Statystyka

31.03.2012

9 Czarnowłosa Ayshya

Szłam spokojnym krokiem po parku wsłuchując się w rozśpiewane ptaki. Były tak szczęśliwe i wolne od zmartwień. Były w tej chwili całkowitym mym przeciwieństwem. Czułam się tak źle, że przez te całe trzy dni tylko zamartwiałam się zdrowiem Nathaniela. Ciągle jakoś nie potrafiłam zapomnieć o nim, chodź to już skończone. Jest już za późno. Rozmawiałam z moją rodziną na ten temat i zgodzili się przenieść mnie do innej szkoły oddalonej od Słodkiego Amoris o ponad 200 km. Ciekawe jak znosi tą myśl Nathaniel. Pewnie mu lepiej, bo w końcu ma tą całą Hilon. Gdyby mu się nie podobała, to by nie pozwolił jej na taki wybryk. Już sama nic nie wiem. Jestem taka zagubiona przez tą rozłąkę. Ciągle tylko siedzę w pokoju i płacze, ale tak będzie lepiej. Właśnie tak. Muszę o tym myśleć pozytywnie. Zaraz, przecież Jade jest w tamtej szkole. Na pewno pomoże mi się za klimatyzować. Oh Nathanielu...
- Uwagaaa!!!
- Auć! - gwałtownie upadłam na ziemię czując jak uderzam w coś twardego.
- Co ty ślepa jesteś? - usłyszałam oburzony głos i wirujące wokół mnie gwiazdki. Musiałam mocno rąbnąć...
- To ty na mnie wpadłaś! - odparłam wściekle, a rozmazany obraz zaczął się wyostrzać.
- Gdybyś się odsunęła, to nic by się nie stało!
- Sama powinnam się odsunąć! Naucz się najpierw chodzić po trawniku w tych rolkach! - odparłam, a nasza kłótnia coraz bardziej przypominała przyjacielską sprzeczkę.
- A ty tak nie myśl o niebieskich migdałach! - nagle spojrzałyśmy na siebie i razem wybuchnęłyśmy śmiechem. - Sorry. Poniosło mnie. Jestem Ayshia – podała mi rękę i pomogła wstać.
- Miraka – odpowiedziałam przyglądając się dziewczynie w sportowym stroju o krótkich, czarnych włosach, które zdobiły jej srebrzyste oczy.
- Miraka, dostałaś zaszczyt poznać niedoszłą gwiazdę! - wskazała na siebie triumfalnie kciukiem.
- Niedoszłą? - spytałam zdziwiona.
- Mam zamiar zostać aktorką! Taką najlepszą!
- To powodzenia – parsknęłam ze śmiechu.
- Hej! To cię bawi Bambi?
- Hęę?! Jaka Bambi?!
- Baaambiii weź się uczesz, bo masz szopę na łbie.
- I kto to mówi, Molii – odparłam złowieszczym uśmieszkiem.
- Ej! To nie fair! - i znów zaczęłyśmy się kłócić po przyjacielsku zwracając na siebie uwagę. Ona jakoś zdołała mi poprawić humor. Niesamowite. Prawie o nim zapomniałam...
- Hej, jeszcze cię tu nigdy nie widziałam – usiadłyśmy na ławce rozpoczynając normalną rozmowę. - Jesteś nowa?
- Chodzę do szkoły Słodki Amoris od pół roku i za kilka dni się przeprowadzam.
- Czemu? Nie podoba ci się moje towarzystwo?
- Nie, nie, he, he. To bardziej skomplikowane.
- Nie jestem taka głupia na jaką wyglądam. No gadaj, mamy dużo czasu.
- Można by rzec, że chodziłam z takim chłopakiem i kilka dni temu nakryłam go jak całuje inną.
- On całował inną? A to drań! Powiedz który to, a go normalnie...!
- Spokojnie. To znaczy, ona go pocałowała i ja... wybiegłam i on... gonił mnie, a samochód. Tak nagle... wylądował w szpitalu, a ja powiedziałam, że tak będzie lepiej i że wyjeżdżam no i żeby mnie nie szukał...
- Ależ ty doooskonale tłumaczysz. Prawie ciebie zrozumiałam. W małym stopniu. Jak mrówka – pokazała palcami wielkość mrówki. - Ty to dopiero dziwna jesteś! - oparła ręce o głowę przechylając się do tyłu żeby pooglądać płynące powoli chmury. - Kochasz go? - spojrzała na mnie z poważną miną jakby pokazała się całkiem inna Ayshia.
- Chyba tak.

