Sobotni ranek był tak nudny, że nawet wstać mi się nie chciało. Rin leżał na kanapie oglądając jakiś film policyjny, a Ren jak zwykle z uśmiechem na twarzy zmywał naczynia po śniadaniu. Było tak nudno, a kochany Tofik sam nawet zaczął tarzać się po dywanie. Za oknem była taka piękna pogoda, która jeszcze bardziej mnie usypiała. Byłam taka wściekła, że z nadmuchanymi policzkami jak i jakiejś świnki morskiej usiadłam obok ochroniarza nadal w mojej kofanej pidżamce.
- Jesteś obrzydliwa – fuknął, kiedy drapałam się po głowie.
- Spójrz na siebie! - odparłam zirytowana. O co mu chodziło? Jakby nigdy nie widział mnie w wygniecionej pidżamie z wystającymi gaciami, nieogolonymi włosami na nogach i szopą na głowie, której tak łatwo nie ogarnę znając życie.
- Widzę parę razy dziennie w lustrze, które pęka na twój widok.
- Tak? To masz! - chuchnęłam mu w twarz i zdezorientowany padł jak długi na kanapie. - Ren, znajdź smycz dla Tofika, chcę pójść z nim na spacer – powiedziałam wstając z siedzenia.
- Jak panienka sobie życzy – pokłonił się grzecznie, a ja poszłam się garnąć w miarę swoich możliwości.
Wyszłam z łazienki całkiem odmieniona w letniej, czarnej sukience z brązowym paskiem zdobionym złotym zapięciem. Założyłam jeszcze torebeczkę pod kolor paska i wzięłam smoczy do której Woldemord był już przypięty.
- Gdzie panienka się wybiera? - spytał Ren sprawdzając czy kot jest dobrze przypięty.
- Myślałam o parku – odpowiedziałam chowając jeszcze Mikado do torebki ( Mikado to takie paluszki w czekoladzie).
- Więc proszę iść z Rinem.
- Pamiętam drogę.
- Wiem, ale nie zniósłbym myśli, że coś mogło się panience stać.
- Bez przesady.
- Nalegam.
- Nigdzie z nią nie idę. Jest dziesiąta, a ta zamiast jeszcze spać, to chce gdzieś latać po krzakach – odparł Rin wstając z kanapy.
- Nie latać idioto – westchnęłam ciężko.
- Rin, czy chcesz mieć powtórkę z wczorajszej rozmowy? - wymusił na sobie uśmiech lokaj jakby pod tym uśmiechem skrywał się szatan. To był straszny uśmiech mówiący „Lepiej mnie nie denerwuj”! Aż sam Rin drgnął.
- Nie... - odpowiedział spoglądając w bok. - Chodźmy, bo jeszcze zmienisz zdanie – chwycił mnie za nadgarstek i wyciągnął na zewnątrz.
- Chotto matte! Nie tak szybko! - uwolniłam swoją rękę, kiedy byliśmy już niedaleko parku.
- Co ty taki dzisiaj zdenerwowany? - spytałam z zmarszczonymi oczyma, ale ten bez słowa zwolnił kroki i już na spokojnie dotarliśmy do parku przechadzając się po wytyczonych szlakach. - Pogoda jest piękna, prawda? - spytałam chcąc podtrzymać niby to rozmowę.
- Może – wzruszył ramionami ziewając jak smok.
- Mimo to nie lubię takich upałów – uśmiechnęłam się łagodnie spoglądając w dół. - Wolę jak pada deszcz... - westchnęłam ukradkiem czując się dziwnie, jakby Rin nagle zaczął inaczej na mnie patrzyć.
- Dlaczego? - spytał niespodziewanie spokojnym głosem jak nigdy dotąd. - Dlaczego lubisz deszcz?
- Hm... a bo ja wiem. Lubię obserwować jak pada, to mnie uspokaja i mam wrażenie jakby deszcz zmywał ze mnie wszystkie zmartwienia.
- To zbyt głębokie jak na twój móżdżek
- Pewnie masz rację – zaśmiałam się ironicznie spoglądając na zadowolonego ze spaceru Tofika. - Ale już na to nie poradzę, że nie potrafię być przy wszystkich szczera – dodałam przymykając oczy, kiedy chłodny powiew wiatru rozwiał moje włosy do tyłu.
- Zmieniłaś się.
- Um – pokiwałam przecząco. - Bo widzisz... - zaczęłam z lekkim trudem, kiedy kot gwałtownie wyszarpnął mi się na widok psa. - Tofik! - zaskoczona zaczęłam biec za kotem, zaraz potem i Rin.
- Miraka! Czekaj, bo się zgubisz! - krzyknął za mną, ale dla mnie ważniejszy był Tofik, jego zdrowie. W końcu to mój kochany kot i jedynie jemu mogę się wyżalić.
- Woldemorciku! Czekaj! - wołałam kota, ale ten zniknął w głębszych warstwach lasu, więc ruszyłam za nim nie zwracając uwagi na krzaki, które drapały mnie po nogach. - Tofik! Gdzie jesteś? - krzyczałam rozglądając się po okolicy gubiąc po drodze jeszcze ochroniarza.
- Grau? - niespodziewanie ujrzałam kota na jednym z drzew. Cholera, musiał mi wleźć tak wysoko, a ja przecież mam lęk wysokości! - Grauuu – zamiauczał ze strachem w swoich oczkach aż żal mi go było, więc zebrałam w sobie resztki odwagi i zaczęłam wdrapywać się na drzewo.
- Już idę – zaczęłam uspakajać zwierzę i po jakiś pięciu minutach mogłam już pogłaskać Toficzka, który ze szczęścia zaczął mi grauczeć.
- Graaauuu – mruknął, a na dole zauważyłam zasapanego ochroniarza.
- Co ty tam kurna robisz?! - wytrzeszczył oczy, a ja spojrzałam w dóóóóóóółłłłłłl.... o kuźwa! Jak tu wysoko! Co ja tu kurde mole robię?! Całkiem mnie posrało! Ja zaraz spadnę! Spadnę i jeszcze się zabije! Nieeee! Ja chcę żyć! Ratunkuuuu!!!! HELP ME!!!
- A skąd mam wiedzieć?! - wydarłam się ze złością.
- Co za idiotka...
- Słyszałam! Ty lepiej mnie ściągnij stąd!
- Niby jak?!
- Srak! Wymyśl coś!
- Skacz!
- Posrało kakao?! Nigdy ci nie skoczę! Nie upadłam na głowę!
- Zaraz za to możesz to zrobić!
- Nie pomagasz!
- To twoja wina! Trzeba było pilnować tego głupiego kocura!
- Sam jesteś głupi! - nasza kłótnia była coraz poważniejsza, a sam Tofik zaczął syczeć na Rina.
- Posłuchaj mnie Miraka, zaufaj mi i skacz. Złapię cię – taa, takie kity to ty se możesz wciskać swojej babci, a nie mi. - Zaufaj jak podczas tej rozmowy o deszczu – dlaczego jego wzrok tak złagodniał i ten głos... na dodatek sama się uspokoiłam. To dziwne uczucie...czy ja... naprawdę zaczynam powoli zsuwać się z gałęzi? Tak, czuję jak powoli grawitacja mnie ciągnie ku dołowi, prosto w wyciągnięte do mnie ręce Rina. Przestraszona zamknęłam oczy czując jak spadam coraz szybciej i nagle taki zryw, zatrzymanie i upadek na ziemię.
- Rin? - podniosłam powieki zauważając kota siedzącego pod tym cholernym drzewie, a ja sama byłam w objęciach ochroniarza, który z skwaszoną miną zerkał na mnie.
- Nic ci nie jest głupie Otaku? - spytał z uśmiechem, a ja szybko zeszłam z niego pozwalając mu usiąść na spokojnie na trawie.
- Nie – odpowiedziałam zauważając zadrapanie na jego ręce. - Boli?
- Nic nie czuję – tak, a ta chwilowa mina nic nie znaczyła. - Wracajmy już lepiej, bo Ren będzie się zamartwiał.
- Ale jesteśmy tu od...
- Od dwóch godzin. Dasz radę wstać? - podniósł się pomagając mi wstać.
- Um – potaknęłam, a ten nagle mnie objął, a Tofik na ten widok zasyczał.
- Cccco – zająknęłam się zaskoczona.
- Nie rób już tego – dodał i spokojnie wróciliśmy do domu gdzie Ren od razu zauważył, że coś się stało.
- Co zrobiłeś Mirace?! - syknął lokaj waląc Rina patelnią po całym ciele. - Zobacz jak wygląda! Jest cała przestraszona i poraniona.
- Dziwisz się skoro lejesz mnie patelnią?!
- Panienka lubi jak cię biję, więc mów mi natychmiast.
- E... - stałam jak wryta spoglądając na kłócącą się parę kochanków. - Ach, kto się czubi, ten się lubi – zachichotałam słysząc czyjeś kroki za moimi plecami, a lokaj nagle uspokoił się wraz z Rinem. - O co chodzi? - spytałam zdezorientowana, kiedy ktoś mnie objął od tyłu.
- Miraka, tak tęskniłem – ten głos... aż szklanki w oczach mi się pokazały. Ten deliktany, łagodny, czuły, a za razem namiętny uścisk. Nie da się go pomylić z żadnym innym.
- Nataniel – szepnęłam odwracając się do niego z takim uchachaniem. - Nathaniel! - dodałam ściskając go jak najmocniej potrafiłam. - Tak bardzo tęskniłam – zanurzyłam twarz w jego koszuli chcąc poczuć ten zapach perfum.
- Ja również. Nie mogłem już dłużej czekać, musiałem cię zobaczyć.
- Zbiera mi się – syknął niezadowolony Rin, a lokaj trzepnął go raz jeszcze patelnią aby go uciszyć.
- Zaparzę herbatę – powiedział szykując kubki, a my poszliśmy do salonu na kanapę.
- Jak tam u ciebie? - spytałam nie czekając aż zacznie mówić jako pierwszy.
- Wszystko po staremu. Mam ostatnio więcej pracy z papierami, a Rilan wyjechała do Japonii.
- Wiem... trochę się zmieniła, ale jest w innym skrzydle, więc w ogóle się nie widujemy.
- Rozumiem. Jak tam rodzice?
- Ach tak, bardzo zadowoleni z pracy, chociaż mają tyle samo mało czasu dla mnie jak kiedyś. Dobrze, że mam u boku Rina i Rena. Dużo mi pomagają w lekcjach i orientacji w terenie.
- Chyba niepotrzebnie się martwiłem o ciebie. Od zawsze umiałaś sobie ze wszystkim poradzić.
- Nie ze wszystkim – odpowiedziałam z rozbawieniem przytulając się do mojego kochanego Natusia. Natuś, Natuś! Mój Natuś do mnie przyjechał! Mój i tylko mój! Tak mi go brakowało!
- Wydajesz się...- zaczął niepewnym głosem słysząc kłótnię pracowników. - Przygnębiona.
- Nie prawda, czemu tak uważasz?
- Uśmiechasz się całkiem inaczej, a twój głos zrobił się poważniejszy.
- Hm... to pewnie z przemęczenia – odpowiedziałam z uśmiechem szerszym niż zwykle.
- Czy coś cię gnębi? Proszę, powiedz mi.
- Nie, szczerze, to dostałam pracę – powiedziałam od razu dodając szczegóły. - Będę kelnerką w takiej kawiarence i trochę się denerwuję. Od poniedziałku zaczynam.
- Mógłbym cię odwiedzić?
- A co z twoją szkołą?
- Zrobiłem sobie tydzień wolnego. W końcu nie mam żadnych sprawdzianów, a tematy z łatwością nadrobię.
- Ach... tez chciałabym być taka mądra.
- Jesteś mądra.
- Mam same dwóje!
- A co z wychowaniem fizycznym?
- To nie to samo!
- Więc... mogę u ciebie nocować?
- Oczywiście, w końcu jesteś moim chłopakiem – cmoknęłam go w policzek, kiedy ten odsunął mnie lekko pokaszlując.
- No właśnie ja nie chcę być już twoim chłopakiem – co? Jak to? Nataniel i Miraka...to już koniec? Ale jak? Czemu? Tak nie może być. Nande? Doushte? Wakarimasen!
