Statystyka

2.05.2012

34 Omdlenie

- Jaki świat cudowny jest! - śpiewałam, ale to do śpiewu podobne wcale nie było. Od samego rana w poniedziałek już tyle energii we mnie tkwiło, że śpiewałam do szczotki szykując się do szkoły.
Kimi to deatta no wa
nasze spotkanie
tada no guuzen janai
nie było działem przypadku
kore wo unmei to yobunda
to sprawka przeznaczenia
sono hitomi ni utsuru
nasze odbicie
bokutachi ga kagayaite
ciągle lśni
irareuru youni zutto
nie możesz
mitsume tsuzukete
tak się w nie wpatrywać
please be, dakara moshi kono mune ga
proszę, bądź nawet jeśli me serce
white me, michi ni mayou hi ni wa
przy mnie, zatraci się bez reszty
mirai e no tobira wo hiraite hishii
otwórz drzwi prowadzące ku jutrze
ready, ready ready for the takeoff
jestem gotowy, by wyruszyć
michinaru sekai e to
w stronę nieznanego świata
mai agarunda
zatańczmy już dziś
dakara sono te hanasanaide, buddy
dlatego nie waż się mnie puścić, brachu
ready, ready ready for the takeoff
jestem gotowy, by wyruszyć
yume ha mezasu bashoe
wprost ku krainie marzeń
tsukanda kono kizuna
pielęgnujmy nasze więzi
nigiri shimete
z całych sił
ready, ready ready for the takeoff
jestem gotowy, by wyruszyć
yume ha mezasu bashoe
wprost ku krainie marzeń
tsukanda kono kizuna
pielęgnujmy nasze więzi
nigiri shimete
z całych sił
Przetańczyłam i zaśpiewałam całą piosenkę, a kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam Rina z słuchawkami na uszach, który pewnie zagłuszał moje piski i Rena zadowolonego jak zwykle.
- Rodzice już pojechali? - spytałam siadając do stołu. - Tylko ja jeszcze nie jadłam? - zdziwiona spojrzałam na swoją zupę mleczną.
- Zamiast zajmować się swoim beztalenciem powinnaś szybciej przychodzić na śniadanie – odparł niby to naburmuszony Rin.
- Przecież sam dopiero przyszedłeś – oznajmił lokaj wycierając blat kuchenny.
- Ale ja już dawno zjadłem – odparł marszcząc groźnie brwi. - Jedz to szybciej i idziemy.
- Nie rozkazuj mi! - odparłam rozkoszując się śniadaniem. - A właśnie, dlaczego nie możesz mnie podwieźć? Nie masz osiemnastki?
- Nie twoja sprawa – burknął pod nosem.
- Rin ma dwadzieścia, ale twoi rodzice zabronili mu, gdyż widzieli jak jeździ – odpowiedział za niego lokaj.
- Aż tak źle?! - wytrzeszczyłam gały aż prawie mi wypadły.
- Nie, przynajmniej lepiej od ciebie.
- Skąd wiesz? Nawet nie widziałeś jak jeżdżę.
- I wolę nie widzieć.
- Jesteś okrutny.
- Dziękuję – prychnął i po zjedzeniu śniadania wyszliśmy z domu, ale nie byłam wstanie iść dalej, bo przede mną stanął kot!!! Ja kocham koty! Mój kot! No nie mój, ale zaraz będzie mój! Chodź tu no! Jaki puchacz!
- Łoty proty. Jaki kofaniutki. No cio? Ojej, jaki słodziutki. Aż mogłabym zabić z miłości. No taak, ja wiem jak koty lubią...a teraz jeszcze za uszkiem drapu, drapu – zaczęłam pieścić kota mówiąc dziwne rzeczy jak to w swym zwyczaju posiadam, a Rin tylko dziwacznie na mnie spojrzał.
- Co za głupie Otaku – westchnął ciężko, kiedy zadzwoniła mi komórka, Natuś!
- Nathaniel! Co tam u ciebie? - szybko odebrałam telefon nie wypuszczając z objęć kota.
- Witaj Miraka. Po staremu. Wszyscy w szkole pytają, dlaczego ciebie nie ma. A jak tam u ciebie?
- Wszystko gra. Miałam stresa, ale znajomi są mili, a i dom superancki.
- Rusz ten tyłek, bo się spóźnisz – warknął niezadowolony Rin.
- Kto to?
- Mój ochroniarz, muszę kończyć, pa! - rozłączyłam się słysząc w jego głosie niepokój.
- Co to był za dziadek? Spytał strasząc kota.
- To nie był dziadek tylko mój chłopak – odparłam.
- To ktoś cię w ogóle chciał?
- Tak, za to nie mogę powiedzieć tego o tobie.
- Nikogo nie szukam.
- Nikt ciebie nie chce? Nie dziwie się.
- Są tu tylko takie głupie Otaku jak ty, więc wyboru nie mam.
- Nie obrażaj Otaku! - zdenerwowana rzuciłam się na niego rozwalając tą „superancką” fryzurę. Ile on tu ma żelu! Ohyda! Ciekawe czy jeszcze się maluje i goli, fuj! O czym ja myślę?! Teraz koszmary będą mi się śniły!!!Łaa! Idźcie precz moje straszne myśli!!!
- Ał! Wyrywasz mi włosy, głupie Otaku! - wziął mnie zarzucił na ramię jak jakiś worek i zaprowadził do szkoły, a ja w tym czasie go wyzywałam i biłam żeby puścił, ale nie.
- Ty ćwoku! Zboczeńcu jeden! Puszczaj mnie! Jest mi niewygodnie! Mam zadzwonić do tej od odwyku? No puszczaj!!!
- Wystarczy, że jedna Godzilla mnie terroryzuje - zaraz, czy on miał na myśli mnie? TY...!!!!
- Ja nie jestem Godzillą!!! - i nagle usłyszałam szepty uczniów komentujących moje zachowanie. Przez niego zrobiłam z siebie idiotkę i dziwadło! Będą o mnie plotkować! Ty draniu!
- A tylko spróbuj zrobić coś głupiego... - dodał zostawiając mnie na chodniku. Jakąś dziwnie dzisiaj zaczął się zachowywać. Tak... mniej chamsko. Może chory jest? Tak, zdecydowanie.
- Ohayo, Miraka-san – w klasie powitała mnie milutko niebiesko włosa dziewczyna, które bardo dobrze po angielsku mówi, więc łatwo mi z nią gadać.
- Co tam u ciebie? - (spolszczona wersja^^) spytałam siadając w ławce i wyciągnęłam książki.
- Dobrze, a u ciebie?
- Całkiem całkiem, ale jakąś mój kotek nie może oswoić się z nowym mieszkaniem.
- Masz kota?
- Um – potaknęłam przypominając sobie jego imię. - Tofik van Woldemor.
- Och nie! Powiedziałaś jego imię! Będziesz miała pecha do końca dnia!
- Hęęę?! - gong. O co chodzi?
- Nie oglądałaś Harrego Pottera?
- A co to? - ja dosłownie nigdy o czymś takim nie słyszałam. XD
- Ta Polska naprawdę jest zacofana skoro nie słyszałaś o tym filmie – usiadła obok zaczynając mi opowiadać o tym jak zacnie nudnym filmie. Normalnie zasnęłam z otwartymi oczami wyłącznie potakując od czasu do czasu. Wyuczony nawyk^^ Hehe, Miraka to potrafi.
- Miraka-san? Wszystko dobrze? Nagle zrobiłaś się jakaś blada.
- Jakąś słabo się... - spojrzałam za okno gdzie na parapecie stał.. Tofik?! Ale jak?! To nie parter! Jak on tu wlazł?!?! I nagle wszędzie zobaczyłam ciemność słysząc coraz gorzej.
- Proszę panią! Miraka zemdlała!
- Weźcie ją do pielęgniarki.

