Statystyka

1.04.2012

23 Rozpoczęcie wakacji


- Miraka! Spóźnisz się! Wstawaj! - z dołu dobiegł głos babci wychodzącej do pracy, a ja zakryłam twarz poduszką słysząc jak po chwili puka w rury. Niech to i już po spaniu! - Pobudka!
- No już wstałam! - odparłam zdenerwowana. Nienawidzę jak ktoś mnie budzi ze snu i to jeszcze takiego pięknego! Włączyłam muzykę na ukojenie nerwów, kiedy usłyszałam komórkę, wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam. „Pobudka. Czas na zakończenie roku, Lysander”. Jaki on kochany. Zbiegłam więc na dół i chwyciłam dwie kanapki wybiegając z domu. Miałam na sobie krótką spódniczkę oczywiście czarną, a także białą bluzkę z lekką koronką na piersiach aby wyglądały na większe. I na koniec szpilki, o matko! Nogi mi zaraz odpadną! Nie, zakończę to na balerinkach. Tak o wiele lepiej.
- Dzień dobry Miraka – mile zaskoczona spotkałam przed moimi drzwiami Lysandera, który ukrywał rumieńce na mój widok. Czyżbym aż tak ładnie wyglądała? - Prawie cię nie poznałem. Pięknie wyglądasz.
- Ty też dobrze wyglądasz – odpowiedziałam widząc go w garniturze. Pasował do niego i to jeszcze jak... ach...
- Idziemy? - poprawił rękaw i wzięłam go pod mankiet, a potem poszliśmy w stronę szkoły. - Co robisz na wakacje?
- Sama nie wiem, a co?
- Mam wolne mieszkanie przez cały tydzień. Moglibyśmy bliżej się poznać.
- Jak blisko? - spojrzałam na niego podejrzliwie, a on tylko się roześmiał.
- Tak blisko jak tylko mi pozwolisz. Nie chcę się śpieszyć, gdy nie jesteś gotowa. Ten pierścionek...
- Teraz zauważyłeś? Cały miesiąc go noszę.
- Wiem, ale... przypomniał mi twoje urodziny.
- No tak. Było cudownie.
- Miraka! - nagle za rogu wyskoczyła Emilka wraz z Eriką i Iris. - Idziecie na zakończenie?
- Tak – potaknęłam i całą ekipą poszliśmy razem na boisko szkolne, gdzie wszyscy uczniowie rozmawiali ze sobą o wakacjach. Każdy miał jakieś plany oprócz mnie, normalnie każdy!
- Ja jade do Włoch z rodzicami – zaczęła chwalić się Erika, a zaraz po niej Emilka.
- Byłam tam. Ja teraz jadę do Grecji, Egiptu i na Karaiby – wzruszyła zarozumiale ramiona. - Chętnie cię wezmę Miraka – spojrzała złowieszczo jakby miała jakiś niecny plan.
- Nie! - zaprzeczyłam prędko i schowałam się za Lysandera, który pękał ze śmiechu. To nie śmieszne! Ty nie wiesz do czego ona jest zdolna!
- Ja jadę jedynie nad morze – westchnęła Iris, ale ciągle była uśmiechnięta.
- Ja zawsze jeździłam co roku z dziadkami – zaczęłam mówić, powili wyłaniając się z bezpiecznej kryjówki. - Ale chyba tym razem nic z tego, bo strasznie są chorzy – i nagle nie wiem dlaczego, ale moja mina posmutniała.
- Na pewno wszystko będzie dobrze – pocieszyła mnie Iris.
- Proszę o powstanie. Poczet sztandarów – zaczęło się. Uroczystość, a potem spotkanie w klasie i rozdanie rożnych bibelotów. Poudaję zachwyconą i pewnie palnę coś głupiego w stylu „W końcu pani będzie miała spokój”. Wszyscy się roześmieją i zostanę w ich oczach jako ukochana wariatka. Ach tak. Kocham być wariatką! Jakby nie patrzeć, to wszędzie są wariaci. Kocham to i owo, ale najbardziej swój charakter! Nic nikomu do tego, że nie chcę tak szybko stawać się dorosłym. To nudne i depresyjne. Ciągle robią to samo, a licealiści się po prostu bawią! Po tym wszystkim zatrzymałam się przed szkołą i poczekałam na Lysandera, który trzymał dyplom z wyróżnieniem. Łał, aż taki był mądry? Lepiej nie pokazywać swoich ocen, hehehe.
- Jak tam? - spytał cmokając mnie w policzek.
- Dobrze. Wszystko odbyło się na wesoło.
- Z twojego powodu?
- Nie wszystko co śmieszne jest moją sprawką – burknęłam pod nosem, a on tylko z uśmiechem znów mnie pocałował, ale tym razem w usta. - Nie przy ludziach.
- Czemu? Wstydzisz się mnie?
- Nie, ale... - zauważyłam kątem oka zaskoczonego tym widokiem Natusia. - A co mi tam – zawiesiłam mu się na szyi i oddałam pocałunek. - Chodźmy do mnie po rzeczy jeśli mam u ciebie być przez taki długi czas.