- Ale... - wybełkotałam patrząc na niego z dołu. Jego blond włosy zakrywały przygnębioną minę, a postawa tylko mnie utwierdzała w swoim przekonaniu. On... mówił poważnie.
- Miraka... - szepnął jeszcze ciszej, że ledwo go zrozumiałam. - Ja... - moment, czy on sięga po coś do kieszeni? Czemu on klęka?!?! Hęęę?!?!?! - Czy ty... rany, nie myślałem, że to będzie takie trudne – zawstydzony po same uszy zaczął błąkać wzrokiem po pomieszczeniu, a Ren z trudem utrzymywał na miejscu Rina za pomocą smyczy.
- Nataniel? - zdziwiona zakryłam dłońmi usta nie wiedząc nadal, co się dzieje.
- Miraka czy...wyjdziesz za mnie?
CO?!?!? CZY ON TAK POWAŻNIE?!?! NO BEZ ŻARTÓW! CO JA MAM ZROBIĆ, POWIEDZIEĆ?! AAAAA!!!!!
- Miraka? Proszę, powiedz coś, strasznie to krępujące – cały poczerwieniały nie wiedział czy ma się śmiać, czy płakać, zaraz, on ma szklanki w oczach! NIE RÓB TAK! TO NIE FAIR! JA...JA...
- Powiedz nie!- nagle do pokoju wparował Rin, któremu udało się uwolnić od Rena.
- Uspokójcie się wszyscy, bo jeszcze coś się stanie panience Mirace – lokaj zaczął uspakajać atmosferę, ale na marne! Miałam wrażenie, że oni wszyscy walczyli słownie i zbliżali się do mnie niebezpiecznie. Ja się boję! Oni są straszni!!!
- Miraka! - gwałtownie straciłam równowagę potykając się o nóżkę od stolika i zanim huknęłam głową o podłogę, zdążyłam zobaczyć minę Nathaniela...i nagle mgła ciemności oplotła moje oczy...
- Coś ty narobił?!?! - Rin z wściekłością w oczach wydzierał się na gospodarza, który ciągle próbował być tak opanowany jak lokaj. - Gdybyś tylko...
- Wystarczy! - przerwał mu Ren z pulsującą żyłką na czole. - Ucisz się w końcu. Twoje narzekanie teraz niczego nie zmieni. Powinniśmy się zastanowić, co teraz stanie się z Miraką.
- Nie mam pojęcia, ta rana wygląda poważnie – powiedział blondyn spoglądając na śpiącą dziewczynę na kanapie, okrytą kocykiem.
- Pójdę po apteczkę – westchnął poirytowany lokaj.
- Gdybyś nie wyskoczył z takim pytaniem – warknął Rin sprawdzając czy Ren jest daleko aby nie słyszeć ich rozmowy aby znów nie dostać od niego patelnią. - Była przerażona, a ona zawsze robi się wtedy taka nieuważna.
- Kim jesteś? - zmarszczył brwi spoglądając na ochroniarza jak na swego rywala.
- Jeśli skrzywdzisz Mirakę, to ci tego nie daruję, a Ren tym bardziej – dodał, kiedy lokaj wszedł do pomieszczenia.
- Przyniosłem plastry i wodę utlenioną – poinformował chłopców i opatrzył zadrapanie na czole śpiącej blondyneczki.
- M... - nagle brązowooka skrzywiła minę zaciskając powieki.
- Budzi się – pomyślał głośno Ren z bardziej uspokojonym głosem. - Wygląda na to, że to nic poważnego – odsunął się pozwalając dziewczynie usiąść na kanapie i rozejrzeć się po pokoju aby dojść do siebie.
- Miau? - zamiauczała z tak słodką minką kociaka, że aż wszyscy padli na ziemię z zaskoczenia. - Miauuu? - przechyliła głowę na bok, a Nataniel szybko przytulił dziewczynę w uldze o jej zdrowie. Wszyscy w ciszy czekali, co się wydarzy, ale tego nikt nie mógł się spodziewać.