- Chyba?! Weź ty się ogarnij – pacnęła mnie w głowę.
- To bolało! - warknęłam zdenerwowana głaszcząc obolałe miejsce.
- Ty go kochasz, to jasne jak słońce! On pewnie ciebie też! Czemu uciekasz zamiast to wszystko wyjaśnić? - stanęła na równe nogi wytykając mnie palcem. Co ona tak nagle z tym wszystkim wystrzeliła? Nie ogarniam jej!
- To nie takie proste.
- Kłamiesz! To prostsze niż myślisz! Jak zwykle muszę wszystko robić za kogoś – wzięła mnie za fraki i pociągnęła na przód, gdy potknęła się o swoje nogi i wraz z nią runęłam na ziemię. - Znowuuu? – burknęła rozczarowując się.
- Ty kiedyś zabierzesz mnie do samego grobu – dodałam pod nosem i pomogłam jej wstać. - Ty jesteś niebezpieczna – powiedziałam z uśmiechem i pomogłam jej iść z tymi cholernymi rolkami.
- Tak wiem, wiem – pomachała dłonią.
- Ależ ty irytująca.
- Wiem.
- Ty wszystko wiesz.
- Wiem.
- Skończysz z tym wiem?
- Nie wiem – jenyyy! Mam dosyć jej zachowania! Zaczyna mnie irytować! Ale jakoś spowodowała na mojej twarzy uśmiech. - Gdzie my w ogóle idziemy?
- Co? To gdzie ty mnie prowadzisz?!
- To ty mnie ciągniesz ze sobą!
- Ja ci tylko pomagam iść!
- Nie potrzebuję pomocy – skoro tak mówisz... No to sru. Puściłam ją, a ona wyłożyła się plackiem na ziemi. - Ej!
- Sama powiedziałaś, że nie potrzebujesz mojej pomocy.
- Co ty nie znasz się na żartach?!
- Znam!
- Właśnie widzę – burknęła coś pod nosem, a mnie normalnie szlag trafił.
- Idę do domu – westchnęłam, kiedy ona mnie zatrzymała.
- nie zamierzasz z nim porozmawiać?
- Niby o czym?
- Powinnaś to wyjaśnić. On nie może zgadywać, co czujesz. Musisz wszystko wyrazić słowami inaczej się nie zrozumiecie.
- A ty niby co? Mój psycholog?
- Chciałabyś. Jestem Ayshia! Niebawem najlepsza gwiazda na całym świecie!
- A ty znów to samo – westchnęłam spoglądając na nią jak na wariatkę, która znów sięga do gwiazd na niebie swoim kciukiem.
- Gdzie on mieszka? - spytała łapiąc równowagę na rolkach.
- Nie ważne.
- Znów mam cię walnąć?! Gadaj mi tu natychmiast!
- Niedaleko – wskazałam ręką stronę, którą powinnyśmy pójść, a ona chwyciła mnie za rękaw i jak profesjonalistka ruszyła, a ja ledwo wyrabiałam z jej prędkością. - Mam wrażenie, że specjalnie na mnie wpadłaś!
- Nie bądź nie mądra – odpowiedziała uśmiechem. - Prawo, lewo?
- Lewo! - ła! Ja nie mam rolek do cholerki! Zaraz opadnę przez ciebie! Co za wariatka! Czy ona wyszła z psychiatryka?! Powinna mieć nalepkę „Bardzo niebezpieczna dla otoczenia”!
- To tu? - spytała, gdy stałyśmy przy jego drzwiach, a mi zaczęło walić serce jak szalone. Wszystkie myśli, zdania, które wymyślałam nagle zniknęły! Zniknęły jak na złość! - Dryyn – powiedziała naciskając na dzwonek, a ja z nerwów naskoczyłam na nią i wpadłyśmy w krzaki.
- Zgłupiałaś? - zakryłam jej usta, gdy ktoś wyszedł z mieszkania. Poczekałam aż głupia Amber pójdzie z powrotem do domu i wytarłam dłoń, którą mi obrzydliwie oblizała. - Fuj!
- Czemu to zrobiłaś?!
- Jego siostra jest bardziej porypana niż ty! Od samego początku próbowała mi zniszczyć życie.
- I udało jej się. Spójrz na siebie.
Miała rację. Amber zwyciężyła. Wygrała bitwę, ale nie wojnę!
- Yosho! - wyskoczyłam z krzaków pełna pozytywnej energii. - No to wio!

1 komentarz: