Statystyka

1.07.2012

1 Najlepsi przyjaciele

Witam po miesiącu ciszy!
Na początek chcę wam podziękować, że tak wytrwale czekaliście na kontynuację, która nie miałam nadejść. Jednakże! Z miłą chęcią mogę wam przedstawić rozpoczęcie nowej części opowiadania gdzie główną bohaterką jest sama córka Miraki! Będziemy świadkami jej dorastania, przeżywania zlotów i upadków, a także przeżyć jej ojca i przyjaciół. Poznacie wiele sekretów i tajemnic, a niekiedy prawda będzie wstanie was zaskoczyć, a może i przerazić. No nic nie będę was już dłużej straszyć ani niecierpliwić. Po prostu życzę wam miłych wakacji i wesołego czytania ^.^
 
Za oknami nieustannie padał deszcz złoszcząc mieszkańców Sotira, którzy mieli wielkie plany na tą chwilę. Ich wszystkie zachcianki zostały błyskawicznie rozwiane przez oberwanie chmury. Lało jak z cebra, a ulice zalewała woda sprawiając samochodom nie lada przeszkody. Jednak w najgorszej sytuacji była mała dziewczynka schowana pod daszkiem zamku z drewna na placu zabaw. Była zapłakana i przerażona widząc jak powoli zaczyna się błyskać. Jej ojca nadal nigdzie nie było widać, a miał pójść wyłącznie do sklepu po picie dla córki. Pogoda zmieniła się zbyt nagle. Skulona podwinęła swoją czerwoną kurteczkę i poprawiła kaptur zasłaniając pokręcone blond kosmyki.
- Nie! - pisnęła ze strachu, słysząc donośny grzmot i jeszcze mocniej zwinęła się w kłębek. - Tato! Gdzie jesteś?! - krzyknęła zapłakana podnosząc wzrok przed siebie. W drzwiczkach stał mały chłopiec. Był równie przemoknięty co ona, a jego brązowe włosy opadały na srebrzyste oczy.
- Witaj – na jego bladej twarzyczce ukazał się łagodny uśmiech, który delikatnie uspokoił małą blondynkę. - Mogę tu usiąść? - spytał widząc potaknięcie nieznajomej. - Jestem Isei – grzecznie się przedstawił siadając na drugi koniec ławeczki. - Co tu robisz sama?
- Czekam na tatę – odpowiedziała niepewnie z drżącym głosem.
- Boisz się burzy? Ja ją uwielbiam! - podniósł głos słysząc kolejny grzmot, przez który dziewczynka znów schowała twarz w czerwonym materiale.
- Ja jej nie cierpię – odpowiedziała z drżącym głosikiem. - A ty co tu robisz? Zgubiłeś się?
- Ja? Nigdy! - machnął dłonią rozkładając się na siedzeniu. - Uciekłem z domu – westchnął obojętnie, spoglądając na drewniany sufit.
- Rodzice muszą się mocno martwić.
- Nieszczególnie.
- Jak to?
- Ale jestem znudzooony – rozciągnął się leniwie pomijając pytanie małej dziewczynki. - Hej! Mam fajny pomysł. Pobawmy się razem – spojrzał na przerażoną blondynkę. - Znam taką fajną zabawę na dworze.
- Ale przecież pada – ze zdziwieniem spoglądała na jego rozweseloną twarz.
- I w tym cała frajda, choć – chwycił ją za nadgarstek i razem zeszli na dół, gdy na ciemnym niebie pojawiła się błyskawica, wydając głośny grzmot.
- Nie! - jęknęła zatykając sobie uszy i ukucnęła w jednej z kałuż. - Boję się – dodała kiwając przecząco głową.
- Co z ciebie za boi dupa? Nikt nie będzie chciał się z tobą bawić – burknął krzyżując ręce jakby był obrażony, ale ten grymas mówił sam za siebie, że wyłącznie sobie żartuje.
- Nie prawda, dużo osób się ze mną bawi.
- A teraz też?
- To co innego – zaprzeczyła, kiedy chłopczyk złapał ją za dłonie i pomógł wstać. - Masz – ściągnął z szyi parę słuchawek i założył na jej uszy. - Teraz lepiej? - spytał podczas kolejnego grzmotu, a dziewczynka wyłącznie się wzdrygnęła.
- Nic nie słyszę – powiedziała lekko zarumieniona dotykając słuchawek. - Co to za zabawa? - spytała obserwując ruchy ust chłopca i nieznany dotąd uśmiech, a chwilę później ganiali się po placu zabaw rzucając w siebie błotem i przewracając.
