Statystyka

15.09.2012

13 Kolejny ruch Kiry

tak jak obiecywałam. Nowy rozdział przybył w sobotę ^^
Gomene, że tak długo czekaliście, ale ledwo znalazłam pół godzinki wolnego czasu aby coś napisać ^^ Wasza cierpliwość zostaje wynagrodzona, ale nie gniewajcie się, że tak zakończyłam^^ 
Miałam to na celu^^ Hihi
trochę was podręczę.
Miłego czytania!

*****

- No to... - wzięłam głęboki wdech siedząc naprzeciw tajemniczego kartonu w moim pokoju, z Panem Króliczkiem pomiędzy nogami i Tofikiem bawiącym się jego uszkiem. - Spójrzmy co kryje w sobie ta paczka – chwyciłam za kąciki kartonu powoli je odchylając, a Woldemorcik zastygł obserwując poruszające się odłamki kartonu. W końcu nadszedł czas otwarcia tajemniczego panku,musiałam go otworzyć i dowiedzieć się, co tam jest. Zerknęłam do środka nie wierząc własnym oczom.
- To przecież...

*****

Noc wydawała się być straszliwie głęboką i mroczną, a zwłaszcza dla Rei, która zmagała się ze swoją fobią do przesiadywania w ciemnych pomieszczeniach, a zwłaszcza na strychach. Pewnie spowodowane było to zbyt licznymi horrorami po których miała wrażenie, że zaraz jakaś lalka wyskoczy zza łóżka i ją zadźga.
- To są przecież... - wyszeptała z niedowierzaniem na widok pudła, które niedawno otworzyła. Emocje nią wstrząsnęły, aż odruchowo spojrzała na Tofika, który z przekrzywioną miną wpatrywał się w wystające kasety, listy i inne drobiazgi z równie imponującym zaskoczeniem i zainteresowaniem, co Rei. Ta zaś z drżącymi dłońmi sięgnęła po zeszyt otwierając go na przypadkowej stronie.
- Dnia dwudziestego pierwszego... przeprowadziłam się z rodziną do Japonii – z wielkim szokiem w oczach, blondynka zaczęła wertować każde słowo, które zostało napisane przez jej matkę. - Przecież to pamiętnik mamy – wybełkotała z ochrypłym głosem i prędko sięgnęła do pudła wyciągając rozmaite kasety z jej niemowlęcego wieku, a także spotkań z tatą. Zainteresowana wyciągnęła również wiele drobiazgów, które należały do Miraki, a jednym z nich był srebrny pierścionek. Rei pobawiła się biżuterią w swych dłoniach i założyła na palec.
- Pasuje idealnie. Czemu tata ukrywał to przede mną? Mógł przecież... - przerwała z smutną miną zauważając zdjęcie w czarnym obramowaniu, w którym jej rodzice obejmowali się z niewiarygodnym szczęściem na twarzach. Pierwszy raz mogła ujrzeć uśmiech Miraki, uśmiech, który rozgrzał niebieskookiej serce i duszę. Teraz już rozumiała, co miał na myśli Kastiel z Lysanderem.
- Jej uśmiech... - na twarzyczce dziewczyny pojawił się łagodny uśmiech. - Jest taki ciepły i przyjemny, aż sama mam ochotę się uśmiechać – niespodziewanie oczy Rei zaszkliły się od napływających łez, a głos samoistnie zaczął drżeć.
- Mama – jęknęła wtulając się w Tofika, który wyjątkowo nie uciekał od piosenkarki. Starała się powstrzymać łzy, ale nie potrafiła tego uczynić.
- Mama była taką cudowną osobą! - histerycznie zaczęła krzyczeć i płakać na cały głos aż sam Nathaniel wbiegł na strych z miotłą w rękach.
- Co się dzieje?! Gdzie włamywacz?! - nerwowo się rozglądnął będąc gotów do ataku, kiedy to spostrzegł rozpłakaną Rei, która wpatrywała się w niego, podciągając nosem. - Córciu... - wyszeptał z troskliwym i ojcowskim głosem po czym usiadł obok niej i czule objął. - Nie płacz.
- Ale mama... to są rzeczy mamy, pamiątki mamy... - łkając wtuliła się w ojca, mocząc jego pidżamową koszulę, a ten sam poczuł napływające łzy do oczu.
- Miałem nadzieję, że już nikt na nie spojrzy.
- Czemu? Chcesz zapomnieć o mamie?!
- Nie kochanie. Nigdy bym nie chciał o niej zapomnieć. Nikt o niej nie zapomni. Poza tym ona ciągle tutaj jest – z łagodnym uśmiechem spojrzał na pytającą twarzyczkę Rei. Wytarł jej różowe policzki i poklepał po głowie.
- Jej cząstka nadal jest w każdym z nas, o tutaj – dodał pokazując miejsce, w którym znajdowało się serce dziewczynki. - Nie wszystko dostrzec można oczami – dodał, a po jego policzku spłynęła stróżka przezroczystej słonej cieczy. - Choć no tu – dodał i znów uściskał córkę. - A ten pierścionek... podarowałem twojej mamie, ten zaś – wygrzebał niewielkie pudełeczko z kolejnym pierścionkiem. - Na zaręczyny.

*****

- Po co nas wezwałeś? - po szkolnym korytarzu rozległ się zirytowany i niezbyt zadowolony głos Iseia, który spoglądał na dwie postacie przed sobą.
- Dobrze się spisałeś. Zwabiłeś Rei do tego miejsca i pozwoliłeś Yutto na zdobycie jej zaufania. Niestety, ostatnio troszkę komplikujesz robotę jak ten cały Daisuke – czerwonooki przeczesał swoje szpiczaste włosy z szatańskim uśmieszkiem. - Dlatego też nie jesteś już mi potrzebny, Isei.
- Co ty wygadujesz Kira?! - warknął spoglądając na zadowolonego z równie obrzydliwą miną Yutto. - Jeśli ją tkniesz, to cię zabiję!
- Nie sądzę abyś był wstanie to zrobić. Nie raz już mi się upiekło -wzruszył ramionami. - Myślisz, że tylko ty jesteś moim pionkiem? Nie żartuj sobie.
- Nie nie doceniaj mojego ojca, dyrektorku – prychnął różowowłosy odwracając się na pięcie w stronę wyjścia. - Będę czekać w samochodzie! - oznajmił odchodząc.
- Yutto! Dlaczego mu pomagasz?!
- Narka! Isei! - machnął ręką nawet się nie odwracając.
- Ty nic nie warty... - zazgrzytał zębami ruszając z pięściami na mężczyznę, który z łatwością powalił go na ziemię.
- Ktoś tu chyba w gorącej wodzie jest kąpany. Radziłem sobie z ludźmi z wojska, zabiłem więcej stworzeń niż mókłbyś sobie wyobrazić. Nie jesteś dla mnie żadnym wyzwaniem. Jeśli nie będziesz grzeczny, to nie powiem ci, gdzie jest twoja siostra – syknął zadowalająco widząc jeszcze większe zdenerwowanie młodzieńca.
- Ty....!!!
- Spokojnie. Już niedługo wszystko się rozstrzygnie.
- Dlaczego? Co chcesz od Rei?
- Hm...? Chcę się tylko zemścić na jej ojcu za odebranie mi Miraki, nic więcej. Każdy, wszystko, co żyje jest moim pionkiem. Ale jak wiadomo, każdy w końcu kiedyś się psuje, a ty właśnie to zrobiłeś. Nie jesteś już mi potrzebny – wyciągnął z kieszeni marynarki czarny pistolet i wycelował w sam środek czoła chłopaka. - Jakieś ostatnie słowa? - spytał spoglądając na niego z wyższością.
- Pewnie – splunął mu na buty. - Niech cie piekło pochłonie – palec Kiry drgnął, a po okolicy rozległ się strzał z broni.
- Już nadchodzę Rei – roześmiał się chowając broń do kieszeni. - Już idę!


- Co tera? - Yutto spojrzał na ojca, który  wsiadając włożył kluczyki do stacyjki. - Twój plan nieco się skomplikował. 
- Mój drogi synu, jaka byłaby z tego zabawa, gdyby wszystko szło zgodnie z naszymi zachciankami? - spytał z szerokim uśmiechem i ruszył w stronę miasta. - I tak jest lepiej niż mogłem tego pragnąć. Rilan obiecywała nie wkładać nosa w tą sprawę. Starszy przyjaciele Miraki również nic nie wiedzą dzięki zdziczałemu Nathanielowi. Jedynym problemem jest Kei i Isei. Daisuke nawet nie wie, co się dzieje. Myślałem, że jest z niego bystrzejszy dzieciak. Isei natomiast zrobi wszystko żeby w końcu poznać swoją zaginioną siostrę. Czy Rei nadal utrzymuje z tobą dobre kontakty?
- Obawiam się, że Isei coś jej nagadał. Zrobiła się nieco mało ufna. 
- To nic. Najważniejsze aby wybrała się z tobą na ten koncert.
- Rozumiem. Więc mam jeszcze trzy tygodnie...

