam jej misia,
którego chciał podarować przed wyjazdem Mirace. Przed tym
jeszcze ubłagałem rodzinę aby mogła z nami jechać na basen.
Adres wziąłem z teczki dokumentów, ale ciii, o tym się nie
mówi – mrugnął do mnie z uśmieszkiem. A jednak ojciec nie
był taki święty!
- I co dalej? No opowiadaj!
- Spokojnie, hehe – roześmiany
zaczął kontynuować. - Przyznaję, że miała talent do
wpakowywania się w tarapaty. Ale byłem szczęśliwy z tego powodu.
Nie dało się przy niej nudzić i często musiałem ja ratować.
Kochana... musiała pójść do mojego pokoju po misia, a ja
tak bezczelnie na nią się rzuciłem. Ale skubana wymknęła mi się
i nic z tego nie wyszło.
- Nie mów z takimi szczegółami!
- cała czerwona przerwałam tacie. Ja nie chcę tego słyszeć jak i
gdzie To robili!
- Jesteś tak samo wstydliwa na ten
temat, co matka – czemu go to tak śmieszy?! Zaraz, tak samo? Czyli
jestem podobna do mamy? Jak mnie to cieszy. - Czasem mieliśmy takie
pewnego rodzaju zejścia. Raz ona nie mogła wytrzymać bez
bliskości, a kiedy się na to zgodziłem, to od razu robiła z
siebie niewinną owieczkę i uciekała. Udawała groźną lisicę,
ale nią nie była. He. Raz... przez jej zazdrość... i mój
błąd wpadłaby pod samochód. Całe szczęście, że udało
mi się ją odrzucić przed nadjeżdżającym samochodem. Tamtego
dnia chciała odejść. Oboje byliśmy zrozpaczeni –
niespodziewanie zauważyłam szklanki w oczach Nataniela. Nawet teraz
wszystko przeżywał niewiarygodnie mocno. - No, ale wszystko
skończyło się dobrze i podarowałem Mirace pierścionek. Nie
sądziłem, że będzie go wiecznie nosiła. Jako główny
gospodarz miewałem sporo papierkowej roboty, a ona wściekła nie
wiedziała, co robić z tym wolnym czasem. Kilka razy mi pomagała i
miałem jeszcze więcej roboty, była dość... niezdarna, a
zwłaszcza, kiedy się mocno starała. Poszliśmy do jej mieszkania i
rozmawiając chciałem ją pocałować na kanapie. Skończyło się
na tym, że oblałem spodnie i... - z wypiekami kontynuował. No nie,
i znowu?! Co za zboczeniec z mojego ojca! Może sam molestuje mnie
kiedy śpię?! - Skończyło się na wspólnej kąpieli, kiedy
wróciła jej rodzina. To było straszne, prawie mnie utopiła,
gdy do łazienki weszła na moment matka, twoja babcia. Wiele jeszcze
przygód mieliśmy, a z całą pewnością twoja matka. Ludzie
ją kochali. Jej widok powodował, że momentalnie zaczynali się
uśmiechać. Na obozie, to tam tyle się wydarzyło. Miraka...
chłopacy za nią się uganiali i spoglądali, choć ona tego nie
widziała. Przez kilku z nich nawet prawie ją straciłem. Przez
pewną kobietę, matkę twojego brata... rozstaliśmy się dość
poważnie. Namieszała mi w głowie, a Miraka zeszła się z niejakim
Lysanderem. Był... myślę, że lepiej do niej pasował. Jednak
byłem nieszczęśliwy bez Miraki. Nie wieżę, że wtedy słuchałem
tej kobiety zamiast twojej matki. Ona nigdy nie kłamała, a jak już,
to dało się zauważyć. Nie umiała po prostu kłamać. Kiedy
wróciliśmy do siebie, pojechaliśmy nad morze we dwoje,
samotnie. Miała po powrocie wyjechać do Japonii. Postanowiłem
zwołać wszystkich jej najlepszych przyjaciół i urządzić
przyjęcie pożegnalne. Była szczęśliwa, nawet twoja ciocia Amber
zachowywała się dość grzecznie.
- Jak to?
- Kiedyś była niezłym ziółkiem,
jak ja. No cóż, nienawidziła Miraki. Każdej kobiety, która
mieszała się w moje życie, a Miraki nie była wstanie się tak
łatwo pozbyć i to ją straszliwie flustrowało. Faktycznie, kochana
była bardzo uparta aż momentami upierdliwa. Byłem taki
zestresowany, kiedy wyjechała. Była nieszczęśliwa, to była próba
dla naszego związku. Jeślibyśmy się rozstali, to oznaczałoby, iż
do siebie nie pasujemy. Bojąc się tej myśli, pojechałem do niej.