- Dobrze – potaknął z uśmiechem i poszliśmy prosto do mnie. W końcu bynajmniej dowiem się gdzie mieszka. Ciekawe czy Nathaniel był zazdrosny? Widziałam jego przygnębioną minę, trochę mi go szkoda, ale... nie. Mam teraz Lysandera. Przynajmniej nie pozwala innym dziewuchą tak się migdalić, a zwłaszcza gdy jestem w pobliżu.
OMG! Zaraz wejdę do mieszkania Lysandera! Jupi! Co za emocje! Jak się pod jarałam! Właściwie, to dlaczego? Co w tym takiego zarąbistego? No jak to co?! To w końcu chata Lysusia! Ja chyba odpowiadam na własne pytania... e... trochę to dziwne, ale... fajne! Co ja gadam?! Muszę znaleźć sobie w końcu normalnych znajomych!
- Miraka? - spytał zerkając na mnie pytająco otwierając mi drzwi do domu. Niesamowite. Jaki u niego porządek. Tak schludnie i spokojnie. Jakby mieszkał tu kto inny niż piosenkarz kapeli rockowej. Myślałam, że u takich to syf większy niż u mnie. Chociaż kto wie? U mnie ponoć najwyższy stopień i tylko w maskach tlenowych zaglądają. No co? Nie mam cza... okey! Lenia mam jeśli chodzi o porządki, ale to normalne u tej grupy wiekowej, chociaż po tym, co tu zobaczyłam zaczęłam wątpić.
- Sugoi – zafascynowana miałam chyba aż gwiazdki w oczach. - Więc... - położyłam torbę na kanapie nie wiedząc właściwie co robić. No bo skąd mam wiedzieć?! Pierwszy raz u niego jestem!
- Rozgość się, a ja zrobię coś do jedzenia. Jesteś głodna?
- Trochę. Może zamówimy pizzę?
- Pizze?
- Um – potaknęłam. - Mam ochotę na jakieś fast foody.
- To nie zdrowe.
- Wiem, ale dawno tego nie jadłam.
- Skoro tak – chwycił za telefon i wykręcił numer do pizzerii. - Z czym chcesz?
- Byle nie było Cebuli i oliwek.
- Halo? Tak. Poproszę familijną pizzę z pieczarkami, serem, kukurydzą... - zaczął wymawiać wszystkie składniki jakby mi czytał w myślach! Rany! - Co do picia?
- Shejka czekoladowego.
- Dwa razy szejk czekoladowy. Tak, tak, to wszystko. Gokurena pięć. Za pół godziny? Dobrze – rozłączył się odkładając telefon, a ja nadal stałam jak jakaś idiotka myśląc nad dalszą rozmową. - Chcesz w coś pograć?
- Em... może karty?
- Zaraz przyniosę – odpowiedział znikając w wielgachnym korytarzu. Rany, co za ulga. Dawno tak przy nikim się nie stresowałam. Muszę uważać żeby się nie spocić jak świnia! Hę? Kto mi dzwoni? - Halo? - spytałam odbierając komórkę i szybko ją odsunęłam słysząc dzikie wrzaski Ayshiy.
- Miraka! Gdzie ty jesteś do cholipki?! Jestem pod twoim domem i co?! Nikogo nie ma!
- Trzeba było najpierw się upewnić, że ktoś będzie – odparłam z irytacją. A może ona mnie właśnie teraz namierza?!
- Chciałam cię zabrać na rolki! A tu rozczarowanie! Gadaj gdzie jesteś, to przyjdę!
- Nie! Są to tajne wiadomości. Nie mogę... - nagle do pokoju wszedł Lysander. - Coś mi przerywa, szyyy, tracę zasięg, Nie mimimiimo – i się rozłączyłam.
- Kto to był, że go tak potraktowałaś?
- Irytująca koleżanka – odpowiedziałam z ciężkim westchnięciem. - To co? Gramy?
- Pewnie – odpowiedział z uśmiechem i pokasował karty. Usiedliśmy na miękkim tapczanie i rozpoczęliśmy grę. Było doprawdy wyśmienicie. Mogłabym stwierdzić, że lepiej się z nim dogadywałam niż z Nathanielem, może dlatego iż nigdy nie mogłam się po nim spodziewać, kiedy przebudzi się w nim zwierzę.
- Znowu wygrałem.
- Mógłbyś chociaż raz pozwolić mi wygrać.
- Wybacz, ale nie zrobię tego. Podczas porażki więcej się nauczysz niż podczas wygranej.
- A ty co, mój sensei?
- możliwe.
- Jesteś okrutny – cała w skowronkach zaczęłam się wraz z nim śmiać aż nagle gra przemieniła się odbieranie sobie kart, a potem w przewalankę aż w końcu nasze twarze zbliżyły się na tyle blisko, że nastała niezręczna cisza.
- Miraka – wyszeptał niepewnie, a jego dłoń ostrożnie ułożyła się na moich biodrach. Jeny! Aż mnie ciarki przeszły! - Kocham cię – dodał i zachłannie zaczął obdarowywać mnie pocałunkami. Jego dłonie wędrowały po moich nogach zatrzymując się na tyłku i lekko przekręcił mnie abym znalazła się na nim.
- Lysander... - szepnęłam nie wiedząc, co mam przez to na myśli.
- Tak? - spojrzał mi prosto w oczy oczekując odpowiedzi.
- Zgniatamy karty.
- Jesteś taka zabawna – z czego on zaczął się tak śmiać?! Przecież powiedziałam prawdę!
- Nie rozumiem.
- Czego?
- Twojego rozumowania. Mówisz, że jestem zabawna i że mnie kochasz, ale tak właściwie, to za co?
- Rozśmieszasz mnie swoimi słowami, kiedy robisz się zawstydzona. Z nerwów mówisz takie zabawne rzeczy i zmieniasz niesłychanie szybko temat. Za to przykładowo cię kocham.
- Jesteś pewny, że to miłość? Może jednak zwykłe zauroczenie?
- Dobrze wiem czym się obydwa różnią, ale ty chyba nadal nie jesteś pewna swoich uczuć.
- Skąd mam wiedzieć jak nawet nie umiem powiedzieć jaką pizzę lubię?
- I znowu to robisz – a ty się znowu śmiejesz! I nagle naszą rozmowę zakończył dzwonek do drzwi. Pizza! Ale sobie czas znalazła. Chyba pogonię biczem tego dostawcę.
- Pięćdziesiąt złoty – omg! Ta pizza tyle go kosztowała! Poczułam się źle... - Dowidzenia!
- Zaraz przyniosę talerze – odpowiedział radośnie dając mi karton i poszedł po talerze. Rany, ale on naprawdę musi mnie lubić skoro nie narzeka na to wszystko.
- .Lysander... - zaczęłam niepewnie, gdy nałożył mi kawałek żarcia. - Jestem ci wdzięczna – dodałam, a on nagle z zaskoczoną miną mnie objął.
- Twoje słowa dużo dla mnie znaczą – położył delikatnie swoją chłodną dłoń na moim rozgrzanym policzku z takim łagodnym spojrzeniem. Ach... zaczynam się zanurzać w jego spojrzeniu... I zanim się zorientowałam, położył mnie na dywanie i zaczął całować po szyi do mojego dekoltu. Wsunął rękę pod bluzkę ku stanikowi, a ja zaczęłam go odpychać, ale na nic. Był zbyt silny.
- Lysander... ja... przestań – zająknęłam się, a on tylko spojrzał wnikliwie w moje oczy.
- Twoje oczy mówią co innego.
- Moje spojrzenie zawsze kłamie – i z czego znowu się śmiejesz?!?!
- Jesteś tego pewna?
- Tak – potaknęłam, a on wstał ze mnie zaczynając jeść pizzę jakby nigdy nic! To nie jest normalne!!! Przecież przed chwilą chciał mnie normalnie zjeść żywcem, a teraz spokojnie zajada pizzę!!! A może mam omamy? Maaa! Już nic nie rozumiem!!!
- Wszystko gra? Czemu trzymasz się za głowę? - ups? Automatyczny odruch. Powinnam wiedzieć, co robię swoim ciałem... Znowu głupie myśli! Sio! Sio! Wynocha! - Robi się późno, pościelę łóżko – wstał z westchnięciem i zniknął, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Oparłam się o kanapę i spojrzałam na biały sufit zadając sobie jedno pytanie. Dlaczego, gdy zaczął mnie całować zobaczyłam przed sobą Nataniela?
- Hm... - przymknęłam oczy wsłuchując się w swoje głupkowate myśli, kiedy usłyszałam pewien szmer. Otworzyłam powoli ociężałe powieki i przede mną ujrzałam parę wielkich oczu Lysandera, które wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Zanim jednak zdążyłam coś powiedzieć on chwycił mnie i czule objął jakby chciał mnie pocieszyć. Tylko dlaczego?

8 komentarzy:

  1. Ja chcę Nathaniela !!! Buuuu >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. No wreszcie ! To jest BOSKIE !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chce następny rozdział i romantyczne sceny och .. Nathaniel przeproś ją ty idioto !

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co bierzesz, ale nie przestawaj. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem co bierzesz ale bierz podwójnie! <3 Lys też jest słodki ale... nie wiem co myśleć a czytam już 2 h!!

    OdpowiedzUsuń
  6. a będziesz chodzić z Kastielem bo on jest cudowny??

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko nie Kastiel...
    Ta Miraka to jakaś taka puszczalska, dopiero co była z Natanielem w nie dwuznacznej sytuacji, a teraz obściskuje się z Lysem i nie ma nic przeciwko pocałunkom, itp.
    Bardzo mnie się podoba twoje opowiadanko, o czym już kiedyś wspominałam.

    OdpowiedzUsuń