- Matko jedyna! - niespodziewanie zjawił się ojciec dziecka i prędko chwycił małą blondynkę za nadgarstek, chowając ją pod dużą parasolką. - Jesteś cała morka. Jeszcze mi się przeziębisz – opiekuńczy chłopak powycierał rękawem twarzyczkę swojej córeczki. - Wracamy do domu – dodał, gdy niebieskooka zatrzymała się zerkając na przyjaciela od zabawy.
- Może z nami iść? Jego rodzice go nie chcą – spojrzała na ojca wielkimi oczkami, a ten po prostu nie mógł jej odmówić. Nie potrafił być tak surowy jak inni. Może dlatego, że jej matka zginęła w tak głupi i beznadziejny sposób przez jego głupotę.
- Dobrze - potaknął z łagodnym uśmiechem i cała]ą trójką udali się do ciepłego oraz suchego mieszkania, gdzie zostali umyci i wysuszeni,a potem przystąpili do smakowitej kolacji.
- Pycha! Dobre było, ale się skończyło! - wypowiedziała swoją wyuczoną regułkę, oddając pusty talerz ojcu, który siedział w kuchni oglądając mecz. Potem dzieci zaczęły napawać się nową bajką w salonie. - Tato?
- Tak?
- A mama też lubiła twoje jedzonko? - spytała, kiedy blondyn podszedł do dzieci.
- I to bardzo – poklepał dziewczynę po głowie. - Masz jeszcze wilgotne włosy. Idź je przesuszyć.
- Ołki dołki – podskoczyła radośnie w różowej sukieneczce i grzecznie wraz z Iseiem pobiegła do łazienki.
- To twój tata? - spytał oglądając łazienkę zdobioną białymi kafelkami.
- Yhym.
- Jest strasznie młody. Mój tata ma zmarszczki jak dupa u słonia.
- Naprawdę? Taaaakie wielkie? - zademonstrowała z niedowierzaniem dłońmi.
- No, taaakie wieeelkie – zrobił to samo chłopiec śmiejąc się w nie pogłosy. - A gdzie twoja mama?
- Ona... - niespodziewanie blondynka posmutniała wyłączając suszarkę. - Tatuś mówi, że jest teraz tam wysoko w górze i pilnuje nas – wskazała rączką na biały sufit.
- Umarła?
- Tak chyba to nazywają dorośli – wymusiła na sobie uśmiech, a brązowowłosy zerknął na umywalkę zauważając pastę do zębów. Chwycił tubkę i z całych sił ścisnął rozpryskując płyn po całej łazience.
- Przestań! - krzyczała roześmiana dziewczynka będąc cała w paście do zębów. - No przestań! Tata będzie zły!
- Trudno- odpowiedział, a w jego ustach wylądowała kostka mydła. - Pfu! Ohyda! - wypluł przedmiot chcąc złapać przyjaciółkę. - Zaraz cię dorwę! - krzyczał goniąc blondynkę po łazience z szczotą do kibla. - Hokus pokus czary mary...! - zaśmiał się, gwałtownie upadając na ziemię.
- Hahahaha! Maślak! Maślak! Co z ciebie wyrośnie? Potknąłeś się o mydło! Hahahaha – zaczęła się naśmiewać z chłopca
- Lepiej uciekaj! - warknął zawstydzony taką wtopą, gdy do środka wszedł ojciec z otwartymi ustami na ten cały widok.
- Co tu się stało? - z wytrzeszczonymi oczyma zerkał na zdezorientowane dzieci.
- Robiliśmy myju myju kibelka – odpowiedziała niewinnie blondynka.
- Rany – zakrył twarz dłonią z irytacji. - Ile razy mam mówić żebyś nie myła sama łazienki?
- Em... tyle ile razy to robiłam? - odpowiedziała pytająco.
- Idźcie do pokoju, a ja tu posprzątam. Tylko was znowu umyję – westchnął zmęczony ciężko wzdychając.
- Kocham cię tatusiu – powiedziała szczęśliwa od ucha do ucha, przytulając mężczyznę. - Będziemy w salolie – dodała wybiegając z Iseiem z łazienki.
- Chciałaś powiedzieć w salonie – poprawił ją chłopiec, widząc tak wielkie pomieszczenie.
- Co robimy? - spytała skacząc po fotelu, kiedy to na twarzy chłopca pojawił się ten złowieszczy uśmieszek.
- Pobawimy się w zwierzęta!
- Ja chcę być kotem!
- Ja będę... pająkiem!
- Nieee!
- Tak! I zjem cię na podwieczorek! - wyciągnął dłonie niczym swoje szpony ganiając niebieskooką.