- Gdzie ja... estem? - zaczęłam zadawać sobie pytania widząc niewyraźne rysy gabinetu pielęgniarki. Przetarłam oczy i chwile poczekałam aż będę mogła dobrze mówić i ujrzałam postać naszej blond cycatej pielęgniarki.
- Już ci lepiej? - spytała podając mi szklankę z aspiryną.
- Um – potaknęłam z dezorientowaną miną.
- Zemdlałaś z przemęczenia. Powinnaś bardziej o siebie dbać – powiedziała siadając do swojego biurka wczytując się w jakąś książkę.
- Aha, więc ja pójdę...
- Nie, poczekasz aż przyjdzie po ciebie ten super chłopak, szkoda, że jestem już taka stara... - chwyciła się za ramiona pogłębiając się w swoich marzeniach. Co za zboczona kobieta! Robić to jeszcze na moich oczach! Nieee! Jeszcze wykorzystam to w nieodpowiedni sposób!!!
- Acha... więc... - zaczęłam oglądać pomieszczenie szukając jakiegoś tematu do rozmowy, ale czy jej chodziło o Rina? Skąd ona o nim wiedziała i jakim cudem miał po mnie przyjść?! Może dzwoniła do domu? O cholera! Więc Ren też będzie o tym wiedział!
- Czy to twój chłopak? - wyparowała kobieta normalnie mnie tym powalając z powrotem na łózko. Co to miało być?!?! Rin i ja?! Nigdy! N I G D Y!!! Niiiigdyyyy!!!! Musiałam szybko jakąś głupotę wymyślić i to jeszcze jaka wyszła z moich ust.. masakra. Ja chyba się uduszę.
- Nie! Jest moim... moim kuzynem – aaa!!! Ona nigdy w to nie uwierzy!
- Spałaś z nim? - hęęę?! Co to ma być?! Jedno pytanie lepsze od poprzedniego! Może zaraz spyta czy jestem w ciąży?!
- Ależ skąd, niby czemu?! - poczułam jak rumieńce wylały mi się na policzki.
- Są przypadki nawet jak siostra i brat...
- Dobra, koniec tematu! - wstałam obierając swoje buty. Moim priorytetem była szybka ucieczka!
- Czemu? To jest naturalna rzecz, kiedy...
- Powiedziałam dosyć. Mam dopiero siedemnaście lat!
- To tym bardziej powinnaś wiedzieć. Pewnie kusi cię aby zrobić z nim to i owo. Jest przystojny i dojrzały – ciekawe z której strony. - Jest taki sexy. Uach! Gdybyś chciała,to mogłabym wam dać na jakiś czas gabinet. Oczywiście z kluczykiem.
- Wychodzę! - oznajmiłam wybiegając z pokoju. CO TO, KOLEJNA EMILKA?!?! Nie będę czekała specjalnie na tego lodożerdce. Sama w trafię do domu. Co ja gadam?! Nie ma takiej opcji!
- Grau? - wyszłam na zewnątrz łapiąc się za włosy, kiedy zobaczyłam swojego kochanego dziwoląga. - Ty! - wytknęłam go palcem, a ten przestraszony się najeżył. - Twoja misja specjalna! Zabrać mnie do domu! - dodałam poprawiając torbę na ramieniu.
- Grauu!!! - pisnął uciekając. Tak, pokaż mi drogę! Tylko zwolnij! Nie biegam tak szybko! Nie mam cholera kondycji! - Chotto matte kudasai! No błagam! Weit! Łejt!!! - darłam się do kota biegnąc po mieście, kiedy wpadł do parku i zaczął ocierać się o czyjąś nogę. - Miałeś mi pokazać drogę do domu... - zdyszana i zasapana zaczęłam karać kota, kiedy uświadomiłam sobie, że ten gość, to Rin z lodem w gębie. A mówiłam, że jest lodożercą!
- Co ty wyprawiasz? Wyglądasz jak uciekinier z więzienia dla wariatów – a czegoż mogłam się spodziewać po nim?
- A gdzie cześć? - spytałam znów tracąc powoli przytomność.
- Hoj! - zaskoczony zdążył mnie złapać i położył na ławce. - Hej! Pobudka. Nie mam zamiaru udzielać ci pierwszej pomocy.
- Zaraz się porzygam przez ciebie – odparłam czując, że zawroty powoli mijają.