2.09.2012

Specjal: Trzy cudowne dni

 Proszę bardzo. Żeby nie było, że was zaniedbuję. Jak mówiłam,gniję w szpitalu, więc spróbowałam sobie przypomnieć to, co napisałam na kompie i wrzucić specjal. Gomene, że taka jakość, ale skoro ktoś tu się niecierpliwił, to nie moja wina. Yutto nie robiłam, bo jak widać małe nim zainteresowanie, a mam wobec niego inne plany. Miłego czytania.


 Zadowolona postanowiłam pójść do Keia przed szkołą. Ostatnimi czasy mało się spotykamy, ponieważ on ma własną szkołę, a ja również. Do tego ta nowa sesja zdjęciowa i koncerty których nie mogłam znieważyć. Mówię wam, co z tego, że posiadam sławę i pieniądze skoro brakuje mi normalnego i prawdziwego świata bez którego nie mogę być sobą?
Podeszłam do drzwi i po krótkim zawahaniu się, nacisnęłam na guzik od dzwonka. Chwilę potem w drzwiach zastałam... matkę Keia, czyli byłą mojego taty.
- Dzień dobry, zostałam Keia? - spytałam czując jej wzrok, który chciał mnie normalnie zabić! Stałą tak w milczeniu, przyglądając się mi i zniknęła aby zawołać chłopaka.
- Rei? Co tu robisz? - jego mina była bezwzględna! Myślałam, że buchnę śmiechem, ale zanim zdążyłam to zrobić, ten już wciągnął mnie do środka prosto do swojego pokoju!
- Chciałam odwiedzić mojego kochanego braciszka, czy coś w tym złego? - spytałam udając głupa. No ba! Przecież ta baba mnie nienawidziła!
- Przecież znasz moją sytuację z mamą - no tak. Nie chciała go znać, ani rozmawiać na sama myśl, że się ze mną przyjaźnić. Ale nie mogła przecież nam tego zabronić.
- Przepraszam - szepnęłam myśląc, kiedy ostatnio byłam w jego pokoju. Minęło sporo czasu i nic się nie zmieniło. - Ładnie tu - prychnęłam zauważając żurawia z papieru, którego zrobiłam mu trzy lata temu, a ten nadal go trzymał.
- Przecież nic się prawie nie zmieniło.
- Wiem, dlatego mi się podoba. To znaczy, że jesteś nadal taki fajny jak kiedyś.
- Przestań tak mówić -burknął z lekkim rumieńcem na twarzy. Ups, nie chcę go podpuszczać.
- Już przestaję, co tam w szkole? Ostatnio nie spotykamy się za często.
- Nudno. Lepiej opowiadaj, co tam u ciebie.
- Tak samo. Nic specjalnego. Sesja zdjęciowa... - burknęłam z lekkim zarumienieniem. No bo kto normalny prawie pornola chce zrobić?!
- Ja go... - zacisnął pięść, a nawet nie musiałam nic mówić żeby zrozumiał resztę zdania. On mi czyta chyba w myślach?!?!?!?
- Spokojnie. Tylko kilka jest bardziej nagich. Z reszta nie udawaj, że nie chciałbyś takich zobaczyć.
- Ja? - czerwony jak burak odwrócił wzrok. - Chciałbym, ale nie z myślą, że każdy facet może...
- Jesteś moim bratem.
- Wiem i jak każdy brat nie chcę żeby ktoś cię obmacywał.
- A ty możesz?
- To już co innego.
- Jaaasne. Przecież nie raz o tym już rozmawialiśmy.
- Bądź szczera. Ciągle pragniesz Iseia, prawda?
- On mnie nie...
- Odpowiedz!
- Tak - warknęłam będąc złą, że mnie zmusił do odpowiedzi. - Kocham go od małego, czy to coś złego?! Sam powinieneś coś o tym wiedzieć skoro ja nic do ciebie nie czuję oprócz braterskiej miłości! - i nagle zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Ze spuszczoną miną burknęłam coś pod nosem i wyszłam z mieszkania wściekła na niego i jeszcze bardziej na siebie.


 *****

Siedziałam w kawiarni razem z Iseiem, który z niepokojącym wyrazem twarzy spoglądał na mnie, bawiąc się słonką w koktajlu. Nie dość, że miejsce drogie, to jeszcze są do tego specjalne pokoje, w którym siedzimy! Jest karaoke i w ogóle, ale czemu jesteśmy tu sami?! Przecież ja... on, my, mieliśmy zostać przyjaciółmi! Naturalnie chciałabym...w końcu kochałam się w nim od dziecka, ale...

- Więc jak powodzi ci się w mojej szkole? - spytał, a ja normalnie drgnęłam ze strachu! No nic dziwnego skoro ten potwór taki klimat przerażający mi tu stwarza!
- Dosyć dobrze. Lunitari wiele mi pomaga jeśli chodzi o sprawdziany i takie tam, a i Yutto jest bardzo przyjacielski.
- Nie mów mi o tym dupku - warknął, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Czemu? Jest naprawdę miły i wesoły, a i dobrze się z nim rozmawia.
- To szuja i fałszywa świnia - dodał i chwycił mnie za łonie, prowadząc na materac obok karaoke. - Posłuchaj mnie uważnie. Nie ważne, co się wydarzy. Nie wolno tobie z nim się zadawać. Rozumiesz?
- Nie wiem o czym mówisz...
- Obiecaj mi to - znów zrobił się agresywny i przygniótł mnie do podłoża swoim ciałem.
- Isei co ci - jęknęłam z rumieńcami na twarzy. To nie normalne! Co w niego wstąpiło?! Zawsze był takim playboyem, ale nie w stosunku do mnie! Przecież on zawsze mnie odciągał, odpychał.
- Nie zniósłbym, że coś ci się stanie, a sam nie będę mógł cię wiecznie chronić. Musisz się nauczyć robić to sama.
- Isei... - wyszeptałam z niedowierzaniem na jego słowa. Tak jakby mnie ostrzegał przed czymś bardzo złym. Nagle jego usta zaczęły się zbliżać, ale w ostatnim momencie uciekły w bok, a brązowowłosy mnie objął, zanurzając twarz w moich włosach.
- Błagam, obiecaj mi to.
- Obiecuję - wyszeptałam obejmując chłopaka. Jeszcze nigdy tak się nie zachowywał. Nigdy nie widziałam żeby był tak roztargniony. Zawsze pewny siebie i taki... mroczny. A tu nagle owieczka martwiąca się o mnie?! No bez jaj!
- Więc teraz mnie pociesz - nagle jego głos się zmienił w ten bardzo dobrze mi znany i wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. - Jak na kobietę przystało - szepnął podgryzając moje ucho, a ja jęknęłam czując jak jego dłoń obmacuje moja nogę!
- Puszczaj zboczeńcu! - kopnęłam go w pytona i wróciłam szybko do stolika. - Baka - fuknęłam kończąc swojego drinka. - Ja nie jestem taka jak inne.
- Wiem -prychnął - W tym problem - wyszeptał sam do siebie i wrócił do stolika.


*****

- To jak? Robimy u ciebie noc filmową? - spytała mnie Lunitari jak zwykle pełna energii. Zaskakiwała mnie nie raz. Nie widziałam nigdy takiej osoby, tak bardzo żywiołowej jak ona, no może Osoi, ale i on jej nie dorównywał.

- Jasne - potaknęłam radośnie widząc jak jej twarz jest blisko mnie. - Za blisko! Dystans! Dystans! - odsunęłam dziewczynę od siebie. Prawie czołami się zderzyłyśmy od tej Lunitarskiej energii zła.
- Wybacz. To o której się widzimy?
- Hm... może dwudziesta? - zaproponowałam. Jak nigdy nie robiłam nocy filmowej! Jak mam się zachować?! Co kupić?! O niczym nie mam pojęcia!!!
- W porządku. Kupię jakieś przekąski - dodała widząc przed nami idącego Osoi. - Ej! Poczekajcie na nas!
- Nie, nie - pokiwałam przecząco. Nie mam ochoty.
- Jak to?
- Idź, nie pogniewam się. Pasujecie do siebie.
- Co?! O czym ty mówisz?! On mi się wcale nie podoba!
- Jasne, a ja nie jestem prawdziwą blondynką.
- No... zależy z jakiej strony spojrzeć.
- Ej...
- Sorki, to papatki! - pomachała mi na pożegnanie i odbiegła, a ja z uśmiechem patrzyłam jak się oddalają i przystanęłam spoglądając na starannie wyczyszczone buty.
- Czemu nie poszłam z nimi? - spytałam samą siebie. No właśnie, czemu? Czyżbym zaczynała robić się takim odludkiem jak ojciec? Nie, to niemożliwe. Na pewno taka nie będę! Ja przecież jestem, chcę być jak mama!
Tupnęłam energicznie nogą ze złości czując potrzebę pójścia do biblioteki. Tak też zrobiłam. Nikogo w niej jednak nie było. Wyporządzając kilka książek skierowałam się do domu. Swój nos wlepiłam w jedną z nich i los mnie za to ukarał. Poczułam jak w coś uderzam, znowu. Ja chyba zgłoszę się do Ginesa, aby zrobić nowy rekord świata, tak. Wpadanie na ludzi mam opanowane do perfekcji.
- Uważaj jak chodzisz - spojrzałam w górę, prosto na wkurzoną minę... jak on miał? coś na "D". Daisuke. Moment. Jego imię, Daisuke. Daisuke, Dai suke, Daj suke?!?! Kto te imiona wymyśla do jasnej anielki?! Jakiś zboczeniec... Lunitari. Taa na pewno maczała w tym palce. Stop, zaczynam zachowywać się idiotycznie.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - pochyliłam się lekko jakbym dawała mu do zrozumienia, że nie chcę z nim zadzierać. Aż taka słaba jestem? - A ciebie na nic milszego nie stać? - no, to już lepiej brzmi. Czemu on tak przerażająco się na mnie patrzy?! Boję się!
- Stać, ale nie dla byle kogo - odparł z jeszcze straszniejszą miną. Te jego słowa, wydawały się być całkiem inne... puste. To nie jego słowa, czemu nie mówi tego, co myśli?
- Więc jestem byle kim? - odparłam. Miałam zamiar walczyć. Nie pozwolę aby ktoś mnie tak poniżał. Są pewne granice, a on przekroczył jedną z nich.
- Owszem. Takie gwiazdy jak ty są zadufane w sobie. Myślą, że są kłębkiem świata.
- Ja tak nie uważam. Nie jestem kłębkiem świata. Ty również nim nie jesteś - spojrzałam na jego lekko zaskoczoną minę. Powinnam się bać? - Jestem... mała kroplą w oceanie. Przeraża mnie to, ale... nie chcę być niezauważalna. Dlaczego ty... nie mówisz tego, co myślisz?
- Nie mówię? Spójrz na siebie. Kto normalny jest tak wylewny przy obcych ludziach?
- Czy to źle mówić, to co się czuje?
- Ja nic nie czuję.
- Pustka, to również uczucie.
- Być może, nic nieznacząca.
- Jesteś jak mój ojciec. Jesteś skorupą bez duszy - warknęłam odchodząc. Byłam wściekła! Ale cieszę się, że w końcu się postawiłam. Nawet takiemu Daisuke. Matko! Teraz to imię będzie mi się cały czas kojarzyć z jednym! Daj suke! Moment, moja książka. brakuje jednej książki! No nie! Musiałam ją upuścić i zapomniałam podnieść przez tego drania! Muszę...
Odwróciłam się znów w kogoś uderzając. Ja na serio zadzwonię do tych gościów od rekordów! Tym razem  usłyszałam jakby chichot, schowany w kąciku ust uśmieszek... Daisuke?! To on umie się uśmiechać?
- Zapomniałaś - podał mi książkę. Rany, on się pofatygował i mi ją przyniósł. - Ty chyba uwielbiasz wpadać na ludzi.
- Nie na byle jakich - odpowiedziałam tak samo jak on, ale w mojej wersji to raczej wyszło zabawnie niż poważnie. - Dziękuję - powiedziałam aby nie czuł się urażony, ale ten nadal z poważną miną jakby chciał mnie zabić powiedział...
- Przepraszam - hę? Czy ja dobrze usłyszałam? Może to ktoś inny za nami to powiedział? Nie, nikogo tam nie ma. - Tak, do ciebie to mówię. Jesteś dość... interesującą piosenkarką.
- To komplement?
- Nie. Zwykłe stwierdzenie.
- Rozumiem - potaknęłam, a głowa chodziła mi jak te na sprężynkach w samochodach. - No to... ja już pójdę.
- Do zobaczenia w bibliotece, szpiegu - momencik. On powiedział szpiegu? Czyli on wie, że go obserwuję w bibliotece?! Ej! Ja tam chodzę tylko po książki! Nie moja wina, że przechodząc zerknę na niego. Mógłby zmieniać miejsca posiedzenia, a nie od razu mnie nazywać szpiegiem. Pfy.