- Gdybym wiedział, że tak dzisiaj będzie, to bym ją zostawił dziadkom – zmęczony chłopak odłożył szmatkę kończąc sprzątać łazienkę. - Brakuje mi Miraki, a ten dzieciak... brak mi sił. Jeszcze muszę uporządkować te dokumenty inaczej szef mnie udusi – dodał spoglądając na zdjęcia w kuchni. - Coś dzieci są strasznie cicho – zaniepokojony postanowił zaglądnąć do salonu, a kiedy otworzył drzwi rozległ się trzask spadających przedmiotów i mebli. - Co się... -wybełkotał widząc wszędzie pełno nici obwiązanej wokół mebli i zbitych wazonów.
- Zepsułeś nasze domki! - krzyknęła zła dziewczynka, czując nagły ból.
- Rei! - krzyknął przerażony Nathaniel sięgając po kluczyki do samochodu. - Nie ruszaj nogi – dodał biorąc na ręce córkę. - Jedziemy do szpitala – spojrzał na chłopczyka wychodząc z mieszkania.
- Tatusiu! Boli!
- Wiem, zaraz dojedziemy – zaczął uspakajać blondynkę wsiadając do wozu. - Tak się kończą niebezpieczne zabawy – skarcił dzieci wyjeżdżając z podwórka.
- Boi dupy nie płaczą – odezwał się z poczuciem winy Isei. - Koty płaczą?
- Nie – wybełkotała szlochając.
- To czemu płaczesz? Nie będę jadł takiej beksy – dodał z grymasem, a na jej policzkach ukazały się rumieńce.
- To wcale nie boli – podciągnęła nosem spoglądając na utkwione szkiełko w nodze. - B... - jęknęła powstrzymując łzy. - Bbb... - dodała z szklankami w oczach. - Boliiii!!!

Była już późna noc, a mała Rei leżała w łóżku z ojcem. Po takim ciężkim i urozmaiconym dniu musiała spędzić go do końca u boku Nataniela. Leżała wtulona w jego pachę, a ten zaś głową w pluszowego królika.
- Tatuś – szepnęła spoglądając na jego twarz. - Spiś?
- Tak – odpowiedział burknięciem otwierając lekko jedno oko wprost w psie spojrzenie Rei i już wiedział, że nie da mu tak łatwo spokoju. - O co chodzi?
- O nic – odpowiedziała, wtulając się jeszcze mocniej, doprowadzając blondyna o nie lada ból. - Mamusia też lubiła kotki?
- I to bardzo. Chyba mocniej ode mnie – prychnął z rozbawieniem. - A nie wszystkie ją lubiły.
- Pseplasam.
- Za co?
- Za kłopoty, które ci przyspazam.
- Kochanie – objął dziecinę w ramiona cmokając w czoło. - Nie przysparzasz mi żadnych kłopotów. Twoja mama też zawsze wpadała w kłopoty, to normalne. Nie masz czym się martwić. Wystarczy, że będziesz bardziej uważać na bawienie się nicią z Isei. Ten chłopczyk ma wiele dziwacznych pomysłów. Zupełnie jak Kastiel – spojrzał w sufit przypominając sobie własne przygody z tym rockowcem.
- Kto to Kastiel?
- Stary kolega ze szkoły. Był taki niegrzeczny jak Isei.
- Isei nie jest niegrzeczny. Dał mi swoje słuchawki.
- To miłe z jego strony.Trzymaj - chwycił królika podając małej. - Podarowała mi go twoja mamusia. Zawsze mi pomagał jak byłem smutny i czegoś się bałem. Od pewnego czasu jest bardzo chory. Może zechcesz go pocieszyć?
- A jak ma na imię?
- Nie ma imienia.
- To dlatego jest smutny! Od teraz będziesz Panem Królikiem.
- Bardzo ładnie.
- Yhym – potaknęła przymykając oczy. - Dobranoc tatusiu, kocham cię tatusiu.
- Dobranoc córeczko, kocham cię córeczko – odpowiedział usiłując zasnąć.
- Isei...- wybełkotała przez sen z uśmiechem. - Dobranoc...