Gdybym tylko... nie umawiał się podczas naszego rozstania z
Rilan... kiedy twoja mama była z Lysanderem... myślę, że wszystko
potoczyłoby się innymi torami. Tak bardzo kochałem Mirakę –
jego szklanki zaczynały coraz bardziej przypominać łzy, ale nie
szczęścia tylko rozpaczy, czyli zbliżaliśmy się do powodu
zginięcia mamy. Chciałam pocieszyć tatę, ale wtedy nie
dowiedziałabym się zakończenia. A chciałam je usłyszeć od niego
samego. - Nieoczekiwanie zaczął nas nachodzić nijaki Kira.
- Kira? - z otwartą buzią, z
niedowierzaniem wsłuchałam się w to imię, które chodziło
w mojej głowie nieprzyjemnym echem. Kira... już go kiedyś
spotkałam.
- Tak, Kira. Zmanipulował Rilan, która
zapragnęła się na mnie zemścić. Wszyscy chcieli pomóc
Mirace, jej...ktoś nawet... nie mogę tego powiedzieć, wybacz.
Uciekliśmy, wydawało się, że wszystko będzie w porządku, ale
nie. To była wyłącznie cisza przed burzą. W najmniej oczekiwanym
momencie pojawiła się ta dwójka, kiedy to Miraka objaśniła
iż jest ze mną w ciąży. Byłem taki szczęśliwy, mogłem skakać,
tańczyć w nieskończoność, ale wtedy zauważyłem ich z wózkiem.
Rilan oświadczyła, że niemowlę jest moje. Byłem zaskoczony,
ponieważ nie mogliśmy mieć wpadki za pierwszym razem.
- A zrobiliście testy ojcowskie?
- Nie, nawet teraz ze sobą nie
rozmawiamy. Nóż Rilan, on był wycelowany we mnie. A Miraka,
ona stanęła w mojej obronie i pozwoliła się zranić. Oni uciekli,
a ja pojechałem do szpitala. Miała wybór. Mogła przeżyć,
ale wolała ratować córkę. Wolała ratować ciebie. Myślę,
że nie żałowała swojego życia i chciała abyś i ty się nim
nacieszyła. Jestem szczęśliwy, że tutaj jesteś. Jednak ciągle
nie mogę sobie wybaczyć – szybko przytuliłam tatę słysząc jak
płacze, sama nie mogłam się powstrzymać. Razem siedzieliśmy
płacząc sobie w ramiona.
- To nie twoja wina, gdyby Kira się
nie mieszał w wasze sprawy... - wybełkotałam szlochając.
- Ale to i tak boli Rei...i tak samo
wspomnienie o tym i myśl, że jednak zawiniłem.
- Już dobrze. Mama na pewno nie
chciałaby abyś się obwiniał. Zrób to dla niej i mnie.
- Um... postaram się Rei, kochana Rei.
******
- Czego chcesz? - Kei stojąc przed
drzwiami mieszkania Rei spoglądał groźnie na zadowolonego Iseia.
- Tego co ty. Szczęścia Rei –
wzruszył ramionami jakby nigdy nic.
- Nie kłam.
- Po co te nerwy? Nie widzisz jacy są
szczęśliwi? W końcu o jeden problem mniej. Nie martw się. Wiem
jak ją kochasz i nie mam zamiaru być twoim rywalem. Za bardzo bym
ją skrzywdził – odwrócił się plecami zerkając przez
ramię na Keia. - Nie wiem tylko jak ją upilnujesz w szkole –
machnął ręką na pożegnanie odchodząc, gdy niebieskooki spojrzał
w okno gdzie wtuleni w siebie wypłakiwali całe cierpienie zbierane
przez lata.
- Szczęśliwi...? - spytał sam siebie
odchodząc.
Nathaniel/Rei <3
OdpowiedzUsuńSmutno. Nath naprawdę jest wyczerpany, nie tylko pracą... Dobrze, że w końcu udało im się przeprowadzić TĘ rozmowę.
A przy okazji fajnie przedstawione wspomnienia z I części. Tylko czemu nie powiedział, że się zaręczyli?
Rei/Pan Króliczek xD.
Kocham Pana Króliczka! Mogę prowadzić jego fanclub ;D. Niech koniecznie jedzie z Rei do nowej szkoły! xD
Isei <3
Zdecydowanie jestem w Team Isei. Chociaż Kei też zaczyna zyskiwać w moich oczach... Spodobał mi się w tej części. Zobaczymy, co się dalej stanie ^^.
Buźka ;*
Super rozdział! Pisz szybko NN! I zapraszam na http://ami-i-smoczyca-nila.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo ucieszył mnie fakt iż Nataniel opowiedział Rei o Mirace :D Prawie się rozpłakałam przywracając tamte chwile ^^
OdpowiedzUsuńAsiaB