- Przynajmniej znam powód – to nie było takie niemiłe. Nawet chyba się uśmiechnął, a nie, to tylko moja wyobraźnia.
- Taa...
- Czemu poszłaś ze szkoły?
- Bo brakowało mi twojego towarzystwa – odparłam sarkastycznie.
- Wiem, że jestem fajny, ale bez przesady. Wiesz, co powiedzą twoi rodzice? - zaśmiał się szyderczo.
- Ja już nie wiem jak cię złamać! - złapałam się za głowę, a mój kotek wskoczył mi na kolana.
- Mnie się nie da, nie zauważyłaś?
- Dopiero teraz – westchnęłam i położyłam się z powrotem na ławkę. - Znów dzwoni – spojrzałam na numer, który do mnie zaczął dryndać. - O co chodzi? - spytałam wycieńczona.
- Coś się stało? Co ci jest? Ledwo mówisz.
- Spokojnie Nataniel. Tylko osłabłam...
- Osłabłaś? Napij się wody. Masz gdzieś blisko sklep?
- Spokojnie, nic mi nie jest – zaczęłam go uspokajać. Raany! Co on w moją babcie się zmienił?!
- To znowu ten staruszek? - spytał Rin odważając się pogłaskać Tofika.
- Zamknij się – spojrzałam groźnie na chłopaka, a ten wzruszył ramionami zabierając mitelefon. Oddawaj! To moje! Co ty robisz?!
- Miraka? Halo?
- Kto ty? - spytał jakby zaraz miał go zabić.
- Nataniel, a ty?
- Ksiądz samica, co ciebie to? Ty jesteś tym nawiedzonym staruszkiem, który z nią chodzi?
- Kim ty jesteś?
- Przestań Rin! On łatwo się obraża! - zaczęłam wyrywać mu telefon, ale to na nic!
- Pan Dundersztyc. Przestaniesz do niej ciągle dzwonić? Nie szkoda ci kasy?
- O czym ty mówisz?
- Rin! - wrzasnęłam aż drgnął i spojrzał z przerażeniem „Nie bij mnie”. - Oddawaj! - wyciągnęłam rękę i posłuchawszy mnie przyłożyłam sprzęt do ucha. - Nataniel?
- Miraka? Kto to był? Co tam się dzieje?
-Wybacz, to mój ochroniarz Rin. Jest równie bezczelny jak Kastiel.
- Kastiel? Ta baba? - spytał kończąc loda.
- Zamkniesz się w końcu?
- Nie.
- Sorki Nataniel, ale muszę kończyć. Rin właśnie chce wrzucić kota do...
- Miraka? Czekaj... - rozłączyłam się podbiegając do Rina, który zrywał mojego kochaniutkiego koteczka z resztek swojej godności wprost do wody.
- Zwariowałeś?! - szybko zabrałam mu Tofika.
- On chciał zeżreć mi loda.
- Ale z ciebie dziecko.
- Spójrz na siebie.
- No co niby ze mną nie tak?
- Wracajmy lepiej – westchnął i zaczął iść w stronę domu, tak mi się przynajmniej wydawało, bo tego miejsca w ogóle nie ogarniałam. JPRD! Co to za zryty dzień! Jakby nie miał kiedy mi Natuś dzwonić! Do tego to osłabienie. Pewnie z powodu upału. No i zaczął mi z kotem znowu się szarpać.
- Zostaw kota w spokoju – pacnęłam go w głowę ratując mojego kocurka.
- To on zaczął. Głupi kot głupiego Otaku.
- Wymyśl coś lepszego, bo ta gadka już mi się znudziła.
- A mi nie – uśmiechnął się ironicznie i niedługo po tym dotarliśmy do domu.
- Panienko Mirako dostałem telefon ze szkoły, że zemdlałaś. Co się stało? - od razu na wejściu zaatakował mnie zaniepokojony Ren.
- Ujrzałam Rina – odparłam ściągając buty i poszłam położyć się na kanapie w salonie.
- Zrobię panience zimny sok – zabrał się do roboty i nagle zobaczyłam w jego rękach patelnię. - Co zrobiłeś panience Mirace? - zaczął powoli podchodzić do przerażonego Rina.
- Nic! Naprawdę nic! - zaczął panicznie machać rękoma.