*****
 
- Salala mydełko fal – mała Rei podśpiewywała wracając z podwórka do domu, gdy usłyszała inną przyśpiewkę przechodnia.
- Hokus pokus czary mary pozasuwaj po browary – podśpiewywał sobie niosąc zgrzewkę piwa.
- Hokius, pokius... - powtórzyła z namysłem. - poziaruwaj po blowaly – uśmiechnęła się szeroko z podskokiem i wbiegła do mieszkania śpiewając na cały głos nową piosenkę. Wpadła do kuchni gdzie Nataniel gotował wodę w garnku na makaron i poprawnie zaśpiewała.
- Hokus pokus czary mary pozasuwaj po browary.
- Co?! - zaskoczony spojrzał na zadowoloną z siebie dziewczynkę parząc się wrzątkiem. - Au! - wzdrygnął się wkładając dłoń pod zimny strumień wody. - Skąd się tego nauczyłaś? - zaskoczony spoglądał na bujającą się na boki Rei.
- Od pana z ulicy, a cio? - spytała zerkając pytająco na ojca.
- Nie nic. Tylko błagam nie śpiewaj tego już więcej – westchnął zakręcając wodę. - Zaraz będzie spaghetti.
- Jupi! - podskoczyła energicznie. - A czemu mam nie śpiewać?
- Bo to brzydka piosenka.
- Tiak? Pozasuwaj po blowaly! Pozasuwaj po blowaly! - zaczęła kręcić się w kółko, tracąc równowagę i upadła na tyłek nie mogąc przestać się śmiać.
- Widzę, że spodobała ci się piosenka – westchnął zdruzgotany, wiedząc, że będzie mu znów ciężko oduczyć dziewczynkę durnowatej piosenki, a zwłaszcza, że tak bardzo jej się spodobała.
- Niooo – odpowiedziała zauważając spacerującego Tofika po meblach salonowych. - Woldemord! - krzyknęła radośnie goniąc przerażonego kota po mieszkaniu, kiedy rozdzwoniła się komórka blondyna.
- Słucham? - odebrał podtrzymując telefon ramieniem.
- Jak tam noga Rei? - z przyrządu dobiegł głos matki Nataniela.
- W porządku. Nie zwraca uwagi na ból. Jest zbyt zajęta zabawą z kotem – odpowiedział zerkając na dziewczynkę, która ciągnęła za ogon biednego kota, gdy ten uparcie trzymał się tapczana swoimi pazurami. - A co u was? Amber zdała?
- Tak i to z najwyższym wynikiem. Miała prawie maksymalną pulę.
- To świetnie. W końcu będzie mogła zostać prawnikiem – zaśmiał się delikatnie, wkładając makaron do garnka.
- Tak, ale nie wiem czy powinna znając jej charakterek.
- To prawda, ale myślę, że dojrzała do tego zawodu, a jak ciotka? - spytał zamartwiając się zdrowiem matki Miraki.
- Choroba nie ustępuje, a ojciec jest jeszcze bardziej załamany. Nie wiem jak z nimi będzie... Ren stara się pomóc jak najwięcej, ale i on nie może zbyt wiele zdziałać.
- To prawda. Pewnie ciągle mu brakuje... - przerwał nie potrafiąc wymówić tak utęsknionego imienia swojej ukochanej.
- A jak ty się czujesz? - spytała matka po chwili ciszy.
- Znośnie. Mam dużo pracy – odpowiedział słysząc rozpaczliwe miauczenie Tofika. - Rei! Nie ciągnij kota za uszy!
- Mała znowu maltretuje kota?
- Nic na to nie poradzę. Strasznie lubi zwierzęta. Ostatnio przyniosła mi do domu zdechłego wróbla z larwami.
- To dziecko niczego się nie boi.
- Chyba tak – prychnął słysząc upadającą szklankę i uciekającego na szafy Tofika. - Rei! Co ja mówiłem?
- To Tofik zrobił! - zrzuciła winę na kota i uciekła prędko na podwórko.
- Masz mi zaraz wrócić!
- Dobzie bobzie!
- Czasem nie mam do niej sił.
- Energiczne dziecko, co?
- Ma te swoje przebłyski – zaśmiał się przypominając sobie ostatnie spotkanie Rei z farbami. - Przypomnij mi abym nigdy nie zostawiał jej samej z farbami.
- Wiem. Też raz popełniłam ten błąd. Haha – Nathaniel ciągnął dalej rozmowę ze swoją matką podczas gdy mała blondynka wykopywała z ogródka robaki.
- Woldemorcik też musi jeść – mówiła sama do siebie z dumną miną. - Zrobię dobre jedzonko jak tatuś. Wolduś będzie się chciał ze mną wtedy bawić – dodała wracając do mieszkania. Wbiegła do kuchni gdzie czekał już obiad, a ojciec poszedł się przebrać.
- Rei! Umyj najpierw ręce – oznajmił z sypialni.
- No doooobra – burknęła niezadowolona nieświadomie wkładając robale do jednego z talerzy. Chwilę później usiedli do stołu i zaczęli jeść, kiedy były gospodarz spojrzał w swój talerz.
- Robaki?!?! - wrzasnął upadając do tyłu, prawie przygniatając kota.
- Nic ci nie jest? To miało być dla Tofika – weszła na stół spoglądając z góry na leżącego ojca.
- Grau, grau, grau! - kot położył się miaucząc jakby ze śmiechu, kiedy blondyn spojrzał na niego ostrzegająco, a ten bez słowa zamilknął.
- Ja tu kiedyś ducha wyzionę – przymknął oczy nie mając sił już na nic. - Ty chyba jednak po matce poszłaś – dodał z ciężkim westchnięciem usiłując wstać i pozbierać resztki swojej godności.