-Ijejejeje! Zboczeniec! Zboczeniec! Zboczeniec! - zaczęła krzyczeć i uciekać od Natiego, który z smutną miną patrzył na blondynkę, która niczym małe dziecko chowało się za lokajem. - Kouajo ni-sama
- Co ona mówi? - spytał zaskoczony.
- Mówi, że się ciebie boi – odpowiedział Rin otrzepując ubranie, kiedy podnosił się z ziemi. A w ten oczka Miraki powędrowały ku niemu doprowadzając go do ukazania rumieńców.
- Kawaii – wskazała palcem na ochroniarza. - Aiskide yo! - podskoczyła radośnie i rzuciła się na Rina przewracając go na ziemię i wtulając niczym nienacieszony pieszczotami kot.
- Czy ja... czy to są... - zaczerwieniony jak burak czuł obściskujące go krągłości dziewczyny. - Wydawały się mniejsze – dodał, a Nataniel aż wytrzeszczył swoje oczy. Ren natomiast patrzył na Rina jak sroka w gnat zastanawiając się gdzie zostawił najtwardszą patelnię w mieszkaniu.
- Miau, miau, aiskide anata wa – zaczęła mruczeć po japońsku wyznając miłość Rinowi przy czym gospodarz jedynie mógł się domyślać ich znaczenia.
- Riiiin! - podniósł gwałtownie głos lokaj.
- To nie moja wina! - zaczął prędko się tłumaczyć. - Nie wiem, co odwaliło temu Otaku!
- A gdzie się podziało „głupie”? - teraz to dopiero przerażająco wyglądał. - E... - przerażony zaczął odrywać od siebie Mirakę, ale ona wcale tego nie chciała.
- Miraka – niespodziewanie zdruzgotany głos Nataniela wszystkich uciszył, a sama bohaterka odczepiła się od Rina spoglądając na gospodarza. - Chodź do mnie, to ja, twój Natuś
- Natuś? - powstrzymał się od śmiechu niebieskooki Rin.
- Hm...? - przechyliła znów na bok głowę chwilę obserwując chłopca, który zapraszał ją swoim łagodnym uśmiechem. - Zboczeniec! - znów wytknęła go palcem i schowała się za lokaja.
- Nie rozumiem tego – westchnął zdruzgotany.
- Musiała mocno uderzyć się w głowę, co spowodowało takie zachowanie – wydedukował inteligentnie czarnowłosy lokaj głaszcząc dziewczynę po głowie. - Powinno jej to przejść do końca dnia, ale na wszelki wypadek zadzwonię po lekarza i poinformuję rodzinę, a Miraka powinna się wykąpać, bo jest cała brudna.
- Czemu my?!
- Wolicie abym ja to zrobił? - spojrzał chytrze na chłopców sięgając po telefon.
- Nie! - zaprzeczyli obserwując bawiącą się swoimi stopami dziewczynę.
- Zachowuje się jak dziecko – skomentował zirytowany Rin.
- Tak, to może być trochę kłopoczące – potaknął zdezorientowany Nataniel.
- Ja nie chcę! - dziecinna blondynka wrzeszczała walcząc z chłopcami, którzy usiłowali wrzucić dziewczynę do wanny w ubraniach. - Ijeee!
- Dlaczego to robimy?! - spytał Rin będąc mokry jak szczur wraz z Natim, kiedy to Miraka była całkowicie suchutka. - I jakim cudem ona jest do cholery taka sucha?!
- Mógłbym ją sam wykąpać, ale mnie się boi. Sama też kąpać się nie chciała.
- Ale to my teraz bierzemy tą kąpiel! - warknął i nagle wpadł do wanny razem z Miraką.
- Nic ci nie jest? - spytał zaniepokojony Nathaniel.
- Nie – odpowiedział zdenerwowany ochroniarz.
- Przepraszam, ale pytałem Mirakę – wymusił na sobie uśmiech, kiedy obaj zauważyli jak ubranie dziewczyny zaczyna prześwitywać i kleić się do jej ciała.
- Miau! Dlaciego? - spytałą z przymrużonym oczkiem i chwyciła gąbkę. - Umyjesz mi plecki? - spytała radośnie Rina zaczynając ściągać bluzkę, kiedy to do środka wszedł Ren widząc całe to wydarzenie.
(Potęga wyobraźnie)
Cała łazienka zalana była wodą, którą rozrzucała Miraka usiłując uciec od kąpieli, mocząc przy okazji chłopców. Jednak Rin stracił równowagę i teraz siedział w wannie trzymając gąbkę, kiedy to Miraka ściągała swoją odzież, ale na całe szczęście gospodarz szybko złapał ją za ręce powstrzymując ją od tego wyczynu. I właśnie w tym momencie wszedł oniemiały Ren nie wiedząc co ma począć.
- Przyszedł lekarz – poprawił swój kuchenny fartuch zabierając od nich Mirakę. - Chodź, przedstawię cię panu, który da ci lizaka.
- Colowego?
- Tak, jakiego będziesz chciała.
- Jupii!
- Teraz wszystko wróci do normy – odsapnął uspokojony Rin.
- To miejsce jest bardziej dziwne od mojej szkoły – pomyślał głośno Nathaniel.
- Ta, Miraka tylko przysparza same kłopoty, ale za to wszyscy ją kochają.
- Pewnie masz rację.
- Dlatego powinnaś bardziej na siebie uważać – powiedział lekarz w białym fartuchu zamykając swoją teczkę. - Ból głowy może jeszcze utrzymywać się przez dwie do trzech godzin, ale to nic groźnego.
- Dziękuję bardzo – Miraka pokłoniła się wdzięcznie mężczyźnie odprowadzając go do wyjścia, a potem poszła do kuchni gdzie cała trójka czekała na werdykt. - Zabiję was! - wydarła się z rumieńcami na twarzy. - Chodźcie no mi tutaj!
- Wróciliśmy! Czy nic ci – do mieszkania weszła matka z ojcem widząc jak kochana córka gania całą trójkę przyjaciół z kijem bejsbolowym do koła salonu. - Jak zwykle dobrze się bawią – dodała zadowolona.
YAAAAAY!NOWY ROOOOZDZIAAAAAAŁ! *pod jarana*
OdpowiedzUsuńSię zaczęło dziać,czytałam z istymi wypiekami na twarzy.Moja ciekawość została zaspokojona.Rozdział wręcz genialny,chodź zaczynam się szykować na następny! *^*
MUAHAHAHAHA BUHAHHAHAHAHAHHA!! nie,nie lepiej było by być spokojnym. (MUHAHAHAHA) A więc nowy rozdziała powiadasz??????? Świruuuuję! Zachowuję się jak 5 letnie dziecko @.@ a teraz. Uważam, iż twe zbyt doskonałe opowiadania mają na mnie zły wpływ. Wstaję o północy z przed książek lub po ludzku z łóżka i mam ochotę przeczytać twoje jakże cudowne dzieła. Powinnam iść na odwyk, ale nie chcę pod żadnym pozorem! T.T Mam za to świetny pomysł! *uśmiech diabła* będziesz pisała dalej i zaspokajała me pragnienia :DDD ^^
OdpowiedzUsuńps. "- Wróciliśmy! Czy nic ci – do mieszkania weszła matka z ojcem widząc jak kochana córka gania całą trójkę przyjaciół z kijem bejsbolowym do koła salonu. - Jak zwykle dobrze się bawią – dodała zadowolona." to zdanie mnie rozwaliło xD
Weeeee~~~~~~ Czekałam,czekałam i się doczekałam x3
OdpowiedzUsuńBłagam,dodaj dzisiaj cóś jeszcze ;3 Błaaaaaaaaagam !!
Boskie aww^^ Kocham kocham kocham ^^ Całe opowiadanie jest takie idealne ... Taa z kijem bejsbolowym ;p tylko ich nie zabije - szkoda takich seksownych ciateczek ;p
OdpowiedzUsuńA ja czekam na to czy zgodzi się na związek małżeński z Natusiem *.*
OdpowiedzUsuńBlueMagg
Jaki związek z Natusiem?? Z Rinem :),
OdpowiedzUsuńSuper, opowiadanie niesamowicie zaskakująco jeszcze lepsze niż zwykle. :D
Miraka nie kocha Nathaniela nawet w połowie, tak jak on. Biedaczek.
OdpowiedzUsuń