- Ren, matte. On naprawdę nic nie zrobił. Ja żartowałam. On nawet mi pomógł... - ściszyłam głos nie chcąc słyszeć tego, co mówiłam. On serio mi pomógł? Nie powiedziałabym, ale... chyba tak.
- Przesłyszałem się? - zerknął na mnie z zaskoczenia. - Ten gość ci pomógł? Ten stojący tutaj?
- Też w to nie wieżę – odpowiedziałam z uśmiechem i po chwili zastanowieniu się wrócił do robienia mi soczku. - Jesteśmy kwita – szepnęłam do Rina wracając do odpoczynku.
- Idę się zrelaksować – westchnął i gdzieś tam zniknął, a ja mogłam w końcu pogadać z Renem na spokojnie. Jakąś lubiłam jego rozmowy, bo w końcu trochę przypominał mi Natiego.
- Powiedz mi... co robisz oprócz gotowania dla mojej rodziny?
- Robię zakupy i sprzątam.
- A poza tym?
- Hm... czytam i rozwiązuję krzyżówki – odpowiedział podając mi napój.
- Rany. Twoje życie jest strasznie ciężkie i... nudne.
- Nie sądzę. Miło jest robić panience Mirace śniadanie i resztę posiłków. Na dodatek zabawnie jest słuchać Rina i walić go patelnią po domu.
- Fakt, to jest zabawne – zaczęłam się śmiać prawie dławiąc się piciem. - Gdzie nauczyłeś się tak gotować?
- Mój ojciec miał kiedyś kawiarnię i pomagałem mu często w kuchni.
- Jesteś niesamowity.
- Panienka przesadza.
- Być może, ale to częste u mnie. Pójdę wziąć prysznic – odłożyłam szklankę i poszłam do łazienki. Weszłam do środka i od razu rzucił mi się w oczy zarys pleców Rina. Matko jedyna! Czemu on łazienki nie zamknął?! Moje oczy! To pali! Pali mówię wam! Jego... jego...boskie ciało okryte spływającymi kroplami wody, które błyszczą się w świetle zapalonej lampy... CO JA GADAM?!?!?! Ogar! Ogarnij się Miraka! To jest Rin! Zrypany i dziwaczny Rin! Ale ma taki niezły tyłeczek... Nie! Ale...Nie! A ten...NIEEEE!!!
- Długo tak będziesz stała? - spytał zerkając przez ramię na mnie.
- Ja, em, gomen. Nie wiedziałam, że tu jesteś – czerwona jak rak zakryłam twarz ręcznikiem kierując się do wyjścia, kiedy to rypnęłam w ścianę i upadłam na dupsko.
- Maślak z ciebie jest – prychnął pomagając mi wstać. - Możesz otworzyć oczy. Jestem w ręczniku.
- Nie – zaprzeczyłam, a on zabrał delikatnie moje dłonie pozwalając aby taki ładny ręcznik zbyt szybko się zmoczył. - C..cco ty... - zająknęłam się nie mogąc przestać patrzeć w jego oczy.
- Następnym razem pukaj – powiedział odchodząc, gdy nasze głowy były tak blisko, a oczy wpatrywały się w siebie bez wytchnienia! Co to miało być?! On chciał mnie pocałować, czy co?! Może to tylko mój wymysł? Jestem przemęczona, przemęczona...

6 komentarzy:

  1. Jak tam możesz?? Dodaj jeszcze z jedno zdanie !!
    Co będzie dalej??? Jak możesz mnie tak terroryzować??

    OdpowiedzUsuń
  2. Męczysz nas wszystkie! Jak możesz przerywać w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona na 100% jest w ciąży z Nathanielem mówię wam...

    OdpowiedzUsuń
  4. JA CHCE WIĘCEJ!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Jak można przerywać w takim momencie?! >.<
    Grrrrrrrrrrrrrrrr!
    Gomen, Jak to mówi Mira -.-
    On ją pocałował, czy zemdlałą?!
    Noooooooooooooooooo!
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Ja cię zabiję! T.T

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział ;DD szkoda że nie napisałaś trochę dalej. a jak się nazywa ta piosenka, która jest na początku?

    OdpowiedzUsuń