Złocisty piasek w piaskownicy chętnie przyciągał małych przybyszy do siebie aby budowali zamki, babki i wiele innych budowli. Mimo to tego dnia plac zabaw nie był tak zapełniony jak dotychczas. Huśtawki były prawie puste, a to właśnie one miały od zawsze największe powodzenie. Ślizgawki i zamki z torem przeszkód były ledwo odwiedzane. Kilka starszaków grało niedaleko w pingponga trenując do zawodów. Rodzice siedzieli na ławkach obserwując swoje pociechy lub rozwiązywali krzyżówki rozmawiając jednocześnie przez telefony.
- Panie Króliczku, czemu jesteś taki smutny? - złocisto włosa dziewczynka w letniej, różowej bluzeczce siedziała w zamkowym zakamarku tuląc tak wielkiego białego królika jak ona sama. - Jesteś głodny? - zaczęła wypytywać pluszaka nie mogąc doprosić się odpowiedzi, kiedy obok niej pojawił się dziwaczny kocur.
- Tofik? O co chodzi? - spytała dziewczyneczka głaszcząc zwierzę po grzbiecie.
- Grauuu – ukazał swoje zadowolenie długim mruknięciem i zbiegł na dół do blond chłopca, który wypakowywał z małej torby kanapki.
- Rei, chodź na kanapkę – zawołał małą blondyneczkę, która z uśmiechem na twarzy zbiegła po schodkach do swojego ojca. - Zjedz kanapkę – podał dziewczynce smakołyk, a ta przysiadła się łapczywie wyjadając salami. - I jak czuje się Pan Królik?
- Nadal boli go brzuszek – pomasowała pluszakowi bebech ze słodką minką. - Mama dała ci Pana Króliczka?
- Tak, dawno temu. Czemu pytasz?
- To ile on ma lat?
- Na pewno więcej od ciebie – uśmiechnął się klepiąc swoją córkę po główce. - Idź się jeszcze pobawić i wracamy do domu.
- Już? - spojrzała niewinnie na ojca, a ten zerknął poważnie. - No dobze... - burknęła pod nosem i pobiegła z maskotką do piaskownicy.
- Co budujesz? - spytał podchodzący chłopczyk o czarnych włosach i błękitnym wzroku.
- Łóżeczko dla Pana Króliczka – odpowiedziała z słodkim uśmieszkiem.
- Mogę ci pomóc?
- Pewnie.
- Jestem Kei.
- A ja Rei – przywitali się razem budując spanko dla pluszaka, gdy ojciec Nathaniel zadowolony spoglądał na bawiące się dzieci.
- Już tyle czasu minęło... - pomyślał blondyn.

9 komentarzy:

  1. <3
    Kocham Cię Miraka!
    Pisz dużo, dużo, dużo, dużo!

    OdpowiedzUsuń
  2. normalnie o mało co z fotela nie spadłam ze śmiechu jak przeczytałam to opowiadanie.Jest strasznie śmieszne szczególnie z tą piosenką o browarach i tymi robakami :)))))
    Pisz dalej!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę powiedz, że ten chłopiec to syn Kastiela

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie jest syn Kastiela - są z Nathanielem w jednym wieku i jeden z nich miałby mieć zmarszczki? -_-

    Podoba mi się, jestem mega ciekawa, co się będzie działo.
    Zaciekawiłaś mnie tym początkiem i mam nadzieję, że masz już wszystko fajnie ułożone w główce ;)
    Proszęęę, niech jutro będzie coś nowego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ^^
    A kim jest ten chłopczyk o czarnych włosach i niebieskich oczkach? ^^

    BlueMagg

    OdpowiedzUsuń
  6. Mirakuś, (mogę tak zdrobnić?) nie przesadzasz odrobinkę?
    Miałaś miesięczną przerwę, są wakacje, wielu ludzi po prostu teraz nie ma albo jeszcze nie wie, że znowu piszesz.
    Niedawno miałaś 10 000 wejść, teraz jest ich już tysiąc więcej. Masz tylko jeden rozdział i minęły 3 dni lipca. Spokojnie, ludzie przyjdą. Póki co masz za garstkę prawdziwych fanów, którzy naprawdę to opowiadanie przeżywają :). To nie jest dobre?

    Nie trać przez takie coś motywacji, ja osobiście nie oczekuję, że napiszesz znowu 40 rozdziałów. Szczerze, to wystarczyłoby mi kilka celnych one-shotów.
    Twoje pierwsze zdania powyższego wpisu informują, że zarysowałaś sobie już w głowie jakąś wizję. Nie chciałabym jej zobaczyć w okrojonej formie. Myślę, że zasmuciłoby to nie tylko mnie, ale naprawdę wiele osób.

    Spróbuj pomyśleć o tym inaczej,
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty mi tu takie... takie...takie... takie cuda piszesz, a ja nawet nie mam mozliwosci ich sprawdzic?! Co to za uczciwosc! T^T Wyjechalam, jestem na Mazurach (oboz zeglarski) i jestem iscie zrozpaczona, z powodu braku dostepnosci do twych dziel. Bardzo mi sie podoba. Znajac Ciebie i twoja tworczosc, ide o zaklad, iz za trzydziesci rozdzialow bede prosic o wiecej. Teraz tylko przeczytac siedem nastepnych odcinkow. Lepiej bym zrobila to kolo poludnia, gdyz teraz w nocy moge obudzic wszystkich obozowiczow swym smiechem psychopaty.

    Pozdrawiam, cierpiaca na bezsennosc Lunitari.

    OdpowiedzUsuń
  8. szczerze to nie chcę już tego czytać po tym jak Miraka umarła :( Ta magia opowieści zgasła. Ale wszystkie rozdziały które przeczytałam wcześniej były cudowne i jesteś naprawdę boską pisarką!! Szkada że Miraki nie ma...........żegnaj

    OdpowiedzUsuń
  9. ohh! jak ty świetnie piszesz!
    nicia7 z gsm :)

    OdpowiedzUsuń